Czy moje dziecko potrzebuje psychologa? Wkrótce dowiemy się tego online

Wywiad
Vojtěch Pišl
| 5.10.2023
Czy moje dziecko potrzebuje psychologa? Wkrótce dowiemy się tego online
Shutterstock

Każdy rodzic czasem waha się, czy z dzieckiem wszystko jest w porządku. Jednak poradnie pedagogiczno-psychologiczne są przepełnione, a udanie się do specjalisty może być trudne. Aby pomóc w odróżnieniu poważnych problemów od zwykłych trudności, narzędzie online opracowane przez naukowców z Brna przechodzi właśnie ostatnią rundę walidacji.

Naprawdę gorący temat, jakby uczynił z telemedycyny koronawirusa. W rzeczywistości jednak dziedzina ta rozwija się już od dłuższego czasu. I oczywiście nie mamy tu na myśli wróżbitów, którzy sto lat temu potrafili wykryć zapalenie wyrostka robaczkowego na podstawie zdjęcia pacjenta. W końcu nawet dziś jest prawdopodobnie za wcześnie, by wróżyć na odległość. Ale dobrze zaprojektowane narzędzia mogą dać wskazówkę, jak prawdopodobne jest, że istnieje problem, z którym powinniśmy szukać specjalisty. I jakiego rodzaju powinien to być specjalista. Takim narzędziem powinien być "ePsycholog online", opracowany przez psychologa Hynka Cíglera i współpracowników z Uniwersytetu Masaryka.

Wraz z innymi naukowcami i psychologami opracowują kwestionariusz online, który powie rodzicom, czy powinni zabrać swoje dziecko do psychologa na badanie, czy też dziecko jest raczej zdrowe. Czy to prawda?

Tak. Jeśli rodzic nie jest zdecydowany, czy jego dziecko ma trudności - na przykład, jeśli dziecko jest zbyt nieśmiałe, ma lęki lub trudności w uczeniu się, lub jeśli rodzic martwi się, że jego dziecko ma problem autystyczny - wypełnia skalę oceny, której użyjemy do przewidzenia, jak prawdopodobne jest, że specjalista zdiagnozuje trudność. Kwestionariusz ma być częścią szerszej usługi, którą rozwijamy. Wraz z nim będziemy oferować bazę danych specjalistów, którzy będą w stanie dopasować rodziców do najlepszej osoby, z którą należy się skontaktować w oparciu o przewidywane trudności ich dziecka. To znaczy, jeśli wyniki trwających badań wykażą, że nasza metoda jest w stanie to zrobić. Usługa nie jest jeszcze uruchomiona, obecnie zbieramy dane, aby przetestować jej działanie.

Zanim dziecko trafi do specjalisty, mijają miesiące. Jednak w momencie, gdy dziecko rozpoczyna naukę w pierwszej klasie i pojawiają się problemy, potrzebna jest wczesna odpowiedź.

Dlaczego potrzebujemy takiego narzędzia? Intuicyjnie, wysłałbym każdego, kto ma przeczucie problemu, do eksperta, by odkrył źródło tego przeczucia, nawet jeśli okaże się, że to tylko wygórowane oczekiwania rodzica.

Byłoby miło. Po prostu strasznie długo trwa, zanim dziecko trafi do specjalisty. Okres oczekiwania do poradni pedagogiczno-psychologicznych, do których rodzic może się zwrócić, wynosi zgodnie z prawem maksymalnie trzy miesiące. A poradnie praktycznie go nie przestrzegają. A przecież w momencie, gdy dziecko rozpoczyna naukę w pierwszej klasie i wykazuje problemy dyslektyczne lub ma jakieś poważne trudności, rodzic naturalnie chce szybko uzyskać odpowiedź.

Tak więc system poradnictwa pedagogiczno-psychologicznego jest tak przeciążony, że nie jest w stanie sprostać temu zadaniu, więc czy potrzebujemy komercyjnej usługi online, aby poradzić sobie z ostrymi problemami?

To jeden z problemów. Chodzi również o zmotywowanie rodziców, dla których wizyta u psychologa jest czasem nie lada wyzwaniem. Jeśli ktoś złamie nogę, idzie do lekarza, jeśli ma gorączkę, to też jest w porządku. Ale wizyta u psychologa jest stresująca dla wielu osób, mogą uznać ją za stygmatyzującą. Trudno nawet myśleć o tym, czy z dzieckiem wszystko w porządku. W przypadku wielu trudności jesteśmy w stanie doradzić rodzicom, czy należy się czymś zająć, czy nie. Prawie każdy rodzic czasami czuje, że dziecko może nie być w porządku i waha się, jak postępować.

Ale czy można stwierdzić, czy coś jest nie tak z dzieckiem, po prostu wykonując test online?

Powiedzą nam to dopiero wyniki obecnych badań. Wierzymy, że jesteśmy w stanie bezpiecznie odróżnić dzieci, których trudności są dość powszechne i doświadczane przez znaczną część dzieci, od tych, które cierpią z powodu czegoś poważniejszego. Pośrodku znajduje się zatem strefa przejściowa: dzieci, które mogą, ale nie muszą czuć się dobrze. Nie będziemy jednak ukrywać niepewności przed rodzicem, wręcz przeciwnie: przedstawimy rodzicom prawdopodobieństwo, z jakim dziecko może zostać zdiagnozowane przez specjalistę. Oczywiście decyzja należy do rodziców; nie możemy tego zrobić za nich.

Na jakiej podstawie takie narzędzie może odfiltrować subiektywny pogląd rodzica i zarejestrować fakty dotyczące dziecka?

Zakładamy, że rodzic nie będzie celowo wprowadzał w błąd swoich odpowiedzi. To nie jest diagnostyka, ale narzędzie do informowania rodzica. Zakładamy więc, że wszelkie zniekształcenia będą nieświadome - na poziomie stereotypów dotyczących dziecka, różnych przekonań rodzica lub być może jego perfekcjonizmu. Co wprowadza pewną niepewność. Nie widzimy dziecka, a rodzic z kolei nie ma porównania. Ale obecnie prowadzimy badania na dwóch tysiącach rodziców, a w próbie będą również rodzice dzieci z określonymi trudnościami. Możemy więc zobaczyć, jak rodzice dzieci różnią się w swoich odpowiedziach. Jeśli uda nam się to zrobić, będziemy w stanie przewidzieć, do której grupy należy dziecko.

Pytania nie są więc generowane z chęci dowiedzenia się czegoś konkretnego o dziecku, ale raczej szukasz pytań, na które rodzice zdrowych i chorych dzieci odpowiedzą inaczej?

Pytania są różne, mamy kilka kategorii, które odnoszą się do różnych zaburzeń - takich jak dysleksja, zaburzenia ze spektrum autyzmu lub depresja i stany lękowe. Są one pisane przez ekspertów w każdej dziedzinie, którzy są do tego najlepiej przygotowani. Zostały one wybrane właśnie po to, by rozróżnić rodziców dzieci z większymi i mniejszymi trudnościami. Jednocześnie chodzi o to, by rodzic był w stanie ocenić odpowiedź. Nie pytamy o nic, co jest trudne do oceny. Czasami zachęcamy też rodziców, by sami zadawali pytania dziecku lub spróbowali wykonać z nim kilka prostych czynności.

Niektóre pytania brzmią dość banalnie. Na przykład pytanie, czy dziecko było niespokojne w ostatnich tygodniach. Czym różni się Twoje pytanie od mojego, które może brzmieć podobnie?

Cieszę się, że brzmi banalnie! W rzeczywistości to ich uproszczenie było kluczowe, aby zdolność rodzica do ich zrozumienia nie odgrywała roli w wynikach. Ale kluczową kwestią jest trafienie w możliwe trudności dzieci jako całości, tak aby nie pominąć żadnego obszaru. Istnieje wiele przejawów różnych trudności, ale czasami występują tylko niektóre z nich. Kwestionariusz musi zatem obejmować je wszystkie, aby niczego nie pominąć. Jednocześnie pytania muszą być dobrane w taki sposób, aby nie było stronniczości ze strony rodzica i aby rodzic mógł je łatwo zrozumieć. Niektóre rodzaje pytań nie wchodzą w grę ze względu na wiedzę specjalistyczną.

Czytając pytania, miałem obraz prototypowego taty z ubiegłego wieku, który spotyka się z dzieckiem raz w tygodniu na niedzielnym obiedzie. Zupełnie naturalnie odpowiada, że nie zauważył żadnych zmian w dziecku.

To oczywiście ryzyko. Zdecydowana większość naszej obecnej próby składa się z matek przebywających na urlopie rodzicielskim, co jest niefortunne. Realistycznie rzecz biorąc, drugi rodzic, który rzadziej widuje dziecko, może wypełnić kwestionariusz i odpowiedzieć nieco inaczej. Dlatego teraz staramy się poprosić o wypełnienie kwestionariusza głównie ojców, których mamy niewielu, oraz rodziców starszych dzieci, których również nie mamy jeszcze zbyt wielu. Jeśli chcesz pomóc nam w badaniach, możesz wziąć udział w badaniu standaryzacyjnym.

