Po narodzinach mojej córki stałam się bardziej świadoma kwestii feministycznej niż wcześniej. W końcu abstrakcyjna idea równości płci i potrzeba stawania w obronie tego, co słuszne, różni się od wychowywania konkretnego dziecka w świecie, który nie do końca gra według tych zasad.
Sposób, w jaki społeczeństwo wpływa na moją córkę, pokazuje mi każdego dnia, w bardzo konkretnych przypadkach, że feminizm to nie tylko teoria, ale konkretna codzienna praktyka, złożona z miliona kawałków. Dostrzeganie subtelnych sytuacji, które mają ją ukierunkować na "właściwą" rolę społeczną, a nawet próba aktywnej zmiany takich odłamków, jest żmudna, niekończąca się i przynosi niepewne rezultaty.
Fragment pierwszy. Moja córka ma jeden dzień, jesteśmy na oddziale położniczym. Zdążyliśmy już pobrudzić wszystkie nasze pieluszki. Idę do pielęgniarki, żeby poprosić o coś do załatwienia. Pierwsze, o co pyta, to: "To chłopiec czy dziewczynka?". To pytanie mnie przeraża. Zastanawiam się, gdzie chusta jest dopasowana do anatomii chłopca lub dziewczynki. Czy penis może gdzieś przeszkadzać? "Dziewczynka" - odpowiadam. Pielęgniarka otwiera drzwi szafy i odkrywa tajemnicę: są tam dwa stosy okładów, jeden różowy i jeden niebieski. Sięga po różowy.
Zajmowanie się kolorem chusty może wydawać się śmieszne. Ale wskazuje to na jedną rzecz: jest już narysowana linia, której mojej córce nie wolno przekroczyć. Pierwszy dzień po urodzeniu. Linia, za którą zaczyna się "męski" świat. Różowy jako kolor "dziewczęcy" to rzecz czysto kulturowa, ale jeszcze nie tak dawno, sto lat temu, był to kolor "męski", symbolizujący wojowniczość i wojowniczość.
Nasza córka dostała większość swoich ubrań od naszych przyjaciół i znajomych. Nie przywiązujemy wagi do kolorów dziewczęcych i chłopięcych. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy na placu zabaw zwracano się do mojej córki jako do chłopca, a po bliższym przyjrzeniu się przepraszano (dość absurdalnie), że się pomylili, ponieważ miała na sobie niebieskie buty lub rękawiczki (i być może czerwony kombinezon). Ponownie, nie jest to strasznie ważne, ale pokazuje, jak bardzo społeczeństwo denerwuje się, gdy dziecko nie ma odpowiedniego kodu koloru - i jak bardzo naciskają już na dziecko w tak młodym wieku, aby było "właściwą" dziewczynką lub "właściwym" chłopcem.
Zacznij teraz
Sliver dwa. Idę ulicą z moją córką w nosidełku. Uśmiecha się do wszystkich wokół. Starsza pani odwzajemnia uśmiech i wyciąga rękę, by poklepać ją po głowie. Odwracam się do niej plecami i mówię grzecznie, ale stanowczo, żeby jej nie dotykała. Obraża się i odpowiada: "Co ty sobie myślisz? Nic jej nie zrobię".
Jedną z najważniejszych rzeczy, których chcemy nauczyć naszą córkę, jest autonomia cielesna - że jej ciało należy do niej i to od niej zależy, komu pozwoli go dotykać. Podobnie, to od niej zależy, komu chce okazywać uczucia. Bez wyjątków. Dotyczy to oczywiście rodziny i samych rodziców. Kiedy moja córka kładzie się spać, nie słyszy, jak mówimy: "Pocałuj mnie na dobranoc!", ale pytanie: "Czy chcesz mnie pocałować na dobranoc?". Podobnie, gdy jest w domu dziadków, nie ma "obowiązku" całowania wszystkich na dobranoc, a następnie pójścia spać.
Wychowujemy naszą córkę tak, aby była zgodna od najmłodszych lat. Potrafi powiedzieć sobie, że nie chce być głaskana lub całowana. I zdarza się to dość często, nawet nam jako rodzicom. To absolutnie konieczne, aby to uszanować - ponieważ w przeciwnym razie uczymy małe dziecko, że jego opinia nie ma znaczenia, a silniejszy po prostu weźmie to, czego chce. Nawet małe dziecko potrafi wyrazić niezadowolenie. Roczniak rozumie niemal wszystko, co do niego mówimy. W końcu - kiedy zaczynamy szanować "nie" małego dziecka? Kiedy uznajemy, że może podejmować własne decyzje?
Podobnie postępujemy z lekarzem. Kiedy ma przejść jakąkolwiek interwencję w jej integralność cielesną, w tym być może przeszukanie nagiego ciała, najpierw wyjaśniam wszystko mojej córce. Ważne jest dla nas, aby rozumiała podstawowe zasady relacji lekarz-pacjent od najmłodszych lat: to znaczy, że musi rozumieć znaczenie i powód tego, co się robi i wyrazić na to zgodę. Nie obchodzi mnie, że moja siostra przewraca oczami i chodzi niecierpliwie. Te dwie lub trzy minuty wyjaśnień ograniczą procedurę do minimum, ale praktycznie pokażą mojej córce, jak powinna wyglądać relacja lekarz-pacjent. Ponownie, nie ma granicy, nie ma osiągnięcia wieku, w którym nadszedł czas, aby zrobić to dobrze. "Właściwym" sposobem jest robienie tego od samego początku. Nigdy nie będę musiał jej tego tłumaczyć w żaden skomplikowany sposób - nie będzie nawet wiedziała, że może być inaczej. I z tego powodu mam nadzieję, że nigdy nie skończy jak pacjentki doktora Nassara.
