Ten rok upływa pod znakiem niepewności. Dorośli - a także dzieci - próbują "wytrwać", ale brakuje im sił i pomysłów na wyjście z ciągłego stresu. Psycholog Lucie Kotková przypomina nam, że ulgę przynosi skupienie się na tym, na co możemy mieć wpływ oraz otwarta i szczera komunikacja z naszymi dziećmi.
Jesienna fala pandemii jest męcząca. Nie mamy już złudzeń, że szybko opanujemy sytuację, jeśli zostaniemy w domu, założymy peleryny, zaśpiewamy razem ze Svěrákiem i Uhlířem w telewizji, będziemy oklaskiwać ratowników medycznych na balkonach, a covid przestraszy się naszej wspólnoty i siły w jedności i pokornie zniknie. Teraz przyznajemy, że może to potrwać długo, nie mamy przed sobą perspektywy ciepłych letnich dni, kiedy odpoczniemy od pracy i zmartwień.
Podobnie zmęczone są dzieci. Wiosną była to przede wszystkim przygoda. Kto z nas w dzieciństwie nie marzył o dwóch latach wakacji, kiedy nie trzeba będzie wcześnie wstawać, będzie czas na zabawę, bieganie na świeżym powietrzu, czytanie, imprezowanie na komputerze (chociaż ja w dzieciństwie potrafiłem imprezować tylko z radziecką grą elektroniczną Nu pogodi)! Sensacyjna informacja o zamknięciu szkół została wiosną przyjęta z radością przez zdecydowaną większość dzieci. Opowiadali mi o tym z przewróconymi oczami młodzi klienci i moje własne dzieci. To było niezwykłe, nowe, do pewnego stopnia ekscytujące.
Jesienne zamknięcia szkół były znacznie mniej sensacyjne. Znacznie częściej słyszałem od dzieci słowa takie jak "brud", "gówno" i wiele innych, których nie da się opublikować. Nauka na odległość niesie ze sobą wyzwania, do których dzieci nie są przyzwyczajone. Wahające się połączenia, dzielenie domowej elektroniki między członków rodziny, wszystkie te zoomy, spotkania, zespoły. Potem po południu praca domowa, praca domowa, która często przeciąga się do wieczora. Jeśli dziecko samo nie jest systematykiem, zdarza się, że zaczyna wyrastać ponad swoje możliwości. Nawet dla rodziców ten system nauczania jest nieprzejrzysty i zdarza się, że nawet wspierający rodzic nie wykryje w porę sytuacji, w której dziecko piętrzy przed sobą niedokończone zadania. W najlepszym wypadku takie dziecko poprosi o pomoc. W najgorszym ma nadzieję, że ujdzie mu to na sucho. Nie ujdzie, a prędzej czy później mogą być z tego kłopoty.
Nie jesteśmy superbohaterami
Jeśli rodziny są "funkcjonalne", członkowie rodziny mają ze sobą miłe relacje i traktują się odpowiednio, sytuacja jest wielokrotnie lepsza dla dziecka niż na odwrót. Tam, gdzie dziecko z jakiegoś powodu czuje się zagrożone (np. dysfunkcyjna relacja między rodzicami, ich kłótnie, napięcia, które są permanentne), sytuacja jest o tyle trudniejsza, że dziecko nie może "odpocząć" od takiej atmosfery wśród kolegów w szkole czy w klubie. Paradoksalnie, dzieci objęte opieką naprzemienną dobrze radzą sobie z kwarantanną, gdyż zmiana otoczenia jest w tym okresie zwykle dość pożądana. Pod warunkiem jednak, że rodzice są mniej więcej tego samego zdania na temat zarządzonych środków. Jeśli jeden z rodziców lekceważy sytuację i twierdzi, że koronawirus został wymyślony przez media, podczas gdy drugi siedzi w domu w przerażeniu, oglądając wiadomości od rana do nocy z liczbą zarażonych osób i bojąc się pójść do listonosza, aby otworzyć drzwi, dziecko jest zdezorientowane i bardzo trudno jest mu się zorientować w sytuacji, co z pewnością nie pomaga jego spokój ducha.
Smutek, strach, złość, bezradność, niepokój... Są naturalną reakcją na doświadczaną sytuację. Nie tłum ich, nie próbuj nad nimi zapanować.
A co z nami, dorosłymi? Nie jesteśmy w dużo lepszej sytuacji. Zmagamy się z własnymi lękami, niepewnością egzystencjalną i często nie mamy fizycznej ani psychicznej zdolności do posiadania dzieci. Chcemy, by to się skończyło, a życie wróciło do normy. Ale to nie stanie się od razu. Grupą, która według ekspertów jest obecnie narażona na zwiększony poziom stresu w tym okresie, są rodzice dzieci poniżej 18 roku życia. Nie tylko dlatego, że są zajęci opieką nad swoimi dziećmi i pomaganiem im w nauce, ale przede wszystkim dlatego, że zmagają się z bezsilnością, aby chronić swoje dzieci. Im młodsze dziecko, tym bardziej postrzega rodzica jako superbohatera, który ma wszystkie odpowiedzi i poradzi sobie w każdej sytuacji. A my nie potrafimy sobie z tym poradzić i doświadczamy bezsilności. Nie wiemy, jak to się skończy. Nie możemy powiedzieć na pewno, że koronawirus nie zagrozi nikomu w naszej rodzinie.
Dla siebie i dla naszych dzieci powinniśmy przede wszystkim pozwolić sobie na bycie świadomym i doświadczanie pojawiających się emocji. Także tych, które uważane są za negatywne. Smutek, strach, złość, bezradność, niepokój... Są one naturalną reakcją na przeżywaną sytuację. Należą do nas, nawet jeśli tego nie chcemy. Staraj się ich nie tłumić, nie próbuj ich natychmiast "przełączać". Uznaj je, nazwij je, doświadcz ich - to klucz do zdrowego doświadczania. "Nie boję się" i "tak, boję się, ale wierzę, że sobie poradzę" to co innego. Dzieci uczą się głównie przez naśladownictwo i szczególnie w tym okresie musimy nauczyć je, że emocje należą do życia. Jeśli będziemy ich unikać, dogonią nas później w nieodpowiedniej sytuacji (i zwykle w nieodpowiedni sposób). To zadziwiające, jak wiele czeskie dzieci uczą się o stawonogach lub Mezopotamii, a jak niewiele mówi się im o emocjach. Jeśli jeszcze tego nie robiliśmy, nadszedł czas, aby zacząć.
Niezbędne minimum
Stres jest dziwnym zjawiskiem. Nie można go obiektywnie zmierzyć, a to, co stresuje jedną osobę, nawet nie rejestruje się u innej. Tak, większość ludzi w obecnej sytuacji jest zestresowana niepewnością i strachem przed przyszłością. Jednak większość naszego stresu tworzymy w naszej wyobraźni. Spróbuj zapisać na kartce papieru to, co Cię obecnie stresuje. Wszystko, co cię ostatnio martwi, pogarsza twój sen, sprawia, że czujesz się niepewnie. A następnie spróbuj podzielić to, co napisałeś, na dwie części. Co z tego mogę kontrolować sam, a co nie jest w mojej mocy, bo zależy od innych ludzi, sytuacji epidemiologicznej, globalnego ocieplenia, kursu korony do euro i Bóg wie czego jeszcze.
Przeszłość i przyszłość są częścią mojej ciągłości, ale powinienem skupić się na teraźniejszości.
Następnie spróbuj spojrzeć na część, którą zaznaczyłeś jako wpływową i ponownie podziel ją na dwie części. Tę, którą mogę i powinienem zająć się teraz, i tę, która musi poczekać, ponieważ odnosi się do przyszłości. Na przykład święta Bożego Narodzenia. Czy stresują cię teraz? Z pewnością nie możesz kontrolować tego, czy będzie śnieg, czy sklepy będą otwarte lub czy dzieci będą miały przedstawienie bożonarodzeniowe w szkole. Będziesz kontrolować, czy dzieci dostaną prezenty i czy upieczesz ciasteczka. Co możesz zrobić teraz? Może powiedz dzieciom, że mogą teraz napisać do Ojca Gwiazdki. Nie ma sensu teraz sprzątać ani piec, ale możesz pomyśleć o planie podróży lub znaleźć przepisy. W ten sposób można ograniczyć stres do minimum.
Tu i teraz
Technika, której używam z klientami po szczególnie trudnych sesjach, brzmi: "Teraz powiedz mi trzy rzeczy, na które nie możesz się doczekać". Ostatnio wypróbowuję ją również na sobie, gdy wstaję rano z łóżka z poczuciem, że ten dzień będzie (znowu) pełen wyzwań. Czego nie mogę się dziś doczekać? Na powrót do domu z pracy i filiżankę dobrej kawy? Na kolejny odcinek serialu, który oglądam? Na czytanie mojej córce przed snem? Mogą to być małe rzeczy, ale są ważne, ponieważ rano zdaję sobie sprawę, że mam miejsce na radość nawet w trudnym okresie.
Dzieci żyją teraźniejszością bardziej niż my. Im są mniejsze, tym bardziej jest to dla nich prawdą. Może powinniśmy się tego od nich nauczyć. We współczesnej psychologii często mówimy o uważności. Zauważaniu tego, co robię, czego doświadczam, co czuję. Właśnie teraz, w tej chwili. Nie rozwodzić się nad przeszłością, której nie mam już szansy zmienić, ani nad przyszłością, na którą nie mam jeszcze szansy wpłynąć. Żyję tu i teraz, tylko ta konkretna chwila jest dla mnie dostępna i nie ma sensu pozwalać jej wymknąć się z rąk bezużytecznym wspominaniem lub przedwczesnym planowaniem. Przeszłość i przyszłość są częścią mojej ciągłości, ale powinienem skupić się na teraźniejszości.
Wszystkie artykuły autorki/autora