Wstrząsające przypadki przemocy wobec kobiet – takie jak medializowane morderstwo Sarah Everard w Wielkiej Brytanii – wywołują wielkie medialne poruszenie. W internecie i mediach społecznościowych pełno porad i artykułów radzących kobietom, jak przemocy uniknąć. A co jeśli patrzymy na to ze złej strony? Czy rzeczywiście bezpieczeństwo kobiet spoczywa tylko i wyłącznie w ich rękach?
Przemoc wobec kobiet, przemoc domowa, wykorzystywanie seksualne i inne powiązanie z nimi zjawiska to problem całego społeczeństwa, dlatego rozwiązanie możliwe jest jedynie na poziomie ogólnospołecznym. Jeśli zawęzimy problem bezpieczeństwa kobiet do kwestii ich indywidualnych strategii czy zachowania, nigdy nie ruszymy z miejsca. jest wręcz przeciwnie: jeżeli tylko kobieta ponosi odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, a padnie ofiarą przemocy, można wnioskować, że wina leży po stronie jej zachowania. A to już, wypisz-wymaluj, obwinianie ofiary.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Samoobrona (jeśli uczy się dobrze i bez uprzedzeń, co jest raczej wyjątkiem niż regułą) jest oczywiście ważna, w sytuacji kryzysowej daje kobietom możliwość dokonania wyboru. Dodaje siły. Tyle, że nauka samoobrony pomaga zawsze tylko tej jednej, konkretnej osobie.
Jeśli chcemy pozbyć się przemocy wobec kobiet raz na zawsze musimy znaleźć inny sposób. Musimy zacząć rozmawiać o tym, dlaczego w miejscach publicznych kobiety nie czują się bezpiecznie. O tym, co możemy zrobić: wspólnie jako społeczeństwo i jako każdy mężczyzna z osobna. Ten tekst jest skierowany głównie do mężczyzn. Panowie, czytajcie uważnie. Panie, dajcie ten artykuł do przeczytania mężczyznom z waszego otoczenia.
Zmiana perspektywy
Czytając kolejne akapity postaraj się zachować otwarty umysł. Nie chodzi o to, że teraz wszyscy mamy zacząć wstydzić się, że jesteśmy facetami. Chodzi o zastanowienie się, co możemy zrobić tu i teraz, żeby kobiety poczuły się bezpieczniej. Ustalmy wspólnie, że przemoc wobec kobiet jest niedopuszczalna i chcemy przyczynić się do jej końca, poszukajmy sposobów, które nam w tym pomogą. Co konkretnie możemy zrobić?
Na początek zacznijmy słuchać. Spróbujmy dostrzec doświadczenia kobiet i zrozumieć ich obawy, pod wieloma względami inne od naszych. Kobiece doświadczenie nieprzekazywalne, a jego zrozumienie otwiera przed nami całkowicie nową perspektywę. Kiedy po raz ostatni ty jako facet, zastanawiałeś się w co się ubrać, żeby nie narazić się na niebezpieczeństwo? Jeśli jesteś choć trochę podobny do mnie, to pewnie nigdy. Stojąc rano przed szafą wybierasz ubrania, które pasują do siebie i do danej sytuacji. Stojąca obok ciebie kobieta być może zastanawia się też nad tym, czy wybrana spódnica nie jest przypadkiem za krótka, zwłaszcza jeśli późnym wieczorem czeka ją samotny powrót do domu.
Ile razy zdarzyło ci się poprosić kolegów o popilnowanie drinka, żeby ktoś nie wrzucił do niego pigułki gwałtu? Ile razy wysiadłeś z autobusu, bo ktoś się na ciebie gapił? Pewnie ani razu. Masz świadomość, jak często spotyka to kobiety?
Ile razy wysyłałeś kolegom dokładną trasę swojej taksówki, tak na wszelkiwypadek? Ile razy poprosiłeś ich o popilnowanie drinka, bo bałeś się, że ktoś do niego nie wrzuci pigułę gwałtu? Kiedy po raz ostatni wolałeś wysiąść z autobusu, niż znosić dziwne spojrzenia obcego? Pewnie ani razu. Masz świadomość, jak często coś podobnego spotyka kobiety z twojego otoczenia?
Powinieneś mieć. Kiedy kobieta zwierza ci się z podobnej sytuacji, słuchaj uważnie. Bez pouczania i bagatelizowania. Nie mów, żeby się nie przejmowała, nie oceniaj, nie dawaj niechcianych rad. Inaczej może już nigdy Ci się nie zwierzy. Zamiast tego bądź solidarny albo po prostu wspólnie poprzekliknajcie.
Nie gwizdać to za mało
Jeśli czytasz ten artykuł to zakładam, że nie należysz do mężczyzn, którzy publicznie komentują i oceniają ciała innych, ani też do tych, którzy gwiżdżą, cmokają, pokrzykują czy trąbią na kobiety. Pewnie dobrze wiesz, że to żaden komplement i że sobie tego nie życzą. Dobrze, że tego nie robisz, ale to nie wystarczy. Powinieneś zareagować, kiedy widzisz, że robi to ktoś inny. Nie udawaj, że nie słyszysz, nie wbijaj wzroku w podłogę. Nie tylko na ulicy, ale też w pracy. Twój kolega, może nawet szef, rzuca durne uwagi w stronę koleżanki? Nie puszczaj ich mimo uszu. Bądź tym, kto zareaguje i zwróci uwagę, że są nie na miejscu.
