Przemoc wobec mężczyzn
Przemoc wobec mężczyzn, przede wszystkim w relacjach intymnych, jest może jeszcze większym tabu niż przemoc domowa czy przemoc seksualna wobec kobiet. Mężczyzna jest stereotypowo uważany za silniejszego, wiele osób wyobraża sobie, że nie może być ofiarą przemocy, bo na nią nie pozwoli czy od razu zareaguje na pierwszy atak. Mężczyźni mogą być także zgwałceni, trzeba też brać pod uwagę, że przemoc może mieć różne formy, nie tylko te czysto fizyczne – może to być długofalowa przemoc psychiczna związana z manipulującą partnerką. Tak, kobiety mogą też atakować mężczyzn i ich gwałcić. Statystycznie częściej ma to miejsce ze strony mężczyzn wobec mężczyzn. Czy chodzi o fizyczną przemoc (molestowanie dzieci w rodzinie czy przez księży, gwałt jako taktyka w różnych konfliktach zbrojnych), czy psychiczna czy strukturalną, kiedy patriarchalne otoczenie wywiera presję na mężczyzn, aby zachowywali się i przeżywali w określony sposób (byli wydajni i odnosili sukcesy w pracy, nie wyrażali emocji, nie zajmowali się swoimi długotrwałymi problemami psychologicznymi).
Problem pojawia się w sytuacji, kiedy temat przemocy wobec mężczyzn przywoływany jest tylko, żeby zrelatywizować kwestię przemocy wobec kobiet, która jest przedmiotem dyskusji, ale w rzeczywistości nie obchodzi ich przemoc wobec mężczyzn. Taki zwrot w dyskusji nazywany jest derailingiem (dosłownie wykolejenie) lub whataboutismem, od angielskiego zwrotu „But what about [the men]?”. Nie można ich zgwałcić, nikt ich nie krzywdzi? Tak można. I nikt tego nie kwestionuje, niemniej jednak istnieją poważne jakościowe i ilościowe różnice między przemocą wobec kobiet i przemocą wobec mężczyzn, a skrótowe stwierdzenie „wszyscy ludzie mogą być źli i każdy człowiek może skrzywdzić drugiego" nijak nie pomaga w rozwiązaniu problemu.
Autor: Irena Buršová