Feministka to słowo na poziomie wulgarnego przekleństwa w dużej części społeczeństwa. Podobnie jak w przypadku MeToo, kłamstwa na temat feminizmu były powtarzane tak często i tak rażąco, że dla wielu stały się prawdą. Co z tego, że nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Radim Knot również niejednokrotnie atakował feminizm, jest jednym z publicznych dostarczycieli największych stereotypów i z powodzeniem przyczynił się do całkowitego zaciemnienia tego terminu. Ile błota trzeba usunąć z feminizmu, zanim w ogóle zaczniemy o nim rozmawiać?
Radim Uzel, podobnie jak większość obywateli Czech, prawdopodobnie po raz pierwszy zetknął się z feminizmem w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to możliwe stało się swobodne podróżowanie za granicę. Dla czeskich mężczyzn w wieku produkcyjnym pole ich wolności nagle się rozszerzyło - na przykład poprzez możliwość swobodnego kupowania pornografii i płacenia za usługi prostytucji bez ponoszenia kary. Jednocześnie jednak nastąpił szok kulturowy, gdy kobiety zaczęły częściej zabierać głos. Można się domyślać, że dla Radima Knota lata 90. oznaczały również starcia na zagranicznych konferencjach z debatantkami, którym nie imponował jego tytuł doktora nauk medycznych zdobyty w czasach głębokiego socjalizmu.
Przez ostatnie trzydzieści lat byliśmy skazani na czytanie i słuchanie jego reakcji obronnych, które ujawniają, że nigdy w życiu nie przeczytał ani nie próbował zrozumieć ani jednej feministycznej książki czy artykułu. Możliwe, że ten strach przed feminizmem jest powodem, dla którego był w stanie twierdzić, że ruch MeToo został sfabrykowany, jak omówiono w trzeciej i czwartej części tej serii. Ale nie jest w tym wyjątkowy. Robienie z feminizmu kozła ofiarnego to wciąż sport narodowy. Ten odcinek serii powinien spróbować rozwiać przynajmniej kilka najbardziej podstawowych uprzedzeń.
Walczące kreskówki
W 2003 roku Knot opublikował artykuł The Misguided Hatred of Feminism. Pisze w nim: "Większość zaangażowanych feministek została oszukana przez swoich ojców w młodości. Z tego wynika trwające całe życie pragnienie zemsty na mężczyznach. Ta hipoteza wyjaśnia również nienawiść feministek do własnej kobiecości". W dalszej części tekstu mówi przede wszystkim o seksualnym niezadowoleniu feministek, wieńcząc go zdaniem: "Sieją wiatr seksualnej nienawiści i zbierają burzę własnej seksualnej dysfunkcji".
Radim Uzel nie zadaje sobie trudu, by poprzeć tak mocne twierdzenie jakimikolwiek badaniami, źródłami, konkretnymi nazwiskami. Jednak feminizm jest tak zróżnicowanym ruchem, że trudno jest znaleźć dwie feministki, które zgadzają się w większości swoich poglądów, które również wyglądają niezwykle podobnie, mają takie same układy w życiu prywatnym lub mają te same powody, dla których zostały feministkami. Już sam fakt, że feminizm miał co najmniej trzy silnie rozbieżne fale w historii i że feminizm w Ameryce, Europie Zachodniej i Europie Wschodniej (a także oczywiście w krajach o kulturze islamskiej) są różne, może obalić podstawowe przekonanie o jednolitości. Nie wymaga on identyczności - ani od kobiet, ani od mężczyzn. Wręcz przeciwnie, może nawet powodować pewien dyskomfort z powodu pewnej bezkształtności i bezkształtności. Ale to tak jak z humanizmem - przybiera różne formy, a renesansowy humanista nie dogada się z oświeceniowym humanistą; można nazwać pragmatystę Karla Capka humanistą, a egzystencjalistę Jeana-Paula Sartre'a humanistą.
