Mój syn, który wciąż jest nieco ograniczony w swoich ekspresyjnych umiejętnościach, wymyślił zasadę podczas wieczornej drzemki, że nie śpi się na brzuszku. To doprowadziłoby nauczycielkę do szału. Rozumiem, że ta zasada jest egzekwowana w naszym przedszkolu podczas popołudniowej drzemki i postanowiłam dowiedzieć się, czemu dokładnie ma służyć ten wymóg.
"To po to, żeby dzieci nie kręciły się po szkole po obiedzie", wyjaśnia mi jego wychowawczyni, trochę niepewnie, gdy tego popołudnia przekazuje mi swojego syna. Spośród wszystkich rodziców obecnych w szatni w tym momencie nikt nic nie mówi. Gdy tylko drzwi zamykają się za nauczycielką, wybucha oburzona dyskusja, nie tylko na temat odpowiednich pozycji do spania dla niemowląt, ale ogólnie na temat samej natury popołudniowych drzemek dla małych dzieci. Debata jest niesprawiedliwa i bardzo gorąca. Już samo założenie jest problematyczne - pogodzenie nawet dwadzieściorga dzieci w czymś tak indywidualnym jak potrzeba snu i odpoczynku nie będzie łatwe i należy się spodziewać, że wiele dzieci (a tym samym rodziców) nie będzie zadowolonych.
My też tego doświadczyliśmy
Popołudniowe drzemki w żłobkach mogą - jak wszystko, o czym rodzice mają odmienne zdanie, a różnego rodzaju nauczyciele, którzy opiekują się nimi w ciągu dnia, mają odmienne zdanie - stać się dość gorącym tematem. W 2013 r. jedna niezadowolona matka skontaktowała się nawet z biurem rzecznika praw obywatelskich. Nie podobało jej się, że jej potomstwo jest zmuszane do spania w żłobku.
Stanislav Křeček, ówczesny zastępca rzecznika praw obywatelskich, zalecił matce, aby zwróciła się ze swoim niezadowoleniem do Czeskiego Inspektoratu Szkolnego. Stosunkowo jasna instrukcja przyniosła ze sobą ognistą dyskusję w Internecie, zdominowaną przez szablon "My też tam byliśmy, więc dlaczego nie mielibyśmy tego robić / To nie może zaszkodzić naszym dzieciom, my też jesteśmy w porządku", który jest tak popularny w Czechach w przypadku klapsów edukacyjnych i może być ogólnie stosowany do wszystkiego.
Nie ma jednak wątpliwości, że codzienna rutyna naszych dzieci w wieku przedszkolnym wpływa na ich zdrowie i rozwój i zdecydowanie jest przedmiotem troski rodziców. Psychologowie, pediatrzy i pedagodzy niechętnie potępiają lub pochwalają popołudniowe drzemki. Całkiem logicznie twierdzą, że każde dziecko jest inne, kto potrzebuje snu, niech śpi, kto cierpi na bezsenność, niech nie będzie zmuszany. Bardziej interesujące jest oczywiście to, jak to czy inne przedszkole stosuje te zalecenia w praktyce, w rzeczywistości zróżnicowanej grupy około dwóch tuzinów dzieci.
Z pozycji władzy
Hana Tomášová dołączyła do swojego pierwszego przedszkola jako nauczycielka w 1980 roku. Obecnie prowadzi przedszkole Viničná w Pradze 2. Nie zniechęca do popołudniowych drzemek, ale też ich nie idealizuje. Zauważa, że odpoczynek w łóżku jest przedmiotem treści każdego programu edukacji przedszkolnej, który przedszkole tworzy na podstawie ramowego planu zalecanego przez Ministerstwo Edukacji. Zalecany jest również określony czas, a mianowicie po obiedzie, do godziny 14.30 .
Według ekspertów zmuszanie dzieci do spania po południu nie ma sensu ani w teorii, ani w praktyce i zawsze należy zaakceptować fakt, że każde dziecko jest inne. Ale niestety prawdą jest również, że w przedszkolach pozostają metody, które są delikatnie mówiąc kontrowersyjne.
"Moja interpretacja jest taka, że odpoczynek jest konieczny, ale jeśli dziecko go nie potrzebuje, nigdy go nie wymuszam. Małe dzieci zasypiają z bajką, a jeśli się obudzą, ubierają się i idą do swoich ławek, aby albo nadrobić zaległości z nauczycielem w tym, w czym nie są dobre, albo spokojnie się pobawić" - wyjaśnia dyrektorka. Dodaje jednak, że najmłodsze dzieci prawie wszystkie zasypiają, choć liczba cierpiących na bezsenność w grupie "maluchów", czyli trzylatków, z roku na rok rośnie. Żłobki powinny być w stanie na to zareagować i często to robią. "Ale wiem, że są żłobki, w których tak nie jest. Dzieci muszą spać, nikt z nimi nie rozmawia, są traktowane z pozycji siły" - dodaje Hana Tomášová.
Piją kawę i szeleszczą
"Kiedy leżymy na leżaku, słyszymy, jak nauczycielki szeleszczą cukierkami" - poskarżyła mi się kiedyś moja czteroletnia wówczas córka, cierpiąca na bezsenność, na warunki panujące w jej przedszkolu. Nie zaniepokoiło mnie to, ale z pewnością wypada zapytać, co dzieje się w przedszkolu przed snem. Pytam moich respondentów: Pijecie kawę i jecie słodycze, prawda?
"Oczywiście, że pijemy kawę i to przeważnie zimną, tak jak wszyscy rodzice małych dzieci" - śmieje się Alice Kavalcová, dyrektorka grupy dziecięcej ZaHRÁTka. "Do naszej grupy dziecięcej uczęszczają dzieci w młodszym wieku przedszkolnym, tj. 1,5-4 lata, i całkiem naturalnie potrzebują popołudniowej drzemki. Dlatego nie opieramy naszego codziennego programu na żadnych zaleceniach metodycznych, ale na tej podstawowej potrzebie, która idzie w parze z naszym codziennym programem. Oprócz nadzoru nad śpiącymi dziećmi, działania personelu podczas snu dzielą się na administracyjne i operacyjne. Obejmuje to sprzątanie kuchni i urządzeń sanitarnych, przygotowywanie programu i przekąsek, edukację, komunikację z rodzicami lub firmami cateringowymi, administrowanie umowami i tak dalej" - mówi Alice, opisując, co dzieje się przy zimnej kawie podczas drzemki dzieci.
Hana Tomášová dodaje, że od nauczycieli w przedszkolach oczekuje się głównie pracy administracyjnej w czasie popołudniowej ciszy: "Zapisujemy diagnozę dziecka, piszemy tygodniowe i miesięczne plany, wycinamy i przygotowujemy popołudniowe zajęcia. A przede wszystkim: zajmujemy się dziećmi cierpiącymi na bezsenność".
Z punktu widzenia rodziców warto wytłumaczyć dzieciom, że snu nie można wymuszać, aby przestrzeganie reżimu nie powodowało niepotrzebnej traumy. Równie ważne wydaje się jednak wysłuchanie, czy zasady towarzyszące popołudniowej drzemce, które mogą służyć uproszczeniu pracy personelu, nadal mają sens.
Vendula, mama trzyletniej Olivii, również zna małe cuda. "Byłam ciekawa, jak Oliwia będzie spała w przedszkolu, bo w domu przestała spać w wieku dwóch lat. W przedszkolu, jeśli nie chce, nikt jej nie zmusza, ma reżim odpoczynku w pokoju obok. Ale teraz śpi praktycznie codziennie - myślę, że to dlatego, że inne dzieci też śpią. Mówi, że znalazła swoje miejsce w klasie na łóżeczko, gdzie zawsze zasypia" - mówi Vendula, przyznając się do starego dylematu rodziców małych dzieci. Wieczorem śpimy długo, czasem półtorej godziny i nie mamy dla siebie czasu. Ale bez popołudniowej drzemki ona jest poza domem w pięć minut".
Alice dodaje, że dzieci w ZaHRÁTce zazwyczaj wszystkie zasypiają. Śpią co najmniej godzinę i budzą się wypoczęte i w dobrym nastroju. "To dla nas informacja zwrotna, że ustalony czas ciszy w porze lunchu odpowiada ich potrzebom" - dodaje. W przedszkolu Hany Tomášovej przedszkolaki, gadające olbrzymy, spędzają czas tylko na leżaku, czytając bajkę. "Potem idą do pracy z kontem - tworzą, nadrabiają zaległości w umiejętnościach grafomotorycznych, obcokrajowcy poprawiają swój język, każdy robi to, w czym nie jest zbyt dobry. Dużo rozmawiamy, więc mają słownictwo, poczucie humoru, a także radość życia".
Ręce na kołdrę!
Według ekspertów zmuszanie dzieci do spania po południu nie ma sensu ani w teorii, ani w praktyce i zawsze trzeba zaakceptować fakt, że każde dziecko jest inne. Ale to, że w żłobkach nadal istnieją metody, które są co najmniej kontrowersyjne, jest niestety prawdą. Hana Tomášová nakreśla, skąd z grubsza pochodzi "stara dobra" praktyka.
"Osobiście pamiętam swój czas w przedszkolu tylko jako zmuszanie do nie zawsze smacznych posiłków i zmuszanie do spania na plecach (ręce na kołdrze!!!). Nie wolno nam było mrugać, jedna z nauczycielek zakładała nam na oczy twardy, złożony papier toaletowy, który szeleścił, gdy ktoś mrugnął. Została inspektorem", wspomina dyrektor przedszkola Viničná. Swoje doświadczenia wykorzystuje z korzyścią dla swoich podopiecznych. "Chcę, aby dzieci czuły się bezpieczne, szczęśliwe i radosne. Że to, że czegoś nie zjedzą, nie zasną, nie jest problemem życia i śmierci. Chcę, żeby miały doświadczenia, żeby się bawiły, żeby się uczyły i bawiły" - podsumowuje Hana Tomášová.
Z punktu widzenia rodziców warto wytłumaczyć dzieciom, że snu nie można wymusić, aby przestrzeganie reżimu nie powodowało niepotrzebnej traumy. Równie ważne wydaje się jednak wysłuchanie, czy zasady towarzyszące popołudniowej drzemce, które mogą służyć uproszczeniu pracy personelu, nadal mają sens. Szkoły i grupy zabawowe obecnie rutynowo udostępniają filmy z akcji i snu swoich podopiecznych na zamkniętych platformach i grupach rodzicielskich. Można się z nich wiele nauczyć. Możesz sam zainicjować taką dokumentację. Zapytaj dzieci. Lub niewinnie poruszyć ten temat w jaskrawo pomalowanej szatni.
Wszystkie artykuły autorki/autora