Papelote słynie nie tylko z pięknych wzorów, ale także z zaangażowania w zrównoważoną produkcję. Zaczęli realizować ekologiczną wizję firmy na długo przed tym, jak zrównoważony rozwój stał się modnym słowem.
Denisa Havrdová i Kateřina Šachová, dwie z trzech współzałożycielek i współwłaścicielek oryginalnego czeskiego sklepu papierniczego Papelote, otworzyły w tym roku nowy sklep w praskiej dzielnicy Letná. Papelote może służyć jako przykład firmy, w której miłość do rzemiosła, wyczucie designu i estetyki oraz odpowiedzialność społeczna idą w parze. Po jedenastu latach są już uznaną marką, ale w trakcie swojego istnienia mieli gorsze chwile. Wpływ pandemii zmusił ich do rozważenia nie tylko zrównoważonego rozwoju środowiska, ale także zrównoważonego rozwoju gospodarczego.
Nazywasz Papelote firmą papierniczą XXI wieku. Co to dokładnie oznacza?
Kateřina: Staramy się podkreślać rolę papieru nawet w erze, która faworyzuje technologie cyfrowe. Oczywiste jest, że znaczenie jego użycia zmienia się, że jego cel ewoluuje. Dzisiejsze czasy - a w kontekście pandemii podwójnie - zmierzają w kierunku bezkontaktowości. A przecież dotyk jest najważniejszym ludzkim zmysłem. Bez jego stymulacji umieramy. Musimy dotykać rzeczy. Jednocześnie interakcja percepcji zmysłowej i myśli jest niezbędna dla rozwoju kreatywnego myślenia. Jesteśmy zainteresowani rozwojem kreatywności i łączeniem narzędzi offline i online, które w tym pomagają.
Masz za sobą jedenaście lat istnienia. To długi czas dla małej firmy. Czy możesz wymienić największe przeszkody lub momenty, w których miałaś wątpliwości, czy to ma sens?
Denise: Początki były dość trudne. Zaczęliśmy w czasie, gdy mieliśmy małe dzieci, ja miałam dwójkę, a trzecie i pierwsze Kachi i Philipa urodziły się w odstępie trzech tygodni rok po otwarciu sklepu. Równoważenie życia rodzinnego z życiem zawodowym było ogromną jazdą i zawsze zastanawialiśmy się, co jeszcze jesteśmy gotowi dać firmie, a czego nie. Nawał obowiązków zawodowych również wystawił na próbę nasze relacje, ponieważ chociaż jesteśmy długoletnimi przyjaciółmi, mąż Kateriny, Filip, fotograf, był z nami od samego początku.
Katerina: Nigdy nie wątpiłam w sens tego, co robimy, ale to, co opisuje Denisa, było dla mnie osobiście bardzo trudne. Wiązało się to z odkrywaniem na bieżąco, co tak naprawdę pociąga za sobą prowadzenie firmy, a wszyscy jesteśmy bardzo różni, widzimy rzeczy inaczej i mamy wobec nich różne oczekiwania, i były chwile, kiedy zastanawiałam się, czy warto.
Brzmi to jak bardziej realistyczna wersja powiedzenia o tym, że firma to jedna wielka rodzina.
Denise: Jest nas wiele kobiet - i dwóch mężczyzn - i zawsze wzdrygam się, gdy słyszę stereotypy o kobiecych kolektywach. Każda z nas jest zupełnie inna, ale coś nas łączy i nie są to tylko wspólne wartości. Myślę, że to naturalne i zdrowe, że mamy pewne wydarzenia w roku, które przeżywamy razem, dużo o sobie wiemy, relacje są bardzo otwarte, wspierające. Wiemy, że mamy swoje życie, a potem jest nasze wspólne życie, w którym coś budujemy i możemy poświęcić temu czas, kiedy jest to potrzebne.
Papelote jest częścią inicjatywy Decent Company. Na czym ona polega?
Kateřina: Decent Company to stowarzyszenie, które określiło szereg zasad, na których powinien opierać się dzisiejszy biznes. Od zrównoważonego rozwoju środowiska po zrównoważony rozwój gospodarczy i ludzki. Tomáš Hajzler, który założył Slušná firma, zwrócił się do nas w tym czasie, a obecnie firmy same ubiegają się o przystąpienie do stowarzyszenia. Zasady obejmują to, że firma dąży do przynoszenia korzyści innym, robi rzeczy wykraczające poza obowiązujące przepisy, jeśli uważa, że jest to słuszne, i jest wrażliwa na potrzeby wszystkich osób dotkniętych działalnością, od właścicieli po społeczność lub, w szerszym znaczeniu, planetę.
Denisa: W czeskim środowisku jest to świetna zachęta dla firm, aby myśleć nieco inaczej o tym, jak iść naprzód. Ale pod wieloma względami trudno jest spełnić te warunki, nawet nam. Myślę, że ktokolwiek coś produkuje i wytwarza, nigdy nie może być całkowicie krystalicznie czysty, ponieważ ze wszystkim, co produkujemy, również coś gdzieś powodujemy. Chodzi o to, by być jak najbardziej odpowiedzialnym, minimalizować wpływ, ale nie udawać, że go w ogóle nie ma. Interesującą ideą stojącą za Decent Business jest również to, że powinno chodzić o osiągnięcie większego celu niż tylko generowanie zysków. Prowadzi to do myślenia o tym, dlaczego robię to, co robię, dlaczego powinienem to robić i co wnoszę do społeczeństwa, co czyni to dobrym.
W 2009 roku, kiedy firma Papelote rozpoczęła działalność, koncepcje takie jak zrównoważony rozwój nie były tak modne jak obecnie. Czy czułaś, że wymiar środowiskowy przyciągnie do Ciebie klientów?
Katherine: W rzeczywistości jest to dziś o wiele bardziej modne, ale wcale nie mam nic przeciwko temu trendowi; im więcej ludzi tego chce, tym większa presja będzie wywierana na producentów i innych w łańcuchu i będą oni zmuszeni do zmiany. Ważne jest, aby nie był to tylko marketing ze strony firm, ale my również czujemy, jak trudna jest ta podróż i wiemy o rzeczach, w których moglibyśmy pójść dalej. W żadnym wypadku nie jesteśmy w tym doskonali, ponieważ jest to naprawdę trudne. Ale i tak ma to sens, to jedyna możliwa droga naprzód.
Na przykład, wasz papier jest produkowany przez szwedzką papiernię Munken. Jak mała czeska firma do nich dotarła?
Kateřina: To żadna tajemnica, ta firma papiernicza jest bardzo dobrze znana i poszukiwana w branży. Chcieliśmy najlepszych i oni są najlepsi. W przypadku niektórych materiałów wybór dostawcy zajmuje dużo czasu, ale tutaj nie było się nad czym wahać. Są jednymi z najlepszych pod względem zrównoważonego rozwoju, przesuwając granice branży.
A które materiały są problematyczne?
Denise: Zdecydowanie tkaniny. Od dłuższego czasu próbujemy zawrzeć umowę z firmą tekstylną w Czechach, ale jest to trudne. Na przykład teraz negocjujemy z jedną z firm, która drukuje tutaj tkaniny, co jest oczywiście świetne. Ale oni nie produkują własnych tkanin, tylko je importują. Po kryzysie w 2009 r. praktycznie wszystkie tutejsze fabryki tekstylne zbankrutowały. Bierzemy trochę tkanin od Svitap, czeskiej fabryki tekstylnej w Svitavach, ale nie są one drukowane, a jeśli chcemy mieć własny projekt, musimy go wyprodukować w ogromnej ilości. Problemem jest również to, że niektóre firmy błędnie twierdzą, że tkanina została wyprodukowana przez nie, podczas gdy tak nie jest.
Jak to możliwe?
Denise: Przepisy im na to pozwalają. Jeśli przetwarzają substancję w Czechach, na przykład drukują ją, mogą powiedzieć, że są producentem, nawet jeśli importowali ją przez pół świata. W tym miejscu natrafiamy na ograniczenia. Chcielibyśmy, abyśmy mogli prześledzić pochodzenie substancji, ale w naszych warunkach jest to po prostu niemożliwe.
Czy nie jest możliwe zamawianie substancji od etycznych dostawców z Europy Środkowej lub innych krajów?
Denise: Niewiele się to różni. Nie ma zwyczaju udowadniania pochodzenia substancji. Jesteśmy wtedy takimi detektywami. Dostajemy informację, że materiały pochodzą z Bułgarii, ale potem okazuje się, że tak nie jest, a zamiast komunikacji jest tuszowanie i zaciemnianie. Firmy dokładnie wiedzą, dlaczego nie chcą o tym mówić. Uważam to za duży problem. Zrównoważony rozwój jest ogromnym trendem, praktycznie nie ma korporacji, która nie wspomniałaby o nim kilka razy w swoim raporcie rocznym, ale rzeczywistość jest często inna. Jeśli sami tego w jakiś sposób nie uwzględnimy, będziemy wprowadzać naszych klientów w błąd, a oni przestaną nam ufać.
Coś podobnego mówi się na przykład o składnikach kosmetyków organicznych i ekologicznych. Niektóre firmy szukają sposobów, aby obejść warunki certyfikacji i wyglądać na bardziej ekologiczne niż są w rzeczywistości.
Kateřina: Ale tak właśnie jest z certyfikatem FSC. To najczęściej używana etykieta dla papieru pochodzącego ze zrównoważonej gospodarki leśnej. Uzyskanie tego certyfikatu jest niezwykle biurokratyczne i kosztowne, a mimo to firma nadal nie ma gwarancji, że otrzyma produkt naprawdę przyjazny dla środowiska. Tylko część wolumenu papieru pozyskiwanego w sposób zrównoważony jest prawnie wymagana do certyfikacji, reszta nie musi być certyfikowana i nikogo tak naprawdę nie obchodzi, z czego tak naprawdę wykonany jest produkt.
Denise: Podobnie jest z lokalnością. Sądzę, że dobrze byłoby zaostrzyć przepisy, ponieważ etykieta "produkt czeski" na produkcie, w przypadku którego nie trzeba udowadniać pochodzenia materiału, jest nieco bezsensowna.
Jaki byłby lepszy sposób?
Denisa: Myślę, że nie ma innej opcji niż zwiększenie presji prawnej na przejrzystość. Nie wydaje mi się w porządku, że pytasz producenta, skąd pochodzi koszula, a on odpowiada: "Z Czech". A ty pytasz: "A skąd jest tkanina, skąd są guziki i skąd są nici?". "Nie powiem". Aby naprawdę móc ocenić, czy produkt jest zrównoważony i jak bardzo jest zrównoważony, nie powinna to być tylko kwestia ceny. Byłoby miło mieć inne wskaźniki, takie jak ślad CO2. Często, gdy coś jest zrównoważone, jest dwa razy droższe, a jeśli ten wskaźnik informuje, że ślad węglowy jest również dwa razy mniejszy, wiesz, na co stawiasz swoje pieniądze i dlaczego.
Obawiam się, że aby taki oficjalny wskaźnik był możliwy, musiałaby to być globalnie uznana i wspierana inicjatywa.
Denise: Mimo to, prawdopodobnie mógłby to być jeden z bardziej znaczących sposobów. Byłam na wykładzie Viktora Trebickiego, założyciela CI2. Jest to organizacja non-profit zajmująca się zrównoważonym rozwojem, w której bada się możliwość pomiaru śladu węglowego, zarówno dla produktów, jak i usług. Podali przykład funkcjonowania Uniwersytetu Karola. Jego działalność jako taka jest w pewien sposób mierzalna, ale liczba ta zmienia się całkowicie, jeśli uwzględnimy ludzi; dodajemy na przykład bardzo dużą liczbę lotów, co już jest dużym obciążeniem dla instytucji zatrudniającej setki osób. W tym przypadku jest to nawet uzasadnione, ale pokazuje, że nie można pomijać ludzi. W ten sposób firmy mogą przeprowadzić audyt i zobaczyć, gdzie mają rezerwy. Ale żeby to zadziałało na przykład dla nas, taki audyt musiałby zostać przeprowadzony dla wszystkich ogniw łańcucha dostaw. A to wciąż science fiction.
Wracając do asortymentu papierniczego. Szykuje się coś nowego?
Jak co roku przygotowujemy specjalną edycję kalendarzy. Zawsze mamy tematyczne, ale w tym roku są to "emocje". Ten rok był bardzo emocjonalny i pełen wyzwań, a także sprowadza nas z powrotem do tematu, którym rozpoczęliśmy - ciała i zmysłów. W tym roku nawiązaliśmy również współpracę z Ladislavem Ziburu, z którym stworzyliśmy dziennik zatytułowany Rok małych przygód, opowiadający o tym, jak można doświadczać nowych rzeczy, nawet jeśli nigdzie się nie wybieramy. O tym, że można nauczyć się patrzeć na rzeczywistość w nowy sposób.
Wszystkie artykuły autorki/autora