Więc dlaczego płaczesz?
Przykład trzeci. Dwoje dzieci bawi się w piaskownicy w praskiej dzielnicy Letná. Mały chłopiec jeździ samochodzikiem po jej obwodzie. Wewnątrz mała dziewczynka buduje tobołek. Oboje mają od dwóch do trzech lat. Chłopiec z samochodzikiem jest pochłonięty zabawą i nie zatrzymuje się przed dziewczynką, która stoi mu na drodze. Uderza ją swoim ciałem, dziewczynka upada na pupę i zaczyna płakać. Do małego chłopca natychmiast dołącza jego ojciec. Łapie go za ramię, uderza w pupę i krzyczy na niego, dlaczego znowu nie zwraca uwagi i że uderzył dziewczynkę. Tata dziewczynki podchodzi, stawia ją na nogi i pociesza słowami: "Zawsze byłaś w porządku, więc dlaczego płaczesz?".
Stoję kilka metrów od tej sceny i myślę sobie: "Naprawdę? Zobaczmy, czego właśnie nauczyłeś swoje dzieci... Chłopiec nauczył się, że problemy i sytuacje kryzysowe rozwiązuje się przemocą. Nie wyobrażam sobie, by pobicie go (owszem, symboliczne, ale jednak pobicie) nauczyło go, by następnym razem nie podejmował gry i był świadomy otoczenia. Do tego myślę, że był co najmniej tak samo zaskoczony całą sytuacją jak dziewczynka i bicie niczego go nie nauczyło.
Dziewczynka dla odmiany nauczyła się zachowywać swoje problemy dla siebie. Że inni je lekceważą i nie traktują poważnie. Tak, w oczach dorosłego rodzica "nic się nie stało", w tym sensie, że nie została w żaden sposób skrzywdzona (chociaż jej tata nie zapytał, czy została skrzywdzona). Ale dziecko postrzega to jako duży problem, być może największy problem, jaki napotkało tego dnia. Dlatego płacze. Potrzebuje uznania i zrozumienia. Musi czuć, że jego problemy są traktowane poważnie.
Cały problem polega na tym, że nie traktujemy naszych dzieci poważnie. Pytanie brzmi, jak długo traktujemy je jako dzieci, a jak długo jako pełnowartościowe istoty, których chcemy być przewodnikami po świecie. Czy powiedziałbyś swojej partnerce, gdyby została przypadkowo potrącona na chodniku przez kogoś na rolkach, "Co ty robisz, nic się nie stało"? Nawet jeśli oczywiście nic jej się nie stało? Prawdopodobnie nie. Zapytałbyś, czy wszystko z nią w porządku, współczułbyś jej itp. A partner jeźdźca podszedłby i uderzył go, co on robi? Nie...
Wiadomo, że dzieci uczą się przez naśladownictwo. Dlatego traktujemy naszą córkę tak samo, jak traktujemy dorosłych w kryzysie. Oczywiście nie dosłownie, ale co do zasady. Słuchamy, pocieszamy, tłumaczymy. Niczego nie lekceważymy i do niczego jej nie zmuszamy (o ile oczywiście nie pominiemy sytuacji, w których grozi jej bezpośrednie niebezpieczeństwo - i sytuacji, w których jesteśmy zmęczeni, nie spieszymy się i po prostu nie ustępujemy, bo jesteśmy po prostu ludźmi). Ale to nasza wina, a nie norma).
Zadawajmy pytania i rozmawiajmy razem
To tylko trzy fragmenty, które ilustrują niektóre z zasad, których staramy się przestrzegać, wychowując młodą córkę. A także trzy fragmenty, które rodzą więcej pytań. W jakim stopniu te zasady odnoszą się bezpośrednio do feminizmu? Na które nierówności płci możemy wpływać wychowując konkretne dziecko, a na które tylko zmieniając społeczeństwo? Czy nie lepiej wychowywać dziecko w zgodzie ze światem, w którym żyjemy, zamiast wychowywać dla świata, w którym chcielibyśmy żyć?
Nie znamy właściwych odpowiedzi. Kto wie, czy w ogóle istnieją. Każdy pewnie odpowie po swojemu. Piszę o tym głównie po to, abyśmy w ogóle zadawali takie pytania. To niezwykle ważne, aby rozmawiać o tym, jak wychowujemy nasze dzieci. W końcu edukacja następnego pokolenia jest jednym z najważniejszych narzędzi, jakie mamy do zmiany społecznej.
Ten artykuł został po raz pierwszy opublikowany na Heroine.cz 27 listopada 2020 r.
Wszystkie artykuły autorki/autora