Jawne prostactwo jest zazwyczaj niegroźne. Większość ludzi na pierwszy rzut oka rozpoznaje chama i przestaje przykładać wagę do jego słów. Niebezpiecznie zaczyna się robić wtedy, gdy znane i szanowane osoby utrwalają stereotypy pod pretekstem bycia śmiesznym lub błyskotliwym.
Nie otwierajcie słowników – nikt instytucjonalnie nie wprowadził do obiegu takiego określenia jak „seksizm transparentny”. Wymyśliłam je na własny użytek, kiedy zbierałam materiały do mojej książki „Taterniczki”. Wiele rozmówczyń podkreślało wtedy, że zwykle nikt im nie mówił wprost, że nie nadają się do tego sportu. Jednak w niewinnych żartach, docinkach czy komentarzach taki komunikat pojawiał się regularnie. Co ciekawe, żartujący nigdy nie określiliby się mianem seksisty, najprawdopodobniej nie mieli też nic przeciwko działalności kobiet w górach.
Takie palnięcia to jednak najbardziej niebezpieczne pociski. A jeśli są napiętnowane, paradoksalnie utrwalają dyskryminacyjne widzenie świata
Himalaje dyskryminacji
Znowu posłużę się górskim przykładem. Kilka lat temu na festiwalu w Lądku Zdroju Agna Bielecka zadała pytanie Januszowi Majerowi, dlaczego na zimową wyprawę na K2 nie została zakwalifikowana żadna kobieta. Ten natomiast zażartował, że jedna baba na tylu chłopa to za mało. Sprawa – i słusznie – została podłapana przez media i przedstawiona jako koszmarny przejaw podejścia do kobiet w środowisku górskim. Osobiście nie mam wątpliwości, że to środowisko jest dyskryminacyjne, natomiast nawet Agna Bielecka w późniejszej rozmowie stwierdziła, że była bardzo zdziwiona, że akurat rażącym przykładem tego problemu stał się Janusz Majer. O tym himalaiście wszystkie moje rozmówczynie wypowiadały się jako o człowieku z klasą, kulturalnym i bardzo wspierającym swoje koleżanki. Wszystkie, jak mantrę powtarzały, że on tak po prostu „palnął”.
Takie palnięcia to jednak najbardziej niebezpieczne pociski. A jeśli są napiętnowane, paradoksalnie utrwalają dyskryminacyjne widzenie świata, a próby walki z takim podejściem skończą się pomówieniami o brak dystansu i luzu. Z kolei jawnie seksistowskie wystąpienia mogą być sojusznikami postępu i równości. Paradoks? Już tłumaczę na podstawie kolejnej anegdoty.
Ko(s)miczna wpadka
Na zjazd menedżerów firmy medialnej, w której kiedyś pracowałam, został zaproszony pewien pan – znany z tego, że latał w kosmos. Pan miał długą prezentację w powerpoincie, o tym jak przygotowywał się do lotu. Całe wystąpienie poprzecinane było mniej lub bardziej żenującymi seksistowskimi komentarzami ze strony prowadzącego. Jednak reakcje na te żarciki były, delikatnie rzecz ujmując, mało entuzjastyczne. Prowadzący powoli zaczął tracić rezon, ale liczył na to, że ewidentnie najśmieszniejsza (w jego mniemaniu) część prezentacji, z pewnością rozrusza tę gburowatą publikę. I tak, kiedy opowiadał o tym jak działa grawitacja i jakie siły działają na człowieka przy swobodnym opadaniu – zaprezentował nam zdjęcie (a dodam, że ekran był wielkości małego ekranu kinowego) spadochroniarki topless, której piersi były jego zdaniem najbardziej plastyczną emanacją praw grawitacyjnych. Sutki zaświeciły przed całą publicznością, a prezenter czekał na gromki wybuch śmiechu. Na sali zaległa jednak cisza, którą przerwało kilka nerwowych chrząknięć i wierceń na krześle. Pan kosmonauta złapał pilota i próbował szybko przesunąć niefortunne zdjęcie, ale w stresie, nie za bardzo mu się to udawało.
Nie jestem pewna, czy główny bohater tej opowieści wyniósł z powyższego doświadczenia jakąś naukę. Jestem natomiast przekonana, że wszyscy obecni na sali tak. I jeśli był ktoś, kogo w duchu rozbawiła ta prezentacja, to wyszedł z niej z dogłębnym przekonaniem, że z takich rzeczy nie należy się śmiać, a przynajmniej nie powinno się ich pokazywać szerokiej publiczności.
Tolerancja, ale...
To był przykład seksizmu jawnego, ale jak działa seksizm transparentny? Ostatnio słuchałam mojego ulubionego radia, w którym popołudniami audycję ma mój nieulubiony prowadzący. Arcymistrz seksizmu transparentnego. Na ogół światły i otwarty, liberalny, ale oczywiście negatywnie nastawiony np. do feminatywów (bo to już przecież przesada) lubi ubarwić audycję reportażem o tym, że baby mówią za dużo (hehe) i zostało to udowodnione przez badania naukowe.
Ok, być może badania pokazują, że kobiety mówią więcej – w takiej sytuacji poszukałabym jednak jakiegoś drugiego dna. Bo przecież to one w gospodarstwie domowym zajmują się np. zakupami – co wymusza więcej interakcji z ludźmi, opiekują się dziećmi lub po prostu wynika to z jakichś uwarunkowań psychologicznych. Z audycji natomiast dowiedziałam się tylko, że te baby (hehe) to naprawdę są w stanie zamęczyć faceta gadaniem i (hehe) mamy już na to dowody naukowe. Jednym zdaniem esencja polskiego kabaretu.
Właśnie dlatego z tym przezroczystym dyskryminowaniem należy walczyć najbardziej – bo z przekonań i uprzedzeń robi on fakty obiektywne – czyli podstawowe składniki naszej codzienności.
Kiedy taki komunikat, sprowadzający kobiety do istot zamęczających poważnych mężczyzn swoją paplaniną, płynie od osoby poważanej i uznawanej za światłą, wielu ludzi daje sobie przyzwolenie na takie komentarze, żarty. Co gorsza, tak zaczyna widzieć świat.
Ostrożnie z inwektywami
Jest cała masa powiedzeń, które są używane bezrefleksyjnie, a kreują dyskryminacyjny rasistowski obraz rzeczywistości.
Nieświadomą (mam nadzieję) dyskryminacją osób z Zespołem Downa wykazał się niedawno mistrz transparentnych niezgrabności Kuba Wojewódzki – nazywając niezbyt w jego mniemaniu atrakcyjny samochód „autem z zespołem Downa”. Bo czy słowo „down” jednocześnie nie odkleiło się znaczeniowo od ludzi chorych, a z drugiej strony pozostaje niezmiennie krzywdzące, gdy używa się go jak inwektywa?
Prowadziłam ostatnio dyskusję na temat określenia „Czarny ląd”. Próbowałam wytłumaczyć moim rozmówcom, dlaczego jest ono rasistowskie i nie powinno się go używać. Definiowanie całego kontynentu przez kolor skóry jego mieszkańców (bo ziemie w Afryce nie są czarne, tak dla przypomnienia) jest właśnie najwyraźniejszym przejawem rasizmu. Co ciekawe, wiele osób absolutnie nie przyjmowało mojego tłumaczenia do wiadomości, a argumenty, jakie padały, brzmiały – Afryka po prostu jest Czarnym lądem. I tyle. Nie kłóćmy się z faktami.
Właśnie dlatego z tym przezroczystym dyskryminowaniem należy walczyć najbardziej – bo z przekonań i uprzedzeń robi on fakty obiektywne – czyli podstawowe składniki naszej codzienności. Na tym polega niebezpieczeństwo seksizmu, rasizmu czy po prostu dyskryminacji transparentnej. Niektóre krzywdzące przekonania tak bardzo weszły nam w krew, a tym samym do języka, że już ich nie widzimy. Są przezroczyste, a jednak nie pozostają obojętne na to, jaki obraz świata budujemy przy ich użyciu. Dlatego też wszelkie pretensje osób wyczulonych na nadmierną poprawność polityczną powinny zostać uciszone tym argumentem. Zastanowienie się nad tym, czy dane określenie, żart czy przysłowie nie skrzywdzą jakiejś osoby lub grupy nie jest odbieraniem wolności słowa. Jest uwrażliwieniem uprzywilejowanej części społeczeństwa na to, co dla nich niewidzialne.
Wszystkie artykuły autorki/autora