Nikt już nie może się bronić, twierdząc, że ma prawo do pomijania i nadrzędnych działań. A mężczyźni muszą mówić to między sobą, ponieważ nie akceptują już tego od kobiet.
Przede wszystkim jednak sugestia Uzl o braku ojcowskiej miłości wśród feministek jest podstępna i absurdalnie wybiórcza. W końcu ile kobiet, które nie są feministkami, zostało oszukanych w kwestii ojcowskiej miłości? I czy jest to wina feminizmu w Czechach, który nawet nie zdążył się zakorzenić? Ale Radim Uzel może tylko walczyć z karykaturami. Co więcej, jeśli jego zdaniem złe relacje z ojcami miały wpływ na tak wiele kobiet, jest to wręcz przeciwnie, powód do kibicowania feminizmowi. Feminizm nie mówi, że mężczyźni są automatycznie źli i powinniśmy się ich pozbyć lub okroić pewien rodzaj niezmiennej męskości. Po prostu, mówiąc potocznie, oferuje mężczyznom sposoby na to, by nie zachowywali się jak idioci (a być może także na lepsze zarządzanie relacjami z córkami).
Ponieważ świat szybko się zmienia, a różni ludzie spotykają się na coraz większej liczbie platform, możliwe jest złe zachowanie na wiele różnych sposobów. Mężczyźni muszą dziś zadawać nowe pytania o to, jak się zachowywać, ponieważ nie mają już gwarancji, że mają przewagę. Nikt z nas nie potrafi zachować się idealnie. Popełniamy błędy, czasami nie dostrzegamy własnych wad lub nie postrzegamy drugiej osoby jako równie wartościowej istoty. Ale nikt nie może się bronić, twierdząc, że ma prawo do przeoczenia i wyższego zachowania. Mężczyźni muszą mówić to sobie nawzajem, ponieważ w ogóle nie akceptują tego od kobiet.
Próba poniżenia całego ruchu, który obejmuje ogromną ilość badań historycznych, socjologicznych lub psychologicznych, które znacznie przekraczają erudycję Knota, jako wyraz zwykłej frustracji seksualnej, ujawnia tylko, jak niski jest on sam. W końcu, jeśli ktoś chce powiedzieć feministkom, że są w złym miejscu pod względem spełnienia seksualnego, to po prostu wysyła płytę do kosza. Feministki, wręcz przeciwnie, mają lepszy seks niż inne kobiety, właśnie dlatego, że są lepsze w mówieniu sobie, czego chcą. Co więcej, spotykają się z mężczyznami, którzy to szanują i nie myślą tylko o sobie podczas seksu. W rezultacie mężczyznom łatwiej jest również spełnić swoje pragnienia, ponieważ zadowoleni partnerzy są bardziej skłonni do odwzajemnienia dobra dobrem.
Cała konstrukcja Knota "niezadowolenia seksualnego z powodu trudności nerwowych" wydaje się po prostu kolejną z jego opowieści, która nie ma nic na poparcie. Ale najważniejsze dla niego jest również oskarżenie kobiet o powodowanie zaburzeń erekcji u mężczyzn: "Lustrzanym odbiciem jest więc to, że ponad jedna trzecia mężczyzn ma trudności z osiągnięciem i utrzymaniem erekcji. Niektórym mężczyznom trudno jest uzyskać sprawną erekcję, jeśli agresywna kobieta systematycznie ich depcze i upokarza. Jeśli mówi im, że każde spotkanie seksualne jest w rzeczywistości gwałtem". Tak, w czeskim i bardzo patriarchalnym społeczeństwie włoskim (do którego odnosi się tutaj Uzel), gdzie feminizm nie ma tradycji i w 2003 roku prawie nikt go nie subskrybował, kobiety sprawiały kłopoty jednej trzeciej mężczyzn, cytując im radykalne feministyczne eseje. Oprócz dzikich pomysłów, przemówienie Radima Knota zawiera również doskonałą niehistoryczność.
A przecież to kompletna bzdura
Jeśli nadal uważasz, że feminizm postrzega problemy zbyt jednostronnie i faworyzuje kobiety, zacytujmy niedawno zmarłą założycielkę czeskich gender studies, dr Hanę Havelkovą: "Feminizm tematyzuje zjawiska społeczne, na które w inny sposób nie zwraca się uwagi lub robi się to w sposób całkowicie powierzchowny i niezadowalający. Tak więc feminizm przemawia do mnie po pierwsze dlatego, że w ogóle to robi, a następnie ze względu na sposób, w jaki to robi. Co nie oznacza całkowitej akceptacji kanonu, ale możliwość zainspirowania się całym zestawem kluczy interpretacyjnych, których nie można znaleźć nigdzie indziej. Również dlatego nie uważam feminizmu za credo czy paradygmat naukowy, który wybiorę jako jeden z wielu. Uważam go za niezbędne uzupełnienie wszystkich form myślenia o człowieku i społeczeństwie, ponieważ koryguje istniejące zniekształcenia. Uważam feminizm za integralną część współczesnej historii idei, a kulturalny człowiek i dobry fachowiec nie powinien mieć odwagi go ignorować. Jednocześnie jego konkretne tezy i teorie muszą być traktowane krytycznie, jak wszystko inne".
Czy brzmi to dla Ciebie jak słowa fanatyczki, która ma zasłonięte oczy, czy wręcz przeciwnie, deklaracja najwyższego stopnia tolerancji i troski o wszystko wokół? Feminizm nie jest jedną doktryną. To sposób na dodanie nowej perspektywy do wszystkiego, co znamy do tej pory i pytanie: czy to możliwe, że bez kobiecej perspektywy i uwzględnienia kobiecego doświadczenia coś przegapiliśmy? Dziś dopiero dochodzimy do punktu, w którym historycznie pomijaliśmy wkład kobiet, jednocześnie nie zastanawiając się, dlaczego nie mogły się w czymś wykazać.
W duchu kreatywnego radzenia sobie z prawdą, Radim Uzel nie zawahał się skomentować czeskich gender studies. 13 lutego 2019 r. powiedział Sputnik Disinformation: "Czasami czytam różnego rodzaju tytuły rozpraw doktorskich na Wydziale Gender Studies. Na przykład "Orientacja seksualna Hurvínka i Spejbla". Zajmują się tam tym, czy Kret nie jest przypadkiem Kretem. W końcu bohater z łopatką i przebraniem też może być Panią Kret; ich zdaniem szkoda byłoby tego nie wykorzystać! Zręcznie wmieszali też w problem lingwistykę, z tymi wszystkimi kroplami i płciami. Myślę, że to nonsens. Rozsądni ludzie zawsze unikają tych wszystkich quasi-walk i bzdurnych teorii. Ale to jest kuszące dla ludzi. Jak tylko ktoś się dowie, że istnieje co najmniej 5 innych płci poza męską i żeńską, kto by tego nie przeczytał, podczas gdy to kompletna bzdura".
Ta bzdura została następnie podchwycona przez Parliamentary Papers i od tego czasu krąży po Internecie jako dowód na to, jak seksuolog ze swoim rozumem dał ją tym dżihadystom. Prawdopodobnie nie będzie zaskoczeniem, że lista prac na stronie Gender Studies nie zawiera żadnych prac na temat Spejbla i Hurvínka, Mole'a lub Mole'a, ani orientacji seksualnej innych postaci z bajek. Możesz wypróbować dowolne słowa kluczowe w wyszukiwaniu. Oczywiście od czasu do czasu niektóre artykuły omawiają dzieła kultury popularnej, ale z pewnością nie w tak karykaturalny sposób.
Wróg numer jeden
Prawdopodobnie najbardziej skoncentrowany atak na feminizm Radim Uzel przeprowadził w swojej książce Useful Sex (2012), w siedmiostronicowym rozdziale zatytułowanym The Female Struggle. Tutaj, nie powołując się na żadne źródło czy empirycznie poparty argument, pisze dość jasno: "Prawdziwy feminizm importowany z USA nie ma prawie nic wspólnego z ruchem emancypacji kobiet. Jest między nimi tyle samo różnicy, co między narodowymi budowniczymi odrodzenia narodowego a obecnym wojującym nacjonalizmem, który nakazuje członkom innego narodu wyłupiać oczy, obcinać uszy i bezcześcić groby. Wojująca feministka uważa każdego mężczyznę za wroga numer jeden". (s. 116)
Knot napisał o życiu seksualnym Adolfa Hitlera na podstawie ewidentnie fałszywych pamiętników Evy Braun. Czy wolno publicznie występującemu ekspertowi powoływać się na fałszywe źródła?
Feminizm jako walka o "prawa kobiet" stopniowo staje się walką przeciwko wszelkim rodzajom systematycznego upośledzenia, przeciwko zapominaniu o niektórych ludziach. Liczba "zbędnych ludzi" rośnie nawet wśród mężczyzn, którzy stają się sfrustrowani. Mówiąc banalnie, nowoczesny, intersekcjonalny feminizm myśli właśnie o typowych wyborcach Donalda Trumpa i w szeroko pojętej polityce ma im więcej do zaoferowania niż Trump, który odwołuje się tylko do przeszłości, ale nie ma wizji przyszłości. Wystarczy postrzegać społecznie wrażliwy intersekcjonalizm nie jako wroga, ale jako narzędzie do dostrzeżenia złożonych realiów niesprawiedliwości i uświadomienia sobie, że ludzie nie są spisywani na straty lub wychowywani wyłącznie na podstawie tego, jak zdolni, pracowici i uczciwi są, a ubóstwo nie jest wyłącznie ich własną winą.
Chodzi o pieniądze i dotacje
Od czasów Useful Sex, Radim Knot stał się jeszcze bardziej ślepo agresywny. Cytując Parlamentní listy z 17 maja 2018 r.: "Ale dziś na Uniwersytecie Karola uczą o poprawności płciowej!" przypomniał prowadzący wywiad. "To ma związek", odparł seksuolog. "Dostają na to granty, tu chodzi o pieniądze! To nonsens, szczególnie wojujące feministki żywią się tym. To amerykańska odmiana. Tutaj nie dostają dużo pszenicy. Nawet Jiřina Šiklová, kiedyś była ich guru, ale teraz powiedziała, że jak na jej gust za bardzo zajmują się prawami kobiet. Nie mają krzty poczucia humoru. Nienawidzą naśmiewać się z takich rzeczy".
Gdybym nie był blisko ludzi, którzy zajmują się gender studies, nie wiedziałbym, jak mało im płacą i jak niewiele grantów jest zatwierdzanych. Jest to dziedzina, która jest zwykle ograniczana finansowo w każdym bardziej autorytarnym i bezwzględnym reżimie. Spójrzmy na Polskę i Węgry, kraje, które pogrążają się w antyliberalnej atmosferze z domieszką klerofaszyzmu. Idzie to ręka w rękę - najpierw ograniczenie aborcji (wolności kobiet), ograniczenie mediów, a na koniec ograniczenie edukacji. Gender studies, których jedyny krajowy wydział został w tym roku zlikwidowany, to taki kanarek w klatce. Kiedy zaczynają łapać oddech, oznacza to, że nowy totalitaryzm może stopniowo zacząć dusić nas wszystkich, izolując nas od świata.
Niechęć Knota do feministek prowadzi go również do komicznych spięć, na przykład gdy w maju 2010 roku uznał satyryczną stronę Feministky.com za poważną stronę, co zauważył bloger Jan Matuška. (Dziś strona nie działa już na tej samej zasadzie). Człowiek, który wciąż mówi nam, że nie powinniśmy traktować niczego poważnie i mieć poczucie humoru, sam nie jest w stanie tego udowodnić i daje się żenująco oszukać. Nie rozumie parodii i satyry i traktuje je poważnie, bo tak mu się podoba. Cierpi na tak silną tendencyjność potwierdzającą, że można by jej uczyć w college'u. Twierdzi, że porady na wspomnianej stronie "oferują jedną perłę za drugą", cytuje je z zapałem i nie przychodzi mu do głowy, że sam padł ofiarą.
Nie jest to jednak jedyna taka wpadka zdezorientowanego seksuologa. W 2004 roku napisał na stronie Medicína.cz o życiu seksualnym Adolfa Hitlera, opierając się na fałszywych pamiętnikach Evy Braun. Nigdy nie zdał sobie sprawy, nie przyznał się ani nie poprawił swojego błędu i napisał te same bzdury w swojej książce The Sex Lives of the Famous z 2016 roku. Co będzie następne? Protokoły Starszych Syjonu o światowej dominacji judaizmu? Czy wolno publicznie występującemu ekspertowi powoływać się na źródła, które są ewidentnie fałszywe lub satyryczne?
Nożyczki w pochwach? Naprawdę?
W swojej książce Useful Sex z 2012 roku, Radim Uzel argumentuje: Niedawno w amerykańskim magazynie feministycznym pojawiła się reklama małych nożyków, które kobiety wkładają do pochwy, ostre narzędzie przeznaczone następnie do cięcia penisa podczas stosunku. To już nie jest obrona, ale mała kastrująca gilotyna (s. 118) Pisze o tym w odniesieniu do sprawy Loreny Bobbitt, w której również doszło do obrażeń męskich narządów płciowych (patrz poniżej).
Jakie to ma znaczenie, że Wikipedia wyraźnie mówi, że nic takiego nigdy nie zostało wprowadzone do komercyjnego obiegu. Po raz pierwszy, w każdym razie słowo w słowo, Radim Uzel napisał te zdania o nożach w swojej książce The Laws of Female Attraction w 1995 roku na stronie 106 jako list lamentacyjny do Miroslava Plzaka, a następnie w czerwcu 2010 roku powtórzył całą mistyfikację na serwerze iDnes.
Można więc potraktować całą uwagę Knota, za pomocą której próbuje demonizować feministki, nie tylko jako policzek, ale także jako możliwy objaw lęku przed kastracją z vagina dentata. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek czytał Zygmunta Freuda, ale to, co rozpowszechnia, to zwykłe miejskie legendy - jak czarna karetka czy żyletki na dziecięcych zjeżdżalniach.
Zamiast odejść, odcięła mu penisa
O ile o okaleczaniu żeńskich narządów płciowych mówi się u nas głośno, zwłaszcza gdy chodzi o ataki na muzułmanów, o tyle każde uszkodzenie męskich genitaliów wywołuje znacznie większe poruszenie. To, że okaleczanie męskich narządów płciowych może stać się medialną historią roku, ilustruje słynny przypadek Loreny Bobbitt z czerwca 1993 roku. Radim Uzel pisze o niej w swojej książce Useful Sex. "Nic więc dziwnego, że Amerykanka, której mąż był dla niej niegrzeczny, zamiast po prostu odejść od obelżywego męża, wolała odciąć mu penisa w nocy. Za ten czyn została niemal okrzyknięta bohaterką narodową w USA, uniewinniona przez sądy i być może nadal zachęca inne kobiety do pójścia w jej ślady podczas swojego tournée po amerykańskich stanach. Oczywiście obiecano jej sześciocyfrowe honorarium za napisanie wspomnień".
W swojej książce z listami do Plzaka wymienia Lorenę Bobbitt, a następnie pisze w artykule The Misguided Hatred of Feminism: Amerykańska Lorena Bobbitt jest patronką całego ruchu. Mówi się, że nie była w stanie znieść seksualnego ucisku swojego męża. Odcięła mu więc penisa. Za to wciąż jest chwalona i celebrowana przez swoich feministycznych fanów. I, niestety, być może także przez jej zwolenników.
Kobieta czasami nie ma nawet imienia, sprawa nigdy nie jest datowana, a opis zasadniczo nie pasuje do rzeczywistego przebiegu. Nie jest to czyste kłamstwo, ale z pewnością zmienia narrację w zniekształconą formę, co wynika z faktu, że Radim Uzel niczego nie weryfikuje i nie dba o rzeczywistość. On po prostu musi przedstawić swój punkt widzenia. Przemawia przez niego nie profesjonalna wnikliwość, ale lęk przed kastracją. Mówienie o mężu, że "zachowywał się niegodnie" to okropny eufemizm, gdy wiemy, że Bobbitt wielokrotnie gwałcił swoją żonę, bił ją, wiązał, zamykał w domu, groził śmiercią, seryjnie zdradzał, zmusił do aborcji i ukradł jej oszczędności, by wydać je na siebie. Przez lata po incydencie i procesie sądowym prześladował ją, groził jej lub namawiał, by do niego wróciła. Później zgłosiły się inne kobiety, które twierdziły, że skrzywdził je w podobny sposób.
Nic dziwnego, że nie ma również informacji, że Lorena Bobbitt napisała książkę, o której mówi Knot. Jedynie nieautoryzowana biografia pióra innego autora, Forever Scared, jest identyfikowalna. Z drugiej strony Lorena Bobbitt odrzuciła milion dolarów za sesję zdjęciową dla Playboya, więc z pewnością nie cierpiała na manię sławy. W przeciwieństwie do Johna Wayne'a Bobbitta, który miał chirurgicznie wszyty penis i wystąpił w kilku filmach porno, to on zarobił na tym wszystkim.
Ale co przede wszystkim mówi nam Knot swoimi głęboko lekceważącymi słowami? Że nie ma ani krzty współczucia dla tego, co stało się z Loreną Bobbitt. Nie opisuje patologicznej natury jej męża i używa cząstki "rzekomo", aby ją uzupełnić. Nie przychodzi mu do głowy, jak szalona musiała być sytuacja, która skłoniła ją do takiego czynu. Traktuje ją tak, jakby miała zaburzenia osobowości lub była bardziej brutalna niż jej mąż. Nie dostrzega klasycznego modelu ofiary przykutej do swojego oprawcy i naiwnie sugeruje, że "mogła po prostu odejść". Wniosek dla Knota jest jeden - jest "gloryfikowana przez feministki", więc musi być zła. (Jednak nawet przy gloryfikacji prawda nie jest taka prosta, o czym świadczy współczesna kolumna LA Times, w której feministyczna felietonistka Robin Abcarian wyraźnie pisze: "Nie róbmy z niej bohatera").
Słomiane lalki
Radim Knot pisze nienaukowo, ale tym bardziej krytycznie o feminizmie od ponad ćwierć wieku. Wydaje się, że sam wymyślił całą jego formę i nigdy nie skonfrontował jej z prawdziwymi, istniejącymi argumentami czy osobowościami. Choćby dlatego, że nie jest w stanie wymienić żadnego autora ani żadnego "argumentu", a przytaczane przez niego przypadki nie są prawdziwe, ani nawet sparafrazowane z akceptowalną dokładnością. Problem z całym "feminizmem węzłowym" polega na tym, że jest on tylko tak inteligentny i historycznie poinformowany, jak jego pseudo-twórca. Mówiąc wprost, aby Radim Uzel mógł zdominować feministki, musiał wymyślić feministki znacznie głupsze od siebie.
Zwróć uwagę, jak wiele nieprawd, kłamstw i uprzedzeń trzeba obalić, aby w ogóle dojść do tego, co feminizm mówi, a nie jakie paskudne rzeczy feministki rzekomo robią. To, co faktycznie mówi i za czym się opowiada, będzie tematem następnego rozdziału, w którym postaram się opisać różnicę między płcią a płcią, czym jest seksizm, a czym nie jest, oraz wykazać, że pomysł, że mężczyźni byli myśliwymi, a kobiety obrońcami domowego ogniska lub ognia od czasów prehistorycznych, jest mitem, który został obalony przez dziesięciolecia.
Wszystkie artykuły autorki/autora