Zazdrość i zaborczość w stosunku do partnera to zjawiska stare jak świat. Nowoczesne technologie oferują jednak niespodziewane możliwości. Stalkerware w komórce czyta twoje wiadomości, podsłuchuje rozmowy i nie jest łatwo go namierzyć.
Zazdrośnicy od zawsze sprawdzali zawartość torebki czy kieszeni garnituru, zręczni majsterkowicze umieli podłączyć kabel od telefonu do magnetofonu, a pierwsze telefony komórkowe czy e-maile stawały się iskrą zapalną burzliwych rozwodów. Od tego czasu wiele się zmieniło, a śledzący mają w rękach środki, o jakich osoby wynajmujące prywatnego detektywa mogły tylko pomarzyć. Narzędzia do śledzenia innych przez telefon – tzw. stalkerware (czyli oprogramowanie służące do stalkingu) – są dziś tak łatwo dostępne, że większość ludzi nawet nie uświadamia sobie związanego z nimi ryzyka. Taką pułapkę mogą ustawić przemocowcy na swoich partnerów, ale ulegają pokusie także zazdrośni partnerzy, których zżerają podejrzenia.
Co jest gorsze? Zdrada czy szpiegowanie? W obu przypadkach chodzi o przekroczenie granic relacji i naruszenie zaufania partnera, jedno zło jest początkiem drugiego.
Nawet jeśli za każdą cenę pragniesz poznać prawdę, nie powinieneś robić tego kroku w niebezpieczny mrok. Co prawda jest szansa, że zyskasz pewność. Jednak obustronnie naruszona relacja często po prostu nie przetrwa takiej próby. Jeszcze ważniejsza jest obrona przed takimi praktykami, tak, żeby nie stać się ich, kontrolowaną na każdym kroku, ofiarą.
Rozwiązanie poszukiwane
Badania pokazują, że rośnie liczba zgłoszonych lub w inny sposób rozpoznanych przypadków szpiegowania za pomocą technologii. Jednak nie jest to temat, o którym się mówi. Tak samo jak nie wiemy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami pozornie przykładnych cudzych domów, na stalkerware trafia się często dopiero w przypadku eskalującej przemocy domowej.
Pracownicy specjalistycznych poradni w kraju i za granicą dopiero szukają rozwiązań dla połączenia stalkingu – czyli prześladowania i śledzenia – z nowoczesnymi technologiami. Globalna Koalicja przeciwko oprogramowaniu śledzącemu, oferująca obecnie najwięcej informacji, zaleceń i wskazówek, jak wykryć stalkerware, powstała zaledwie dwa lata temu. Ale także jej eksperci wciąż pracują nad sposobami połączenia porad specjalistycznych i ekspertyz technologicznych z przepisami prawnymi.
Nie spuszczę cię z oczu
Spójrzmy na dwa scenariusze, oczywiście imiona bohaterów i szczegóły sytuacji zostały zmienione.
Monika i Karol nie szli klasyczną ścieżką: chodzenie ze sobą – ślub – dziecko. Wspólną przyszłość zaczęli planować po tym, jak Monika zaszła w ciążę. Narodziny syna wyzwoliły w Karolu ekstremalną zaborczość, zaczął kontrolować każdy krok partnerki. Nie zgadzał się na planowany przez nią szybki powrót do pracy, a kłótnie były coraz częstsze i gwałtowniejsze. Ostatecznie posunął się do szantażowania Moniki intymnymi wiadomościami i zdjęciami z przeszłości, które ściągnął z jej telefonu. Zagroził, że jeśli nie będzie postępować po jego myśli, to opublikuje materiały. Monika udaje, że zgadza się na jego warunki, ale szuka sposobu, jak wraz z dzieckiem ma się obronić przed jego ojcem i ewentualnym dalszym cyberprześladowaniem.
Druga historia pokazuje, że stalkerware nie jest tylko „męska przypadłością“. Podczas długiej choroby Klara zaczęła podejrzewać, że jej mąż ją zdradza. Wracał późno z pracy, czasami nie wracał w ogóle. Wymawiał się mnóstwem obowiązków, ponieważ rodzinne finanse obciążone kredytem hipotecznym od dłuższego czasu były tylko na jego głowie. Sytuacja nie zmieniła się nawet, kiedy Klara wróciła do zdrowia. W telefonie zainstalowała mu po kryjomu aplikację, dzięki której mogła podsłuchiwać z kim i o czym rozmawia. Ponoć tylko na wszelki wypadek.
Wszelki wypadek okazał się pewnością – jej mąż był w trwającym dłuższy czas równoległym związku. Kiedy skonfrontowała z nim swoje odkrycie, małżonek natychmiast przeszedł do burzliwej obrony. Zainstalowanie podsłuchu osądził jako większe przewinienie niż jego „zwyczajna“ zdrada. Ich związek zakończył się obustronną utratą złudzeń i nieprzyjemnym rozwodem.
Jak odkryć szpiega
- aby zainstalować stalkerware, osoba śledząca w większości przypadków potrzebuje dostępu do twojego telefonu (hasła), w przypadku iPhona także hasło logowania się do iCloud lub AppStore, a także możliwości swobodnej obsługi i czasu, umożliwiającego zainstalowanie ci czegoś w telefonie. Podstawą jest trudne do odgadnięcia hasło.
- Jeśli podejrzewasz, że masz w telefonie coś, czego tam nie powinno być, skontroluj listę aplikacji bezpośrednio na swoim koncie Google lub Apple. Ewentualnie również ustawienia udostępniania lokalizacji. Mogą Ci w tym pomóc na przykład pracownicy punktów doradczych poszczególnych sieci telefonicznych. Mogą przywrócić ustawienia fabryczne telefonu, przerywając wszelkie niechciane aktywności. Tylko musisz się liczyć z tym, że stracisz w ten sposób także dotychczasową zawartość telefonu.
- Nawet jeśli partner nie zna twojego hasła, może próbować zdobyć je od ciebie pod różnymi pretekstami. Ponadto uzdolniony technicznie stalker potrafi złamać ochronę telefonu. Wtedy poznasz, że ma dostęp do twoich danych tylko po tym, że nagle wie o tobie więcej niż to możliwe. Zna twój dzienny plan, trasę po mieście, szczegóły z rozmów telefonicznych lub tekstowych.
Tak kusząco łatwo!
W pierwszej historii cyberprześladowanie jest oczywiste i szantażysta nie zasługuje nawet na odrobinę sympatii. Drugi przypadek prowokuje do porównywania winy. Co jest gorsze? Zdrada czy szpiegowanie? Jednak takie dywagacje nie mają sensu. W obu przypadkach chodzi o przekroczenie granic relacji i naruszenie zaufania partnera, jedno zło jest początkiem drugiego.
Stalkerware aż zbyt łatwo otwiera niebezpieczną przestrzeń kontroli, manipulacji, zniszczenia wzajemnego zaufania… Dość prosto jest włamać się do czyjegoś telefonu, w dodatku trudno ten fakt wykryć. Skradanie się po ulicach, chowanie za śmietnikami i śledzenie kogoś? Kłopotliwe! Wynajęcie detektywa? Drogie! Ale skoro można mieć aplikację, która potrafi to samo, a ponadto w większości telefonów nie można jej wykryć? O to właśnie chodzi!
Aplikacje umożliwiają śledzenie wiadomości i rozmów, nagrywanie ich oraz tego, co dzieje się w otoczeniu, a nawet robienie zdjęcia na żądanie. Bezpieczne nie są konta w sieciach społecznościowych, ani komunikatory typu WhatsApp, gdzie aplikacje mogą się zagnieździć i szczegółowo śledzić wszelką komunikację.
Aby uniknąć usunięcia (najczęściej robi to Google lub Apple), maskują się jako ochrona telefonu przed stratą czy kradzieżą lub jako pomoc do zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom. I to jest kolejny problem z oprogramowaniem szpiegującym. Gdzie właściwie leży granica między troską, a szpiegowaniem?
Boję się o ciebie
A może jesteś w takiej sytuacji? Masz udany, pełen miłości związek i jedno z was uważa, że wzajemne włączenie u siebie w telefonie funkcji śledzenia lokalizacji jest kolejnym przejawem troski. To proste, wystarczy być stale zalogowanym na Google Maps i włączyć funkcję „udostępnienie lokalizacji”. Ale jeśli jedna osoba z pary nie czuje się z tym dobrze, można uznać taki krok za przekroczenie granicy. Nikt nie powinien zmuszać partnera do czegoś, czego sobie nie życzy. Ponadto technologie dziś oferują inne narzędzia bezpieczeństwa – na przykład przycisk SOS w telefonie lub aplikację np. S.O.S. Udostępnianie lokalizacji to świetny sposób, aby znać lokalizację swoich małych dzieci i móc im w razie zagrożenia pospieszyć na pomoc, ale przecież dorośli nie są dziećmi!
Mimo to istnieją pary, gdzie obu osobom taka opcja odpowiada. Wtedy koleżanka, z którą siedzimy na kawie, wzdycha spoglądając na ekran – „biedaczek, wciąż siedzi w tej pracy”. Czy tobie też przemknęło przez głowę, na ile faktycznie widzi partnera, a na ile tylko jego telefon? Przecież bardzo łatwo można obejść fałszywe poczucie pewności wzajemnego pełnego miłości nadzoru.
Artykuł ukazał się w magazynie Heroine numer 6/2021.
Wszystkie artykuły autorki/autora