Wykazano, że perfekcjonistyczni rodzice mają tendencję do przeceniania inteligencji swoich dzieci, chociaż stopień perfekcjonizmu rodziców nie ma związku z inteligencją ich dzieci.

Czy masz pojęcie, jak bardzo odpowiedzi mogą się różnić w przypadku rodzica, który mniej troszczy się o dziecko?

Kwestionariusz zawsze będzie wypełniany przez bardziej troskliwego rodzica. W przyszłości będziemy sprawdzać, czy odpowiedzi pochodzą od niego, czy nie. Ale jak dotąd mamy tylko około tysiąca kwestionariuszy, co jest zbyt małą liczbą, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski. Co więcej, będą różnice między głównymi opiekunami. Ktoś ma dziecko w żłobku, ktoś widzi je przez cały dzień. Będzie to miało wpływ, ale mamy nadzieję, że różnice zniwelują się w sumie, ponieważ niektóre pytania będą tendencyjne w jedną stronę, a inne w drugą. Pozostanie więc losowy błąd pomiaru, z którym należy się liczyć, a nie systematyczna stronniczość.

Czy jakieś cechy rodziców wpływają ogólnie na wyniki dzieci? Na przykład, gdybyśmy wiedzieli, że jasnowłosi ludzie często nadmiernie martwią się o swoje dzieci, moglibyśmy im powiedzieć, że prawdopodobnie martwią się niepotrzebnie...

Kolor włosów nie będzie powiązany z cechami psychologicznymi, ale to chyba oczywiste. Nie mamy pełnego obrazu sytuacji, ale są pewne dane. Michal Jabůrek, kolejny z twórców ePsychologa, obronił w czerwcu pracę doktorską właśnie na temat trafności i struktury rodzicielskiej (i nauczycielskiej) oceny zdolności dzieci. W innym badaniu badaliśmy na przykład wpływ rodzicielskiego perfekcjonizmu na ocenę intelektu dziecka. Okazało się, że perfekcjonistyczni rodzice mają tendencję do przeceniania inteligencji swoich dzieci, mimo że stopień rodzicielskiego perfekcjonizmu nie ma związku z inteligencją ich dzieci.

Dziesięć milionów wystarczy

Pracujesz nad tym narzędziem od kilku lat - i wciąż zbierasz dane. Ile pracy wymaga taki test online, który wypełnia się przy espresso?

To mnóstwo pracy! To setki godzin pracy wielu psychologów, programistów i innych ekspertów. Jeśli ktoś chce zrobić to dobrze, podpisać się pod tym z czystym sumieniem i jeśli wynik naprawdę pomoże ludziom, to jest to dużo pracy. Wymyślanie i pilotowanie pytań jest trudniejsze, niż się wydaje w kategoriach laika - niezależnie od tego, czy chodzi o złożone procedury statystyczne, czy faktyczne opracowanie kwestionariuszy. Gromadzenie danych z kolei wymaga dużej próby osób. Ponadto rozwój zawsze wiąże się z pewną niepewnością, ponieważ może po prostu nie zadziałać. Choć oczywiście mamy nadzieję i zakładamy, że tak się nie stanie. Ale rozwijaliśmy więcej obszarów, na przykład terapię mowy, taką jak dysfazja lub słaba wymowa - i nie mogliśmy nawet wysłać tego do pilotażu, pytania nie działały wystarczająco dobrze, więc musieliśmy zatrzymać rozwój.

Licząc setki godzin pracy zespołu profesjonalistów, czy coś takiego może być w ogóle opłacalne?

Mamy taką nadzieję. Projekt nie jest finansowany z pieniędzy publicznych, więc zainwestowany czas musi się zwrócić. Z drugiej strony, sprawia nam to przyjemność, robimy to na razie za darmo i mamy nadzieję, że pewnego dnia się to opłaci. Oczywiście język czeski stawia nas w niekorzystnej sytuacji, ponieważ nasz rynek jest mały. Jeśli odniesiemy sukces, chcemy zaadaptować narzędzie za granicą. Wiąże się to jednak z dalszymi badaniami w innym języku, narzędzie nie może być po prostu przetłumaczone i zastosowane gdzie indziej, a to oznacza dodatkowe wydatki.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz