Vít Samek przedstawia Inspektora z Tatr

Bohaterowie dnia codziennego
Vít Samek
| 5.9.2023
Vít Samek przedstawia Inspektora z Tatr
Zdroj: Shutterstock

Kiedy przeprowadzam wywiady dla tego programu, zawsze jest fajnie. Tylko przy Tanyi czułem się jak amberjack z kiepskim kursem pierwszej pomocy. Potrafi prowadzić, zna każdy kanał w Pradze i ma rękę do intensywnej terapii, której niewielu może dorównać. Nie ma nikogo takiego jak ta kobieta.

Táňa Tatranská urodziła się w Tatrach. Nie jesteśmy Amerykanami, nasze nazwiska coś znaczą. Uczęszczała do szkoły średniej w Popradzie, a następnie próbowała swoich sił w medycynie. Skończyła dwa punkty za linią. Planowała przez rok uczyć się na pielęgniarkę, a potem znów spróbować medycyny. Ale spodobał jej się ten rok, więc zostawiła medycynę innym i w 2002 r. ukończyła studia z dyplomem pielęgniarki ogólnej.

Przyciągnęła ją Praga i chciała pracować w nowo otwartym ARO. Dostała się do Thomayerki, która otworzyła ARO kilka miesięcy wcześniej. Przyciągnęło ją również pogotowie ratunkowe, ale w Pradze kobiety nie mogły pracować jako ratownicy medyczni. Trzy lata zajęło praskiemu pogotowiu ratunkowemu otwarcie zupełnie nowego stanowiska inspektora operacyjnego. Założyła się z kolegą z pracy, że uda jej się dostać. Kierownictwo pogotowia było nieco zdezorientowane jej płcią, co było nieco oczywiste, ale w końcu ją przyjęli.

Vít Samek

W serii Bohaterowie codzienności wieloletni ratownik przedstawia największych profesjonalistów (i najlepszych ludzi), których spotkał w swojej karierze.

► Václav, legenda praskiego pogotowia ratunkowego
► Beata, anestezjolog, który nie ulega emocjom
► Petr, ratownik medyczny, który nie czuł się gotowy
► Míla, strażak w karetce
Táňa, inspektor z Tater
► Filip, najlepszy kierowca karetki
► Jakub, główny ratownik medyczny z Bulovki

Dobrym pomysłem było wprowadzenie inspektorów ruchu w pogotowiu. Sprawdzają sprzęt, jeżdżą do najpoważniejszych wypadków i tam monitorują procedury, rozwiązują konflikty, wspierają załogi. To świetna funkcja, ale dużo zależy od tego, kto ją pełni. Tanya była świetnym inspektorem. Nie wciskała kitu, nie udawała nieśmiałej. Pamiętam, jak zadzwoniłem do niej jak totalny frajer około 5:00 rano, nie wiedząc, co zrobić ze sprawą. Udzieliła mi rady, uspokoiła mnie, właściwie rozwiązała całą sprawę przez telefon tego dnia.

Zarzut nr 1

Za każdym razem, gdy przychodziła do mojego fallusa, było niesamowicie dobrze mieć dwie dodatkowe ręce. Zapytałem ją, jak wszyscy inni, czy ma jakieś wyjście do zapamiętania. Uśmiechnęła się, spojrzała na mnie jak na ostatniego laika i powiedziała: "To trudne, inspektor jedzie prawie wyłącznie na wskazanych falstartach, więc mam na przykład dwa i pół tysiąca reanimacji...".

Sapnąłem, obiektyw fotografa pękł. Dwa tysiące pięćset reanimacji! Niewiele osób w kraju może pochwalić się tak szaloną liczbą. Musiałbym jeździć karetką przez kolejne 350 lat, żeby osiągnąć taką liczbę. Dwanaście osób zostało reanimowanych do pełnej świadomości przez Tanyę przed przybyciem załogi. Dwanaście klinicznie martwych osób, które sama przywróciła do życia. Brała udział w 25 reanimacjach dzieci. Połowa z nich została rzucona. Spróbuj powiedzieć te liczby ratownikom medycznym w jakiejkolwiek metropolii. Oczy wylecą im z głowy.

Jak to bywa z takimi profesjonalistami, jeden pełnoetatowy ratownik medyczny nie wydaje się Tanyi wystarczający. Następnym razem może ci pomóc podczas repatriacji. Kiedy zobaczysz siebie za granicą, ona może być tą, która zabierze cię do domu. Zwykły samolot, pogotowie lotnicze, karetka, ona po prostu zabierze cię do domu. Sprowadzała ludzi z każdego miejsca.

A kiedy pojedziesz do Dakaru, zgadnij, kto ci pomoże w środku Afryki? Tak jak facet, który jechał do Dakaru na motocyklu i spadł z dziesięciometrowego klifu w kilogramach. Byli jakieś 20 kilometrów dalej. Dojechali w 17 minut i kogo nie znaleźli? Facet był nieprzytomny, z seryjnymi złamaniami żeber, odmą opłucnową, złamaniem miednicy i złamaniem kostki.

Kostka była tylko kawałkiem cukierka, każdy z pozostałych urazów mógł kosztować życie. Tanya zajmowała się pacjentem, a jej kierowca pobiegł na wzgórze, aby zadzwonić po pogotowie lotnicze z Wysp Kanaryjskich. Życzyli powodzenia i dużo siły, ale nie mogli przylecieć - po drodze szalała burza piaskowa. Najbliższy szpital jest oddalony o 580 kilometrów. "Ile godzin zajmie dotarcie na miejsce?" Tanya chciała wiedzieć. "Około trzynastu - odpowiedział kierowca. Przez całą drogę opiekowała się motocyklistą, podawała mu leki, kroplówki... Przeżył. Do dziś od czasu do czasu wysyłają do siebie SMS-y.

Każdy chciałby mieć Tanyę

Táňa szkoliła najbardziej elitarne jednostki policji, kilkakrotnie reprezentowała praskie służby ratownicze w prestiżowych zawodach ratowniczych Rally Rejvíz i zawsze z doskonałymi wynikami. Odbyła staże w Izraelu i USA. Posiada kurs ALS (zaawansowane podtrzymywanie życia) i ceniony kurs urazowy w Centralnym Szpitalu Wojskowym, może również pracować jako dyspozytor ratunkowy.

Od stycznia 2018 roku nie jest już inspektorem. Powiedzmy, że poszła "na samochód", czyli do służby w zwykłej praskiej karetce. Społeczność ludzi związanych z medycyną intensywnej terapii źle to zinterpretowała i pomyślała, że odchodzi. Została natychmiast wezwana przez dwie karetki, trzy szpitale i lotnicze pogotowie ratunkowe z Tatr. Na szczęście odmówiła im wszystkim i jeździ po Pradze. Oczywiście to dobrze dla ciebie, ale nie dla załóg. Dlaczego?

Kiedyś przywiozłem pacjenta do nienazwanego szpitala w Pradze, aby wezwać karetkę chirurgiczną. Tanya była na zewnątrz, rozmawiała z inną załogą, przywitaliśmy się tylko wzrokiem. W ambulatorium chirurgicznym była pielęgniarka, cóż... jak mam to ująć? Nie była najostrzejszą kredką w piórze. Tym bardziej czuła, że ma władzę i postanowiła nie przyjmować pacjenta, co było komiczne z dwóch powodów - po pierwsze, była to decyzja całkowicie poza jej kontrolą, a po drugie, Tanya, która jako inspektor zajmowała się dokładnie takimi sytuacjami, stała na zewnątrz.

"Tak, pielęgniarki, zawołam tu inspektora ruchu drogowego, dobrze?" próbowałem. "Więc zadzwoń do niej" - odpowiedziała nieszczęsna istota. Potem zaczęła się komedia. A raczej groteska, bo nie padło ani jedno słowo. Weszliśmy razem do karetki. Ani wcześniej, ani później nie widziałem nikogo, kto by się tak strasznie marszczył jak Tanya. Pielęgniarka spojrzała na nią, wzięła moją parafkę, podstemplowała ją, tym samym doskonale zaprzeczając samej sobie - i gotowe.

Ta kobieta po prostu nie jest taka jak inni.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz