Loprais, Ludwig i inni. Gdzie płoną wojny kulturowe czeskich sieci

Komentarz
Pavel Houdek
| 5.10.2023
Loprais, Ludwig i inni. Gdzie płoną wojny kulturowe czeskich sieci
Zdroj: Shutterstock

Sieci społecznościowe to nie tylko sposób na komunikowanie się ze sobą i wyrażanie opinii na każdy temat, od szczepień po przepisy na polędwicę, ale także sposób na poczucie się w centrum akcji. To pierwsze sprawia, że czasami policzkujemy coś, co wzbudza niechęć u innych, a to drugie przyczynia się do przekształcenia banalnego postu w wielodniową sprawę.

Kierowca rajdowy Aleš Loprais, felietonista i pisarz Petr Ludwig, dziennikarz Radek Bartoníček... Przełom roku obfitował w seksistowskie wpisy mężczyzn w średnim wieku w mediach społecznościowych. Na pierwszy rzut oka może to być powód do sceptycyzmu. Jednak w odróżnieniu od podobnych sytuacji z niedalekiej przeszłości, tym razem mogliśmy zaobserwować, że ich wypowiedzi inaczej rezonują w przestrzeni publicznej i medialnej. Widzę fundamentalną zmianę w fakcie, że wszyscy wymienieni sami przyznali, że ich post był niewłaściwy, przeprosili i usunęli go.

Dla tych z was, którzy nie śledzą sieci tak bardzo, pozwolę sobie na małe podsumowanie (w przeciwnym razie nie krępujcie się pominąć tego akapitu). Ales Loprais opublikował na Facebooku film z kabiny swojej ciężarówki podczas Rajdu Dakar, w którym on i inni członkowie załogi odnoszą się do 16-letnich zawodniczek Yasmeen i Aliyah Koloc jako "czarnych kobiet z Roudnic", gdzie "jedna jest dość płaska i przejezdna, a druga nie". Z kolei Peter Ludwig podzielił się "żartem", że skala epidemiologiczna PES jest "irracjonalnym systemem z wewnętrznymi sprzecznościami i nieprzewidywalnością", a zatem powinna nazywać się FENA, i położył na nim koronę, zestrzeliwując pierwsze lekceważące odpowiedzi lekceważącą uwagą, że "jeśli komuś zasadniczo przeszkadza taki żart, niech przestanie śledzić", ponieważ "nie jesteśmy w USA, więc nie mogę robić humoru". Z kolei Radek Bartonicek powitał swoją nową koleżankę Danielę Pisarovic nie oceniając jej walorów dziennikarskich, ale wygląd.

Przeprosiny uczestników nastąpiły po krytyce, która spadła na ich głowy w reakcjach i komentarzach. Jest to logiczny proces - kiedy zainteresowane osoby publikowały podobne oświadczenia w sieciach społecznościowych, nie znalazły w nich nic złego. Ponieważ uznali je za zabawne, chcieli podzielić się nimi ze swoimi fanami. Prawdopodobnie zapomnieli jednak, że mają również wiele fanek i że nie wszyscy mężczyźni uważają stereotypowe traktowanie kobiet za dobry pomysł (być może dlatego, że wyobrazili sobie swoje córki lub dziewczyny na miejscu tych konkretnych kobiet).

W każdym razie, zamiast wirtualnego poklepania po plecach, otrzymali krytykę, na którą zareagowali w dość normalny sposób. Zdali sobie sprawę, że przekroczyli wyimaginowaną granicę, przeprosili i usunęli post. To normalna, ludzka reakcja w takiej sytuacji. Moglibyśmy sobie życzyć, by w ogóle nie żartowali w ten sposób publicznie, ale gdy już do tego dojdzie - a każdy może w pewnym momencie popełnić błąd, nieodpowiedni żart, itp - przeprosiny są normalną i pożądaną reakcją.

Przeprosiny ze strachu?

Wydawałoby się, że w sieci wszystko poszło tak, jak powinno. Jest jednak pewien haczyk. Zwolennicy "starego, normalnego świata" natychmiast wkroczyli do debaty i opatrzyli sytuację, w której dana osoba była krytyczna wobec swojej wypowiedzi, etykietą "cancel culture". Pod tym pojęciem rozumieją oni, że każda osoba publiczna, która odbiega od wymaganej "poprawności", może zostać "zbanowana" (tj. uniemożliwiona, a jej głos zdyskwalifikowany) przez presję ze strony aktywistów. To właśnie "kultura anulowania" jest ich zdaniem odpowiedzialna za to, że Aleš Loprais, Petr Ludwig i Radek Bartoníček usunęli swoje posty i przeprosili. Nieprzychylne komentarze rzekomo zmusiły tych mężczyzn do zrobienia czegoś, czego nie chcieli i nawet nie myśleli o tym, ponieważ bali się konsekwencji.

Według tych, którzy wierzą w "kulturę anulowania", nieprzychylne komentarze są agresywnym zachowaniem i cenzurą. To absurdalne twierdzenie. Jakie konsekwencje mogą mieć negatywne komentarze dla Alesa Lopraisa, Petra Ludwiga i Radka Bartoníčka? Może poza zakłóceniem ich dobrostanu psychicznego, którego nie chcę lekceważyć, ale który można również łatwo zachować, na przykład wyłączając komentarze lub usuwając opcję tagowania. Warto zauważyć, że jeśli wspomniani panowie otrzymali kilka unfollowów, to nie dlatego, że przecenili swoją zdolność do tworzenia humoru, który jest zabawny bez obrażania kogokolwiek, ani dlatego, że źli ludzie z Twittera i Facebooka chcieli ich zniszczyć, ale dlatego, że początkowo rażąco nie chcieli zrozumieć, że głosy sprzeciwu są po prostu przypomnieniem, że niektóre humory mogą być poniżające dla innych ludzi.

Większość ludzi czuje się niekomfortowo z reputacją osoby, która kogoś obraziła lub upokorzyła i stara się to naprawić. Wszyscy zawsze tak się zachowywaliśmy. Nazywa się to przyzwoitością i dobrymi manierami.

Niestety, w Czechach czasami opłaca się zachowywać w sposób krzywdzący i przyjmować rolę ofiary niesprawiedliwego ucisku. Całkiem niedawno publicysta Petr Kukal pokazał to w swojej roli administratora sieci społecznościowych Wydziału Sztuki. Zamiast zastanawiać się, czy seksistowski post jest odpowiedni, gdy obraża tak wiele osób, postanowił zacząć krzyczeć i kopać tak głośno, jak to możliwe ze wszystkich stron. Zamienił się w bojownika o wolność słowa i przeciwko politycznej poprawności, a z krytyki swojej osoby zrobił aferę, która w zasadzie prosiła tylko o oddzielenie jego stanowiska rzecznika wydziału od jego osobistych opinii, z których wyciągnął ogromny kapitał osobisty, dużą liczbę followersów w mediach społecznościowych i nową, według jego własnych słów lepszą i bardziej lukratywną pracę.

To się nazywa przyzwoitość.

Podczas gdy Kukal stał na swoim stanowisku, mężczyźni wspomniani na początku artykułu przeprosili. Przepraszanie jest prawdopodobnie najmniej przyjemnym sposobem dla osoby w podobnej sytuacji i nie ucieknie się do niego, jeśli czuje się pokrzywdzony; dlatego zakładam, że Aleš Loprais, Petr Ludwig i Radek Bartoníček przeprosili szczerze, a nie po to, by uzyskać z tego jakieś korzyści. Większość ludzi czuje się niekomfortowo z reputacją obrażania lub upokarzania kogoś tylko po to, by się przypodobać, i starają się to naprawić. Wszyscy zawsze tak się zachowywaliśmy. Nazywa się to przyzwoitością i dobrymi manierami.

Ci, którzy mówią o kulturze anulowania, wydają się traktować przeprosiny jako dowód presji, pod jaką znajdowali się mężczyźni. Teraz zmieńmy nieco scenerię i przenieśmy całą sytuację ze środowiska sieci społecznościowych na dowolne wydarzenie towarzyskie: imprezę, wesele, pub. Ktoś zabiera głos i zabawia towarzystwo wokół siebie. Nagle z jego ust pada niestosowny żart. Towarzystwo milknie, nikt się nie śmieje, ludzie są oszołomieni. Ktoś nieśmiało odpowiada: "Trochę przesadzasz, prawda?". Pozostali przytakują i czekają, co będzie dalej. Czego oczekuje się od tej osoby? Tak, że przeprosi, mówiąc, że nie chciał nikogo urazić lub że nie miał tego na myśli, i pójdzie dalej.

Tylko przez zniekształconą optykę sieci można zobaczyć niedopuszczalne ograniczenie wolności w podobnym przebiegu wydarzeń zamiast normalnej przyzwoitości. Czy naprawdę zdecydowałbyś w pubie lub na imprezie, że będziesz opowiadać dowolne dowcipy, nawet jeśli są nieodpowiednie i obrażają ludzi, a każdy, komu się to nie podoba, powinien pokornie się zamknąć? Gdybyś tak zrobił, byłbyś postrzegany przez innych jako palant i stopniowo przestaliby zapraszać cię na swoje imprezy.

Przestrzeń wirtualna nie jest inna. Tak, nadal będziesz mile widziany na niektórych "imprezach", ponieważ niektórym osobom może imponować taka postawa. Ale więcej osób przestanie chodzić na imprezy i strony internetowe, na których jesteś obecny i powie innym: "Nie idź tam, ten palant znów tam będzie, opowiadając swoje głupie dowcipy". A jeśli naprawdę jesteś znany ze swoich głupich żartów, możesz nawet mieć problemy ze znalezieniem pracy, ponieważ inni koledzy nie będą chcieli z tobą pracować. Innymi słowy, jeśli obrażasz innych, to zrozumiałe, że ludzie nie będą chcieli siedzieć z tobą przy jednym stole. Możesz obwiniać innych. Możesz nazwać to "kulturą anulowania" i kopać jak małe dziecko. Możesz też po prostu powiedzieć sobie, że to naprawdę nie wyszło, zrozumieć, że przepraszanie nie jest oznaką słabości i zacząć zachowywać się w sposób, który sprawi, że inni nie będą chcieli cię unikać.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz