Intruz systemowy

Recenze
Kamil Fila
| 6.9.2023
Intruz systemowy
Zdroj: Shutterstock

Film o wymykającym się spod kontroli dziecku testuje granice tolerancji widzów.

Niemiecki film Disruptor of the System reżyserki i scenarzystki Nory Fingscheidt opowiada historię Benni, dziewięcioletniej dziewczynki, która jest nie tylko "plagą ulic", ale także plagą wszystkich instytucji i rodzin zastępczych. Blond aniołek, który w ciągu sekundy potrafi zmienić się w nieznośną i niebezpieczną istotę, staje w obliczu granic tego, co może zrobić najbardziej liberalny system.

Film funkcjonuje jako test tolerancji widza. Nie jest nachalny pod względem formalnym. Nie ma tu zbyt powolnego tempa, roztrzęsionej kamery, dziwnych kompozycji, specjalnie przesuniętej palety barw, czy przesadzonego lub niedoświetlonego obrazu. Na początku ma nawet odpowiedni wdzięk. Kiedy Benni wpada w złość po tym, jak ktoś dotyka jej twarzy, co przywołuje jej traumę z dzieciństwa, dzika elektroniczna muzyka dodaje energii. Film niemal zachęca nas do kibicowania Benni, aby jej gniew mógł wypłynąć. To jedna z tych wielu filmowych buntowniczek, które mają prawo do swojego gniewu.

Intruz systemowy / Systemsprenger

Scenariusz i reżyseria: Nora Fingscheidt

127 min

Czeska premiera 3 października 2019 r.

Śledzimy jej ucieczki z placówek wychowawczych, powroty do domu, w którym matka jej nie chce, bo nie radzi sobie z wychowaniem dwójki młodszego rodzeństwa, badania psychiatryczne i ustalenia różnych pracowników socjalnych. Przez chwilę pojawia się promyk nadziei, że poradzi sobie z nią korepetytor, który skupia się na nastoletnich chłopcach z problemami. Problem z Bennim polega jednak nie tylko na tym, że jest agresywny, ale także na tym, że czuje, że nigdzie nie pasuje. Każdy przejaw zainteresowania jego osobą jest przez niego natychmiast wyłapywany. Utrzymanie profesjonalnego dystansu jest trudne, prawie niemożliwe. Benni ma urok osobowości, który może przebić się przez twardą skórę opiekunów i opiekunów zastępczych. Szybko jednak odkrywa, że dziewczyny nie da się kontrolować.

Nagroda za wytrwałość

Wyrażenie "mapowanie" jest często zbędnym zwrotem, ale tutaj pasuje. Rzeczywiście, film jest dokładnym odwzorowaniem systemu społecznego w Niemczech, opartego na ogromnej tolerancji i szacunku dla słabszych, gdzie druga, trzecia i inne szanse są zawsze dostępne. Jednak Benni wyczerpuje również ten system, nagle nie ma dla niej nigdzie miejsca i czeka ją albo całkowite odrętwienie leków, albo wywiezienie za granicę na opuszczoną farmę, gdzie nie ma nawet pewności, że przeżyje. Nie może jeszcze iść do poprawczaka, nikt nie chce jej adoptować.

W narracji pojawia się też spora powtarzalność, którą być może można by uznać za błąd i nieporadność. Osobiście jednak odbieram to jako sposób na pokazanie, że Benni zawodzi wszystkich, za każdym razem ponosi porażkę i unika dalszej pomocy. Skrócenie fabuły i pominięcie scen sprawiłoby, że Benni stałby się bardziej dobrym i "akceptowalnym" dzieciakiem, bylibyśmy skłonni zaufać mu jak coraz większej liczbie osób w filmie. Ma nas ogarnąć znużenie, obrzydzenie i niewiedza: co dalej, czy może być dalej, czy jest jakaś alternatywa?

Jednocześnie film daje widzowi swego rodzaju satysfakcję - "wytrzymałem, nie puściły mi nerwy, okazałem się tolerancyjny i wyrozumiały". Zdecydowanie inaczej na film reagują rodzice i osoby bezdzietne, osoby z doświadczeniem opieki instytucjonalnej i zastępczej i bez takiego doświadczenia. Benni prowokuje każdą osobę w inny sposób, dając każdemu wgląd w zakres własnej zdolności do zachowania spokoju. Pod tym względem jest to gra z widzem, który nie powinien rozumieć filmu w sposób całkowicie realistyczny, choć jego rzeczowość do tego prowadzi. Pod koniec - i nie jest to wielki spoiler - Benni, podczas swojej szóstej ucieczki, biegnie i jakby skacze w kamerę, której obiektyw pęka. Realistyczna fikcja wybucha, atakując nas jako widzów siedzących na widowni.

Niejasna diagnoza

To, co mnie zaniepokoiło, a na co nie uzyskałem odpowiedzi, to jaka właściwie jest diagnoza Benniego. Trauma z dzieciństwa, ADHD, autyzm, histeria...? Czy ma jakieś genetyczne zaburzenie mózgu, które czyni ją agresywną? A może jej charakter jest wynikiem rozwoju życia, złej sytuacji rodzinnej, w której nie dano jej granic w wychowaniu, będąc ciąganym po instytucjach, które odebrały jej wszelkie pojęcie domu i bezpieczeństwa?

Trzydziestosześcioletnia autorka, dla której jest to debiut fabularny, nie daje nam dokładnych wskazówek. Wydaje się, że raczej ignoruje stronę biologiczno-medyczną i kieruje swoją uwagę na sferę rzeczywistych relacji międzyludzkich. Ale Benni wydaje się już tak zniszczona, że żadne dalsze wysiłki jej nie zmienią. Trudno więc powiedzieć, czy film zadaje jakieś społeczne pytanie o to, czy system instytucjonalny produkuje podobnie uszkodzone jednostki (trudno sobie wyobrazić, by mógł być lepiej skonstruowany), czy po prostu pokazuje wyjątkowy indywidualny los.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz