Przeciwnicy ratyfikacji Konwencji Stambulskiej robią wszystko, co w ich mocy, aby jej zapobiec; używają manipulacji, półprawd, błędnych interpretacji i jawnych kłamstw. Przykładem jest niedawny wpis na blogu wiceprzewodniczącego KDU-ČSL i posła do PE Tomáša Zdechovskiego. W pozornym okresie przejściowym przekazania władzy nowemu rządowi, którego częścią będzie jego partia, przeprowadza on gruntowne i wyrafinowane "przygotowanie artyleryjskie".
Moglibyśmy machnąć ręką na wpis Zdechovskiego, uznając go za banał i kolejną głupotę. Tomáš Zdechovský nie jest jednak nic nieznaczącym artystą ludowym, jak Lubomír Volný, ale wiceprzewodniczącym partii rządzącej i, co najważniejsze, ekspertem w dziedzinie komunikacji politycznej i kampanii politycznych. Co więcej, jego wypowiedź jest już podchwytywana i cytowana przez media, mimo że jest pełna bzdur i celowych kłamstw. A sam jego tytuł - Przestańmy straszyć gwałcicieli migrantami - sugeruje manipulację.
Celem tekstu jest zakwestionowanie szacunków dotyczących liczby gwałtów, do których dochodzi w Republice Czeskiej. Jego deklarowanym celem jest bagatelizowanie kwestii przemocy seksualnej jako czegoś, co jest celowo wyolbrzymiane w polowaniu na dotacje, czegoś, czym w ogóle nie powinniśmy się zajmować (nie mówiąc już o międzynarodowej konwencji). W przeciwieństwie do tego, co mówi się w pubie, starają się to robić w sposób profesjonalny; dlatego też rozpowszechnianie takich manipulacji może być niebezpieczne.
10 mitów na temat gwałtu
Przemoc seksualna nie ma miejsca w rozwiniętym społeczeństwie i powinna być odpowiednio badana i surowo karana. Chociaż wydaje się, że pozostajemy w tyle, według psychologa policyjnego Ludmiły Čírtkovej, Republika Czeska jest mniej więcej na równi z Europą Zachodnią pod względem oceny, dochodzenia i karania takich czynów. Dzieje się tak głównie dlatego, że różne mity i uprzedzenia towarzyszące przemocy seksualnej są głęboko zakorzenione. "Te mity szkodzą ofiarom w głęboki sposób. Powodują rany psychiczne, które czasami traumatyzują ofiarę bardziej niż samo doświadczenie" - mówi psycholog policyjny i ekspert medycyny sądowej.
Psycholog policyjny Ludmila Čírtková wyjaśnia 10 mitów na temat gwałtu i przemocy seksualnej
Sondaż wśród przypadkowych osób?
Wprowadzenie do artykułu wskazuje na rozbieżność między szacunkową liczbą gwałtów podaną w podręczniku kryminologii Tomáša Gřivny (według którego zgłaszanych jest 10-30% wszystkich przypadków) a szacunkami rzekomych "organizacji non-profit", według których kobiety zgłaszają znacznie niższy odsetek gwałtów. Dosłownie pisze: "Tak więc kryminolodzy zgłaszają znacznie wyższe liczby niż organizacje non-profit, które pobierają dotacje na ten cel".
Tomáš Zdechovský otwarcie sugeruje, że badania są "majstrowane" i wyolbrzymiane w celu zapewnienia organizacjom pozarządowym większych dotacji na zajęcie się kwestią gwałtów. W ankietach "organizacji non-profit" uwzględnia również, Bóg wie po co, prestiżowy Instytut Seksuologii i jego najnowocześniejsze badania nad zachowaniami seksualnymi ludności Czech, które są powszechnie uznawane akademicko i których dane są wykorzystywane przez szereg innych instytucji medycznych i niemedycznych - i które nie mają nic wspólnego ze światem "organizacji non-profit".
W szczególności ma na celu badania Persephone, które opisuje jako "ankietę", która nie ma "praktycznie żadnego" poziomu wymowy. Jednak we wstępie do badania wyraźnie stwierdzono, że nie zostało ono przeprowadzone przez Persephone, ale przez prestiżową agencję Focus, przy użyciu reprezentatywnej próby (pod względem płci, miejsca zamieszkania, wykształcenia itp.) i zgodnie ze wszystkimi zasadami badań. Określanie badań reprezentatywnych mianem "ankiety" na "przypadkowych osobach" to nie nieporozumienie czy ignorancja, ale manipulacja.
Pan Zdechovský oprócz wykształcenia religijnego posiada tytuł magistra Uniwersytetu Masaryka, więc zakładam, że jako osoba z wykształceniem humanistycznym ma opanowane podstawy statystyki i wie, że badania reprezentatywne są powszechną, akademicko akceptowaną i wielokrotnie sprawdzoną w praktyce metodą pozyskiwania informacji o zjawiskach społecznych. Nie bez znaczenia jest również fakt, że krótki akapit o tym, kto i w jaki sposób przeprowadził badanie, znajduje się tuż nad sekcją, którą dzieli się na swoim blogu - którą celowo wyciął, aby się tam nie pojawiła.
Badania dowodzące, że jest inaczej
Sprzeczność między "organizacjami non-profit" a "praktykami", o której pisze i którą próbuje stworzyć pan Zdechovský, nie istnieje. O tej samej liczbie zgłoszonych gwałtów (około 5%, z uwzględnieniem błędu statystycznego wynoszącego jeden procent) mówi na przykład nasza czołowa wiktymolog z Akademii Policyjnej, Ludmila Čírtková (tj. praktycy, na których sam się powołuje), ale także Agencja Praw Podstawowych Unii Europejskiej w dużym badaniu z 2014 roku. W przeciwieństwie do podręcznika pana Gřivny, który był w przeszłości publicznie krytykowany przez osoby z branży za nieprzestrzeganie zasad akademickich, brak źródeł dla swoich twierdzeń oraz za przekazywanie wrażeń i opinii jako faktów.
Przyjmowanie jednego (pseudo)eksperckiego twierdzenia i utożsamianie go z opinią wielu najlepszych badań i ekspertów, którzy zgadzają się co do faktu w danej dziedzinie, jest ulubioną figurą manipulatorów od czasu rozpoczęcia debaty na temat szkodliwości palenia.
Przyjmowanie jednego (pseudo)eksperckiego twierdzenia i utożsamianie go z opinią wielu najlepszych badań i ekspertów, którzy zgadzają się co do faktu w danej dziedzinie, jest ulubioną postacią manipulatorów od czasu rozpoczęcia debaty na temat szkodliwości palenia. Wybranie jednego lub kilku głosów ekspertów z obrzeży spektrum i próba stworzenia wrażenia braku konsensusu w tej sprawie jest również od lat dobrze znaną taktyką zaprzeczających globalnym zmianom klimatu. Nie mam wątpliwości, że pan Zdechovský, jako ekspert w dziedzinie komunikacji masowej, doskonale zdaje sobie z tego sprawę i robi to celowo.
"Kreatywne wykorzystanie źródeł" w pierwszej części jego tekstu jest jednak nadal słabe w porównaniu z drugą, w której europoseł już otwarcie wymyśla i wyciąga bezsensowne wnioski, udając poważne obliczenia. ("Zastanawiam się, czy ktokolwiek zastanowił się nad tym, że jeśli mamy 800 000 gwałtów, głównie na kobietach w wieku 18-34 lat, których według statystyk GUS (2017) jest 1 038 694, to oznaczałoby, że jeśli np. koledzy z podstawówki spotkają się 20 lat później, to praktycznie każdy musiał zostać zgwałcony"). Tymczasem badanie wyraźnie stwierdza, że liczba ta odnosi się do osób w każdym wieku, tj. do całej populacji - nie odnosi się do "głównie kobiet w wieku 18-34 lat".
Na samym końcu bloga pan Zdechovský rozpoczyna frontalny atak jawnych kłamstw. Najpierw tworzy bezsensowny ośli pomost do Australii, "gdzie zajmują się wyłącznie przemocą wobec kobiet i ich dzieci", i dodaje, że tam "w rozwodach fałszywe oskarżenia o przemoc ze strony partnera pojawiają się w 82% przypadków". Poparte jest to linkami do dwóch badań, które na jego niekorzyść przeanalizowałem. Pierwsze z nich pochodzi z 2007 roku i już we wstępie informuje, że zostało przeprowadzone na całkowicie losowej próbie, która nie jest reprezentatywna dla całej rozwodzącej się populacji, a wnioski z niego płynące nie mogą być uogólniane. Drugie badanie bezpośrednio obala interpretację Zdechovskiego. Badanie wykazało, że "żadne badanie nie wykazało, że istnieje znaczna część zarzutów, które mogą być fałszywe".
Kto na tym skorzysta?
Jeśli europoseł Zdechovský odsyła nas do źródeł eksperckich, zagłębmy się w nie. W badaniu, do którego się odwołuje, przeanalizowano 521 spraw sądowych w ciągu siedmiu lat (około 36 rocznie) i stwierdzono, że większość zarzutów dotyczących znęcania się nad dziećmi (nie przemocy ze strony partnera) jest "niewystarczająca" - a nie fałszywa. Jest to kluczowe rozróżnienie. Fałszywe oskarżenie zakłada zamiar wyrządzenia krzywdy za pomocą fałszywego oskarżenia. Niewystarczające oskarżenie oznacza, że zgłaszający wierzy, że czyn faktycznie miał miejsce - i być może tak było, ale nie zostało to wystarczająco udowodnione w ramach systemu karnego z szeregiem zabezpieczeń chroniących oskarżonego.
Wspomniane badanie jest jednak interesujące z innego powodu. W konkluzji stawia się hipotezę, dlaczego liczba oskarżeń jest tak wysoka - i twierdzi, że jest to spowodowane problemami strukturalnymi i osobistymi uprzedzeniami sędziów, którzy nie wierzą, że wykorzystywanie dzieci jest tak powszechnym problemem. Jest to fragment, który pan Zdechovský powinien był przeczytać bardzo uważnie, ponieważ odnosi się on do przemocy seksualnej jako takiej, a on sam wyraźnie podlega opisanym zniekształceniom.
Pan Zdechovský ewidentnie kłamie, aby zbagatelizować skalę problemu przemocy seksualnej. Wreszcie, należy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego eurodeputowany to robi. Dlaczego zapożyczył strategię od zaprzeczających szkodliwości palenia lub globalnego ocieplenia i próbuje poddać w wątpliwość skalę problemu. Należy się spodziewać, że robi to z powodów ideologicznych, podobnie jak podobnie zorientowane stowarzyszenia i partie za granicą. Możemy zapytać: Qui bono?
Partie chrześcijańskie starają się bagatelizować problem zarówno dlatego, że same mają masło maślane na głowie (Kościół od lat udowadnia, że tuszował nadużycia seksualne, a w Czechach mamy wiele takich przypadków), jak i dlatego, że burzą swoje ideologiczne marionetki. Rozwiązanie problemu przemocy ze względu na płeć oznacza dążenie do wyeliminowania nierówności między płciami (jak słusznie stwierdza Konwencja Stambulska) jako źródła problemu. A to dla wyznawców tradycyjnego porządku jest nie do przyjęcia, bo miejsce kobiety jest jasno określone przez tradycję. Została przecież stworzona jako drugie z żeber Adama...
Wszystkie artykuły autorki/autora