W musicalu Annette miłość i ambicja są najważniejsze. I obie cię zabiją

FilmRecenzja filmu
Jan Jindřich Karásek
| 1.11.2023
W musicalu Annette miłość i ambicja są najważniejsze. I obie cię zabiją
Adam Driver a Marion Cotillard tvoří ve filmu nevyrovnaný pár. Zdroj: Aerofilms

Kultowy reżyser dziwacznych filmów Leos Carax kręci niewiele filmów, ale każda jego premiera jest wydarzeniem. Tym razem otworzył tegoroczny festiwal w Cannes swoją surrealistyczną operą rockową, wywołując kilkuminutowe owacje. Nie tylko gwiazdorska obsada sprawia, że jest to jego najbardziej przystępny film. Wciąż jednak bawi się z publicznością, dla wielu na granicy tego, co znośne. Wystarczy pójść w jego ślady, a czeka nas jedno z największych kinowych przeżyć tego roku. Choć pod wieloma względami problematyczne.

Leos Carax zaczynał jako tak zwane "cudowne dziecko" francuskiego kina. Swój pierwszy pełnometrażowy film nakręcił w 1984 roku, mając zaledwie dwadzieścia cztery lata, i pojechał z nim prosto do Cannes. Film, o prostym i w gruncie rzeczy wszechogarniającym tytule When a Boy Meets a Girl, zapowiadał główny temat tego niezwykłego twórcy - miłość jako taką, jako siłę twórczą i destrukcyjną. Ale także, w sensie przenośnym, miłość do kina, której Carax nie ukrywa - w swoich dziełach obficie cytuje różne zakątki jego historii. Po debiucie powstały dwa kolejne filmy, Zła krew i Kochankowie z Pont-Neuf, które razem tworzą trylogię o życiu i starzeniu się chłopca o imieniu Alex Oscar. Ten ostatni to ewidentnie alter-ego reżysera (wiele zdradza fakt, że sam Carax nosi nazwisko rodowe Alex Oscar Dupont).

Od tego momentu w swoim twórczym życiu reżyser nie miał już tak łatwo. Przerwy między jego filmami stawały się coraz większe, głównie ze względu na fakt, że przez długi czas nie mógł znaleźć na nie pieniędzy. Między zakończeniem trylogii a kolejnym filmem minęło osiem lat. Na kolejny musiał czekać nawet trzynaście lat. Chociaż jego ostatnim dziełem był olśniewający i pod pewnymi względami już kultowy Holy Motors, jego obecna Annette jest również dobre dziewięć lat później. I kto wie, jak długo by to trwało, gdyby nie Adam Driver, hollywoodzki megagwiazdor, który popchnął film tam, gdzie mógł, z pozycji producenta i głównego aktora.

Reżyser Carax jest magikiem, który zbudował swój show na zdradzaniu wszystkich swoich sztuczek. A jednak nie możemy przestać się zachwycać, bo to wciąż niesamowite.

Są jednak pewne fundamentalne aspekty twórczości Caraxa, które pozostają niezmienne - jego filmy wciąż opowiadają głównie o miłości, o pięknych, ale destrukcyjnych związkach, a we wszystkich bohater przypomina swojego twórcę. Wszystkie są jednak wyjątkowe i warto na nie czekać. Głównie ze względu na unikalną formę wizualną i pomysłowe scenariusze, które starają się zarówno bawić i prowadzić nas przez narrację, jak i przypominać nam, że to wszystko iluzja. Carax jest magikiem, który zbudował swój show na ujawnianiu nam wszystkich swoich sztuczek. A jednak nie możemy przestać się dziwić, bo to wciąż niesamowite.

Przeciwieństwa się przyciągają

Jego obecny film, Annette, spełnia wszystkie wyżej wymienione cechy, ale pod pewnymi względami jest inny. Bardzo się różni. To prawdziwy wielki musical w stylu starego Hollywood, ze scenami tłumu i muzyką, która balansuje na granicy pop-rocka i opery. Śpiew i taniec pojawiają się niemal bez przerwy, nie tylko w tradycyjnej scenerii teatralnej czy na łodzi, ale także podczas seksu oralnego czy nawet porodu, a to tylko niektóre ze scen, które do tej pory zdołały wzbudzić kontrowersje. Zasadniczo jest to jednak archetypiczna historia, która w przeciwieństwie do prowokacyjnego reżysera Gaspara Noé, nie chce przede wszystkim szokować, a raczej wzruszać i często rozśmieszać.

Historia opowiada o kontrowersyjnym komiku Henrym McHenrym, który występuje pod pseudonimem Monkey God w szlafroku bokserskim, werbalnie atakując swoją publiczność, zamiast próbować jakiegokolwiek humoru. Grany przez Adama Drivera, jest fizycznie i osobiście niezapomnianą postacią. Na początku filmu bohater spotyka się z piękną śpiewaczką operową Ann, graną przez Marion Cotillard, która jest jego antytezą.

Carax wcielił się w rolę McHenry'ego i nie ma innego celu niż postawienie się na jego miejscu. Jego żona zmarła w 2011 roku, a cały film zadedykował swojej córce, którą opiekował się przez ostatnie dziesięć lat.

Nie można uciec od bólu śpiewając

Annette jest więc filmem, który pod wieloma względami romantyzuje kulturowe stereotypy (główny bohater jest niezrozumianym geniuszem-alkoholikiem), by później zdekonstruować je i pokazać takimi, jakimi są (jest głównie dziecinnym egomaniakiem). Jednocześnie nie wychodzi na moralistę. Carax, ze względu na swoją historię życiową, sam wpisał się w rolę McHenry'ego, a więc nie chodzi mu tylko o to, by się pogrążyć. Jego żona zmarła w 2011 roku, a Annette poświęcił w całości swojej córce, którą opiekował się jako samotny ojciec przez ostatnią dekadę. Owszem, krytykuje tutaj samego siebie, ale przede wszystkim kręci film o wielkiej miłości. A ta często jest niedoskonała i sprawia, że ludzie popełniają błędy. Niektórych błędów nie da się naprawić, jak śpiewa się w finałowym duecie, ale ważne jest, by twórcy filmu przynajmniej spróbowali. Czy to w prawdziwym życiu, czy w formie sztuki.

Dla Caraxa film jest po prostu płótnem, na którym maluje zupełnie nowe światy, biorąc najlepsze i najgorsze z naszych własnych. To rodzaj rozrywkowego eskapizmu, który jednak w nieoczekiwanych momentach ujawnia skrywany wcześniej mrok. To tak, jakby reżyser mówił nam, że możesz się dobrze bawić, ale nie będzie to darmowe. Ze mną też wiele wycierpicie. Pod pewnymi względami jego wizja jest problematyczna dla widzów. Ponieważ pracuje z prostym scenariuszem, piosenki są napisane powtarzalnie, a dobór słów nie jest odkrywczy ani poetycki, a postacie są jednowymiarowe i brakuje im głębi, co rodzi pytanie, w co tak naprawdę gra ten film.

Ale wszystkie te krytyczne uwagi znikają dzięki temu, że wciąż jest to głównie rozrywkowy musical. Cokolwiek poważnego chcemy zarzucić Caraxowi, on odwdzięcza się humorem i wesołą muzyką; kiedy chcemy zarzucić mu coś na drodze rozrywki, odbiera nam argumenty nieoczekiwanie poważnym momentem. To podstępny kameleon, ale trzeba mu za coś przyznać: jest równie dobry w poruszaniu i frustrowaniu, co w zabawianiu.

Wszystko, czego się nie spodziewamy, a nawet więcej.

I nie ma wątpliwości, że będziemy rozbawieni od pierwszych ujęć. Annette to postmodernistyczna przejażdżka, która zaczyna się, gdy sam reżyser jest w studiu z braćmi Mael z pop-rockowego duetu Sparks, którzy skomponowali muzykę do filmu i napisali oryginalny scenariusz. Gdy tylko Carax pyta w studiu "Czy jesteśmy gotowi zacząć?", rozpoczyna się hałaśliwa scena taneczno-muzyczna, w której wokaliści ostrzegają nas, że zdecydowanie czeka nas coś, na co nie jesteśmy przygotowani. "Zbudowaliśmy świat specjalnie dla ciebie, historię pełną pieśni i wściekłości bez żadnych tabu". Reżyser, muzycy, główne gwiazdy filmu i inni członkowie ekipy idą ulicą Los Angeles, śpiewając nam, że nadszedł czas, aby rozpocząć przedstawienie. Czwarta ściana zostaje przełamana od razu. Oznacza to również, że najbardziej dynamiczny fragment śpiewu znajduje się na samym początku. Ale to nie ma znaczenia. W końcu twórcy ostrzegali nas, że to nie będzie to, czego się spodziewaliśmy.

I to tylko na plus. Jeśli jest jedna rzecz, w której Annette przoduje, to jest to silne poczucie zdziwienia, jak coś tak dziwnego, magicznego i ujmująco niezręcznego mogło powstać w Hollywood. I jak to wszystko cudownie ze sobą współgra. Tragedia traktowana śmiertelnie poważnie miesza się z absurdalną komedią, rock z operą, pompatyczne mitologizowanie męskiego geniuszu z krytyką przerośniętego ego, miłość rodzicielska z nienawiścią do samego siebie.

Należy zaznaczyć, że zdecydowanie nie jest to film dla każdego. W końcu nie co roku oglądamy surrealistyczne musicale o córce, która wygląda jak drewniana kukiełka. I jest ku temu dobry powód. Szybko byśmy się nimi znudzili. Ale kiedy raz na jakiś czas pojawia się taki wyjątkowy film, warto go zobaczyć. Czegoś takiego nie zobaczymy przez długi czas. A jeśli ci się spodoba, zostanie z tobą na długo.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz