Podczas gdy wiele przywódczyń i polityczek XX wieku jest powszechnie znanych i uważanych za pionierki, inne pozostają nieco w cieniu. Przypomnijmy sobie kobiety, które wyraźnie przyczyniły się do awansu kobiet w polityce i społeczeństwie. Tyle tylko, że - jak powiedzielibyśmy dzisiaj - nie miały one tak dobrego PR-u.
Temat równości płci (nie tylko) przenika wiele obszarów życia społecznego. Dziedzina polityki i dyplomacji nie jest wyjątkiem, wręcz przeciwnie. Pomimo ponad stulecia stopniowych wysiłków na rzecz promowania równości - od francuskiego aktywizmu Olympe de Gouges w XVIII wieku, przez brytyjskie sufrażystki w XIX wieku, po ruch feministyczny w Stanach Zjednoczonych w drugiej połowie XX wieku - wysiłki te przez długi czas napotykały na historycznie zakorzenione struktury dyskryminacji.
Ich pogłosy można dziś nadal postrzegać z wielu perspektyw. Jedną z nich może być dostęp do własności; bogactwo świata jest w przeważającej mierze własnością mężczyzn. Innym są seksistowskie postawy, które mówią kobietom i mężczyznom, jakie i gdzie jest ich miejsce w oparciu o stereotypowe założenia. Jeśli zbiorowa percepcja postrzega kobiety głównie jako opiekunki lub nawet przedmioty, zdolność do postrzegania ich prawdziwych autentycznych cech, a nawet kompetencji przywódczych, może być trudna do osiągnięcia.
Božena Viková-Kunětická jest bez wątpienia jedną z pierwszych pionierek prawa wyborczego kobiet w Republice Czeskiej. Chociaż nie sympatyzowała zbytnio z emancypacyjnymi tendencjami kobiet w tamtym czasie, została pierwszą czeską kobietą wybraną do Zgromadzenia Prowincjonalnego. Pierwotnie pisarka z Pardubic, wystartowała w wyborach uzupełniających w 1912 r. w okręgu Mladá Boleslav-Nymburk, gdzie odniosła sukces z ramienia Partii Młodoczeskiej. Jej wybór był wielką niespodzianką, ponieważ nikt nie spodziewał się, że kobieta może faktycznie kandydować, nie mówiąc już o wyborze. W 1907 r. wprowadzono równe prawa wyborcze do Izby Poselskiej austriackiego parlamentu, ale nie obejmowały one kandydowania kobiet. Jednak zasady wyborcze, które obowiązywały od konstytucji z lutego 1861 r., nie wykluczały wyraźnie kobiet z wyborów parlamentarnych.
W 1908 r. skorzystały z tego trzy kandydatki: Karla Machová, Božena Zelinková i Marie Tůmová. Stały się one pierwszymi czeskimi kobietami, które wzięły udział w wyborach politycznych. Pomimo ich ostatecznej porażki, Viková-Kunětická wygrała wybory kilka lat później. Została wybrana, ale kobietom zabroniono wstępu do Sejmu. Sam gubernator Thun nie wydał wybranej posłance niezbędnych zaświadczeń, więc formalnie nie została posłanką. W związku z tym nie mogła sprawować swojej funkcji posła, a także dlatego, że Sejm został rozwiązany w 1913 r. pod wpływem Patentów Anny.
Jej wybór wzbudził jednak wielkie zainteresowanie w Europie. Została jedną z pierwszych posłanek do Parlamentu Europejskiego w Europie po Finlandii i Norwegii. Decydując, do której partii politycznej dołączyć, ostatecznie wybrała Narodową Partię Libertariańską z jej silną polityką nacjonalistyczną. W końcu Viková-Kunětická podporządkowała również swój stosunek do roli kobiet w społeczeństwie, jako matek budujących przyszły naród czeski, co w tamtych czasach nie było niczym niezwykłym. W 1918 r. odniosła sukces i przez dwa lata była posłanką do Rewolucyjnego Zgromadzenia Narodowego. W 1925 r. objęła stanowisko senatora. Wraz z Elišką Krásnohorską została mianowana jedną z pierwszych kobiet-członków Czechosłowackiej Akademii Nauk w 1927 roku, stając się tym samym elementem mozaiki początków emancypacji kobiet w tym kraju.
Ichikawa Fusae
Ciekawa historia towarzyszy ruchowi emancypacyjnemu w Japonii. Wśród jego nieodłącznych osobowości jest Ichikawa Fusae; feministka, polityk i przywódczyni ruchu sufrażystek. W 1917 roku została pierwszą w historii kobietą reporterką Nagoya shimbun, głównej gazety tamtych czasów. Jej praca dziennikarska koncentrowała się na kwestiach feministycznych. Jej wielkim wkładem było współzałożenie Shin Fujin Kyokai (Nowe Stowarzyszenie Kobiet) kilka lat później. Jego celem była walka o prawo do głosowania dla kobiet, ustanowienie równości z mężczyznami, zwiększenie wyższego wykształcenia dla kobiet, poprawa statusu kobiet w rodzinie i zapewnienie dobrych warunków życia.
Ze względu na swoją działalność aktywistyczną Fusae została aresztowana w 1920 roku, a nadejście II wojny światowej znacznie zahamowało tendencje emancypacyjne. Choć może to zabrzmieć prowokacyjnie, okupacja Japonii przez armię amerykańską pod koniec wojny do pewnego stopnia przyspieszyła emancypację kobiet w Japonii. Pod wpływem imperialnego podejścia generała Douglasa McArthura, japońskie społeczeństwo zostało poddane oświeceniowym tendencjom do "demokratyzacji" i "kultywowania". Kobiety stały się celem tych modernizacyjnych wpływów ze względu na ich historycznie niższą pozycję społeczną. W oczach Amerykanów japońskie kobiety uosabiały feudalną tradycję i brak cywilizacji, co czyniło je idealnymi kandydatkami do amerykańskiego zbawienia. Same Amerykanki zaangażowały się w ten proces i oczekiwano od nich, że będą edukować Japonki w zakresie praw reprodukcyjnych i praw w ogóle, a także dobrych manier i etykiety. Istniało więc coś, co możemy nazwać "imperialnym feminizmem", który w praktyce działał całkiem dobrze.
Sama Ichikawa przyznała w wywiadzie, że "bez okupacji lub klęski Japonii, realizacja konstytucyjnych praw japońskich kobiet nie zostałaby osiągnięta tak szybko". Niemniej jednak nadal opierała emancypację japońskich kobiet na japońskiej tradycji. Dlatego też w burzliwej erze powojennej powróciła do swojej działalności aktywistycznej i założyła Shin Nihon Fujin Domei (Nowy Związek Kobiet Japońskich). Jej celem było wyprostowanie przepisów, które były niekorzystne dla kobiet i przyciągnięcie jak największej liczby kobiet do zainteresowania się sprawami politycznymi. W pierwszym roku działalności związek liczył ponad 3000 członkiń. Odegrały one kluczową rolę w sformułowaniu ustawy o prawach wyborczych kobiet, która została przyjęta przez Izbę Reprezentantów w listopadzie 1945 roku. Rok później kobiety w wieku powyżej 20 lat po raz pierwszy zagłosowały zgodnie ze zmienionym prawem wyborczym. Fusae zasiadała w Izbie Reprezentantów w latach 1953-1971, gdzie m.in. naciskała na reformę prawa wyborczego. Przez całe życie opowiadała się za poprawą statusu i praw kobiet.
Haifa Al-Hababi
Z drugiej strony, Arabia Saudyjska po raz pierwszy zezwoliła kobietom na głosowanie dopiero w 2015 roku, dlatego też na jej scenie politycznej jest całkiem sporo kobiet. Do tego czasu Arabia Saudyjska miała tylko jedną kobietę-polityka, byłą akademiczkę Hanan Al-Ahmadi. Została ona członkinią Zgromadzenia Konsultacyjnego w 2013 roku. Była pierwszą kobietą na stanowisku w saudyjskim parlamencie. W pierwszych wyborach w 2015 r. 20 kobiet zostało wybranych do rad miejskich, w sumie ponad 900 kandydatek, ale wielu innym władze państwowe uniemożliwiły kandydowanie. Łącznie zgłoszono około 130 000 kandydatek.
Wybory te stanowiły nowy początek dla wielu saudyjskich kobiet, ale przed nimi jeszcze długa droga. Ponieważ kobiety w Arabii Saudyjskiej mogą zwracać się tylko do mężczyzn, którzy są z nimi spokrewnieni rodzinnie, kandydatki w swoich kampaniach mogły rozmawiać bezpośrednio z wyborcami płci żeńskiej. Podczas spotkań z mężczyznami musiały albo przemawiać zza kontuaru, albo prosić kogoś o odczytanie ich przemówienia. Wiele kobiet zgłaszało również, że nie mogą sobie pozwolić na wysokie koszty prowadzenia kampanii wyborczej.
Jednak Haifa Al-Hababi, pierwsza w historii Arabii Saudyjskiej zarejestrowana kandydatka w wyborach, zdecydowała się postąpić wbrew ustalonym zasadom podczas tak ważnych wyborów. Podczas swojego przemówienia w grudniu 2015 r. pojawiła się publicznie bez ubrania, bez hidżabu czy burki, stając się tym symbolicznym gestem twarzą postępu w historycznym momencie. W wywiadzie dla NBC News powiedziała, że nie postrzega wyborów jako wyboru kobiet lub mężczyzn, ale jako wybór równości: "Dla mnie jest to okazja do udziału całego kraju". Chociaż Arabia Saudyjska jest jednym z krajów, w których kobiety nie zasiadają w rządzie, a ich reprezentacja w Radzie Szury utrzymuje się na poziomie 20 procent, kraj ten poczynił znaczne postępy w kierunku wzmocnienia pozycji kobiet, w tym tworząc prawa, które eliminują dyskryminację kobiet, chronią je przed przemocą i zachęcają do pełnego i skutecznego udziału w rozwoju społecznym i politycznym.
W imię wartości demokratycznych
Jednak prawdziwym kamieniem milowym w politycznym zaangażowaniu kobiet na poziomie szerszym niż symboliczny czy indywidualny jest możliwość bycia wybranym do obu izb parlamentu. Jeśli chodzi o prawo wyborcze dla kobiet, nie było ono powszechne przez długi czas w niektórych, skądinąd bardzo zaawansowanych krajach europejskich. Na przykład Szwajcaria była jednym z ostatnich krajów na świecie, które przyznały kobietom to prawo wraz z udziałem w życiu politycznym do 1971 roku.
Ogólnie rzecz biorąc, lata 70. stanowiły bardzo burzliwy okres pod względem tożsamości, równości czy rewolucji seksualnej. Kate Millett publikuje swoją książkę Sexual Politics, strajki odbywają się na całym świecie, a kwestie związane z ochroną autonomii cielesnej, dostępem do antykoncepcji czy legalnej aborcji wysuwają się na pierwszy plan w imię trzeciej fali feministycznej w USA. W Europie na przykład Simone Veil zajęła się tymi kwestiami na poziomie politycznym. Przeżyła Holokaust, odegrała kluczową rolę w legalizacji aborcji we Francji w latach 70. i została pierwszą w historii liderką europejskiej instytucji. Jako minister zdrowia skupiła swoją uwagę na profilaktyce i edukacji seksualnej. W 1979 r. została wybrana na pierwszą kobietę-przewodniczącą Parlamentu Europejskiego 192 głosami. Podczas swojej trzyletniej kadencji promowała politykę feministyczną, a jej wysiłki doprowadziły do utworzenia w 1984 r. Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia Parlamentu Europejskiego, która działa do dziś.
Shirley Chisholm
Ważną częścią feministycznego programu z lat 70. był nacisk na równość dla wszystkich bez różnicy. Tak więc w Stanach Zjednoczonych kwestia dyskryminacji rasowej jest bardzo ściśle powiązana z kwestią płci i pozostaje aktualna do dziś. Historycznie znaczącą postacią, która połączyła te dwa programy w swojej pracy, była Shirley Chisholm, amerykańska polityk i pisarka. Swoją karierę polityczną rozpoczęła w 1953 roku jako dwudziestodziewięcioletnia wówczas dyrektorka okręgu szkolnego Bronx, wspierając Lewisa Flagga Jr. w jego staraniach o zostanie pierwszym czarnoskórym sędzią na Brooklynie.
