Mimo że Martina Kneiflová jest nową szefową EY pierwotnie podatnikiem, najważniejsze są dla niej relacje z ludźmi. Wie również, jak dać im więcej szans na pokazanie tego, co mają.
Jak będzie wyglądał czeski EY pod Twoim kierownictwem?
Będziemy się bardziej wyróżniać jako jedna firma. Chcę nas bardziej do siebie zbliżyć, ponieważ wymagania naszych klientów stają się coraz bardziej złożone i musimy zapewnić im usługi obejmujące całą wiedzę specjalistyczną, jaką posiadamy w firmie, niezależnie od naszej wewnętrznej struktury. Jestem również gotowy, aby pracować więcej nad naszymi relacjami z klientami i wzmocnić naszą troskę o naszych pracowników. Chcemy pozyskać do EY najlepszych ekspertów, więc musimy być w stanie dobrze o nich zadbać. Oczywiście dotyczy to również osób, które już dla nas pracują.
Jak dokładnie będzie wyglądać lepsza opieka nad pracownikami?
Moi koledzy i ja sprawdzimy, czy mamy dobry system ocen i czy każdy wie, co ma robić. Sprawdzimy, czy zapewniamy pracownikom świadczenia, których naprawdę oczekują. Ale najważniejszą rzeczą dla mnie jest znacznie bardziej intensywne wsparcie dla naszych pracowników ze strony ich przełożonych. Szefowie muszą między innymi aktywnie "chodzić" do swoich ludzi i dbać o nich - i to oczywiście także w czasach, gdy nadal często widują się tylko online. Zanim objąłem stanowisko, spotkałem się indywidualnie ze wszystkimi czeskimi partnerami EY i zapytałem ich, jak pracują ze swoimi zespołami i co pomogło im poradzić sobie z prawie dwoma latami pandemii. Powiedzieli mi, jak bardzo tęsknili za osobistym kontaktem ze swoimi zespołami. Brak spotkań poza pracą był czymś, co wielu z nich próbowało nadrobić, gdy wszyscy pracowali z domu - być może gotując razem online lub degustując wino zdalnie. Inni wybrali się na piknik do parku. Wierzę, że takie działania pomogą ludziom polubić pracę tutaj. Jeśli nie widzą się w pracy lub w czasie wolnym przez wiele miesięcy, trudno oczekiwać, że przyswoją sobie wszystkie niuanse kultury naszej firmy i staną się jej częścią.
Martina Kneiflová
Kobieta, która od stycznia ma pod sobą ponad 1200 pracowników i zarządza zespołem 34 partnerów, opisuje siebie jako bardzo miłą, ale jednocześnie bardzo surową. Podczas swojej dwudziestodwuletniej kariery w EY nauczyła się jasno mówić, kiedy jest zadowolona ze swojej pracy, a kiedy nie. Teraz chce lepiej dbać o swoich ludzi i dać rynkowi pracy znać, że szuka najlepszych i potrafi ich zatrzymać.
- Od stycznia 2022 roku będzie wiodącym partnerem EY w Czechach.
- Z firmą związana jest od 22 lat, zaczynając jako doradca podatkowy.
- Ukończyła Uniwersytet Ekonomiczny w Pradze.
- Jest mężatką i ma dwie córki.
- Jako studentka spędziła dziesięć lat na zamku Sychrov.
- Wraz z mężem śpiewa w zespole wokalnym Ensemble Hilaris.
- Sześć razy w tygodniu ćwiczy poranne ćwiczenia według trenera Lilly Sabri.
- Uwielbia narciarstwo zjazdowe.
- Nie lubi przypływu adrenaliny.
- Jej marzeniem jest uczęszczanie do Metropolitan Opera w Nowym Jorku.
Co pomogło Ci zostać szefową EY Czechy?
Moi światli szefowie i koledzy odegrali bardzo ważną rolę, zwłaszcza gdy wracałam z obu urlopów macierzyńskich. Pracowałam w niepełnym wymiarze godzin, co w momencie mojego powrotu było jeszcze rzadkością. Ale to był klucz do mojej długoterminowej satysfakcji w firmie. Czułam, że mogę w niej awansować, nawet zajmując się sprawami rodzinnymi. Kiedy awansowałam na partnera w firmie w 2012 roku, byłam jedyną kobietą w dziale podatkowym wśród partnerów. Moi koledzy byli przyzwyczajeni do mówienia męskim językiem na spotkaniach i bardzo często zatrzymywali się, zastanawiali i przeformułowywali swoje myśli. Moja babcia, która została lekarzem w czasach, gdy nie było powszechne, aby kobieta wykonywała taki zawód, była ważna dla mojego pragnienia odniesienia sukcesu zawodowego. Dzięki niej zobaczyłam, że kobiety mogą robić wszystko, co tylko zechcą.
Kiedy były globalny szef EY Mark Weinberger przekazał rolę Carmine De Sibio w 2019 roku, zażartował, że czuł, że popełnił mniej błędów od czasu przejęcia, ponieważ koledzy mniej mu o nich mówili. Czego oczekujesz od swoich ludzi?
Mam nadzieję, że będą bardzo bezpośredni i powiedzą mi, kiedy robię coś źle. W przeciwnym razie muszę dać Markowi kredyt zaufania. Kiedy ogłoszono, że otrzymam moje obecne stanowisko, ludzie zaczęli mnie bardziej słuchać i poczułem się mądrzejszy. Wszyscy kiwali głowami, a ja myślałem, że musiałem powiedzieć coś bardzo mądrego! Tak czy inaczej, potrzebuję, aby moi koledzy byli w stanie powiedzieć mi, że nie ma sensu czegoś robić, jeśli tak myślą.
Twoja poprzedniczka, Magdalena Souček, która w zasadzie zbudowała firmę w Czechach, miała motto: "Myśl prosto, mów prosto". Czym ty się kierujesz?
Jestem bardzo miła, ale też bardzo surowa. Brzmi to jak sprzeczność, ale u mnie to działa. Potrafię być naprawdę wymagająca, ale potrafię też wczuć się w innych. Jeśli widzę, że ktoś naprawdę się stara, mogę dać mu drugą i trzecią szansę. Ale kiedy widzę, że kolega lub koleżanka nie chce dobrze wykonywać swojej pracy, jasno daję do zrozumienia, że to nie jest w porządku. Musiałem się tego nauczyć podczas mojej kariery menedżerskiej, ponieważ na początku zakładałem, że wszyscy jesteśmy do siebie podobni i że każdy od razu zrozumie rzeczy dokładnie tak, jak ja je rozumiem. Teraz potrafię być niewygodnie szczery i z pewnością nie gram w gierki. Jednocześnie ważne jest dla mnie, aby nikt z firmy nie bał się przyjść do mojego biura osobiście, jeśli uzna to za konieczne. Ponieważ kiedy menedżerowie ustanawiają różne bariery hierarchiczne, często nie słyszą od zespołu o rzeczach, które są kluczowe.
Jak wydobyć z ludzi to, co najlepsze?
Dzięki odpowiedniej motywacji, zaufaniu, a także właściwej i uczciwej informacji zwrotnej. Uważam, że ważne jest, aby rozmawiać z ludźmi i nie bać się przyznać im, że może coś poszło nie tak lub nie czuję się dobrze. To pokazuje, że ja też jestem osobą, która może mieć własne problemy lub rzeczy, które nie idą dobrze. Jeśli nadal będę osiągać świetne wyniki, zobaczą, że nie muszą ograniczać się ze swoimi problemami. Uważam, że szef powinien być w stanie pokazać swoją wrażliwość. Podczas pandemii organizowałem spotkania online dla mojego zespołu, na których w ogóle nie rozmawialiśmy o pracy, ale dawaliśmy sobie wskazówki dotyczące dobrych filmów lub opowiadaliśmy sobie, co nas uszczęśliwia. Zawsze starannie przygotowywałem się do tych krótkich spotkań online, aby wymyślić coś nowego lub interesującego i spędzić razem kilka przyjemnych minut. Ale może było niepogodnie, liczba infekcji rosła, nie można było nawet opuścić dzielnicy. Na początku spotkania powiedziałem więc tylko, że mam nadzieję, że dobrze sobie radzą, bo mam dość. Ale potem dyskusja się rozkręciła i wszyscy sobie pomagaliśmy.
Co robią ludzie, aby cię uszczęśliwić?
Uszczęśliwiają mnie swoim dobrym nastrojem. Kiedy przychodzą i się uśmiechają. Lubię pozytywną atmosferę. W życiu doceniam, gdy widzę, że ludzie się lubią. Na przykład, gdy coś świętujemy w naszej rodzinie, zwykle cała dalsza rodzina, która liczy teraz prawie dwadzieścia osób, zbiera się w naszym domu. Mam tendencję do bycia przytłoczoną, ponieważ czuję, że muszę wszystko idealnie przygotować i ugotować. Ale kiedy widzę, że wszyscy dobrze się razem bawią, miło spędzają czas i panuje przyjemna atmosfera, czuję się naprawdę dobrze. Dobre relacje z ludźmi wokół mnie są dla mnie naprawdę ważne. Postrzegam ich jako swego rodzaju kotwicę. Niezależnie od tego, czy są to moi bliscy, czy koledzy z pracy. Jestem bardzo wdzięczna za relację, jaką mamy z moim mężem. Pobraliśmy się pięć tygodni po tym, jak dołączyłam do firmy. Mój mąż zaakceptował fakt, że pracuję wiele godzin, ponoszę dużą odpowiedzialność i wciąż przynoszę do domu więcej pieniędzy niż on. Jednocześnie doceniam fakt, że moje dwie córki nigdy nie powiedziały mi, że nie poświęcam im wystarczająco dużo uwagi lub że nie ma mnie wystarczająco dużo w domu. Teraz są już dorosłe, więc tym bardziej doceniam czas, który spędzamy razem. Nawet jeśli jedyne, co musimy razem robić, to zmywać naczynia.
Chcemy pozyskać do EY najlepszych ekspertów, więc musimy być w stanie dobrze o nich zadbać.
Co jest dla Ciebie naprawdę ważne w życiu?
Lubię mówić o mojej rodzinie, naszych trzech berneńskich psach pasterskich lub pieczeniu chleba, co robię od prawie dziesięciu lat. Ale jeśli mam powiedzieć, co jest ważne w moim życiu, to bycie dobrym człowiekiem. Nie ma znaczenia, na jakim stanowisku się pracuje, gdzie się mieszka, czym się jeździ, jak często rozmawia się z dziennikarzami czy iloma ludźmi się zarządza. Najważniejsze jest to, że jest człowiekiem. To, czy jest dobry, czy zły, nie zależy od tego, co go otacza, ale od tego, jaki jest w środku.
Jaki jesteś w środku?
Prawdopodobnie całkowicie normalny. Kiedy byłem nastolatkiem, chciałem być pediatrą mojej babci i pomagać ludziom. Punkt zwrotny nastąpił w trzeciej klasie liceum, kiedy przestraszyłem się odpowiedzialności za ludzkie życie. Gdy nałożył się na to fakt, że nie byłem zbyt dobry z chemii i fizyki, zrezygnowałem. Do dziś jednak nie przestałem tego żałować! Teraz jednak przyszła poprawka w postaci mojej starszej córki, która studiuje medycynę i jest bardzo szczęśliwa. Nie zajmuję się więc pacjentami, ale naszymi klientami i współpracownikami.
Artykuł powstał we współpracy z naszym partnerem Ernst & Young.
Wszystkie artykuły autorki/autora