Pandemia pogorszyła i tak już bardzo trudną sytuację ofiar przemocy domowej. Uwięziła je w domu z ich oprawcami, stawiając strach przed zarażeniem na drodze do potencjalnej pomocy. Ośrodek ROSA, który pomaga ofiarom przemocy domowej, donosi o najtrudniejszym okresie od wielu lat.
Przemoc psychiczna, przemoc ekonomiczna, groźby zabójstwa, wszelkie formy przemocy fizycznej, napaść seksualna, gwałt. Tego wszystkiego doświadczają klienci organizacji non-profit ROSA - Centrum dla Kobiet, która każdego roku pomaga setkom ofiar przemocy domowej. Zapewnia praktyczne porady i bardzo potrzebne wsparcie psychologiczne, pomagając zidentyfikować i ocenić ryzyko oraz opracować indywidualne plany bezpieczeństwa. Prowadzi schronisko i dwa mieszkania chronione, schronienie dla kobiet, które bez przesady ryzykują życiem we własnych domach.
W czasach pandemii wydaje się, że nie tylko przemoc, ale także sama przemoc ma "biuro domowe". Według analiz ekspertów liczba ofiar ataków "za zamkniętymi drzwiami" gwałtownie wzrosła. Pomimo wszystkich komplikacji, Ośrodek ROSA ani na chwilę nie przestał działać. Każdego dnia pomaga krzywdzonym kobietom i ich dzieciom. "W ubiegłym roku z naszych usług skorzystało 222 nowych i 968 powracających klientów, udzieliliśmy setek konsultacji socjalno-terapeutycznych, prawnych i innych. Nasi pracownicy odpowiedzieli na 3 065 telefonów i pytań za pośrednictwem poczty elektronicznej i czatu", mówi Marie Vavroňová, dyrektor centrum. Na wniosek policji lub sądów organizacja sporządziła 39 ekspertyz. W ubiegłym roku ze schroniska ROSA skorzystało 21 kobiet wraz z 33 dziećmi.
Partnerzy we współpracy z Heroine zebrali 2,2 miliona dla zagrożonych rodzin
Nie trzeba długo wyjaśniać, dlaczego część pieniędzy ze zbiórki zorganizowanej przez Partners we współpracy z magazynem Heroine trafiła na konto Rosy."Ostatni rok był trudny dla wszystkich, a tym bardziej dla grup znajdujących się w trudnej sytuacji.Wiele rodzin z jednym rodzicem znalazło się na skraju egzystencjalnej nędzy lub poza nią z powodu środków podjętych przeciwko rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Pracownicy Partners Financial Group postanowili pomóc potrzebującym rodzicom i ich dzieciom. Zmotywowalidarczyńców z własnych szeregów i ogółu społeczeństwa, obiecując potroić uzyskaną kwotę" - mówi Tereza Píchalová, rzeczniczka grupy. Zebrano ponad 700 000 koron, a do każdej z nich partnerzy dołożyli kolejne dwie. Ostatecznie ponad 2,2 miliona koron trafiło do zagrożonych rodzin, zwłaszcza rodzin niepełnych. W szczególności organizacja ROSA otrzymała wsparcie w wysokości około 300 000 koron.
W domu despoty
Tamara, jedna z mieszkanek schroniska ROSA, wie o zasługach ROSA. Wyszła za mąż za swojego oprawcę przy drugiej próbie. Po tym, jak jej pierwsze małżeństwo nie powiodło się, a ona, rozczarowana i tęskniąca za miłością i szczęśliwym życiem rodzinnym, uległa urokowi Radka, pewnego siebie biznesmena. Poznali się przez ogłoszenie. Był miły, dobry dla jej syna Honzika, lubił dalekie podróże, miał własną firmę budowlaną, ładny dom. Po pierwszym wielkim życiowym rozczarowaniu Tamara odważyła się znów mieć nadzieję na pogodne jutro. I nie pozwoliła tej nadziei zepsuć nawet sporadycznymi oznakami lekkiego upokorzenia, które pojawiały się tu i ówdzie ze strony Radka dość szybko po ich poznaniu.
Wkrótce parze urodziła się córka, Alicja. W tym czasie Tamara stała się już służącą do wszystkiego w domu Radka. Mężczyzna nie pomagał w niczym i wymagał, by jego wyczerpana, karmiąca żona miała zawsze ugotowany posiłek i dom jak z pudełka. Bardzo się starała, mając małe dziecko i starszego Honzika, którego musiała już uczyć i wozić. Nie dostała żadnej pochwały. Radek natomiast zawsze znalazł coś, za co mógł ją skrytykować, a po powrocie z pracy demonstracyjnie kopał zabawki na podłogę.
Od spoliczkowania żony do napaści na syna
Po dwóch latach wspólnego mieszkania mąż po raz pierwszy uderzył Tamarę. Odważyła się zapytać go, dlaczego tak późno wraca do domu. Następnego dnia przeprosił, ale jednocześnie dał żonie do zrozumienia, że nie powinna go denerwować. Cykl przemocy był w toku. Względnie spokojne dni zostały zastąpione tymi wypełnionymi krzykami, przekleństwami, poniżaniem i biciem. Radek "odkupywał" się od coraz bardziej agresywnych ataków drogimi prezentami, biżuterią, wspólnymi wakacjami. Ale kolejny atak był zawsze tylko kwestią czasu. Tamara, chcąc przypodobać się mężowi i w nadziei, że będzie ją lepiej traktował, zgodziła się sprzedać kawalerkę, którą wynajmowali. Efektu oczywiście nie było. Pieniądze ze sprzedaży Radek włożył w swoją firmę i nadal napadał i poniżał żonę, która stała się od niego całkowicie zależna. Nie miała już swojej potencjalnej ostoi. Miała tylko perspektywę, że jeśli odejdzie od męża, będzie musiała szukać pracy i mieszkania. Co więcej, Radek groził jej, że jeśli go zostawi, straci córkę.
Tamara znalazła w sobie siłę, by odejść od oprycha dopiero wtedy, gdy ten pobił Honzika. Próbowała przyzwyczaić się do własnego upokorzenia, do klapsów, do niepokoju, jaki wywoływało każde skrzypnięcie drzwi. Ale strach o syna zmusił ją do stawienia czoła złu. Aż pewnego dnia w końcu chwyciła za klamkę poradni ROSA. "Zbliża się rozprawarozwodowa, być może spór o córkę. Ale wiem, że nie jestem już sama. Że mogę pójść do wybranej przez siebie pracy, że mogę znowu rozmawiać z przyjaciółmi bez strachu. A co najważniejsze, mogę żyć swoim życiem" - mówi Tamara.
Wezwania do prania
Wybuch pandemii nadał nowy wymiar cierpieniu maltretowanych kobiet. Zwłaszcza, że często są one zamknięte w domu ze swoim oprawcą."Wielu agresywnych partnerów od dawna pracuje w biurach domowych, inni nawet stracili pracę z powodu pandemii" - podkreśla Marie Vavroňová. Dodając do tego ograniczone działanie biur i strach przed samym zarażeniem, staje się jasne, że sytuacja jest naprawdę poważna.
ROSA stara się udzielać porad i konsultacji w jak największym stopniu zdalnie, chociaż bezpośrednie konsultacje są nadal możliwe. "Uruchomiliśmydodatkową linię telefoniczną, rozszerzyliśmy doradztwo na odległość, uruchomiliśmy czat na naszej stronie internetowej, zaczęliśmy konsultować się przez Skype, Zoom, Teams" - mówi Zdena Prokopová, szefowa linii ROSA SOS. Popyt jest niezwykle duży. Liczba połączeń z linią SOS centrum wzrosła o około 50 procent podczas pandemii. Podobny wzrost odnotowano w różnych formach komunikacji online. Kobiety często mówią pracownikom centrum, że dzwonią lub wysyłają SMS-y, gdy są chwilowo poza zasięgiem partnera. Na przykład z pralni.
Tylko w ciągu pierwszych 3 miesięcy tego roku z centrum skontaktowało się już około 100 nowych klientów, którzy potrzebują pomocy w trudnej sytuacji życiowej. A jak każdy z nas może pomóc? Na przykład przesyłając dowolną kwotę na konto darowizny ROSA o numerze: 2848609349/0800.
Wszystkie artykuły autorki/autora