W Izbie Gmin ponownie rozpoczęła się debata na temat małżeństw dla wszystkich, co w naszej polityce oznacza kolejną bezsensowną wojnę kulturową spowodowaną tym, że Izba jest bardziej konserwatywna niż reszta społeczeństwa. W rzeczywistości większość obywateli popiera małżeństwa dla osób tej samej płci. Przyjrzyjmy się, po co jest małżeństwo dla wszystkich i dlaczego nie może to być przypadek wyrównywania szans, ale nie ujednolicania nazwy, jak sugerują niektórzy.
W debacie używa się różnych argumentów, lepszych i gorszych, ale wszystkie argumenty przeciwko mają jedną wspólną cechę: są albo emocjonalne, tj. "tak zawsze było i tak powinno być", albo dyskryminujące, tj. "oni po prostu nie mają prawa do czegoś, co my mamy". W jaki sposób obecna sytuacja, w której pary tej samej płci mogą zawierać jedynie związki partnerskie, jest niezadowalająca? Nie odzwierciedla rzeczywistości, odbiera dzieciom pewność prawną i prowadzi do poważnej dyskryminacji w sytuacjach kryzysowych.
Podstawowym problemem obecnego rozwiązania jest jednak również to, jak bardzo jest ono dyskryminujące, co zostało w pełni wykazane podczas pandemii. Niektóre z przepisów rządowych, które dawały małżonkom zwolnienia (na przykład w zakresie ograniczania przemieszczania się), nie miały zastosowania do zarejestrowanych partnerów. W przeciwieństwie do małżeństw, związki partnerskie nie były dozwolone podczas blokady. A skoro już o tym mowa, związki partnerskie mogły być zawierane tylko w urzędach okręgowych, podczas gdy małżeństwa mogły być zawierane w dowolnym urzędzie stanu cywilnego. Dlaczego tak jest? Jeśli nie po to, by wyjaśnić gejom i lesbijkom, że są obywatelami drugiej kategorii, to naprawdę chciałbym poznać powód.
Czego oczekują od małżeństwa...
Często pojawia się argument "no dobrze, to wyprostuj prawa, ale dlaczego musi się to nazywać małżeństwem - niech znajdą inną nazwę". Jest to oczywiście zasadniczo błędne, ponieważ należy wziąć pod uwagę, że prawo nie kończy się na granicach Republiki Czeskiej. Przyjrzyjmy się studium przypadku:
Mamy hipotetyczną parę zarejestrowanych partnerów, którzy są zarejestrowani w Czechach w związku zbudowanym na poziomie małżeństwa. Partnerzy ci przeprowadzają się do Niemiec (korzystając z prawa obywateli UE do swobodnego przemieszczania się). W Niemczech istnieje zarówno małżeństwo dla wszystkich, jak i zarejestrowany związek partnerski dla wszystkich.
Z jednej strony mówimy, że małżeństwo jest w rzeczywistości czymś, ale żeby nie urazić opresyjnych konserwatystów, czy powinniśmy to tak nazywać? Małżeństwo dla wszystkich nie odbiera nikomu praw, więc nie jest inaczej.
Tam związek partnerski jest słabszą instytucją niż małżeństwo, co preferuje wiele par, ale nasza para tego nie chce. Chcą mieć w Niemczech takie same prawa jak osoby pozostające w związku małżeńskim, ale zaświadczenie o rejestracji da im w Niemczech mniej praw. W świetle prawa niemieckiego, jeśli chcą się pobrać, aby być małżeństwem, będą potrzebować (ponownie w oparciu o odpowiednią konwencję międzynarodową) zaświadczenia o prawie do zawarcia małżeństwa z kraju, którego są obywatelami, ponieważ nie są obywatelami Niemiec. Nie otrzymają go w Czechach, ponieważ mają już meldunek, który hipotetycznie byłby zrównany przez prawo z małżeństwem.
Związek partnerski zrównany przez prawo krajowe z małżeństwem, bez nazwy i poświadczenia aktem małżeństwa, byłby zatem instytucją sprzeczną z prawem UE (dotyczącym swobodnego przepływu osób).
Nawet techniczne wdrożenie takich przepisów nie byłoby całkowicie proste. Załóżmy, że prawo stanowiłoby, że zarejestrowany związek partnerski jest trwałym związkiem między dwiema osobami (niech to będą osoby heteroseksualne, dlaczego nie), że jest on na równi z małżeństwem i że we wszystkich istniejących ustawach, dekretach i rozporządzeniach, w których wspomina się o "małżeństwie", powinno ono brzmieć "małżeństwo i zarejestrowany związek partnerski", a "małżonkowie" powinni brzmieć "małżonkowie i zarejestrowani partnerzy" dla celów prawa. Pozwoliłoby to - na poziomie krajowym - uporać się z tym, do czego wzywają "kompromisowcy", tj. "nie krępujmy się mieć prawa, ale nie nazywajmy tego małżeństwem, ponieważ jest to tradycyjnie między mężczyzną a kobietą". Ale po raz kolejny, jak wspomniano powyżej, jest to sprzeczne z zagranicą.
Wszystkie artykuły autorki/autora