W przestrzeni publicznej feminizm od dawna kojarzony jest z wściekłymi kobietami. Ludzie, którzy nie są zaznajomieni z jego ideami, często uważają, że jest to wymysł sfrustrowanych kobiet, które nie mają nic do roboty poza marudzeniem, że system jest dla nich niesprawiedliwy. To, że mamy prawo być (bardzo) wściekłe, pokazuje książka prawniczki i felietonistki Sharki Homfray zatytułowana Why Are We So Angry?
Ostatnio idea feministek jako brzydkich, owłosionych kobiet, z którymi nikt nie chce spać, na szczęście powoli rozmywa się w głównym nurcie dyskusji. Książka Šarki Homfray, wydana przez wo-men, nie ma sobie równych w Czechach (poza środowiskiem akademickim). W rzeczowy i mało obiecujący sposób wyjaśnia, z czym borykają się dziś kobiety.
Zajmuje się również tym, jak kształtować przestrzeń publiczną w taki sposób, aby nie służyła wyłącznie mężczyznom na dwóch zdrowych nogach. Wreszcie, książka porusza kwestię starzenia się i "znikania" kobiet w pewnym wieku ze społeczeństwa, seksizmu w środowisku akademickim, szklanego sufitu i intersekcjonalności. Książka naprawdę obnaża kwestie, które wiele osób uważa za swoje osobiste porażki i niepowodzenia, i pokazuje nam, że nie jesteśmy w tym sami.
Nie wszystkie porażki są naszą winą
Nie jestem w stanie wymienić tutaj wszystkich punktów, które z pewnością przemówią do ciebie osobiście. Chciałbym, abyśmy wynieśli z tej lektury pewne poczucie solidarności. Nie na podstawie jednego, jednolitego doświadczenia. Książka zwraca uwagę między innymi na to, że nie ma jednego, jednolitego kobiecego doświadczenia. Feminizm musi być postrzegany intersekcjonalnie, to znaczy, rozpoznając różne formy niekorzystnej sytuacji i ich wzajemne przenikanie się. Na przykład w rozdziale zatytułowanym Czarna lesbijka na wózku inwalidzkim autorka omawia politykę różnorodności w kontekście Oscarów lub kwestie klasy i płci w kształtowaniu polityk publicznych, środków i prawodawstwa.
Chciałabym, aby nasza solidarność wynikała z uświadomienia sobie, że wszyscy, w większym lub mniejszym stopniu, jesteśmy pod wpływem i uwarunkowani przez społeczeństwo, w którym się urodziliśmy, i że nasze indywidualne problemy są prawdopodobnie doświadczane przez kogoś innego. Jak sama autorka pisze na końcu książki: "Porzućmy ideę całkowicie autonomicznych jednostek z nieskończoną ilością wolnego wyboru. Społeczeństwo kształtuje nasze życie w sposób, z którego często nie zdajemy sobie sprawy".
Chciałbym również, aby ta nasza nowo odkryta solidarność opierała się na wolności życia naszym prawdziwym, autentycznym życiem, niezależnie od tego, czego się od nas oczekuje. Abyśmy nie musieli dostosowywać naszego życia, miłości, ciał i decyzji do tego, co jest postrzegane jako normalne i pożądane. A także do dzielenia się odpowiedzialnością za tę wolność: do bycia wyrozumiałym, otwartym na siebie nawzajem i do wspólnej pracy nad zwalczaniem struktur społecznych, które uniemożliwiają nam życie w ten sposób. I aby nasz gniew był konstruktywny. Mamy do tego prawo.
Wszystkie artykuły autorki/autora