Czy można nauczyć się bronić podczas ataku w dwie godziny? Czy lepiej negocjować, kopnąć agresora w jaja, czy w ogóle się nie bronić? Wypróbowałam mini kurs nowoczesnej samoobrony dla kobiet, wymyślony i zorganizowany przez Pavla Houdka.
Było nas dziesięć dziewcząt, kobiet, studentek i jedna mama z dwiema nastoletnimi córkami. Ponad połowa z nich przyznała się do wcześniejszych doświadczeń z napaściami, a dla niektórych z nich motywacją do wzięcia udziału w kursie był obecny szał mężczyzny z nożem w praskim metrze. Jesteśmy na parterze domu w praskiej dzielnicy Letná, siedzimy na dywanie, z niepokojem oczekując tego, czego nauczymy się na kursie - w ciągu dwóch godzin. Od samego początku wymieniamy nasze oczekiwania - chcemy usłyszeć, jak się bronić, czy lepiej wejść w konflikt, czy lepiej uciec. Czy powinniśmy położyć torebkę na ziemi? Udawać, że rozmawiamy przez telefon? A może negocjować z agresorem?
Co ja bym zrobiła?
Czasami wracam do domu sama w nocy i martwiąc się, myślę o tym, co bym zrobiła, gdyby... Jako kobieta zakładam atak na tle seksualnym, więc w myślach rozważam dwa możliwe scenariusze. Pierwszy jest taki, że zaczynam krzyczeć jak wariatka i ktoś biegnie mi na ratunek, albo przerażam napastnika swoim głosem tak, że ucieka. W drugim scenariuszu grzecznie mówię napastnikowi, że przecież taki miły mężczyzna jak on nie ma potrzeby uprawiać seksu w krzakach i zapraszam go do domu na kawę, gdzie mój partner będzie czekał, by bohatersko go rozbroić.
Staramy się pokazać napastnikowi, żeby trzymał się z daleka. Jednocześnie nie zaciskamy rąk w pięści, nie pokazujemy chęci boksowania.
Sam podejrzewałem, że oba te pomysły mają jakiś haczyk, ale dopiero na kursie zdałem sobie sprawę, jak bardzo są one nierealne i że najbardziej prawdopodobne jest to, że nie będę w stanie w ogóle zareagować. Pavel Houdek, instruktor samoobrony i wykształcony prawnik w dziedzinie kryminologii, potwierdza to: "Sposób, w jaki nasz mózg i ciało działają w normalnych okolicznościach, bardzo różni się od tego, jak reagujemy pod wpływem stresu. Wiele osób po prostu zastyga i nie reaguje". Dlatego podczas kursu spróbujemy zasymulować prawdziwą sytuację, którą nasz mózg zapisze jako oprogramowanie awaryjne, które zostanie uruchomione, jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji w prawdziwym życiu.
Kogo wybierają?
Zaczynamy od teorii. Wspólnie próbujemy zdefiniować typową ofiarę, osobę, którą zwykle wybierają gwałciciele i napastnicy. Co to będzie? Będzie to kobieta, krucha, być może z niepełnosprawnością (np. gipsem), nosząca słuchawki, trzymająca telefon komórkowy, emanująca świadomą siebie postawą. Osoba, która swoim zachowaniem (nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół niej, zainteresowana tylko telefonem) i postawą (wyglądając jak biedna kobieta bez pewności siebie) wysyła sygnał do napastnika: jestem łatwą ofiarą. Będziesz miał ze mną łatwy czas. A celem kursu jest uświadomienie sobie, co możemy zrobić, by pokazać napastnikowi coś wręcz przeciwnego - że nie jesteśmy łatwymi ofiarami i że najlepiej dla niego, by wybrał kogoś innego. Kogoś, kto będzie przestraszony, cichy i najlepiej nawet nie zgłosi niczego na policję ze strachu.
Co ty tu robisz, cipko?
Drugą instruktorką jest Bara, rumuńska tłumaczka w cywilu, wieczorami instruktorka samoobrony. Pięć lat temu sama wzięła udział w kursie, ponieważ jako pracownica schroniska chciała wiedzieć, co zrobić, jeśli sytuacja z jednym z jej klientów zacznie zmierzać w niepożądanym kierunku.
Paul: "Co ty tu robisz sama, kotku? Chciałabyś gdzieś pójść?".
Bára odwraca wzrok i mówi cicho: "Nie, przepraszam, ale jestem zajęta".
Paul podchodzi ponownie: "Chodź, zabawmy się, jesteś taka ładna...".
Reakcja Báry nie zniechęciła go, wręcz przeciwnie, zachęciła go, by pozwolił sobie na więcej.
Ta sama sytuacja ponownie i inaczej:
Paul: "Hej, kochanie, nie jesteś tu samotna? Pójdziemy..."
Nawet nie kończy, a Bára mówi głośno: "NIE POZWÓL MI BYĆ!".
Pavel: "Co ty robisz, suko, co jest z tobą nie tak?! ".
Ale odchodzi i zostawia Bárę samą.
Oto moja główna, osobista pułapka tego kursu i wszystkich kursów, które zakładają, że uczestnicy w coś grają. Jestem zażenowany, nie gram, wstydzę się, nie jestem w tym dobry, chcę natychmiast wrócić do domu. Kiedy pada zdanie: zróbcie pary i wypróbujcie, zaczynam mdleć. Ale Paul jest bardzo wrażliwym instruktorem, który natychmiast reaguje na wszelkie subtelne sygnały od publiczności, natychmiast zaczyna wyjaśniać introwertykom i osobom nieśmiałym, dlaczego tych sytuacji ćwiczeniowych nie można w żaden sposób ominąć ani oszukać: Aby kurs był dla nas przydatny, musimy naprawdę sprawdzić, jak sami reagujemy w sytuacjach, dla których został stworzony.
Kiedy Paul podchodzi do mnie kilka minut później, grając ćpuna, który prosi mnie o pieniądze i używając wulgarnego języka, górując nade mną ze swoimi 187 cm wzrostu, mała dusza we mnie jest mała. Nic nie gram. Czuję, jak się pocę, serce mi wali, nagle go nie widzę, czuję tylko, jak okropnie się czuję, gdy ktoś wchodzi do mojej osobistej bańki i mnie beszta. Boję się.
Trzymaj go z dala od swojego ciała
Moja osobista bańka to jedno - moja intymna przestrzeń, do której wpuszczam tylko tych, których chcę. Ale na kursie uczymy się, że odległość między mną a agresorem musi być znacznie większa. Musi być tak duży, aby nie mógł dosięgnąć mnie rękami lub nogami, jeśli zdecyduje się kopnąć. Ponownie tworzymy pary i sprawdzamy, jak dobrze potrafimy ocenić właściwą odległość, której nie powinniśmy pozwolić nikomu przekroczyć. To niezwykle trudne. Wyobraź sobie, że napastnik zbliża się szybko - zanim się zorientujesz, jest zbyt blisko.
Właśnie do tego nadaje się ten kurs. Nie tylko nauczysz się szacować odległość, ale zdasz sobie sprawę, co tak naprawdę może być problemem i dlaczego. A co najważniejsze, jak poradzić sobie z całą sytuacją, zanim się wydarzy, i jak ją kontrolować, jeśli już się wydarzy. "Czy te psychologiczne sztuczki naprawdę mają zastosowanie do wszystkich napastników?" pytamy niemal chórem. "Nie mają" - odpowiada szczerze Paul, dodając, że powinny działać na większość napastników. "Oczywiście są też ćpuny, osoby niestabilne psychicznie, na których ta metoda komunikacji nie zadziała. Albo zostaniesz wybrany przez prześladowcę lub kogoś, dla kogo ważne będzie, aby ofiara była tobą osobiście...".
Istnieją statystyki i badania, które potwierdzają, według czego napastnicy wybierają swoją ofiarę, a ten kurs w ciągu dwóch godzin stara się przekazać know-how, jak to zrobić, aby nas nie wybrał, a jeśli nas wybierze, co dokładnie możemy zrobić, aby zrezygnował z próby ataku lub kiedy nadszedł czas, abyśmy zaatakowali.
Czas na zmianę strategii
Czy powinniśmy przygotować się na fizyczny atak ze strony kobiet? Cóż, jeśli jest to absolutnie konieczne, to tak. Ucieczka zazwyczaj się nie opłaca - nie mamy do tego kondycji, nie mamy też zazwyczaj obuwia ani odzieży, które pozwoliłyby nam być pierwszymi u celu - bezpiecznymi w domu. Co ciekawe, na tę część lekcji pozostało tylko 20 minut z dwugodzinnego kursu, na co zwraca nam uwagę Paul. Próbuje on ponownie podkreślić, że nasze szanse są tym większe, im szybciej odstraszymy napastnika. Zdejmujemy słuchawki, nie patrzymy na telefony komórkowe, wyglądamy na nieustraszonych... Uwaga i nastawienie. Powtarzamy to jeszcze raz. Zwracamy uwagę na to, co dzieje się wokół nas. Odbieramy sygnały naszego szóstego zmysłu. Jeśli napastnik nawiąże z nami kontakt werbalny, dajemy jasno do zrozumienia, że nie jesteśmy zainteresowani - ODEJDŹ !
Ale co zrobić, gdy nic z tego nie działa na daną osobę i nasila ona atak? Zaczyna być niegrzeczny, przeklina nas, próbuje się zbliżyć. Co więcej, atak nie musi być tylko werbalny, nawet jeśli gramy w ten sposób na kursie. Możliwe, że atak będzie fizyczny. Ktoś dotyka naszego tyłka w tramwaju lub dotyka nas w inny sposób. Jak zareagujemy? W ten sam sposób. Przyjmujemy postawę obronną i głośno ostrzegamy daną osobę, aby zostawiła nas w spokoju (w dowolnej frazie, którą wybierzesz PRZED). Jest to sytuacja - w transporcie publicznym lub w jakiejkolwiek przestrzeni publicznej - trudna do zniesienia. Paul wskazuje, że w momencie, gdy się odezwiemy, cały tramwaj i oczy wszystkich obecnych będą skierowane na nas, a nie na mężczyznę, który właśnie nas obmacywał. Dlatego tak często zdarza się, że ofiara nie mówi publicznie, aby się nie zawstydzić.
Uderzenie klinem
Na opustoszałej ulicy, gdzie każdy nieznajomy mężczyzna podejmie z tobą rozmowę, dla którego stanowcze powtórzenie frazy Zostaw mnie w spokoju nie wystarczy, musisz przejść do kroku drugiego. Presja wzrasta: "O co chodzi, suko?". Musisz wysłać tej osobie sygnał, że jeszcze nie skończyłeś. W tym momencie strategia obronna staje się ofensywna. Krzyczysz " stop " i przesuwasz swoje ciało lekko do przodu w kierunku agresora. Prawdopodobnie w tym momencie przestraszy się i pomyśli, że lepiej się poddać. Odwraca się, rzuca w ciebie kolejnymi obelgami, ale co ważniejsze, odchodzi. W międzyczasie nadal stoisz w wyuczonej pozycji i na pewno nie odwracasz się plecami do agresora ani nie osuwasz się na ziemię z ulgą. Na razie pozostajesz czujny. Dopiero gdy odejdzie, możesz odetchnąć z ulgą.
Wszystkie artykuły autorki/autora