Czasami rzucamy się na oślep w pomoc i jesteśmy na najlepszej drodze, by spłonąć jak kartka papieru. Cierpimy my, cierpi nasza rodzina, a ostatecznie nie pomagamy nawet tym, dla których ta pomoc była przeznaczona. Wspólne cierpienie nie jest rozwiązaniem.
Uwaga - nie chcę nikogo zniechęcać do pomagania w jakikolwiek sposób. Chcę tylko zachęcić do oferowania takiej pomocy, która nie skończy się wielkim żalem. Na przykład, gdy za kilka tygodni okaże się, że nie można dłużej trzymać uchodźców w domu. Może na końcu okaże się, że nie tego oczekiwałeś. Może dzięki innej roli.
Bo bycie wolontariuszem to rola. Przez siedem lat prowadziłem organizację non-profit i mam pewne pojęcie o tym, jak frustrujące może być bezkrytyczne angażowanie się w wolontariat. Dobrze jest przyjrzeć się tej roli z bliska - i zbudować ją w stabilny sposób. Aby oferowana pomoc była użyteczna. Aby dało się z niej wyżyć.
Chaos zmniejszy skuteczność pomocy
Lubię pracować z narzędziem Roberta Diltsa - poziomami logicznymi. Przyjrzyjmy się mu, aby zobaczyć, jak może być przydatne w tej sytuacji. Nakreśl GDZIE, Z KIM, KIEDY, CO chcesz zrobić, DO CZEGO masz kwalifikacje i DLACZEGO to robisz. KIM JESTEŚ, kiedy to wszystko się dzieje.
Odpowiedz sobie na kilka pytań.
- Gdzie się przeprowadzam? Jakie jest moje otoczenie?
- Ile czasu mogę poświęcić na spanie i okazjonalne jedzenie?
- Jak długo mogę pracować w tym trybie?
- Na kogo w moim sąsiedztwie będzie to miało wpływ? Co z moimi dziećmi? Czego będą potrzebować? Kto może mnie zastąpić? Kto może mnie wesprzeć?
- Gdzie będę pomagać? W domu? W naszej społeczności? Na granicy?
GDZIE, KIEDY, Z KIM to podstawowe pytania, o których się zapomina, a które mogą mieć znaczący wpływ na to, jak długo będziemy pomagać. A pomoc prawdopodobnie będzie potrzebna przez długi czas.
- Co tak naprawdę zamierzam zrobić? Jak będę pomagać?
- Co, z drugiej strony, przestanę robić? Jakie czynności stracę i jak to będzie zrezygnować z nich - na miesiąc, pół roku...
- Jak to zorganizuję?
- Czy mam plan awaryjny?
Przystąpienie do działania jest świetne. Ale chaos zmniejszy skuteczność pomocy. A brak przemyślenia kontekstu może wpędzić nas z powrotem w ramiona wypalenia. Dobrze jest powiedzieć sobie, że jeśli wyruszę na pomoc, nie położę dziś dzieci spać. Nie dlatego, że jest to rozwiązanie tymczasowe, ale dlatego, że mogę wziąć pod uwagę wszystko, co pomoc przyniesie (lub zabierze) i nie generować więcej stresu, gdy to się stanie. To naprawdę nie pomaga potrzebującym.
Ważne jest, aby zastanowić się nad tym, co robimy ze względu na głębokie znaczenie. Nie możemy postąpić inaczej. Po prostu tacy jesteśmy. Stąd możemy czerpać energię, gdy sprawy nie idą idealnie.
Jeśli to brzmi dobrze
Kim jestem, kiedy robię to wszystko?
To całkiem mocny kaliber. Ale zanim zaczniemy pomagać innym (i to nie tylko w tym czasie), dobrze jest mieć jasność. Jasność w nas samych. W swoich motywach.
Na tym poziomie mówimy o tym, co naprawdę należy do nas, a co nie. Co jest etykietką, którą gdzieś przykleiliśmy.
Krótko mówiąc, ważne jest, aby zastanowić się nad tym, co robimy ze względu na głębokie znaczenie. Nie możemy postąpić inaczej. To po prostu to, kim jesteśmy. Stąd możemy czerpać energię, gdy sprawy nie idą idealnie. A co w naszych działaniach jest "powinno" i "musi". Coś, co przejęliśmy z zewnątrz. Wtedy możemy mieć tożsamość "dojnej krowy". I nie możemy w tym nikomu pomóc.
Wszystkie poziomy powinny opierać się na sobie nawzajem. Jeśli ułożysz je w zdanie typu: "W naszej miejscowości pomagam organizować zbiórkę dla uchodźców, wykorzystując moją pracowitość i systematyczność, jestem w zgodzie z moimi wartościami miłości i przynależności, dzięki temu czuję się jak cała osoba", to musi ci się to pięknie wymknąć z ust. I wiesz, że to jest właśnie "to".
Czy masz odpowiedzi? Czy zdanie pasuje? Świetnie! A teraz pomóżmy tam, gdzie jest to
- przydatne,
- zrównoważona,
- sensowna,
- w harmonii z tobą, z innymi, z całością.
Wszystkie artykuły autorki/autora