Mówienie o tym jest śmieszne. Chcemy równości, a nie kwiatów. Kobiety wciąż nie mają takich samych praw jak mężczyźni w tym kraju.

Dzień Kobiet
Konwencja stambulskaMiędzynarodowy Dzień KobietPłeć
Brigita Zemen
| 28.2.2024
Mówienie o tym jest śmieszne. Chcemy równości, a nie kwiatów. Kobiety wciąż nie mają takich samych praw jak mężczyźni w tym kraju.
Shutterstock

Dziś Międzynarodowy Dzień Kobiet. Czy obowiązkowy kwiatek to wystarczający powód do świętowania? Czy nie powinniśmy raczej cieszyć się z równych szans, lepszej ochrony przed przemocą ze względu na płeć i równej płacy za tę samą pracę, którą wykonują mężczyźni? Walka o równość jest daleka od wygranej. Ale ratyfikacja Konwencji Stambulskiej w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej może być powodem do świętowania. Miejmy nadzieję, że nastąpi to wkrótce.

Czy ktoś złożył Ci dziś życzenia z okazji Dnia Kobiet? Czy dostałaś goździka? Szczere wyznanie miłości, że bez Ciebie by się nie udało? Przypomniało mi się, jak sprzedawca w sklepie spożywczym zapytał mnie: "Czy wiesz, czego pragną kobiety w Dniu Matki?". zapytał i natychmiast odpowiedział: "Kwiatek to dopiero początek, zasługujemy na otulenie nerwów czekoladą, kąpiel przy świecach i doładowanie Prosseco". O tak, tylko nie myśl o równych szansach, lepszej ochronie przed przemocą ze względu na płeć i równej płacy za taką samą pracę. Nic dziwnego, że musimy oblewać nasze nerwy czekoladą, dopóki nie staniemy się niebiescy na twarzy.

Równość? Tylko na papierze, ale dzięki Bogu za niego.

Sto trzy lata temu przyjęto nową konstytucję Republiki Czechosłowackiej, która zniosła przywileje związane z płcią, płcią i zawodem oraz określiła, że kobiety mają pełne prawa wyborcze. Co więcej, pierwsza wojna światowa udowodniła, że kobiety były w stanie z łatwością przejąć pracę w fabrykach, rodzinnych firmach i zarządzać finansami pod nieobecność mężczyzn. Została wygrana. Tyle że wcale nie.

To, co wydawało się jasne na papierze, było znacznie bardziej skomplikowane w praktyce. Owszem, kobiety mogły swobodnie głosować, ale wciąż obowiązywało wiele praw i zasad, które były wobec nich wysoce dyskryminujące. Na przykład wszystkie prawa w rodzinie należały do mężczyzny, w tym prawo do decydowania o majątku wniesionym do małżeństwa przez kobietę. Mężczyzna decydował o tym, czy i gdzie kobieta będzie studiować lub pracować i oczywiście o tym, jak będą wychowywane dzieci. Pomimo oświeconego i raczej feministycznego umysłu Tomáša Garrigue Masaryka, Pierwsza Republika nie zmieniła niczego w tym względzie.

Co za przemoc, panienko, on cię poprawia!

W 1950 r. wszedł w życie kodeks, zgodnie z którym mężczyźni i kobiety mieli równe prawa w odniesieniu do własności i dzieci, co spowodowało małą rewolucję wśród czeskich kobiet. Nie tylko pozwolił im swobodnie decydować o tym, gdzie chcą studiować i pracować, aby mogły zarabiać własne dochody i nie były finansowo zależne od swoich mężów, ale także dał obojgu rodzicom równe prawa i obowiązki wobec swoich dzieci. W kolejnych latach znalazło to odzwierciedlenie w fakcie, że kobiety częściej niż mężczyźni starały się o rozwód i nie pozostawały w nieszczęśliwych małżeństwach.

Przemoc czy genderyzm? Trudny wybór

Nawet w 2023 r. jedna na trzy kobiety w naszym kraju doświadczy przemocy domowej, a 2500 przypadków przemocy domowej ma miejsce w rodzinach, w których dorastają dzieci. Każdego roku 168 000 kobiet szuka pomocy medycznej z powodu przemocy domowej, co kosztuje państwo prawie 15 miliardów koron. Jednak większość tych form przemocy pozostaje ukryta. A jednak wciąż jesteśmy jednym z ostatnich sześciu krajów w Unii Europejskiej, które nie były w stanie lub nie chciały ratyfikować Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Dlaczego? Podobno jej nie potrzebujemy.

Republika Czeska podpisała Konwencję Stambulską w 2016 r., a ratyfikacja miała nastąpić dwa lata później. Tak się jednak nie stało. W 2020 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych Jan Hamáček i premier Andrej Babiš wskoczyli na nią w ostatniej chwili, mówiąc, że "wzbudza emocje". Ale ten bumerang był inicjatywą Stowarzyszenia Tradycyjnej Rodziny, które wezwało swoich zwolenników do wysyłania e-maili do parlamentarzystów z informacją, że nie zgadzają się z "ideologią gender", którą konwencja skradała się do wprowadzenia.

Chociaż wszystkie mity, które krążyły na temat Konwencji Stambulskiej, zwłaszcza w kręgach konserwatywnych, zostały obalone przez sam rząd, niektórzy członkowie parlamentu, tacy jak senator Daniela Kovářová i poseł Tomio Okamura, nadal radośnie je rozpowszechniają. Konwencja nie chce jednak odbierać nikomu dzieci, nie stawia mężczyzn przeciwko kobietom, nie postrzega ich automatycznie jako gwałcicieli i nie opowiada się za małżeństwami osób tej samej płci ani za wprowadzeniem pięćdziesięciu płci. W rzeczywistości chodzi wyłącznie o zapobieganie przemocy wobec wszystkich ludzi i tak, kładzie nacisk na przemoc ze względu na płeć, ponieważ ze statystyk jasno wynika, że to kobiety stanowią większość. Ale słowo płeć jest dla niektórych tak czerwoną szmatą, że nie ma znaczenia, w jakim kontekście jest używane.

Ponadto argumenty niektórych polityków, że mamy już własne przepisy dotyczące przemocy domowej i seksualnej, a zatem nie musimy ratyfikować Konwencji, są tylko w połowie prawdziwe. Prawodawstwo rzeczywiście obejmuje ten obszar, ale jak pokazują statystyki, nie jesteśmy zbyt skuteczni w zakresie zapobiegania. W końcu właśnie po to zawarto porozumienie w Radzie Europy. Co więcej, traktat międzynarodowy służy również jako polisa ubezpieczeniowa na wypadek zmiany przepisów poszczególnych krajów. Nie musimy sięgać daleko, aby zobaczyć, jak zmienia się polityka aborcyjna w sąsiedniej Polsce.

Ukraina przetrwała wojnę. Dlaczego my nie możemy?

Dyskusja na temat tego, czy powinniśmy ratyfikować konwencję stambulską, czy też nie, jest absolutnie absurdalna, skoro według sondaży 84% społeczeństwa wyraźnie opowiada się za tym, aby Republika Czeska w większym stopniu niż dotychczas skupiała się na zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Dziewięćdziesiąt procent osób, które wiedzą, co obejmuje Konwencja, opowiada się za jej przyjęciem. Na co jeszcze czekają posłowie, pozostaje tajemnicą.

Obecnie znajdujemy się na etapie, na którym Konwencja Stambulska przeszła przez międzyresortową procedurę zgłaszania uwag, a następnie musi zostać włączona do porządku obrad w Izbie Deputowanych. Kiedy? To znowu zależy od woli Izby Deputowanych. Może to nastąpić jesienią lub na początku przyszłego roku. Ale może też tak się nie stać. Bo kiedy indziej jak nie w noc świętojańską musimy przypominać sobie, że są rzeczy, o które powinniśmy walczyć. Jeśli jesteś za ratyfikacją Konwencji Stambulskiej, prosimy o wsparcie jej podpisem na stronie www.hlasprotinasili.cz.

Jutro odbędzie się inauguracja nowego prezydenta, Petra Pavla, który przed wyborami wielokrotnie powtarzał, że Republika Czeska zdecydowanie powinna znaleźć się wśród krajów ratyfikujących konwencję i nie powinna pozostawać całkowicie w ogonie Europy, na przykład za Ukrainą, której udało się ją ratyfikować nawet w czasie wojny. Możemy mieć tylko nadzieję, że on również głośno i jednoznacznie przyłączy się do walki, aby zapewnić, że jako kraj zdajemy sobie sprawę, że przemoc wobec kobiet musi być zwalczana i że przyłączamy się do tej walki. Miejmy nadzieję, że nie potrwa to długo.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz