Słowacki prezydent nie może zrobić prawie nic. Jeśli rząd nie będzie z nim - lub nią - współpracował, niewiele zdziała.
Była to pierwsza inauguracja słowackiej głowy państwa, która stała się prawdziwym świętem ludowym. Tysiące Słowaków przybyło do Bratysławy, aby zobaczyć czterdziestosześcioletnią Zuzanę Čaputovą w pałacu prezydenckim. Przybyli do stolicy w parną sobotę ze wszystkich zakątków kraju. Wielu z nich było zachwyconych, że Čaputová od czasu do czasu zamieniła z nimi kilka słów w drodze z budynku Reduty do katedry św. Na znak szacunku dla najstarszych pokoleń zaprosiła czterdziestu seniorów z całej Słowacji na uroczysty obiad.
Dopóki Čaputová nie zyska przychylności rządu, dyskusja będzie dotyczyć raczej tego, co prezydent miała na sobie, czy czółenka pasowały do jej torebki.
Ale jeśli ma coś naprawdę zmienić w słowackiej polityce, potrzebuje rządu, z którym może współpracować, kierowanego przez siły, które są przynajmniej zbliżone do jego własnych.
Do czasu wyborów będziemy zajmować się łodziami
Ustępujący prezydent Andrej Kiska również zrozumiał, gdzie naprawdę leży władza na Słowacji. Kiska nie kandydował ponownie, choć miałby duże szanse na wygraną. Zamiast tego w poniedziałek ogłosił utworzenie swojej partii For the People, która spróbuje wygrać przyszłoroczne wybory i stanąć na czele kolejnego słowackiego rządu.
Jeśli po 12 latach spełni się marzenie słowackiej opozycji o pokonaniu rządu Roberta Fico, Zuzana Čaputová będzie miała szansę urzeczywistnić przynajmniej część obietnic złożonych w swoim przemówieniu inauguracyjnym. W międzyczasie czeka ją trudna koegzystencja z rządem kierowanym przez Smer, chociaż jej bezpośrednim partnerem nie będzie Fico, ale znacznie bardziej szanowany premier Peter Pellegrini. To złowieszczy znak, że Fico, wciąż prawdziwy władca Smeru, nie pojawił się na sobotniej inauguracji, ponieważ to on wciąż pociąga za sznurki.
Kolejnym trudnym partnerem będzie Andrej Danko, przewodniczący parlamentu i lider rządzącej Słowackiej Partii Narodowej. Już w sobotę tak długo pouczał Čaputovą o granicach jej konstytucyjnych uprawnień, że nie zdążyła złożyć prezydenckiej przysięgi w ciągu przepisowych 12 godzin.
Dopóki Čaputová nie będzie miała wspierającego rządu, może zapomnieć o większości swoich pomysłów. Do tego czasu będzie to raczej kwestia tego, jakie ładne rzeczy nosi prezydent, czy czółenka pasują do jej torebki. Albo czy jest ze swoim chłopakiem - coś, czego Słowacja i Europa Środkowa tak naprawdę jeszcze nie doświadczyły.
Można mieć tylko nadzieję, że ten okres potrwa najwyżej dziewięć miesięcy do wyborów parlamentarnych. Chociaż Čaputová jest silna i zdolna, a teraz oficjalnie sprawuje prezydencję, sama nie może wiele zrobić dla Słowacji.
Autor jest redaktorem Deník.
Wszystkie artykuły autorki/autora