Mogły uratować ci życie. Być może uchronili cię przed trwałymi skutkami poważnego urazu. Być może w ostatecznym rozrachunku było to prawie nic, ale mimo to byli tam. Vit Samek opowiada o tych, którzy "pomagają, gdy inni oddychają". Ze znakiem rozpoznawczym jego niepowtarzalnego stylu.
Kilka razy jeździłem z Petrem Zvolským, zawsze było dużo zabawy. Moje ulubione wspomnienie to jeden upadek. Pojechaliśmy odebrać kobietę z hostelu, była zdyszana. Kiedy dotarliśmy na miejsce, próbowali ją do nas przyprowadzić, ale po kilku krokach zaczęła się dusić. Peter był wtedy frajerem w karetce, ale spokój i determinacja, z jaką zdiagnozował i leczył tę kobietę, byłyby przedmiotem zazdrości każdego przebiegłego człowieka, w tym mnie.
Kobieta miała bardzo ładną diagnozę, poetycko nazwaną asthma mixtum. Dostaje ataku astmy, ale żeby było jeszcze zabawniej, lewa komora serca zaczyna szwankować i to jest super, prawda? Ponieważ kiedy twoje oskrzela zwężają się i zaczynasz się dusić, to jest dokładnie to, czego potrzebujesz, aby twoje płuca zaczęły wypełniać się krwią!
Spośród dwóch ofert wybrał posadę sanitariusza w szpitalu Na Františku. Dzięki temu ma większe szanse na przetrwanie trudnego życia w dżungli metropolii.
W tym czasie nie było czasu na wezwanie lekarza, więc Peter wysłał kilka fiolek do żyły kobiety, które następnie lekarz zatwierdził przez telefon. Uratował jej życie. Stałem tam, kręcąc głową i zastanawiając się, kogo diabeł sprowadził do praskiej karetki.
Vít Samek
W serii Bohaterowie codzienności wieloletni ratownik przedstawia największych profesjonalistów (i najlepszych ludzi), których spotkał w swojej karierze.
► Václav, legenda praskiego pogotowia ratunkowego
► Beata, anestezjolog, który nie ulega emocjom
► Petr, ratownik medyczny, który nie czuł się gotowy
► Míla, strażak w karetce
► Táňa, inspektor z Tater
► Filip, najlepszy kierowca karetki w historii
► Jakub, główny ratownik medyczny z Bulovki
Opór nie do pokonania
Petr Zvolsky jest niezrównanym ratownikiem. Pracuje w pogotowiu ratunkowym dopiero od pięciu lat, ale zdobył już takie nazwisko i szacunek, że to zaszczyt o nim pisać. Urodził się w 1980 roku, dorastał i mieszkał na Starym Mieście. Po ukończeniu szkoły podstawowej poszedł na praktykę, aby nauczyć się zawodu stolarza, a także ukończył dwuletnie rozszerzenie z dyplomem ukończenia szkoły średniej, ale zawód ten go nie zainteresował.
Ukończył studia w 2000 roku i musiał wyjechać na wakacje. Myślał, że to mu wystarczy. Wojsko tak nie uważało. Rozkaz poboru przyszedł wraz z biletem na pociąg. Peter nagle przypomniał sobie, że tak naprawdę ma nieprzezwyciężoną awersję do broni, co dla niego oznaczało osiemnaście miesięcy alternatywnej służby cywilnej zamiast dwunastu miesięcy w wojsku. Spośród dwóch ofert wybrał pracę sanitariusza w Szpitalu Na Frantisku, co zapoczątkowało jego późniejszą karierę wybitnego pielęgniarza i ratownika medycznego. A dzięki temu większe szanse na przetrwanie surowego życia w dżunglach metropolii.
Praca zaczęła sprawiać mu przyjemność. Odkrył, że nie przeszkadzają mu ludzie, ich ciała, zapachy. Wtedy po raz pierwszy poczuł zapach karetki, która dowozi niektórych pacjentów do Františka. Po ukończeniu studiów cywilnych postanowił zostać we Františku jako kierowca karetki i zdalnie studiować pielęgniarstwo ogólne. Jego plan zakładał, że później pójdzie do karetki, ponieważ w tamtych latach było to możliwe dla pielęgniarek ogólnych. Podczas studiów zmieniło się prawo i wykształcenie pielęgniarki nie było już wystarczające do pracy w karetce.
Tak więc w 2000 roku przestał być kierowcą karetki i został pielęgniarzem ARO w "swoim" szpitalu Na Františku, a jednocześnie zaczął ponownie studiować, tym razem na stopień licencjata w dziedzinie ratownictwa medycznego, który ukończył w 2009 roku. Ale to wciąż nie wystarczało, więc w ciągu dwóch kolejnych lat ukończył ARIP, co oznacza anestezjologię-reanimację i intensywną terapię, i jest wysoko cenionym wykształceniem wśród ratowników medycznych intensywnej terapii.
"Równie dobrze mogę".
Kiedy robiłem notatki, nie wyszło. Chciał jeździć karetką od 2002 roku, 2012 w końcu ukończył ARIP po pielęgniarstwie i ratownictwie medycznym, ale przyszedł na ostry dyżur dopiero w 2014 roku. Dlaczego dodatkowe dwa lata na ostrym dyżurze? Odpowiedź mnie rozbawiła - Peter nie czuł się gotowy. Ratownik medyczny tak dobry, że można by go szukać z latarnią, nie czuł się gotowy po sześciu latach w ARO i pięciu latach medycyny intensywnej terapii, więc dał sobie jeszcze dwa lata przy łóżku.
Potem w końcu trafił na ostry dyżur, a po kilku latach wylądował w naszej stacji. Jest świetnym ratownikiem medycznym pod wieloma względami, ma niesamowitą wiedzę i jest niezwykle przydatny. Potrafi też nieźle popić za kierownicą. Podoba mi się historia o tym, jak włożył trzech urologów na linię w tym samym czasie.
Kazał pilotowi tylko podpisać negatywne odwrócenie, ponieważ przynajmniej miał zadrapany palec. Peter nie zaciągnie cię do szpitala, jeśli nie będziesz tego potrzebował lub chciał.
Poszli do przychodni lekarskiej, gdzie była pacjentka z odmiedniczkowym zapaleniem nerek. Zabrali ją więc na urologię, a lekarz zaczął drgać, mówiąc, że pacjentka tam nie pasuje, ponieważ ma gorączkę i ma iść na choroby zakaźne. (To taki sport, wiesz? Próba skierowania erzetów na inne oddziały).
Kiedy przyszedł trzeci urolog i padło trzecie pytanie: "Co mamy zrobić z pacjentem?", Peter pospieszył mu odpowiedzieć nieco podniesionym głosem. "A może CRP, prokalcytonina, ewentualnie posiew krwi i antybiotyki empiryczne?".
Chciałbym zobaczyć te trzy pary naprzemiennie mrugających oczu i posłuchać ciszy, którą przerwał dopiero jeden z urologów. "Jesteś lekarzem?" "Nie, nie jestem - odpowiedział Peter. "Mógłbyś tu praktykować", mówi urolog. "Cóż, na pewno mógłbym!" podsumował Peter, ale oczywiście nie użył słowa cholernie, jeśli dobrze się rozumiemy.
Nie jęczeć to nie płakać
Zapytałem Petera, jaki był jego najbardziej pamiętny fallus. Spodziewałem się, że wyciągnie wyjście, w którym wlał pacjentowi całą ampułkę, a następnie zadzwonił do lekarza, nie po to, by się skonsultować, ale by przynieść mu więcej leków. Peter nie waha się bowiem przed farmaceutą.
Spodziewałem się jego legendarnego wyjścia z katastrofy lotniczej. Były w nim cztery osoby, wszystkie zostawił na miejscu. Tylko pilot musiał podpisać negatywne cofnięcie, bo przynajmniej miał zadrapany palec. Peter nie zaciągnie cię do szpitala, chyba że tego potrzebujesz lub chcesz.
Ale fallus, którego zapamiętał Peter, nie był jego. Stało się to na jego warcie, w jego dzielnicy, ale inne ekipy były w drodze. Paskudne korki, małe dziecko potrącone przez samochód, ogromny uraz głowy. Słyszał tylko, jak chłopcy opowiadali tę historię. Więcej czerni. Potem wrócił do domu, jako ojciec dwójki (teraz trójki), wziął ich obu na ręce i wypuścił. Bo nie marudzenie to nie płacz. Czasami jest to po prostu zbyt obrzydliwe, że wychodzi z ciebie, nawet nie wiesz jak.
Wszystkie artykuły autorki/autora