"Wyślij akty". Jak nie stać się ofiarą intymnego szantażu fotograficznego

Publiczna intymność
Pavel Houdek
| 4.10.2023
"Wyślij akty". Jak nie stać się ofiarą intymnego szantażu fotograficznego
Zdroj: Shutterstock

Czy kiedykolwiek wysłałeś komuś swoje intymne zdjęcie? Załóżmy, że tak. Nie ma w tym nic złego - seksualność XXI wieku przejawia się na nowe sposoby, podobnie jak technologia i jej możliwości szybko ewoluują. Jednak flirt online może szybko przerodzić się w koszmar, gdy odbiorcą wrażliwych treści jest szantażysta.

W tym roku wszyscy spędziliśmy dużo czasu uwięzieni w naszych mieszkaniach. Jeśli nie mamy partnera, oczywiste jest, że brakuje nam intymności. Możliwym i powszechnym rozwiązaniem są internetowe serwisy randkowe dla dorosłych. Jeśli po kilku godzinach pisania z odpowiednikiem, który (w końcu!) wydaje się w porządku, zaczynamy wymieniać się zdjęciami w ciągu jednego poranka, łatwo jest podlecieć pod wpływem sytuacji. W wielu przypadkach jednak zamiast relacji, po kilku dniach wita nas niemiłe powitanie w mailu: nasze zdjęcie i wiadomość, że jeśli nie zrobisz tego, czego chce atakujący, to je opublikuje. Co robić w takiej sytuacji?

Wymuszanie za pomocą nagich zdjęć lub filmów ofiary to praktyka, którą z braku czeskiego słowa określa się angielskim terminem sextortion (połączenie słów sex i extortion). Jego istotą jest to, że napastnik żąda okupu pod groźbą opublikowania intymnych zdjęć ofiary - mogą to być pieniądze (kryptowaluty), ale bardzo często mogą to być dodatkowe zdjęcia, rozbieranie się i inne praktyki przed kamerą internetową itp.

Pod żadnym pozorem nie dostarczaj jednak napastnikowi dodatkowych zdjęć, filmów itp. Takie przypadki nigdy nie kończą się dobrze - dajesz tylko napastnikowi więcej amunicji.

Oczywiście atakujący może również zdobyć zdjęcia nielegalnie - hakując, atakując pocztę e-mail, telefon, pamięć masową w chmurze itp. Ale nie będziemy się dziś skupiać na tego rodzaju przestępstwach. Dziś skupimy się na przypadkach, w których zdjęcia zostały dobrowolnie dostarczone napastnikowi przez potencjalną ofiarę.

Nie są one wyjątkowe, ale są jednymi z najrzadziej omawianych i zgłaszanych. I nic dziwnego. Ofiara czuje się zawstydzona i głupia. Jeśli zaczyna mówić o szantażu, pierwszą reakcją, jaką słyszy, jest: "Cóż, nie zdziw się, jeśli wysłałeś komuś zdjęcia". Ale ten argument jest tylko wariacją na temat starego, dobrze znanego obwiniania ofiar przemocy seksualnej. Tak jak kobieta nigdy nie może obwiniać się za gwałt, tak samo nie może obwiniać się za szantaż.

Zrobienie i wysłanie intymnego zdjęcia nie jest - całkiem logicznie - zgodą na szantaż. Wymuszenie jest poważnym przestępstwem i jest popełniane przez napastnika. Robienie i wysyłanie intymnego zdjęcia (osobie dorosłej) nie jest przestępstwem i jest, moim zdaniem, całkowicie uzasadnionym wyrazem seksualności w dzisiejszej erze elektronicznej. Parafrazując znane powiedzenie, każdy, kto twierdzi, że nigdy nie wysłał nikomu (zamówionego) zdjęcia erotycznego, nadal to robi. Przypomnijmy na przykład, że najbogatszy człowiek na świecie, Jeff Bezos, padł ofiarą takiego szantażu w zeszłym roku (i nie bez znaczenia jest fakt, że nikt nie twierdził, że to on, jako mężczyzna, jest winny - ale zostawmy to na razie na boku).

Równowaga sił się nie zmieni

Jeśli napastnik zaczyna szantażować, powszechną pierwszą reakcją jest panika. Zazwyczaj jest ona umiejętnie podsycana przez doświadczonego napastnika poprzez wyznaczenie ofierze krótkiego terminu na spełnienie żądania - w rezultacie ofiara często poddaje się i spełnia żądanie w pierwszej rundzie. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo, że szantaż będzie kontynuowany, a żądania eskalowane.

Na początku takiego szantażu sprawca trzyma wszystkie karty, a ofiara nie ma żadnej przewagi. Jeśli szantaż zostanie zastosowany, układ sił nie ulegnie zmianie. Oczywiście nie można polegać na honorze czy dobrym słowie napastnika, który uciekł się do szantażu. Pierwsza rada brzmi zatem: nigdy nie akceptuj ultimatum, zwłaszcza pod presją czasu. Jeśli jesteś kuszony i w grę wchodzi niewielka kwota pieniędzy, możesz zaryzykować, choć prawdopodobieństwo sukcesu jest niewielkie. Pod żadnym pozorem nie dostarczaj jednak napastnikowi dodatkowych zdjęć, filmów itp. Takie przypadki nigdy nie kończą się dobrze - po prostu dostarczasz napastnikowi więcej amunicji.

Często napastnik początkowo grozi opublikowaniem nieokreślonych zdjęć. Bardzo często jest to ogólna próba i test, aby sprawdzić, czy ofiara zastosuje się na początku bez potrzeby dalszej "pracy" ze strony napastnika. Następnie, w drugiej rundzie, w miarę eskalacji presji, często ucieka się do bardziej konkretnych rzeczy - wysyłania zdjęć do swoich bliskich, współpracowników, przełożonych itp.

Musisz wziąć pod uwagę cztery możliwe punkty wycieku: osobę, do której wysyłasz zdjęcie, jej urządzenie, Twoje urządzenie i ścieżkę między nimi.

Dlatego dobrą praktyką jest zatrzymanie się na chwilę na początku i sprawdzenie, jakie kontakty może potencjalnie mieć atakujący. Większość dzisiejszych firm ma tylko ogólny kontakt lub adres e-mail dla kilku osób na swojej stronie internetowej. Spróbuj przez chwilę pomyśleć jak atakujący, przeszukaj Internet i zobacz, do jakich kontaktów mógł uzyskać dostęp. W większości przypadków jest to zaskakująco niewiele osób. (Ograniczenie liczby kontaktów, do których atakujący może uzyskać dostęp, pomoże również w dobrych ustawieniach prywatności w mediach społecznościowych). Nigdy nie jest na to za późno. Zrób to jak najszybciej - albo jako środek ostrożności, albo oczywiście natychmiast po wystąpieniu szantażu).

Gdy masz taką listę, możesz uciec się do środka, który złagodzi potencjalne konsekwencje: skontaktuj się z tymi osobami, wyjaśnij im sytuację i zdecydowanie poproś, aby jeśli otrzymają taką wiadomość e-mail, nie otwierali jej, usunęli ją i dali ci znać. Oczywiście taka rozmowa nie jest czymś, czego nikt nie chce i może być bardzo trudna - ale nie jest trudniejsza niż szantaż.

Zabezpiecz dowody

Możesz to ułatwić, jeśli przygotujesz się do rozmowy z wyprzedzeniem. Mów krótko, co chcesz powiedzieć, nie wyjaśniaj niczego. Możesz przedstawić sytuację, mówiąc, że jest napastnik, który szantażuje cię, nielegalnie wysyłając intymne zdjęcia (to nie jest kłamstwo - nie musisz określać, gdzie je zrobił, lub jeśli nie masz nic przeciwko kłamstwu, możesz powiedzieć, że jest to atak hakerski) i że nie możesz o tym dalej rozmawiać z powodu śledztwa. I że, co zrozumiałe, nie chcesz, aby odbiorca na nie patrzył. Argument śledztwa zwykle działa i druga strona nie zadaje dalszych pytań.

W ten sposób stajesz się "trudnym celem". Jeśli jest to profesjonalny napastnik, który zarabia na życie tego rodzaju działaniami, masz przyzwoitą szansę, że zostawi cię w spokoju i przeniesie się do innej ofiary, gdzie będzie mu łatwiej. Ponieważ nawet dla przestępców czas to pieniądz.

Osobną kwestią jest to, czy zgłosić wymuszenie na policję. Odpowiedź ma swoje plusy i minusy i byłaby warta osobnego artykułu. Prawda jest taka, że czeska policja nie jest zbyt silna w obszarze przestępczości internetowej - zwłaszcza przestępczości na niskim poziomie, takiej jak indywidualne wymuszenia - a szanse na wyśledzenie napastnika nie są zbyt wysokie. Z drugiej strony, jeśli taki sprawca zostanie kiedykolwiek złapany - nawet w związku z inną działalnością przestępczą - poinformuje cię, że tak się stało i nie grozi ci niebezpieczeństwo.

W każdym razie pamiętaj o złotej zasadzie każdego przestępstwa internetowego: nagrywaj całą komunikację, przechowuj ją i niczego nie usuwaj. Będziesz potrzebować wszystkich dowodów, jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się zająć tym w przyszłości.

Jeśli zamierzasz wysłać wiadomość, wyślij ją bezpiecznie.

Celem tego artykułu nie jest przestraszenie Cię tak bardzo, że już nigdy nie wyślesz nikomu niczego intymnego. Zastanów się jednak dobrze, zanim udostępnisz komuś swoje prywatne zdjęcie. Stan podniecenia nie sprzyja racjonalnemu myśleniu - więc idealnie jest mieć wcześniej zasadę, że zanim zrobię coś takiego, odłożę moje cyfrowe komunikatory i pójdę na spacer "ochłonąć" przez, powiedzmy, pięć lub dziesięć minut itp. Jeśli nadal wydaje ci się to dobrym pomysłem, nawet wiedząc, że takie zdjęcie może nigdy nie zniknąć, to zrób je i wyślij tak bezpiecznie, jak to tylko możliwe.

Musisz pomyśleć o czterech możliwych punktach wycieku zdjęcia: osobie, do której wysyłasz zdjęcie, jej urządzeniu, Twoim urządzeniu i ścieżce między nimi. Załóżmy, że po dziesięciominutowym spacerze decydujesz się wysłać zdjęcie - ufasz osobie, do której je wysyłasz. Uważaj na aplikacje, które nie "pozwalają" na zapisanie lub zrzut ekranu zdjęcia. Cudzysłów w słowie "nie pozwalają" jest jak najbardziej na miejscu - jeśli ktoś doświadczony siedzi po drugiej stronie, obejście ograniczeń aplikacji nie stanowi problemu. W każdym razie, nie polegaj na nich, jeśli nie ufasz odbiorcy!

Pięć wskazówek dotyczących bezpieczeństwa online

1) Idealne intymne zdjęcie dla bezpieczeństwa to takie, na którym osoba jest nierozpoznawalna. Logicznie rzecz biorąc, takie zdjęcie jest trudne do szantażowania, a jeśli wpadnie w ręce osoby trzeciej, nie przyniesie nic dobrego.

2) Udostępniaj zdjęcia w bezpieczny sposób, najlepiej za pomocą aplikacji z szyfrowaniem typu end-to-end, takiej jak WhatsApp lub Signal. W ten sposób nie trafią one gdzieś po drodze w niepowołane ręce.

3) Każde zdjęcie zawiera "metadane" - szczegółowe informacje o tym, gdzie, kiedy i na jakim urządzeniu zostało zrobione. Mogą one wystarczyć do zidentyfikowania użytkownika. Można je usunąć ze zdjęcia za pomocą specjalistycznych aplikacji (wyszukaj "metadata remover").

4) Zabezpiecz swój telefon (dane biometryczne, kod itp.), aby nikt nieupoważniony nie mógł się do niego dostać. Iphone'y i nowsze Androidy domyślnie szyfrują dane, najlepiej mieć osobny zaszyfrowany folder na podobne zdjęcia. Druga strona powinna zrobić to samo.

5) Upewnij się, że zdjęcia zniknęły z historii aplikacji. Usuń je ręcznie, wyłącz zapisywanie historii lub opublikuj je w trybie anonimowym, na który pozwalają niektóre aplikacje i który nie zapisuje historii.

Nie pozwól, by to do Ciebie dotarło

Sytuacja wygląda inaczej, jeśli szantażuje Cię ktoś, kogo znasz. Prawdopodobnie będzie on miał więcej informacji na twój temat, a tym samym więcej kontaktów, ale z drugiej strony początkowe założenie, że agresor ma wszystkie karty, nie ma tutaj zastosowania. Jeśli jesteś w stanie zidentyfikować napastnika, zgłoszenie się na policję jest prawdopodobnie dobrym pomysłem. Samo złożenie wyjaśnień i wyciągnięcie konsekwencji może sprawić, że szantażysta ochłonie.

Dzielenie się z kimś intymnym zdjęciem i zamiast oczekiwanego pogłębienia zażyłości, stanie się ofiarą zdrady i celem szantażu jest wyzwaniem pod każdym względem. Odczuwamy wstyd, a może nawet wstyd z powodu bycia oszukanym, a wszystko to dzieje się w środowisku online, po którym jako ludzkość poruszamy się dosłownie od kilku lat. Ale istota sextortion jest wciąż taka sama: po jednej stronie jest napastnik, który chce wyrządzić nam krzywdę, a po drugiej stronie jesteśmy my. I nie musimy się na to godzić!

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz