Mamy za sobą rok, w którym rząd podjął decyzję o zamknięciu szkół, od podstawowych po wyższe. Dzieci, jeśli miały szczęście, siadały do komputerów, zeszytów, kart pracy. Rodzice, czy tego chcieli, czy nie, stali się nauczycielami, pracownikami stołówek, liderami sportowymi. W końcu musieli spróbować zastąpić swoim dzieciom przyjaciół i drużynę. Skutki dla zdrowia psychicznego rodziców i dzieci są tragiczne. Czy jest coś, co możemy zrobić, aby sobie pomóc po roku?
Kobiety, według badań, obciążają się wszystkim nieco bardziej. Martwią się trochę bardziej, martwią się trochę bardziej. W kwietniu ubiegłego roku psycholog kliniczny Leona Jochmannová ostrzegała w Czeskim Radiu, że ma klientki, które załamują się, próbując być świetne. A byliśmy w pierwszym miesiącu epidemii. Jak wyglądamy my i nasze dzieci po roku?
Naturalnie dziwnie.
"Prowizoryczne życie przez cały rok bez wyraźnego końca odbija się na zdrowiu psychicznym całej naszej populacji. To naturalne, że w tej chwili czujemy się dziwnie - to normalne uczucie w nienormalnej sytuacji" - mówi Barbora Janečková, założycielka Kliniki Społecznej, która zapewnia bezpłatną psychoterapię osobom, których nie stać na jej opłacenie.
Psycholog Ivana Štefková czuła się dziwnie jesienią. "Skreślałam pamiętnik dla siebie i swoich dzieci. Myślałam o różnych rozwiązaniach. I tak w kółko. Przestałam radzić sobie z codziennymi drobiazgami. Zapakowanie podręcznika w nietypowym formacie do następnego dnia nagle po prostu nie wchodziło w grę. Zdałem sobie sprawę, że w moje życie wkradł się nowy ciężar psychiczny. Obciążenie, które jest subtelne, ale wyczerpujące i zabijające mnie. Pozbawia mnie perspektywy" - wspomina psycholog. Usiadła i stworzyła krótki kwestionariusz z pytaniami o uczucia i doświadczenia, który udostępniła w sieci i na swojej stronie internetowej.
Odpowiedziało na niego ponad 100 osób. "Wyobraź sobie skalę od 1 do 7. 1 oznacza, że wszystko jest takie samo jak wcześniej, 7 oznacza, że wszystko się zmieniło. Jesteśmy teraz na piątce. Doświadczamy przeciążenia, czujemy, że to za dużo. Wielokrotnie doświadczamy sytuacji, w których nie wiemy, jak podjąć decyzję. Nie potrafimy planować. Doświadczamy niepewności, bezsilności i utraty kontroli. Nie wiemy, co się stanie i czy warto poświęcać więcej energii" - interpretuje wyniki ankiety Štefková.
Mój mąż wychodzi z gabinetu i z uśmiechem pyta, co zjemy na lunch. Robiąc to, przerywa mi moją głęboką pracę, nie mam planu, co zjeść na lunch, szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to i ostatnią rzeczą, którą planuję się zająć, jest lunch.
Według niej, w nas, kobietach, matkach, koleżankach, opiekunkach, córkach i wnuczkach, pojawia się teraz cała gama uczuć, które bywają sprzeczne, niepokojące, smutne, zniekształcające siebie, przerażające. Nie tylko próbujemy kontrolować coś, czego nie da się kontrolować, ale sytuację utrudniają różne wyuczone wzorce i role, które przestały działać w obecnej rzeczywistości. "We wszystko wkraczają pozornie małe rzeczy i krótkie chwile. Mój mąż wychodzi z gabinetu po Skypie o 11.40 i z uśmiechem pyta, co zjemy razem na obiad. W ten sposób przerywa mi moją głęboką pracę, nie mam planu, co zjeść na lunch, szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to i ostatnią rzeczą, którą planuję się zająć, jest lunch. Znajdzie się rozwiązanie. Ale moje wewnętrzne wyrzuty sumienia, że powinnam do tego czasu skończyć polędwicę i mieć na sobie tylko koronki, nie znikają tak szybko" - zwierza się jedna z kobiet, które w kwestionariuszu zaczęły pracować z pandemią z domu.
Czego doświadczają rodzice?
Przedstawiamy wybór kwestionariusza psycholog Ivany Štefkovej. Być może sam doświadczasz czegoś podobnego.
- "Czy mogę iść na zakupy, czy powinienem pozostać w izolacji? Czy mogę skorzystać z transportu publicznego, czy wolę chodzić pieszo, czy też wolę nigdzie nie chodzić?".
- "W tej chwili jestem wyczerpany, chociaż zazwyczaj potrafię być dość elastyczny i naprawdę improwizować. Dobija mnie to, że nic nie wiemy z wyprzedzeniem. Zamiast spędzić weekend, będziemy planować. I tak w kółko".
- "Uważam się za wykształconą, racjonalną kobietę, która potrafi oceniać sytuacje na podstawie danych i informacji - ale teraz jestem zdezorientowana i tak naprawdę NIE WIEM. Niczego nie wiem, niczego nie rozumiem, nie mogę zdecydować, co jest "właściwe", nie mogę się zorientować".
- "Nasze dzieci muszą radzić sobie z rozwodem. Lepiej radzą sobie wśród rówieśników. A ja nie mogę tego teraz zrobić".
- "Osobiście ciężko jest mi towarzyszyć moim dzieciom w tej niepewności. Mój syn nienawidzi, gdy cokolwiek się zmienia, a teraz jest na to podwójnie wrażliwy. Wystarczy, że zmieni się to, co jest na obiad, a on się rozpadnie".
- "Trudno mi było (i do pewnego stopnia nadal jest) utrzymać nerwy na wodzy i być wsparciem dla moich dzieci. Krzyczenie z powodu minimalnych przewinień było na porządku dziennym".
- "Jestem tak zmęczony wszystkim, że nie robię nic kreatywnego. Co najwyżej biernie akceptuję (głównie wieczorne opery mydlane). Potem wściekam się na siebie, że po prostu "zabijam" czas".
- "Powinniśmy chodzić na basen, jak co tydzień. Decyduję, czy pływanie jest aktywnością rekreacyjną, czy nie. Mail z odwołaniem nie dotarł, a regularnie sprawdzam masowe wysyłki. Chociaż uważam, że jest to rozrywka, to nie jest. Chodźmy popływać".
Liczby zamiast ludzi
Štefková zwraca uwagę, że wymagamy od siebie nawet wtedy, gdy mamy miejsce na odpoczynek lub nicnierobienie. "Stawiamy sobie wymagania również wtedy, gdy spędzamy wolny czas. Rozwiązujemy to, co tworzymy, produkujemy, materializujemy, zarządzamy. Kiedy jesteśmy zmęczeni, plany naturalnie się rozsypują. Nie mamy siły na tworzenie czegokolwiek i wciąż się obwiniamy" - podsumowuje autor badania.
Eksperci zalecają m.in. myślenie, że to, czego doświadczamy, jest tymczasowe. "Sytuacja związana z obecną pandemią jest sytuacją kryzysową - kiedyś się skończy. Nie możemy się do niej przyzwyczajać, ponieważ nie tak wygląda normalne życie" - mówi Daniel Štrobl, psycholog wojskowy, który ma duże doświadczenie w dostosowywaniu się do sytuacji kryzysowych. Ludzie muszą dostosować się do niestandardowej sytuacji bez ograniczonego czasu trwania i bez jasnych perspektyw. Štrobl ostrzega, że adaptacja do nowych warunków jest ważna dla przetrwania, ale może - dla zestresowanych rodziców, takich jak żołnierze wychodzący z wojny - utrudnić powrót do normalności. Według psychologa, rocznica pandemii może być podobna do pierwszej rocznicy każdego traumatycznego wydarzenia, takiego jak śmierć bliskiej osoby, a nasze doświadczenie może być reakcją na stres pourazowy.
Możemy teraz czuć się bardziej jak rzeczy, liczby niż ludzie. Nasze życie jest nieustannie manipulowane, wyznaczane są granice i podejmowane są decyzje dotyczące nas. Czasami jest to dla nas nie do zniesienia. Nasze dzieci czują to samo. Eksperci twierdzą, że muszą czuć, że się liczą i mają wpływ na to, co się dzieje. Co pomaga im najbardziej? "Myślę, że dzieci najbardziej potrzebują teraz doświadczać rzeczy, które przynoszą im radość. W czasach kilkumiesięcznej frustracji i deprywacji społecznej jest to pilniejsze zadanie niż, powiedzmy, nauka na odległość" - podaje przykład psychoterapeuta i psychiatra Peter Pöthe.
Największy błąd
Fakt, że dzieci, zwłaszcza nastolatki, czują się obecnie nieszczęśliwe, wynika nie tylko z badań, ale także z codziennej rzeczywistości organizacji, które z nimi pracują. Jedną z nich jest Centrum LOCIKA. "Obserwujemy alarmujący wzrost apatii, depresji, lęków i samookaleczeń wśród dzieci. Musimy rozpocząć z nimi dyskusję, zapytać o ich potrzeby i zaangażować je w życie społeczności. Na przykład w Norwegii premier zorganizowała konferencję prasową, podczas której przez pół godziny odpowiadała na pytania dzieci z całego kraju. Jest to mało prawdopodobne, ale nadal możemy zaangażować dzieci, pozwolić im decydować o wspólnych planach, poprosić o zrobienie zakupów starszemu sąsiadowi lub wyprowadzenie psa" - mówi Petra Wünschová, dyrektor Centrum LOCIKA dla dzieci zagrożonych przemocą w rodzinie.
Według ekspertów, dzieci znajdują się w niebezpieczeństwie zagrażającym ich życiu, popadają w głęboką depresję, samookaleczają się i planują samobójstwo.
Wünsch zwraca również uwagę na to, co może nie być oczywiste na pierwszy rzut oka w zdrowych rodzinach - szkoły są zwykle siatką bezpieczeństwa i bezpiecznym miejscem dla dzieci, które nie mają bezpiecznego domu. Zespół Centrum LOCIKA obserwuje niepokojący spadek sytuacji życiowej klientów, z którymi ma do czynienia w związku z przemocą w ich rodzinach. I nie mamy tu na myśli braku zainteresowania czy apatii. Według ekspertów znajdują się oni w sytuacjach zagrożenia życia, popadają w głęboką depresję, samookaleczają się, planują samobójstwa. "Od stycznia tego roku bezprecedensowa liczba dzieci przychodzi do nas bezpośrednio z ulicy. Są w ostrym kryzysie, nie wiedzą co robić i szukają pomocy" - wyjaśnia Wünsch.
"Nie czuję się bezpiecznie w domu przez całe życie, moi rodzice codziennie się o mnie kłócą, biją mnie, a czasami jest naprawdę źle, mam myśli samobójcze i czuję niepokój". "Nie ma cię, kiedy pocieszam mojego trzyletniego brata w jego pokoju, bo obok się kłócą i rzucają w siebie przedmiotami. Nie ma cię przy mnie, kiedy się na mnie wyżywają i mówią, że to wszystko moja wina". "Moja mama często mówi mi, że jestem jej największą winą", zwierzają się dzieci i nastolatki LOCIKA Center na swoim koncie na Instagramie.
Na dwóch frontach
Nauczyciele, którzy mają własne dzieci, również znajdują się obecnie pod ogromną presją. Psycholog Ivana Štefková określa ich jako walczących na dwóch frontach. Starają się dać z siebie wszystko swoim uczniom i przekazać im jak najwięcej, ale nie mają czasu na udzielanie korepetycji swoim dzieciom lub po prostu wspieranie ich podczas lekcji online.
"Uczę online z pracy według mojego harmonogramu, czasami do 2:30. Nie mam nawet czasu na zrobienie porządnego lunchu, więc dzieci zawsze jedzą półprodukty. Popołudniami przygotowuję rzeczy do szkoły i robię poprawki, a w międzyczasie pomagam dziewczynkom z rzeczami, których nie zrozumiały z zadania. Muszą dołączyć rano, bo mnie tu nie ma", zwierzyła się Štefkovej jedna z respondentek jej kwestionariusza. Inna dodaje: "Martwię się o edukację własnych dzieci. Niektóre z nich nie radzą sobie dobrze, a ja nie mogę nic zrobić, aby zrekompensować utratę mojego reżimu jako pełnoetatowego nauczyciela online".
Sześć punktów przeciwko bezsilności
- Dobrze się komunikuj: Skoncentruj swoją komunikację na rzeczach, które działają i które pomogły tobie lub twoim bliskim poradzić sobie z kryzysami w przeszłości.
- Zwiększ swoją odporność: spodziewaj się trudności, starannie wybieraj, na czym skupiasz swoją uwagę i wkładaj energię w rzeczy, które są tego warte.
- Otocz kryzys rytuałami: Rytuał służy jako widoczne przypomnienie o nienormalnym stanie. Na przykład zapuść brodę lub posadź drzewo w doniczce. Kiedy kryzys minie, zakończ rytuał - zgól brodę, posadź drzewo w lesie.
- Przytulajbliskich: przytulanie nie tylko pomaga poprawić nasze zdrowie i samopoczucie, ale jest także świetnym sposobem na pokazanie, że zależy nam na ludziach wokół nas.
- Szukajbezpiecznych form kontaktu: pisz listy, wysyłaj paczki, idź pośpiewać pod oknem dziadków.
- Róbrzeczy dla innych: jeśli masz taką możliwość, korzystaj z okazji do angażowania się w to, co dzieje się wokół ciebie i sam buduj takie możliwości dla innych. Ponieważ stosunek do beznadziejności sytuacji zasadniczo zmienia wartość doświadczenia w momencie, gdy robimy coś dla innych.
Źródło: www.zmuzesvic.cz
Możemy "zrobić" więcej niż nam się wydaje
Sześć punktów przeciwko bezsilności - sześć prostych rzeczy, które każdy z nas może natychmiast zacząć robić, aby walczyć z bezsilnością i apatią, zostało zaprezentowanych opinii publicznej przez Centrum LOCIKA, Klinikę Społeczną i Czeski Instytut Biosyntezy. Organizacje założyły inicjatywę zYou can do more, która oferuje coś, za czym wszyscy tęsknimy - proste rozwiązania. Są to wskazówki dotyczące dobrej komunikacji i kultywowania własnej odporności lub wyjaśnienia, jak skuteczny jest zwykły uścisk. "Nawet jeśli sytuacja wydaje się beznadziejna, nie jesteśmy bezradni. Istnieją pozornie małe rzeczy, które możemy zrobić dla siebie - i jeśli mamy energię - dla tych wokół nas. Od każdego z nas zależy, co nas pozytywnie naładuje i ile możemy zrobić" - mówi Barbora Janečková z Social Clinic.
Porady opierają się na metodach psychoterapeutycznych i psychologii wojskowej. Wracają do tego, co zawsze działało, z naciskiem na kontakt interpersonalny i przynależność. Istnieją również przykłady do naśladowania na stronie www.zmuzesvic.cz - mata inspiracji małych rzeczy, gdzie ludzie z całego kraju dodają swoje pomysły i przykłady tego, co robią dla siebie i swojego otoczenia, aby pomóc im przezwyciężyć obecną sytuację. Ludzie organizują bitwy na świeżym powietrzu dla dzieci z całej okolicy, planują ogród społecznościowy, dzielą się wskazówkami, jak uszczęśliwić seniorów lub odrabiają lekcje na zewnątrz, aby odciągnąć dzieci od ekranów komputerów.
Ivana Stefkova mówi, że w ciągu ostatniego roku nauczyliśmy się już rzeczy, które pomogą i przyniosą ulgę. To bez wątpienia nasza zaleta i jeden z niewielu pozytywów, jakie możemy znaleźć w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Skupiamy się na tym, na co mamy wpływ i cieszymy się małymi radościami. Skupiamy się na teraźniejszości, na pozytywach i na tym, że sytuacja kiedyś minie. Staramy się być pomocni. "Wracamy też do siebie, do medytacji, do ciała, do wdzięczności. Często ratuje nas humor. Są chwile, kiedy śmiejemy się przez łzy. Znajdujemy również pocieszenie w wierze lub modlitwie. Jeśli troszczymy się o innych, uczymy się najpierw troszczyć o siebie, aby mieć z czego czerpać" - mówi psycholog.
W sytuacji permanentnej zmiany i niepewności wracamy do starej znajomej ładowarki - relacji. To właśnie najbliższe nam osoby, czy to rodzina, czy przyjaciele, pomagają nam, inspirują i nie pozwalają sięgnąć dna. "Chociaż mylące w obecnej sytuacji jest to, że radzi się nam, abyśmy zdystansowali się od innych, to jednocześnie są oni często najskuteczniejszym źródłem, z którego możemy czerpać siłę, aby poradzić sobie z tą trudną sytuacją. Ważne jest, abyśmy wiedzieli, że nie jesteśmy w tym wszystkim sami" - dodaje Ivana Štefková.
Według autorytetów ze wszystkich dziedzin życia, nadszedł czas, aby pozbyć się balastu, który mamy w naszym życiu. Czy to tego konsumpcyjnego, czy tego, który czasami kultywujemy wśród ludzi. To pokazuje, na kim nam naprawdę zależy, do kogo warto wysłać list, porozmawiać na Skypie, gdy wszyscy w domu już śpią. Pokazuje, komu naprawdę na nas zależy. A czasem mamy na tyle szczęścia, że jakiś niezauważony ludzki skarb leży tuż obok miejsca, w którym stoimy. I teraz jest idealny moment, by go podnieść, odkurzyć i nie puszczać.
Wszystkie artykuły autorki/autora