Dziecko początkiem końca związku? Kiedy stajemy się wyobcowani od naszego partnera i nas samych

DzieckoJak się kochamy
Olga Sládková
| 9.10.2023
Dziecko początkiem końca związku? Kiedy stajemy się wyobcowani od naszego partnera i nas samych
Ondřej Košík

Ożenić się i mieć dzieci. Dla dzisiejszego pokolenia trzydziestolatków jest to najczęstszy wybór, chociaż rośnie liczba alternatywnych typów związków. Ich rodzice przekazali im to w swoich wzorcach relacji, wraz z faktem, że choć rodzicielstwo jest wyzwaniem, jest to również najbardziej solidna rzecz, która wiąże związek. Jednak wielu partnerów odkrywa, że to dziecko ostatecznie ich alienuje... czasami do tego stopnia, że związek nie może tego znieść.

Długo czekałaś na ten moment. Poród zakończył się sukcesem i dziecko jest wreszcie w domu. Trzymacie się za ręce, patrzycie na stworzenie, a powietrze jest gęste od miłości. Od teraz jesteście rodziną. Będzie pięknie. A potem dziecko płacze i zaczyna się karuzela, na którą nikt cię nie przygotował. Karuzela, która bardzo obciąża psychicznie i fizycznie. Karuzela, która zrujnuje twoją osobowość, skonfrontuje cię z twoimi lękami, pozbawi cię pewności i wystawi twój związek na presję, na którą nie liczyłeś. Jeśli wcześniej byłeś zaskoczony, że tak wiele związków rozpada się przed pierwszymi urodzinami dziecka, teraz po prostu wzruszasz ramionami.

Dlaczego tak często kobiety, które z niecierpliwością czekały na dziecko i macierzyństwo i były tak pewne swojego wyboru partnera, myślą o rozstaniu po dwóch latach urlopu macierzyńskiego? Dlaczego mężczyźni wycofują się do pracy, warsztatu lub pubu i trudno im mówić o poczuciu opuszczenia i bezużyteczności w domu? Tak jak obecnie coraz więcej mówi się o tym, że wczesne miesiące i lata macierzyństwa nie są idyllą reklam pieluch, tak samo należy więcej mówić o obciążeniu, jakie ten okres wywiera na związek partnerski.

Głowa w chmurach

W pierwszych sześciu miesiącach ciąży wyraźnie czułam, jak moje ciało nagradza mnie oksytocyną za opiekę nad dzieckiem. Z drugiej strony, płacz dziecka był niemal fizycznie bolesny. Spanie, jedzenie, wydalanie... Kiedy dziecko płacze, wszystko schodzi na dalszy plan. Nawet mój partner. I mnie. To całkiem naturalne, ale jeśli zbytnio ulegniemy niektórym nawykom z pierwszych miesięcy życia z dzieckiem, może to zasiać pierwsze poważne nieporozumienia, które mogą skutkować trudnym do naprawienia wyobcowaniem kilka lat później.

Silne wstrząsy emocjonalne i hormonalne, z którymi borykają się nowe matki, są otwarcie omawiane, ale obciążenie, jakie ten okres nakłada na mężczyzn, jest również obciążeniem. Śmiem twierdzić, że "urodzenie taty" jest równie intymnym i wrażliwym momentem jak "urodzenie mamy". Ivo, żonaty trzydziestodwuletni budowlaniec, jest ojcem ośmiotygodniowej córki po 2,5 roku starań. Wziął urlop ojcowski, ograniczył swoją pracę tak bardzo, jak to tylko możliwe. Zmiana pieluch, kąpanie, bekanie w nocy. "Moim największym kryzysem był drugi dzień, kiedy dziewczynki były w domu. Siedziałem z córką w ramionach i płakałem jak żółw, nawet nie wiem po co. Także, gdy mała bardzo płacze, muszę się trzymać, ufać, że to minie. Bezradność jest denerwująca".

Nasz stan jest bardzo hojny, jeśli chodzi o czas, jaki daje nowym matkom na opiekę nad noworodkami. Kobiety stopniowo uczą się także, jak prosić o pomoc, której potrzebują. O cichy kąt podczas sześciotygodniowego okresu, o odpieranie niezamieszkałych krewnych, którzy chcą zobaczyć dziecko. Mężczyzna, nowy ojciec, zwykle nie dostaje tyle przestrzeni. Cotygodniowe ojcostwo, z którego korzysta coraz więcej młodych ojców, jest świetne. Ale to za mało, by poradzić sobie z podstawowymi kwestiami egzystencjalnymi. Czy mężczyzna wolałby "zarabiać i utrzymywać rodzinę"? A może "pomagać żonie i być przy niej"? A może jedno i drugie? Każdy radzi sobie z tym inaczej, a nawet tutaj zaciskanie zębów i milczenie nie przynosi korzyści związkowi. Poza tym nie każdy mężczyzna jest w stanie otwarcie wyrażać swoje emocje. I nawet jeśli być może "przed dzieckiem" kobieta miała przestrzeń i możliwości, by pomóc partnerowi w tym obszarze, to w tej chwili praktycznie nie ma zdolności do empatii i proaktywnego "pielęgnowania". Milczenie i próba "załagodzenia" sytuacji to pierwszy mikro-krok do problemu.

Jak radzą sobie pary queer?

W serii Jak się kochamy, która rozpoczęła się w lutowym numerze magazynu Heroine, skupiliśmy się głównie na związkach i tożsamości osób z Pokolenia Z, czyli dzisiejszych dwudziestokilkulatków. Czy osoby trans w długotrwałych związkach mają takie same stereotypowe oczekiwania jak zwykłe pary heteroseksualne? Jakie są najbardziej palące kwestie, z którymi muszą się zmierzyć, gdy wprowadzają dziecko do swojego związku? Czy akceptacja nowej tożsamości koliduje z akceptacją roli partnera lub rodzica? Zadamy to pytanie w przyszłych odcinkach.

Teri mówi o swoim związku w ten sposób: "Mój partner i ja jesteśmy w związku queer, łamiąc ustalone normy płci, dzięki czemu mamy swobodę tworzenia związku, jakiego chcemy, bez oczekiwań większości. Jest w tym wolność; wiele par cis hetero mogłoby czerpać inspirację ze związków queer".

Teri ma na sobie: Dżinsy, Levi's, 3299 £ i 3999 £
Bluza, Levi's Made & Crafted, 4899 £

Ktoś przesadza, a potem odpada. Mój mąż załamał się po 8 tygodniach prób dawania z siebie 120% w pracy i rodzinie. Nieco dłużej zajęło to Danie, która miała standardową ścieżkę partnerstwa z mężem starszym od niej o 12 lat - randki, ukończenie studiów, przeprowadzka, studia, małżeństwo, kredyt hipoteczny i w końcu dzieci. Sama ma długotrwałe problemy zdrowotne, a ona i jej mąż omówili wszystko z wyprzedzeniem, więc już przed porodem ograniczył swoje godziny pracy. "Bardzo się starał, pomagał mi we wszystkim, nosił mnie, usypiał, woził, przewijał. Nie martwił się o nic poza moją córką. Ja zajmowałam się dzieckiem w ciągu dnia i kładłam się wcześnie spać, on wstawał o 4 rano i zajmował się domem przed pójściem do pracy. A potem po trzech miesiącach zemdlał z wyczerpania, musiał dużo spać, pomagać, a ja nie rozumiałam. Nie wiedziałam, że poszedł na całość".

Kiedy mężczyzna znika

Jana (30) jest zwykłą dziewczyną ze wsi, jej mąż pracuje w warsztacie samochodowym. Przed narodzinami córki byli razem przez 10 lat, nawet razem mieszkali. "Na początku było strasznie", mówi. "Skarpetki na ziemi, mało pieniędzy, mało pomocy. Byłam wiecznie wściekła, a on wiecznie siedział w garażu. Kłótnie każdego dnia". To partner Lenki, 30-letni specjalista ds. PR i marketingu, uciekał nie do garażu, ale do pracy. Wracał z biura późno w nocy, gdy jego syn już spał. "Po trudnym porodzie potrzebowałam wsparcia, poczucia, że nie jestem sama. A on całkowicie się od nas odciął. Było tak, jakby go nie było". Czy był nieodpowiedzialny? Nieważne. Specjalista IT próbujący zapewnić byt swojej rodzinie. "Kiedy mały miał trzy miesiące, zdecydował, że nie zarabia wystarczająco dużo pieniędzy i postanowił rzucić pracę i założyć własną firmę. Nagle prawie w ogóle nie było go w domu".

Podczas gdy mężczyzna zwykle stopniowo dostosowuje się do nowej rutyny i powraca do bezpiecznej regularności procesu pracy, codzienne życie kobiety zaczyna się... na urlopie macierzyńskim. Wspomnienia z czasów przed porodem blakną, aż wyglądają jak czarno-białe zdjęcia. O ile wcześniej nie było ustalonych ról w gospodarstwie domowym, teraz cały ciężar automatycznie spada na tę, która jest w domu. Mirka, lat 33, porusza się wśród znanych twarzy; ona i jej obeznany z mediami mąż są artystami. Przed narodzinami syna pracowali i tworzyli razem. "Przed dzieckiem oboje robiliśmy kupę na domowników. Potem wszystko spadło na mnie". Lenka rozpoczęła urlop macierzyński od stanowiska kierowniczego i chociaż lubiła i lubi zajmować się domem, był to nawet dla niej pewien szok. "Uwielbiam porządek. Ale dom z dzieckiem sam się nie utrzyma. Więc nie było idealnie, a potem przyszedł mój chłopak i powiedział: 'Co ty tu robiłaś przez cały dzień! Ugh. Wciąż się we mnie gotuje".

Ale sama kuchenka, miotła i brudne pieluchy nie wbijają klina między partnerów. To, co przeszkadza kobietom, to utrata własnej przestrzeni. Zwłaszcza jeśli nie postrzegają macierzyństwa jako jedynego celu w życiu i kochają swoją pracę, to boli. Jak mówi Mirka: "Było mi bardzo ciężko z faktem, że on tworzy, a ja nie, i nadal boli mnie to, że nie mogę być częścią niczego. Myślałam, że automatycznie da mi przestrzeń i w ogóle nie rozumiałam, że to nie było naturalne, że zajął moje miejsce lub zaoferował mi wolne". Kurator Eva nie pozwoliła, by to ją powstrzymało w wieku sześciu miesięcy. "Kiedy moja córka miała trzy miesiące, nadal robiłam duże show i chodziłam do studia. Z biegiem czasu i z kolejnym dzieckiem przestawiłam się na wydarzenia "non-profit" dla zabawy". I choć może nie jest to model promowany w całej firmie, partnerstwo Evy na tym nie ucierpiało. Wręcz przeciwnie.

Ja x my

Terapeuta par mgr. Pavel Rataj zna ze swojej praktyki wiele przykładów, w których rozdźwięk w związku pojawił się wraz z pojawieniem się dziecka. Jednak według niego nie chodzi tylko o relacje między samymi partnerami, ale także o to, jak każde z nich odnosi się do drugiego. "Są to dwie egzystencjalne potrzeby. Po pierwsze, ja i moja potrzeba samorealizacji i samozachowania. A potem MY, potrzeba poddania się, bliskości i partnerstwa. A potem jesteśmy my jako RODZINA, jako całość. Wszystko jest ze sobą powiązane. Jeśli dobrze zadbam o siebie, naładuję swoje JA, to nagle mam pragnienie i energię dla MY".

W koncepcji Rataja rodzina i rodzicielstwo to dopiero trzecia, najszersza przestrzeń realizacji relacji. Jednak dość często zdarza się, że wiele par ma dokładnie odwrotnie. Podczas gdy partnerzy starają się być wspaniałymi rodzicami, odkładają związek na bok, aby nie przeszkadzał. Po prostu partnerstwo i rodzicielstwo to dwie różne role i warto o tym pamiętać, przynajmniej podświadomie. Jeśli jedna z nich znacząco przeważa, istnieje niebezpieczeństwo, że druga w końcu całkowicie zniknie.

Potwierdza to terapeuta. "Jakie relacje najczęściej psuje rodzicielstwo? Po pierwsze, te, w których jedno lub oboje partnerów dorastało bez rodzeństwa, tylko z jednym rodzicem i częściowo nasyciło brakującego partnera. Ci ludzie podświadomie zakodowali sobie, że prawidłowa liczba to dwoje. A kiedy pojawia się trzecie, idylla przestaje działać. Podczas gdy mężczyźni stają się zazdrośni o dzieci, kobiety przywiązują się do dziecka i odsuwają partnera na bok. A druga grupa? Z drugiej strony są to związki tworzone głównie w celu posiadania dzieci". Od pierwszej chwili kobieta szuka odpowiedniego ojca, mężczyzna świetnej matki - i jakoś zapominają, że nie chodzi tylko o geny i wychowanie. Tak więc, podczas gdy dziecko otrzymuje najlepszych rodziców, prawdopodobieństwo, że będzie cieszyć się opieką naprzemienną, jest dość wysokie.

Rewolucyjny podcast o seksualnych tabu

Terézie Ferjančeková i Zuzana Kašparová rozmawiają o związkach, a zwłaszcza o seksie w swoim podcaście To Banish the Devil. W odcinku otwierającym serię mówią o otwartości, która jest warunkiem wstępnym dyskusji. Dotyczy to nie tylko wybuchowych tematów związanych z seksem, ale ogólnie tematów tabu. Od czasu początkowego skierowania do bardzo młodych ludzi, podcast rozszerzył się również na szerszą grupę wiekową, osoby transpłciowe lub osoby niepełnosprawne.

"Zawsze byłem otwarty na różnorodność, ale dzięki podcastowi staje się ona jeszcze głębsza. Lubię ludzi, z którymi rozmawiamy, zapraszamy interesujących gości i wspaniale jest poznawać ludzi, którzy słuchają nas również w trasie. Chcą dzielić się z nami swoimi osobistymi historiami i opiniami, to wzbogacające" - mówi Zuzana.

Kurtka Levi's x Zoltán Tóth, dżinsy Levi's 5399 CZK

Zuzana ma na sobie: kurtkę Levi's x Zoltán Tóth, dżinsy Levi's 3599 CZK

Tak bardzo się kochaliśmy

Nawet związek, który tradycyjnie zaczyna się od szalonego zauroczenia od samego początku, nie jest zwycięzcą. Społeczeństwo, dziedzictwo płci i różne wytyczne edukacyjne inspirują nas do przynoszenia błękitnego nieba naszym dzieciom - a przede wszystkim do nie bycia samolubnymi. Co z tego - staramy się. Wstrzymujemy oddech. Najpierw odłączamy partnerstwo, potem odłączamy siebie - a potem następuje krach. Pavel Rataj wyjaśnia: "Kiedy nie wyznaczamy granic, nasza energia płynie bez końca. Wyczerpujemy się. Czujemy frustrację, która przeradza się w złość lub niepokój. A to przekłada się na dzieci lub partnera". Jest to dokładnie ten rodzaj sytuacji, w której mentalnie besztasz ukochaną osobę za nieumyty kubek - i krzyczysz na dziecko, które rozlało się podczas obiadu.

Według Rataja, jeśli są to tylko "przebłyski" i jesteśmy w stanie przyznać się do naszych "spięć", jest to jedna z możliwości rozwoju osobistego. Jeśli jednak uporczywie ignorujemy nawet te znaki ostrzegawcze, powoli zmierzamy w kierunku kłopotów. Aby nie zwariować, zaczynamy zmieniać nasze podejście i szukać różnych kul. Dziennikarka Markéta tak długo obserwowała w milczeniu, że jej narzeczony często wyjeżdżał do innego miasta, że jej złość aż kipiała, przejrzała jego telefon komórkowy, zablokowała numery telefonów podejrzanych kobiet i pisała wiadomości do dziewczyn. "Teraz się wstydzę. Ale to było dla mnie za dużo, na miesiąc przed ślubem, z rocznym dzieckiem w ramionach. Więc zrobiłam z niego kompletnego dupka i załatwiłam to za niego. Muszę przyjąć, że on nic na to nie poradzi, a do mnie należy odpędzenie dziewczyn".

Albo inny znajomy monolog wewnętrzny. "Jestem zmęczona. Mój mąż znowu zostawił brudne naczynia na stole po obiedzie. Wkurza mnie to. Zwrócę mu na to uwagę. Nic się nie stanie, niczego nie zmieni. Nie wiem już, co robić, czuję, że wyczerpałam wszystkie możliwości. Więc wewnętrznie go dewaluuję. Mam z nim więcej wspólnego niż z dzieckiem!". Terapeuta ostrzega, że jeśli dojdziesz do tego punktu z nierozwiązanym gniewem, jest to niebezpieczne. Nagle zaczynamy traktować drugą osobę nie jak partnera, ale jak dziecko. I nagle pojawia się wewnętrzny rodzic i wewnętrzne dziecko, a partnerstwo i seks nawet się już nie pojawiają".

Seks, pierwszy i ostatni

O ile postrzegamy seks jako coś nieodłącznie związanego z partnerstwem, słyszymy więcej westchnień od rodziców małych dzieci, takich jak "Nie rozumiem, jak to jest fizycznie możliwe, aby ktoś miał więcej niż dwoje dzieci". Zmęczenie, stres, a nawet karmienie piersią znacznie zmniejszają apetyt na seks. A jeśli dodamy do tego komplikacje zdrowotne, na przykład związane z trudnym porodem, i ogólne zmiany, jakie przechodzi ciało kobiety po porodzie, to o tak zwane spotkanie wcale nie jest łatwo. Odkładanie na później, frustracja, złość i rezygnacja to czterej jeźdźcy apokalipsy związku. Pod koniec często nie mamy pojęcia, jak druga osoba wygląda nago.

Pavel Rataj postrzega poziom seksualny związku jako kluczowy składnik. Jako wodę, bez której związek po prostu nie może żyć. "Dość powszechne staje się wspólne spanie z dziećmi w łóżku, karmienie piersią przez długi czas, na przykład przez dwa lata lub dłużej. A potem przychodzą do mnie pary, które nie spały ze sobą od trzech lat i wydaje im się to normalne. Ale to naprawdę nie jest normalne". Jak życie bez seksu wpływa na związek? To proste. Brzmi to szorstko, ale bez intymności w zasadzie nie ma partnerstwa.

"To oderwanie i wyobcowanie przychodzi stopniowo. Często jedno próbuje, drugie odmawia, a potem role mogą się odwrócić. Ale ten, kto był bardziej aktywny i doświadczył odrzucenia, często jest zraniony. I z powodu tej krzywdy jest zły, podświadomie może chcieć odwetu. Albo całkowicie rezygnuje". To wyjaśnienie wydawało się doskonale ilustrować doświadczenie 41-letniej Ivy, zamężnej matki adopcyjnej. Po roku rodzicielstwa i różnych nieudanych próbach seksu zdecydowała, że nadszedł czas, aby na nowo rozpalić swoje pożądanie i pasję. Zaczęła nosić makijaż. Ćwiczyć. Kupiła ładną bieliznę. Jej mąż był niewidomy. "Więc założyłam czarne koronkowe body, pończochy, szpilki. Tego wieczoru przygotowałam mu kolację, a on nadal nic nie robił. Więc nie mogłam już tego znieść, stanęłam tuż przed nim i powiedziałam, co do cholery? A on odpowiedział: "Spadaj, Batmanie. Dosłownie opadła mi szczęka". Jeśli myślisz, że Iva się z tego śmiała, to tak nie było. Dzieciak jest teraz w przedszkolu. Od tamtej pory nie uprawiali seksu. A Iva już patrzy w inną stronę.

Jak doprowadzić się do takiego stanu? Pavel Rataj zaleca rozpoczęcie seksu tak szybko, jak to możliwe po porodzie - a jeśli kobieta nie jest jeszcze na to fizycznie gotowa, aby utrzymać połączenie z przynajmniej przelotnymi dotknięciami i autoerotyzmem. "Kobiety, z którymi spotykam się na terapiach, łatwiej i szybciej odrywają się od swojej seksualności niż mężczyźni. Mówią, że za nią nie tęsknią, że są bez niej szczęśliwe. "W tym momencie, jeśli związek ma trwać, trzeba zacząć bardzo powoli. Najlepiej najpierw dotykając siebie - a potem stopniowo pojawi się pragnienie drugiej osoby".

To nie przyjdzie samo

Tak, najlepiej byłoby nigdy nie dojść do takiego partnerskiego impasu. Ale jeśli oczekujesz, że z czasem wszystko samo się poprawi, prawdopodobnie będziesz czekać na próżno. Wszyscy, z którymi rozmawiałam o ich "poporodowych" związkach zgadzają się co do jednego. Musieliśmy na to zapracować i nie było to za darmo. Z doświadczenia mojego terapeuty wynika, że jeśli chodzi o zapobieganie problemom w przyszłości, najbardziej przydatne jest przygotowanie się do rodzicielstwa z wyprzedzeniem, zebranie pomysłów, przejście przez możliwe momenty kryzysowe. Bo kiedy nadejdą, będziesz gotowy i nie będziesz tak przytłoczony.

Ale jeśli masz już dzieci i czujesz, że twój związek jest (lub może być) zagrożony, ta rada prawdopodobnie ci nie pomoże. Co można zrobić teraz? Przede wszystkim - znaleźć czas dla siebie. "Wiele par mówi właśnie to. Że nie mają dla siebie czasu. Ale to jeden ze wskaźników, że związek jest już w tarapatach" - wyjaśnia Pavel Rataj. "Musisz mieć w głowie, że chcesz żyć w partnerstwie, a nie zostawiać to na później, na wieczór - kiedy dwoje zmęczonych rodziców po prostu patrzy na siebie bezradnie. Trzeba znaleźć na to czas i nie musi to być nic wielkiego. Pocałunek na pożegnanie, dzień dobry, rozmowa przy posiłku. Dotykanie się. Włączyć muzykę i tańczyć. Fajnie jest robić to przy dzieciach".

Słowa terapeuty potwierdza 40-letnia Eva, która również przeszła przez fazę "przemijania" ze swoim mężem. "Pomogło świadome stawienie temu czoła. Oboje jesteśmy dość dużymi indywidualistami i na początku wyglądało na to, że może po prostu po cichu nalał mi też kieliszek wina. Ale znaleźliśmy swój własny tryb. Na przykład na spacerze z dziećmi trzymamy się za ręce, on mnie przytula". Podobnie jest z seksem. Nauczycielka w college'u Dana mówi, że sama jest zaskoczona, jak bardzo ją to cieszy. "Kiedy mijamy się w ciągu dnia, na przykład ocieramy się o siebie i mówimy, że dzisiaj moglibyśmy się kochać. Po prostu mówimy to sobie, a dla mnie to jak cały dzień gry wstępnej".

Jeśli nie możesz sobie tego teraz wyobrazić, a twój partner cię denerwuje, powiedz mu o tym. Komunikuj się. Rozmawiajcie ze sobą. Lub, jeśli nie ma innego sposobu, może krzyczeć na siebie i mieć konstruktywną kłótnię. Mirka śmieje się: "Nie wiem, jak inni tatusiowie, ale mój mąż musi złapać się za głowę i trzymać ją tuż przed problemem, bo inaczej nic nie rozumie". Podobnie było z Janą. "Zajęło trochę czasu, aby przetworzyć zmianę. Rozmowy, namawianie i papierosy pomogły. Przede wszystkim musieliśmy nauczyć się ze sobą współpracować. Zgadzać się i iść na kompromis, bez tego nie możemy. Zaczął mi pomagać, a ja zacząłem pomagać jemu".

Wspólna rozmowa jest często początkiem pozytywnych zmian. "Zazwyczaj kobieta nie może już tego znieść i wychodzi z nim. I wtedy mogą nastąpić zmiany. Trzeba najpierw zdać sobie sprawę i przyznać, że coś jest nie tak, a potem stopniowo zacząć postępować inaczej. Najważniejsze to nie oczekiwać, że wszystko zmieni się z dnia na dzień. Warto zaplanować wspólny czas, wspólne doświadczenia. Na tydzień, miesiąc, sześć miesięcy do przodu. I liczyć się z tym, że pierwsze z nich mogą nie być tak pełne przygód, ale to część tego" - podkreśla terapeuta.

Jeśli już dalej nie możesz

W przypadku głębokiego kryzysu, ale gdy nie jesteś gotowy na zakończenie związku, poszukaj odpowiedniej terapii dla par. Najlepiej poszukać takiego, który prowadzi sesje dla par przede wszystkim, a nie tylko jako "dodatek" do terapii indywidualnej. Powiedz partnerowi o swoim zamiarze. Kilka razy. Podkreśl, że tego potrzebujesz. Daj partnerowi możliwość zaangażowania się w wybór. Alternatywnie, jeśli on lub ona nie chce, zrób to sam za pierwszym razem i podziel się swoim doświadczeniem w sposób, który wzbudzi zainteresowanie partnera i rozwieje obawy.

Mój związek, aż do napisania tego artykułu, wydawał się całkowicie standardowy. Rozmawialiśmy tylko w samochodzie (więc tylko w weekendy) i tak naprawdę nie wiedzieliśmy już, jak wyglądamy nago. I wydawało się, że mamy świetne relacje, ponieważ nasi rodzice funkcjonowali jeszcze gorzej. Wychowano nas w przekonaniu, że dzieci są wszystkim, że o uczuciach i potrzebach rodziców nie powinno się rozmawiać. I że małżeństwo jest trochę upierdliwe, ale dzieci są tego warte. W tym kontekście to świetnie, że już mówią o wymaganiach rodzicielstwa i potrzebie przestrzeni dla siebie. I że nie jest już "niestosowne" pójście do terapeuty i przepracowanie problemów - zamiast zamiatania emocji pod dywan i rozwodu, albo znieczulania się i "czekania na wnuki". Dzięki rozmowom z różnymi kobietami i Pavlem Ratayem zdałem sobie sprawę, że związek partnerski lub małżeństwo z dziećmi nie musi być wysiłkiem, aby jakoś przetrwać, dopóki sytuacja się nie poprawi. Może być piękny i żywy - już teraz.

Naszym partnerem w projekcie How We Love Each Other jest Levi's.

ZDJĘCIA: ONDŘEJ KOŠÍK
MAKIJAŻ: NATÁLIE GUEST
STYLIZACJA: MAREK CPIN I NATÁLIE GUEST
PRODUKCJA: LINDA MAJEROVÁ

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz