Dorastamy w zależności od standardów, które osiągamy w życiu. Niektórzy dorastają z małżeństwem i dziećmi, inni z kredytem hipotecznym. Jestem świadomy procesu dorastania wraz z wiekiem moich bliskich. Szczególnie tych najbliższych - moich własnych rodziców. Zdaję sobie sprawę, jak mało wiem o tym procesie. A jeszcze mniej o tym, jak nim zarządzać.
Siedziałem w restauracji, a naprzeciwko mnie siedziała moja mama. Powoli przeżuwała swój stek i nieustannie machała, by przywołać kelnerkę. Była głośna i zniecierpliwiona, a ja jeszcze bardziej, gdy nerwowo próbowałam jej wytłumaczyć, żeby spokojnie poczekała, aż kelnerka podejdzie, bo i tak jej nie widzi. Wkurzało mnie to, że nie potrafiła sprostać moim społecznym oczekiwaniom. Nie była fajną mamą cieszącą się niedzielnym obiadem z córką, ale zrzędliwą starszą panią, głośną, tak nie na miejscu w nonszalancko cichej restauracji.
Właśnie wtedy, gdy czułam, że moja głowa eksploduje z czystego zniecierpliwienia, zażenowania i nieumiejętności radzenia sobie ze sobą i sytuacją, a mój mózg rozpryśnie się o ścianę restauracji, młoda kobieta usiadła obok nas. Była drobna, szczupła, o uderzająco pięknych rysach twarzy. Wokół niej unosiła się zwiewna balonowa kurtka i modna plisowana spódnica, a na jej palcu serdecznym znajdowała się obrączka od znanego czeskiego projektanta biżuterii. Była ledwie umalowana, ale i tak wyglądała jak z katalogu szwedzkiej marki odzieżowej. Była idealna.
W tym momencie, w mojej wyobraźni, mój mózg faktycznie latał po restauracji, a jego kawałki zostały we włosach kelnerki, której uwagę moja mama tak uporczywie i niemiłosiernie próbowała przywołać. Teraz musiała nas zauważyć. Zauważyłem tylko łzę spływającą po moim policzku, ponieważ całkowicie zawiodłem w konfrontacji z lustrem idealnego niedzielnego popołudnia w postaci kobiety obok nas - mojej niecierpliwości w konfrontacji z sytuacją społeczną i moim własnym ukochanym rodzicem, którego nie mogłem w tym momencie zobaczyć jako nic innego niż nieprzyjemnego starszego mężczyznę. Starzejący się, niedoskonały ja siedział obok Doskonałego z moją matką, a ja byłem zażenowany. Przed całym światem, ale przede wszystkim przed samym sobą. I tak jak w przypadku Idealnego, moja porażka musiała zostać zauważona przez wszystkich w restauracji. Z wyjątkiem kelnerki, która nie zwróciła na to uwagi i kontynuowała wycieranie stolików na zapleczu.
Niedojrzały, starzejący się millenials
Dorastałem z założeniem, że kamienie milowe dorosłości prowadzą przez pewne społeczne rytuały. Stopień naukowy, poważny związek, życie z partnerem, małżeństwo, dzieci. Czasami mam więc problem z tym, co społeczeństwo uważa za definicję absolutnej dorosłości. Nie definiuje mnie ani macierzyństwo, ani kredyt hipoteczny, ani przysięga małżeńska, ani nawet własne mieszkanie.
Ale to, co również mnie definiuje i wewnętrznie określa moją dorosłość, to prosty fakt, że jestem córką. Córką starzejącego się rodzica, samotnej matki, która wychowała mnie sama w dzikich latach dziewięćdziesiątych i którą za to podziwiam. Przez większość czasu czuję się uprzywilejowana, czasem wręcz bardzo wolna i dorosła. A potem są chwile, kiedy dorosłość we mnie nie dałaby rady - i to są chwile, które spędzam z mamą. Chwile, w których wciąż jestem dzieckiem, ale na przemian biorę na siebie presję odpowiedzialności, która oznacza dorosłość. Widzę, jak moja rodzicielka się starzeje, a ja nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Nadal jestem córką, ale nie jestem już dzieckiem. Jak mam się przygotować na moment, który społeczeństwo zdaje się nieustannie wypierać: starzenie się?
Romantyczni emeryci z banków zdjęć
Jako trzydziestokilkulatka nieustannie obsesyjnie zmagam się z własnym starzeniem się, a teraz do tej mieszanki dołączyło starzenie się najbliższych mi osób. Ciężkie uczucie, które czasami siedzi na mojej klatce piersiowej przed snem. Nie mogę zasnąć i zatopić się w podsumowywaniu wszystkich momentów, w których zawiodłam jako córka starzejącego się rodzica.
Ja sama zmieniam się z córki w troskliwego rodzica, który czuje, że druga osoba nie robi niczego dobrze.
I tak, podczas gdy moi rówieśnicy przeszli przez poród i zajmują się wychowywaniem dzieci, ja nieświadomie dorastam w konflikcie ze starzejącą się mamą. Czasami spóźniam się na nasze spotkania. Spóźnienie oznacza punktualność, ale moja mama nauczyła się chodzić wszędzie wcześniej, więc punktualność oznacza spóźnienie. Czasami odwołuję wspólne kolacje, bo jestem zmęczona, nie mam ochoty lub jestem chora. Niezależnie od powodu, zawsze czuję się jak córka, która zawiodła. Nie znalazłam odpowiedniego filmu, na który mogłybyśmy pójść razem. A kiedy już jakiś znajdę, upominam mamę w kinie, by nie komentowała głośno fabuły.
Żeby nie denerwować sprzedawców w sklepie. Żeby nie nosiła wielokrotnie jednorazowych maseczek. Żeby często myła ręce. Żeby nie piła za dużo. Nie kupować chłodzonych dań gotowych. Jeść warzywa. Jeść owoce. Nie kupować mi NICZEGO na urodziny. Nie rozmawiać cały czas o pieniądzach, a dokładniej o ich braku lub o tym, gdzie rzeczy znowu podrożały. Nie kierować się tylko ulotkami z przecenami. Słuchać mnie, kiedy próbuję mówić o sobie. Nie palić tak dużo. Znowu kiedyś ćwiczyć jogę. Żeby więcej chodzić. Iść popływać. Tak, dobrze rozumiesz: z córki zmieniam się w zmartwionego rodzica, który czuje, że ta druga osoba nie robi niczego dobrze. Nie żyje tak, jak powinna. A jak wygląda życie starzejącego się emeryta w 2023 roku?
Wszystkie artykuły autorki/autora