Jak zostałam partyzantką to filmowy debiut Słowaczki Very Lackovej. Imponuje przede wszystkim godną podziwu bezpośredniością, z jaką młoda dokumentalistka konfrontuje widzów z historią własnej rodziny, w której dominuje opowieść o jej pradziadku, romskim partyzancie. Światowa premiera filmu odbyła się na festiwalu goEast, gdzie zdobył on jedną z głównych nagród. Vera wplata swój film w bardzo żywy temat, pokazując, jak to jest być wykształconą Romką, millenialską, żyjącą we współczesnej Europie Środkowej.
W Czechach i na Słowacji nie ma zbyt wielu romskich reżyserek (ani reżyserów w ogóle). W swoim debiucie Vera Lacková uchwyciła ścieżkę własnej odwagi, którą odkryła dzięki aktywizmowi. Odwaga pochodzi od kogo: Jej pradziadek Ján Lacko był słowackim partyzantem i Romem. Podczas II wojny światowej został uwięziony w obozie koncentracyjnym w Dubnicy nad Wagiem, a jego żona, matka i cztery córki zostały rozstrzelane przez gestapo za udział w ruchu oporu.
Vera opowiada jego historię, ponieważ uważa, że Romowie na Słowacji (a także w Czechach) są postrzegani przede wszystkim jako ofiary II wojny światowej. Vera chce, aby fakt, że należeli oni również do ruchu oporu, stał się częścią szerszej świadomości. Ján Lacko nie był jedynym romskim partyzantem na Słowacji. Dokument Very zawiera również wystawę na ten temat, którą sama zorganizowała w Słowackim Miejscu Pamięci Powstania Narodowego. Znamienne jest, że spośród wszystkich słowackich polityków zaproszonych na otwarcie wystawy, uczestniczyła w nim tylko prezydent Słowacji Zuzana Čaputová.
Pieta albo taniec
Wraz z ekipą Vera udała się także do Horný Turček na Słowacji, gdzie zamordowano rodzinę jej pradziadka. W filmie jest scena, w której cierpliwie tłumaczy burmistrzowi, że chciałaby stworzyć pomnik ofiar lokalnej masakry w sposób, który nie odpychałby mieszkańców, a raczej ich przyciągał (chce zaoferować drobny poczęstunek, próbuje stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której miejscowi mogliby lepiej przyswoić tę część historii swojej wioski). Jej próby spotykają się jednak z bierno-agresywnym oporem i niezrozumieniem, mimo że burmistrz przyznaje, że uważa rasizm za poważny problem naszych czasów.
Mieszkańcy sprzeciwiają się również upamiętnieniu, ponieważ tego samego dnia w wiosce odbywa się potańcówka, podczas której ostatecznie staje się jasne, że duża liczba mieszkańców w ogóle nie rozumie znaczenia upamiętnienia, a dokładniej, nie zgadza się z nim. Akt ten ostatecznie odbędzie się oficjalnie, ale jest to bardziej przykrywka dla mediów. Wspólna nieufność wobec Romów wypływa z pijackich rozmów na potańcówce. Vera bardzo skutecznie pokazuje, że rasizm jest zakorzeniony w ludziach w ukryty, ale głęboki sposób. Traktuje ich niezwykle spokojnie, asertywnie, ale bezkonfliktowo, a przede wszystkim bez śladu goryczy: "Dla nich to problem nawet po ponad 75 latach. To niemiecki region, w którym osiedlili się i do dziś mieszkają Niemcy Karpaccy. Burmistrz zapytał mnie: Czy wyobraża pan sobie wezwanie niemieckiego chóru do miejsca, gdzie pochowani są Romowie?".
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do Romów
Wspólne przekonanie o Romach, które my, tutejsi gajdżowie, przekazywaliśmy z pokolenia na pokolenie, jest takie, że Romowie nie chcą pracować, kradną i żyją z zasiłku. W filmie Vera zastanawia się nad konsekwencjami, tj. nad tym, w jaki sposób postawa większości Gajj wobec Romów została włączona przez samych Romów do ich własnego stosunku do romskiej tożsamości.
"Wielu Romów wstydzi się dziś swojej tożsamości w wyniku wizerunku, jaki współtworzą media, w których bardzo często pojawiają się romskie osady, a co więcej, te same obrazy są filmowane w kółko. Wielu Romów logicznie nie zgadza się i nie identyfikuje z tym obrazem, który został w nich zamknięty. Czasami prowadzi to do tego, że definiują siebie w odniesieniu do swojej tożsamości. W mediach brakuje wizerunku romskiej klasy średniej. Moja rodzina, przedstawiona w filmie, z pewnością nie jest wyjątkiem. Ale jest bardzo niewiele filmów, które przedstawiają Romów w ten sposób. W filmach i programach telewizyjnych nie zdarza się, by Romowie grali zwykłych ludzi, na przykład: niedawno rozmawiałem z romskimi aktorami. Powiedzieli mi, jak trudno jest im dostać rolę, ponieważ większość ról jest pisana dla białych. Jeśli już jakąś dostaną, to często grają przestępców lub żebraków. Nie zdarza się, by romska kobieta grała na przykład pielęgniarkę. Reżyserzy mówią, że to dlatego, że publiczność nie jest do tego przyzwyczajona. Ale nadal pielęgnujemy stereotypowe myślenie o Romach w ten sposób, a wtedy politycy, którzy wiedzą, jak to wykorzystać dla własnych korzyści, mogą z łatwością to wykorzystać".
"Może i jestem Romem, ale jestem też jednym z was. Nie czuję się częścią mniejszości".
Vera ukończyła uniwersytet, jej babcia prowadziła ją do edukacji od najmłodszych lat, a jej ojciec motywował ją do zdobycia wykształcenia. Podtytuł debiutu Very brzmi "Filmowy opór przeciwko zapomnieniu", co można rozumieć dwojako. Vera nie tylko walczy z zapomnieniem faktu, że istnieli romscy partyzanci. W swoim filmie udaje jej się również powiedzieć, że walczy również z zapomnieniem, że sama jest Romką: "Ale nie jest to sprzeczne z faktem, że czuję się również Słowakiem, że podzielam wartości kraju, w którym żyję. Jest to podobne do romskich partyzantów, którzy dołączyli do ruchu oporu, ponieważ zależało im na zachowaniu demokracji w kraju, w którym mieszkają". Vera przypomina nam również, że powinniśmy przestać postrzegać historię Romów w oderwaniu od historii Słowaków czy Czechów.
Romska tożsamość
Film dokumentalny skłonił mnie do refleksji nad moim własnym doświadczeniem rasizmu. Co właściwie oznacza dla mnie słowo "Rom"? Zadałem sobie pytanie, jaka jest według mnie różnica między Romami a gajdżi. Dzięki filmowi Very zdałem sobie sprawę, jak trudno jest mi o tym mówić, jak trudno jest mi o tym myśleć, wyrwać się ze stereotypów. Bo idea różnic między Gadje a Romami tkwi głęboko w naszej zbiorowej pamięci: prawdopodobnie wszyscy nosimy w sobie rasizm, tylko radzimy sobie z nim na różne sposoby. Zdałam sobie sprawę, jak wiele romantycznych i mylących, a nawet toksycznych wyobrażeń mam w głowie na temat Romów, mimo że nie mam pojęcia, jak Romowie żyją obecnie w Czechach, ponieważ prawie nie mam z nimi kontaktu.
Kiedy zapytałem Verę, jak się czuje ze swoją romską tożsamością, odpowiedziała, że się jej nie wstydzi. I że nakręciła swój film właśnie po to, by pokazać innym Romom, że zdecydowanie nie muszą się wstydzić swojej przynależności etnicznej. Kiedy wyobraziłam sobie, że sama jestem Romką, prawdopodobnie nie zadawałabym tylu pytań na temat różnic między Romami a Gadami (moje doświadczenie opiera się na znacznie korzystniejszej sytuacji - jestem częścią większości). Vera nie chce pytać, jakie są różnice między gadziami a Romami, po prostu dlatego, że nie uważa takiego pytania za ważne; jako przedstawicielka mniejszości prawdopodobnie powinna pytać o wiele więcej o to, co nas wszystkich łączy: Aby mogła swobodnie domagać się własnej tradycji rodzinnej bez obawy o społeczny ostracyzm siebie i swojej córki.
Z mojego gagauskiego punktu widzenia, Vera próbuje powiedzieć w swoim filmie: "Może i jestem Romką, ale jestem też jedną z was. Nie czuję się częścią mniejszości". Smutne i przerażające jest uświadomienie sobie, że Vera prawdopodobnie trafiła w swoim filmie na wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o kwestię sztucznie ukrywanego rasizmu. Szczęśliwsze jest to, że kontynuuje swoją pracę i oprócz filmu o romskich wróżbitach, przygotowuje także film o inspirującej romskiej pisarce (i, przypadkowo, jej imienniczce) Elenie Lack.
Wszystkie artykuły autorki/autora