Każde poronienie może być traumatycznym przeżyciem. Niezależnie od tego, czy doszło do niego dobrowolnie, czy spontanicznie. Ale tak zwana cicha aborcja jest pod pewnymi względami jeszcze trudniejsza. Zarodek przestaje się rozwijać w macicy; jego serce przestaje bić, przestaje rosnąć. Ale reszta ciała tego nie zauważa. Nadal produkuje hormon ciążowy, a kobieta czuje się w ciąży. A potem przychodzi szok.
"Pracowałam jako producent na gali w Teatrze Narodowym. Byłam chora, typowe mdłości pierwszego trymestru, drażniły mnie zapachy, dywan kołysał się pod moimi stopami. Ludzie zawsze zwracali się do mnie po radę, załatwiali sprawy, dzwonili, a ja myślałam tylko o martwym dziecku w moim brzuchu. Dowiedziałam się o tym kilka godzin wcześniej i wciąż nie mogłam w to uwierzyć".
Erika miała trzy ciche poronienia. Za każdym razem dowiadywała się o tym od kogoś innego niż jej ciało. "Nie było krwi, żadnych objawów ciąży, nic. To było rutynowe badanie u ginekologa. Za trzecim razem nawet mi o tym nie powiedział. Mamrotał coś o tym, że zarodek jest mniejszy niż powinien, poradził mi, żebym nie mówiła o ciąży w pracy, a potem odesłał mnie do domu jako zdrową. Myślę, że miał nadzieję, że w jakiś sposób mu się to uda" - wspomina Erika.
Wszystko albo nic
Literatura fachowa podaje, że 75-80% ciąż kończy się poronieniem, często zanim kobieta w ogóle dowie się o innym stanie. W przypadku nieudanych aborcji zwykle nie udaje się znaleźć przyczyny. Ginekolog Michaela Mikesova mówi o szeregu możliwych przyczyn. Mogą one również odzwierciedlać zaburzenia tarczycy" - wymienia.
Z drugiej strony jednak dość dobrze wiadomo, czego kobieta w ciąży powinna unikać, aby zapobiec poronieniu. "Jest to na przykład kontakt z substancjami toksycznymi, niedobory żywieniowe spowodowane różnymi dietami i alergiami pokarmowymi, alkohol i narkotyki, zwłaszcza te pobudzające" - wymienia ginekolog listę, która jest zwykle dobrze znana kobietom. Dodaje jednak obserwacje z własnej praktyki. "Spotykam się również z poronieniami z nadmierną euforią, nieproporcjonalnymi oczekiwaniami i stawianiem ciąży ponad wszystko w niskim tygodniu. To tak, jakby zarodek nie był w stanie znieść euforycznego obciążenia" - mówi Michaela Mikešová, dodając, że to samo dotyczy przypadków, gdy kobieta nie chce oczekiwanego dziecka.
Nie chciałem w to uwierzyć i miałem wielkie nadzieje na kolejne USG. Że coś się wydarzy, że będą mieli lepszą maszynę, że powiedzą, że widzą serce.
"Zgodnie z mądrością natury, prawem jest wszystko albo nic. Jeśli zarodek zostanie uszkodzony w ciągu pierwszych trzech tygodni życia, komórki macierzyste nowej ciąży naprawią błąd. Jeśli uszkodzenie jest znaczące, ciąża kończy się. Dlatego często ostrzegam kobiety, że najpewniejszym sposobem na zdiagnozowanie ciąży jest wizyta u ginekologa w szóstym tygodniu, dwa tygodnie po braku miesiączki. Pozwoli to uniknąć rozczarowania związanego z utratą ciąży, która i tak jest raczej ciążą biochemiczną, wykrywaną jedynie szybkim testem" - dodaje ginekolog.
Mały wielki lek
Erika pamięta, jak była zszokowana ogłoszeniem przez lekarzy, że zarodek w jej macicy jest martwy - za pierwszym, drugim i trzecim razem. "Nie było żadnych znaków ostrzegawczych. Wiedziałam, jak powinna przebiegać ciąża i wszystko ułożyło się na swoim miejscu. Poszłam na rutynowe badanie kontrolne w dwunastym tygodniu i wyszłam zapłakana, umówiona na USG w szpitalu, aby potwierdzić ciche poronienie. Pamiętam, jak nie wierzyłam lekarzowi i pokładałam wiele nadziei w tej wizycie kontrolnej. Że coś się wydarzy, że będą mieli lepszą maszynę, że powiedzą, że widzą serduszko. A ja nadal żyłam w radosnym oczekiwaniu, licząc tygodnie i szczęśliwie przybierając na wadze. To był kompletny koszmar" - mówi 40-letnia obecnie kobieta.
Moje nienarodzone dzieci są częścią mnie. Wiem, że nie urodziły się, ponieważ nie były zdrowe i cieszę się, że podjęto za mnie decyzję o nieposiadaniu dziecka lub urodzeniu dziecka z poważną niepełnosprawnością.
Jeśli poronienia powtarzają się, lekarze zalecają poszukiwanie przyczyny. Literatura fachowa mówi o trzech cichych poronieniach, Mikešová zaleca szukanie pomocy po dwóch. Jak mówi, jest wiele do zrobienia - konsultacje genetyczne, badanie poronionej tkanki, badanie hematologiczne lub testy układu odpornościowego, który czasami broni ciąży jako obcego najeźdźcy. "Najprawdopodobniej kobieta trafi do jednej z klinik reprodukcyjnych, gdzie przeprowadzane są badania genetyczne. Jest to zdecydowanie poważny stan płodności, którym należy się zająć. Prawdą jest jednak, że w przypadku połowy wszystkich cichych poronień nadal nie znamy ich przyczyny" - dodaje.
Na cienkim lodzie
"Moje nienarodzone dzieci są częścią mnie. Wiem, że nie urodziły się, ponieważ nie były zdrowe i cieszę się, że zdecydowano się nie mieć dziecka lub urodzić ciężko upośledzone" - mówi Erika. "Jednocześnie były to jedne z najtrudniejszych chwil w moim życiu, które wymagały ode mnie trzymania się razem. To bardzo frustrujące, gdy coś takiego ci się przytrafia, a lekarze nie wiedzą dlaczego. Moim najważniejszym zadaniem w tamtym czasie było powstrzymanie mojego życia przed przekształceniem się w szaloną pogoń za dzieckiem, liczenie dni płodnych, kontrolowane współżycie. Czułam, że stąpam po cienkim lodzie i czasami byłam bliska upadku. Ale udało się, to działa".
Ciche aborcje nie mają własnych statystyk. Trudno więc powiedzieć, ile ich naprawdę jest, kiedy zdarzają się najczęściej i czego dowiedziano się o ich przyczynach. Są one z pewnością "cienkim lodem" w i tak już mrocznym i tabuizowanym świecie aborcji. Jak jednak podkreśla ginekolog Mikešová, kryje się w nich pozytywne przesłanie - że kobieta może zajść w ciążę. I że po cichym poronieniu nie ma powodu, dla którego nie mogłaby ponownie zajść w ciążę.
Wszystkie artykuły autorki/autora