Boję się zajrzeć w telefon, bo nie wiem, jaka wiadomość tam na mnie czeka – mówi Marta Ferenc, której rodzice mieszkają we Lwowie w Ukrainie.
Jędrzej Dudkiewicz – Kiedy dowiedziałaś się, co się dzieje?
Marta Ferenc: Rano obudził mnie znajomy, który powiedział, że w Ukrainie jest wprowadzony stan wojenny. Nie zdążyłam jeszcze zajrzeć do Internetu, więc poprawiłam go, że nie wojenny, tylko nadzwyczajny. A on – nie, Marta, trwają walki. Od razu pomyślałam, że pewnie znów chodzi o pseudorepubliki, Doniecką i Ługańską. Kolega zaprzeczył i mówi, że nad Kijowem latają śmigłowce, a w Iwano-Frankiwsku zniszczono lotnisko. Wciąż jeszcze nie wierzyłam. Włączyłam przeglądarkę, zobaczyłam wszystkie wiadomości, ale też trudno czasem się zorientować, która jest prawdziwa, czy tytuł czasem nie jest napompowany. Napisałam do kuzynki, która powiedziała, że nie ma już siły odpisywać, ale tak, armia rosyjska ostrzeliwuje bazy wojskowe, przekroczyła granicę w wielu miejscach. Odezwałam się do rodziców, ale nie byli online, więc powoli zaczynałam wpadać w panikę. Zadzwoniłam do mieszkającej w Przemyślu cioci, która powiedziała, że ma kontakt z rodzicami i w okolicach Lwowa jest dość spokojnie, ale potwierdziła, że rozpoczęła się inwazja. Dopiero chyba piąty sygnał wreszcie do mnie dotarł.
A jak dotarł, to…
Zaczęłam płakać. Jest zupełnie inaczej, kiedy czytasz o wojnie w Syrii, ale nie masz tam bliskich, nikogo stamtąd nie znasz. Moi rodzice i znajomi są jednak w Ukrainie. Tego nie da się opisać. Myślałam, że oglądam film. I to mimo, że od ośmiu lat trwa wojna. Ale to inna skala, wschód, daleko, na Krymie byłam, ale już w Doniecku nigdy. Pojawia się wyparcie. Potem strach, samotność, bezradność. Jestem tylko małym człowieczkiem, który nic nie może, nikt nie zapyta o zdanie. Myślałam, że moi rodzice mogą być martwi, zostanę sama. Mój dom zajmą, a wszystkie wspomnienia – szkoła, do której chodziłam, plac zabaw, na którym się bawiłam zostaną zniszczone. Przestanie to być moje. Nie wiem, kiedy będę mogła tam pojechać, nie wiem, czy sytuacja nie rozwinie się tak, że nigdy więcej już tam nie wrócę. To był cały strumień myśli.
A potem musiałam włączyć komputer i usiąść do pracy. Nie dało się, bo ciągle ktoś pisał, co się dzieje, jak się czuję. Beznadziejnie się czuję, jak mam się czuć? Chciało mi się krzyczeć. Na wszystkich i wszystko. Czuję się Europejką, jestem demokratką. Obecnie jednak moja wiara w wolną Europę stoi pod dużym znakiem zapytania, nigdy już nie będę czuć się bezpiecznie. Bo w XXI wieku jakiś potwór zmienia granice na mapie z powodu chorych ambicji. I żadne traktaty, umowy nie są ważne.
Demontracje solidarnościowe odbywają się w całej Europie. To zdjęcie pochodzi z demonstracji w Pradze.
Jesteś rozczarowana działaniami Zachodu przez ostatnie osiem lat i teraz?
W 2014 roku nie dostaliśmy nic. Teraz, w zeszłym roku, trochę broni i amunicji. To mało. Nie chcą nas przyjąć do NATO. To, co się dzieje, to agresja jednego państwa wobec drugiego i ma to konsekwencje dla całej Europy. Czy mam żal? Tak. Chociażby do Niemców, którzy tak długo utrudniali dostarczenie Ukrainie broni. Co ciekawe jednak, w ciągu ostatnich ośmiu lat dostrzegalne jest odrodzenie – coraz więcej osób przeszło w codziennym użyciu na ukraiński, zaczęliśmy czuć dumę z kraju, pewność siebie. Wszystko to nas zjednoczyło. Zupełnie w kontrze do tego, czego chciałby Putin.
Obróci się to przeciwko niemu?
Tak. Nigdy nie uda mu się zniewolić Ukrainy, przerabialiśmy to już kilkukrotnie w swojej historii – zresztą tak samo, jak Polska – i zawsze powstawaliśmy, bo chcieliśmy mieć suwerenne państwo. Wygramy, bo po naszej stronie jest prawda, a ona zawsze zwycięża zło. Ukraina ma armię, która od ośmiu lat dzielnie walczy. Wierzę, że będzie istnieć wolna Ukraina, chociaż nie wiem, w jakim kształcie. Obecnie modlę się, byśmy zachowali jak najwięcej terenów, w tym Dniepr. Nie wyobrażam sobie rosyjskiej flagi na budynkach administracyjnych w Kijowie lub Lwowie.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że się boję. Tego, co idzie razem z wojną, czyli okrucieństwa, gwałtów – to zawsze dotyka w największym stopniu najsłabszych, czyli dzieci, kobiety, osoby starsze. Boję się tego, co będzie z naszym społeczeństwem, bo przecież dorośnie wielu ludzi, którzy będą opowiadać swoim wnuczkom i wnukom, że przeżyli wojnę. Oznacza to społeczeństwo skrzywdzone na wiele lat. Siedzę teraz przed tobą i trzęsę się, boję zajrzeć w telefon, bo nie wiem, jaka wiadomość tam na mnie czeka.
Demontracje solidarnościowe odbywają się w całej Europie. To zdjęcie pochodzi z demonstracji w Pradze.
Demontracje solidarnościowe odbywają się w całej Europie. To zdjęcie pochodzi z demonstracji w Pradze.
Demontracje solidarnościowe odbywają się w całej Europie. To zdjęcie pochodzi z demonstracji w Pradze.
Wszystkie artykuły autorki/autora