Spotkałem w swoim życiu dwa typy dziewczyn, których bardzo nie lubię. Jedną nazywam Lindą. Dziewczyna, która płynie przez życie na chmurze i naturalnie odnosi sukcesy we wszystkim, czego się dotknie. Linda jest dobra we wszystkim, z czym wy się zmagacie, od matematyki przez gimnastykę po idealne małżeństwo. Drugi typ to Pavlina.
Zanim powstała czeska wersja udanego reality show o kucharzach amatorach MasterChef, nazywałem "Pavlinę" po prostu kierowcą. Wszyscy ją znamy. Na pierwszy rzut oka nie jest niesympatyczna, wręcz przeciwnie. W rzeczywistości wydaje się być miłą i przyjazną osobą. Ale jej dążenie do popularności, sukcesu i sukcesu jest nieco spastyczne. Wygląda jak atrybut kogoś, kto spędził niezdrową ilość czasu na przeglądaniu podręczników coachingowych na temat tego, jak odnieść sukces i być lubianym w życiu zbiorowym i osobistym. Tak się składa, że tych wszechwiedzących podręczników nie stosuje się w prawdziwym życiu. Nie działają na mnie i sądząc po reakcjach w mediach społecznościowych, nie działają też na widzów Masterchefa. A twórcy i producenci fast foodowych bajgli mogą umyć od tego ręce.
Dramaturgia tak sprytna jak kwarantanna
Jeśli na początku oglądałem MasterChef Czechia z lekkim sceptycyzmem, to w ciągu ostatniego miesiąca mój pogląd zmienił się o 180 stopni. Mieszanka izolacji i pragnienia emocji przynajmniej przez ekran telewizora została połączona z ładnie zbudowaną dramaturgią. A środowy wieczór stał się dla mnie towarzyskim wydarzeniem tygodnia. Aż dziw, że nie zasiadam przed ekranem w wielkie wieczory.
Nowa seria ma starannie dobrane typy zawodników. Romski projektant mody Pavel Berky oferuje nam głęboką ludzką historię z sympatyczną twarzą i wyrafinowanymi umiejętnościami kulinarnymi, budowniczy Pepa jest klasycznym czeskim sympatycznym facetem, który niewiele mówi, ale potrafi to docenić, następnie Pája - mama, Chilli - wietnamska sympatyczna dziewczyna, Viki w stroju morawskim, była Miss Moraw.Viki w stroju morawskim, była Miss Lucie, krzepki septuagenarianin o pseudonimie Dědek, mistrzyni fitness Ivka, elokwentny fajny facet o tunezyjsko-algierskich korzeniach Omar. I ciężko pracująca Pavlina. Wspaniały skład.
Pavlina był jak bomba zegarowa czekająca na koniec odliczania.
Bake the Whole Country, relaksujący program pachnący babcinym strudlem, niestety dobiegł końca, przez co całe Czechy zjednoczyły się nad kucharzami-amatorami i zamiast kibicować i dopingować, skumulowana frustracja wylała się w postaci nienawistnych komentarzy na stronie Bageterie Boulevard na Facebooku. Ta ostatnia sponsoruje niektóre wyzwania w konkursie telewizyjnym, a zwycięzca wyzwania ma następnie możliwość zaprezentowania swojego produktu w sieci sklepów z bagietkami.
Pavlina była jak bomba zegarowa czekająca na koniec odliczania, wygrała wyzwanie i narodziła się sprawa bagietek. Post na Facebooku ogłaszający zwyciężczynię wyzwania i jej bajgiel miał 6000 reakcji i ponad 3500 komentarzy dzień po emisji programu. Zdecydowana większość z nich była nienawistna, określając zawodniczkę jako "szaloną histeryczkę", która nie zasłużyła na wygraną, wzywając do bojkotu sieci fast foodów ("Wolę umrzeć niż zjeść to") lub sarkastycznie ironiczna w stylu "korona upadła, tak samo jak Pavlina".
Zostawmy na boku pubową debatę o tym, czy jej bagietka była najlepsza w konkursie. Sto osób, sto smaków i uwierzmy, że jury (oraz dramaturgia programu i dział marketingu sieci bagietek) wiedzą, co robią. I spójrzmy jeszcze raz na komentarze. Jak dziwnie kretyńskie wydają się teraz te wszystkie wzruszające statusy o wychodzeniu z kwarantanny jako lepsi, pełni zrozumienia ludzie, którzy wiedzą, co jest w życiu naprawdę ważne.
Z pewnością nie wyjdę z kwarantanny jako lepsza osoba. Wyjdę taka sama, ale wyjdę z kawałkiem Pavliny, którą wszyscy w sobie nosimy. Czasem upartej, a czasem niepopularnej. Tysiące komentarzy życzących Pavlinie jak najgorzej tylko potwierdzają, że pretensjonalnie wzruszające wpisy na Facebooku o tym, co w nas lepsze, chyba nie były takie szczere. Po solidarnym zszywaniu zasłon, pod koniec sytuacji kryzysowej pozostał już tylko gorzki posmak salsy i kurczaka, który więcej mówi o nas niż o Pavlinie i jej bagietce.
Wszystkie artykuły autorki/autora