Kolejna ważna i niezwykle prosta rzecz to uszanowanie przestrzeni osobistej. Często zdarza się, że my, mężczyźni, nieświadomie naruszamy przestrzeń osobistą kobiet. Niekiedy robimy to też w męskim gronie, ale to jednak co innego, kiedy do twojej przestrzeni osobistej wparuje ktoś wyższy o głowę i dwa razy cięższy od ciebie. Wprawdzie biologia ewolucyjna tłumaczy, że z perspektywy ewolucji to naturalne, a nasi przodkowie mieli potrzebę obwąchiwania kobiet ze swojego kręgu, jeśli jednak nie chcemy nikogo straszyć, musimy sobie uświadomić, że żyjemy w XXI wieku, a nie w prehistorii.
Dotknąłbyś w ten sposób innego mężczyzny? Pewnie nie. Już samo to powinno być wskazówkę, że takie zachowanie nie jest stosowne.
Pamiętaj też o tym będąc na zewnątrz. Idąc pustą ulicą tuż za obcą kobietą narażasz ją na duży dyskomfort. Pewnie nawet nie uświadamiasz sobie, że najprawdopodobniej się ciebie boi i zastanawia się: „Dlaczego idzie tak blisko, skoro ulica jest pusta? Czego ode mnie chce?“. To samo dotyczy chociażby biegania w parku. Daj kobietom przestrzeń.
Nie dotykaj obcych kobiet. Nie mam tu na myśli ewidentnego obmacywania, bo mam nadzieję, że nikt z nas tego nie robi. My, mężczyźni, miewamy skłonność do „ojcowskich“ gestów wobec kobiet. Uspokajamy je kładąc rękę na dłoń czy ramię, delikatnego popychamy ręką do przodu, kiedy przepuszczamy je w drzwiach lub wskazujemy im drogę. Dotknąłbyś w ten sposób innego mężczyzny? Pewnie nie. Już samo to powinno być wskazówką, że takie zachowanie jest niestosowne. Uwierz mi, dla wielu kobiet jest to nieprzyjemne, nawet jeśli nie masz złych zamiarów.
Bohaterowie wśród nas
Nie ma w tym żadnej filozofii. Odczytujmy sygnały niewerbalne, bądźmy empatyczni. Nie róbmy czegoś widząc, że to sprawia kobiecie dyskomfort. Obserwujmy świat wokół nas i nie pozostawajmy obojętni. Reagujmy, zauważając coś, co nie powinno się dziać. Należysz do grupy mężczyzn, którzy zawsze pomagają napastowanym kobietom? Wspaniale, to teraz pomyślmy, jak robić to jak najlepiej.
Jeśli jesteś świadkiem sytuacji, w której kobieta znajduje się w niebezpieczeństwie, skieruj uwagę na napastnika, nie na nią. Zamiast wchodzić w rolę obrońcy, podejdź do napastującego ją mężczyzny. Nie musisz od razu prawić mu morałów, ryzykując potencjalny konflikt. Wystarczy odwrócić jego uwagę, wołając na przykład: „Cześć, pamiętasz mnie? To ja, Michał, chodziliśmy razem do szkoły! Nie gadaj, że nie...“. Każdy pamięta jakiegoś Michała ze szkoły. W najgorszym razie zacznie się zastanawiać, przez chwilę skupi uwagę na tobie a kobieta zyska czas na ucieczkę w bezpieczne miejsce.
Nie mówmy kobietom, co mają robić, a czego nie, albo co mają zakładać a czego nie, aby uniknąć molestowania.
Skupiając się na mężczyźnie nie odbierasz kobiecie jej poczucia sprawczości i, co nie mniej ważne, nie stawiasz jej w sytuacji, kiedy pomyśli: „Dlaczego mi pomógł? Będzie teraz chciał czegoś w zamian?“. Choć może ci się to wydawać niedorzeczne, słyszałem od kobiet mnóstwo historii o mężczyznach-obrońcach żądających „nagrody“ za bycie gentlemanem. Nie każdy, kto pomaga, robi to bezinteresownie.
Wciąż „druga płeć“?
Czy kiedykolwiek chciałeś, pełen dobrych intencji, radzić kobiecie, jak powinna się bronić? Ja też to robię, to moja praca. Niemniej jednak istnieją pewne granice. Nie mówmy kobietom, co mają robić, a czego nie, albo co mają zakładać a czego nie, aby uniknąć molestowania. Jak wynika z badań kryminologicznych nie istnieje żaden związek między ubiorem kobiety a prawdopodobieństwem, że padnie ofiarą przemocy.
Nie oceniajmy kobiecych ciał. Zastanowienie się nad tym, czy taką samą radę dałbym innemu mężczyźnie, może być dobrym wewnętrznym papierkiem lakmusowym. Wielu mężczyzn ma wrażenie, że bycie silniejszymi fizycznie uprawnia ich też do bycia lepszymi doradcami w kwestii samoobrony. Mają je również ci, w których najważniejszym doświadczeniem była bójka z kolegami w podstawówce.
Stąd dzieli nas już tylko krok od mansplainingu, czyli nieprzykładania zbyt dużej wagi do zdania wyrażanego przez kobiety. To zjawisko także ma związek z molestowaniem i przemocą na tle seksualnym. Jako mężczyźni przyczyniamy się do powstawania takiej atmosfery społecznej, w której kobiety odsuwane są na drugi plan. A wobec osób znajdujących się na drugim miejscu pozwalamy sobie na znacznie więcej.
Czas z tym skończyć. Czas dobrze się sobie przyjrzeć i pracować w pierwszej kolejności nad sobą. Będę szczery: nie jest to łatwe. Instynktowna reakcja to: ja przecież nic złego nie robię, nie jestem żadnym przemocowcem, nie jestem niczemu winny tylko dlatego, że jestem facetem, dajcie mi spokój. Jeśli jednak zdecydujesz się być aktywny sprawisz, że nam wszystkim, nie tylko kobietom, będzie się na tym świecie żyło lepiej.
Wszystkie artykuły autorki/autora