Sama Chisholm stała się następnie aktywna w staraniach o miejsce w Zgromadzeniu Stanu Nowy Jork w 1964 roku. W tym czasie napotkała znaczną seksistowską opozycję. Z tego powodu postanowiła odwołać się bezpośrednio do wyborczyń. W czerwcu 1964 r. Chisholm wygrała prawybory Demokratów. Popieranie praw reprodukcyjnych było jednym z jej priorytetów. W 1966 r. była współzałożycielką National Organization for Women (NOW), organizacji działającej na rzecz praw kobiet. Była pierwszą Afroamerykanką, która wystartowała w wyborach prezydenckich i pierwszą wybraną do Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, gdzie zasiadała przez siedem kadencji. W 1990 r. wraz z koleżankami założyła African-American Women for Reproductive Freedom, organizację skupiającą się na destygmatyzacji aborcji. Jej polityka była bardzo silnie zorientowana społecznie, zwłaszcza w zakresie obrony praw kobiet, mniejszości i grup znajdujących się w niekorzystnej sytuacji społecznej. Podczas swojej kadencji w Izbie Reprezentantów naciskała na przykład na zasiłki dla bezrobotnych dla pracowników domowych i prawa do płacy minimalnej.
To dotyczy nas wszystkich
Prawdopodobnie nie trzeba wspominać o wyzwaniach związanych ze stereotypami dotyczącymi płci, które utrudniają kobietom angażowanie się w politykę i kosztem których znacznie mniej kobiet niż ich męskich odpowiedników angażuje się w politykę. Podczas gdy kobiety stanowią 76% wszystkich pracowników usług opiekuńczych, na poziomie politycznym stanowią około 30% stanowisk decyzyjnych na różnych szczeblach władzy. Polityka była zatem kształtowana przez długi czas bez wystarczającej reprezentacji kobiet. Gdybyśmy jako społeczeństwo byli w stanie i potrafili działać niezależnie od płci, prawdopodobnie nie byłoby konieczne dążenie do równości płci. Faktem jest, że kobiety i mężczyźni, ze względu na swoje często odmienne postawy, mają również różne doświadczenia życiowe. Nie jest to jedyny powód, dla którego w interesie wszystkich leży promowanie ich równej reprezentacji w każdej dyskusji.
Z pewnością wie o tym Sharice Davids, amerykańska kongresmenka wychowana przez samotną matkę, która przez 20 lat służyła w amerykańskiej armii. Davids urodziła się w Niemczech, ale jako członkini Ho-Chunk stała się jednym z pierwszych rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej wybranych do Kongresu USA w 2018 roku, wraz z Deb Haaland, potomkinią plemienia Laguna Pueblo. Haaland pełni funkcję Sekretarza Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych od marca 2021 roku. W ten sposób stoi na czele 172-letniego biura, które przez dziesięciolecia podważało znaczenie zajmowania się kwestiami związanymi z wpływami kolonialnymi na terytorium Ameryki i ich wpływem na życie rdzennej ludności. Najsilniejszą agendą Haaland pozostaje jednak zielona polityka. Stała się wiodącym rzecznikiem programu politycznego zorientowanego na klimat i rzecznikiem środków łagodzących.
Każdy głos powinien być reprezentowany w procesie kształtowania polityki. Zaangażowanie kobiet w procesy decyzyjne to nie tylko kwestia "dodania perspektywy", ale konieczność zbudowania pełnoprawnej polityki. W praktyce jednak zaangażowanie polityczne kobiet spotyka się z różnego rodzaju podwójnymi standardami lub ciągłą krytyką wyglądu, tak jakby poprzedzał on umiejętności. Nawet dziś jesteśmy świadkami otwartej dehumanizacji, jak w przypadku niedawnej wizyty przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Turcji, kiedy nie zaproponowano jej krzesła podczas audiencji u prezydenta Erdogana. Taka postawa jest obraźliwa nie tylko dla samych kobiet-polityków, ale także dla ich poprzedniczek, które często musiały przedzierać się na polityczne szczyty i wyrywać się ze skostniałych struktur patriarchalnej dominacji. Jednocześnie liczba kobiet w polityce faktycznie rośnie. Miejmy nadzieję, że jesteśmy teraz w erze, w której zarówno mężczyźni, jak i kobiety będą mogli wspólnie i bez uprzedzeń uczestniczyć w kształtowaniu decyzji politycznych.
Wszystkie artykuły autorki/autora