Zapomnij o Bożenie! Pisarki i feminizm w literaturze czeskiej

Literatura
Eva Klíčová
| 30.8.2023
Zapomnij o Bożenie! Pisarki i feminizm w literaturze czeskiej
Zdroj: Shutterstock

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że kobiety zajmują się literaturą. Ale co to oznacza w czeskim środowisku przesiąkniętym antyfeminizmem i ideałem pisarza-męczennika? Czy współczesne autorki są feministkami? Czy raczej dostosowały się do czeskiego postkomunistycznego zdrowego rozsądku?

W mitycznym początku czeskiej historii oprócz patriarchy Czecha pojawia się także kilka radykalnych feministek: wojowniczka Vlasta ze swoim orszakiem polujących amazonek, księżniczka Libuše... I niezależnie od tego, czy wojna dziewcząt była tylko subtelną częścią młodzieńczego festiwalu pierwszego seksu, czy też ostrzejszą potyczką, ustabilizowana kulturowa interpretacja mitów narodowych jest jasna: biada mężczyznom, którymi rządzą kobiety.

Mieszczański wiek XIX wprawił niepiśmiennych pogan w antyczne spazmy, a wizerunek Libuše zamienił się we wzniosły, oracularny gest. Był to również czas, w którym kształtowała się nowoczesna literatura czeska, która, podobnie jak kobiety z mitów, dyscyplinowała kobiety w sferze publicznej (ergo, przede wszystkim pisarki).

Najbardziej wyrazistym przykładem było tu tak zwane drugie życie Boženy Němcovej. Stworzono prototyp pisarki-męczennicy, poświęcającej się dla narodu i sztuki; erotyzm, który otacza ten konstrukt, jest jego oczywistą częścią.

W listopadzie 1989 roku czas rozdarł kurtynę, komuniści biegają do wszystkich partii politycznych, a pisarze stoją na uboczu: sumienie narodu nagle nie jest potrzebne, każdy może pisać, co chce, i tak nikogo to nie obchodzi.

Podczas gdy inne ważne autorki poza Boženą Němcovą odcisnęły swoje piętno w XIX wieku, awangarda XX wieku nie wydawała się faworyzować kobiet. Druga połowa stulecia, poza eksperymentatorką Věrą Linhartovą, przyniosła głównie autorki, których proza była bardziej popularna wśród czytelników niż trwała pod względem wartości artystycznej: Jarmilę Loukotkovą i Zdenę Frýbovą.

Jeszcze gorzej autorki radziły sobie w machowskim podziemiu i dysydencji, gdzie częściej znajdowały posady kopistek, niań i, powiedzmy, muz. Jednak pod koniec okresu normalizacji nazwiska takie jak Daniela Hodrová czy Alexandra Berková powoli pojawiały się na obrzeżach oficjalnej przestrzeni, a za tymi obrzeżami, na emigracji, na przykład Zuzana Brabcová.

W listopadzie 1989 roku czas zerwał kurtynę, komuniści biegną do wszystkich partii politycznych, a pisarze jakoś stoją na uboczu: sumienie narodu nagle nie jest potrzebne, co więcej, każdy może pisać, co chce, w każdym razie coraz mniej ludzi jest zainteresowanych. Społeczny prestiż literatury spada, literatura znika z mediów, pisarze z przestrzeni publicznej.

Trudno spekulować, czy ma to związek z następującym faktem: po kilku wolnych dekadach trudno wyobrazić sobie współczesną literaturę bez autorek i coraz trudniej upchnąć je w szufladce "literatura kobieca". Autorki nie tylko w równym stopniu pojawiają się w nominacjach do nagród literackich, ale wielu z nich udaje się przerzucić pomost ze świata ambitnej artystycznie prozy w stronę bestsellerów: Alena Mornštajnová, Kateřina Tučková, Petra Soukupová, a w tym roku na przykład Pavla Horáková i Anna Cima.

Hodowcy zdań

Patrząc na współczesne publikacje recenzenckie, można zapytać: jak to się mogło stać? Przecież literatura kobieca tak długo nie była traktowana poważnie!

W cenionej publikacji " We współrzędnych wolności - czeska literatura lat 90. w interpretacji " najwięcej kobiecych nazwisk znajdziemy w krótkim podrozdziale "Feminizm i proza", gdzie napotykamy ironiczne sformułowania w rodzaju "hodowcy tzw. kobiecego pisarstwa" etc., podczas gdy w szczegółowych opracowaniach na dziesięciu autorów przypada mniej niż jedna kobieta.

Podobny motyw z Chin lat 90. został uchwycony w Girls from the North autorstwa Sheng Kche-i. Ogólnie rzecz biorąc, trudno jest wymyślić tytuł, w którym postacie kobiece nie odgrywają wielu ról w życiu i zawodzie - od kobiet naukowców w trylogii science fiction Liu Qingxina The Three-Body Problem do, powiedzmy, równej pary bohaterów w fantastycznym The Buried Giant Ishiguro.

Jeśli podstawą feminizmu jest zaprzestanie wykluczania kobiet z jakiegokolwiek miejsca, literatura doskonale wchłonęła tę kulturową przerwę, a żadna narracja, science fiction czy fantasy, nie może obecnie obejść się bez różnorodnych bohaterek. Dodatkowo, proszę, płeć autora naprawdę nie ma tutaj znaczenia. Jakże niepokojący jest więc widok czeskiej prozy męskiej, w której seksistowskie stereotypy dosłownie potykają się o siebie (żeby wymienić tylko kilka: Wrażliwy mężczyzna Jáchyma Topola, Czeski raj Jaroslava Rudiša, większość książek Michala Viewegha...).

Co stanie się po śmierci literackiego patriarchatu?

Jeśli autorki wyznaczają główny nurt współczesnej literatury, czy oznacza to, że feminizm zwyciężył? Przynajmniej w literaturze? Bynajmniej. Dziedzictwem lat 90. jest nie tylko to, że globalne ocieplenie nie istnieje (a jeśli istnieje, to nie jest to niczyja wina), ale także to, że feminizm jest perwersją brzydkich kobiet. A literatura zawsze jest reakcją na normy społeczne.

Niezależnie od tego, jak wiele form przybiera feminizm, czeska sfera publiczna zadowala się następującym stwierdzeniem: obecny stan społeczeństwa jest "z natury", a wszystkie dalsze kroki emancypacyjne są zgubną inżynierią społeczną, która doprowadzi nas do zguby (patrz powszechność obscenicznych reakcji wujków na kampanię #metoo, zwracających uwagę na mechanizmy kultury gwałtu i związanego z nią zawstydzania ciała, fanatyczne zaprzeczanie luce płacowej i tak dalej).

To nie przypadek, że dla wielu zjawisk społecznych nie mamy nawet czeskich odpowiedników - po prostu ich nie dostrzegamy. W zdecydowanej większości przypadków nie dostrzegają ich również czescy pisarze. Czeska sytuacja jest charakterystycznie postkomunistycznie konserwatywna pod jednym zasadniczym względem: mamy literaturę kobiecą, ale nie mamy feminizmu w literaturze.

Czescy autorzy pracują głównie z postaciami kobiecymi. I głównie z patologiami relacji: nieobecni ojcowie lub męskie wzorce do naśladowania, alkoholizm, nadużycia, gwałty, uzależnienia, bohaterki znoszące trudności spowodowane przez rodzinę i historię, kobiety na marginesie społeczeństwa.

Mamy nieskończoną ilość książek o kobiecej żałobie. Powieści Anny Bolavé, Zuzany Brabcovej, Radki Denemarkovej, Ireny Douskovej, Petry Dvořákovej, Lucie Faulerovej, Viktorii Hanišovej, Danieli Hodrovej, Lidmili Kábrtovej, Jakuby Katalpy, Aleny Mornštajnovej, Jany Šrámkovej, Kateřiny Tučkovej... to powieści o krzywdzie kobiet.

Tak jakby w literaturze pisanej przez kobiety krystalizowały się tematy nienadające się do społecznej dyskusji - tematy często feministyczne. Tematy, w których trudno nam uznać, że to, co intymne i osobiste, wiąże się z tym, co społeczne, na przykład dopuszczalność przemocy - fizycznej, ekonomicznej i symbolicznej.

Czeska proza artystyczna jest zdominowana przez intymne medium osobistych wyznań, co jest również prawdą w przypadku zdecydowanej większości książek napisanych przez kobiety. Przemoc, znęcanie się i inne społeczne presje przedstawiane są w indywidualnym wymiarze często nietypowych narratorek, a nierzadko są jedynie (artystycznie) ukradkiem zasygnalizowane. Historie, owszem, ale przede wszystkim bez ideologii - zwłaszcza feministycznej.

Kiedy wszystkie kobiece krzywdy i smutki ułożą się w naprawdę ogromny stos tekstów, może ktoś pomyśli, że nie chodzi tylko o pojedyncze bohaterki.

W czeskim środowisku bardzo rzadko można znaleźć autora, który bezpośrednio odnosi się do feministycznej agendy. Ostatni raz miało to miejsce w powieści Petry Hůlové Krótka historia ruchu. Społeczna perspektywa narracji posłużyła jednak jako dystopijne ostrzeżenie, by nie przesadzać z feminizmem - autorka paradoksalnie dotarła więc do czeskiego horyzontu intelektualnego na zapleczu cywilizowanego świata. Podobnie można ocenić niedawny tekst Bianki Bell Dlaczego nie jestem feministką - niczym więźniarki z syndromem sztokholmskim pospieszyły podziękować swojemu panu za miłą klatkę, którą dla nich urządził.

Kobiety w literaturze nie są po prostu gwarancją feministycznej agendy. Co więcej, jako kobiety mogą wypowiadać się przeciwko niemu o wiele bardziej agresywnie niż pisarze płci męskiej. Pozostaje mieć nadzieję, że gdy wszystkie kobiece krzywdy i smutki złożą się na naprawdę gigantyczny stos tekstów, może ktoś pomyśli, że nie chodzi o pojedyncze bohaterki, ale o wszystkie kobiety.

Autorem tytułowego obrazu jest Pavel Brázda, "W mieście", druk atramentowy na płótnie (2007-2015).

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz