Wstawanie o obrzydliwie wczesnej porze to ulubiony zwyczaj celebrytów i miliarderów. Oprah Winfrey wstaje o możliwej do zniesienia szóstej rano, ale szef Apple Tim Cook swój dzień zaczyna (podobno) o 3.45, z kolei aktor Mark Wahlberg o 2.30, jeśli to w ogóle rano, a nie środek nocy. Czy to ma sens? Przetestowałam to za was.
Czy istnieje bezpośrednie połączenie między wczesnym wstawaniem i odnoszeniem sukcesów w życiu? A może pobudka po ciemku to tylko szpanowanie i kaprys, dzięki któremu prominentni bogacze starają się wyglądać bardziej ekskluzywnie niż zwykli śmiertelnicy z elastycznym czasem pracy, którzy, tak jak ja, ledwo są w stanie zapłacić czynsz w stolicy, na maile zaczynają opisywać przy kawie ok. 10 rano, większość dnia prokrastynują na Facebooku, a potem pilną pracę kończą o trzeciej rano?
Nasze społeczeństwo jest wymyślone tak, żeby dobrze radziły sobie w nim ranne ptaszki. Szkoła, urzędy i inne instytucje zaczynają pracę najpóźniej od 8 rano, a pracowitość pracowników mierzona jest w zależności od przyjścia do biura. Jednak zgodnie z wynikami badań, ten wczesny tryb pracy nie odpowiada wielu z nas. Połowa ludzkości nie czuje się dobrze wstając bardzo wcześnie. W największym badaniu na ten temat, którego wyniki opublikowano w Nature Communications, analizowano dane 700 tys. osób. Opisano też 350 genów, które wpływają na to, o której godzinie lubimy zasypiać i o której wstawać. W chwili, kiedy staramy się zdecydowanie zmienić swój zegar biologiczny, możemy według naukowców przegapić swój najaktywniejszy czas.
Od wielu lat jestem nocną sową. Zawsze wstawałam dość późno, zdarzało mi się zaspać, a pracę kończyłam w nocy. W pewnym momencie ten styl życia przestał mi odpowiadać. Okazało się bowiem, że zostaje mi bardzo mało wolnego czasu. Zdecydowałam się to zmienić, sprawdzić, czy może jednak jestem rannym ptaszkiem, przetestować triki milionerów, którzy budzą się jeszcze przed świtem. Wyglądało na to, że nie mogę nic stracić, bo, nawet jeśli nie przybędzie mi milionów na koncie, przynajmniej będę bardziej produktywna.
Poranne zwyczaje nieprzyjemnie rześkich osób publicznych
Jack Dorsey
Michelle Obama (była pierwsza dama USA) – wstaje o 5.30, ćwiczy, a potem budzi dzieci
David Cush (szef linii lotniczych Virgin America) – wstaje o 4.30, odpowiada na maile, rozmawia przez telefon ze współpracownikami na wschodzie USA, czyta gazety i ćwiczy
Jennifer Aniston (aktorka) – wstaje o 4.30, je śniadanie i ćwiczy
Sergio Marchionne (dyrektor Fiat Chrysler) – wstaje o 3.30 i od razu zaczyna pracować
Jack Dorsey (szef Twittera) – wstaje o 5.30, medytuje i biega 10 km
Pierwszy problem związany ze wstawaniem o piątej rano pojawił się od razu. Zbyt dobrym pomysłem było oglądanie do drugiej w nocy filmów motywacyjnych na YouTube o tym, że wstawanie o piątej jest świetne. Przy pierwszej próbie zaspałam trzy godziny i wstałam o ósmej. Nie poddałam się jednak i uparłam się, że przez miesiąc będę testować.
Nauczkę wzięłam sobie do serca i kolejnego dnia poszłam spać o dziesiątej. Tyle, że człowiek, który normalnie chodzi spać pięć godzin później, nie zapadnie w śpiączkę o dziesiątej tylko dlatego, że tak postanowił. Po godzinie scrollowania Facebooka udało mi się zasnąć ok. północy, alarm zadzwonił o piątej, a ja włączałam drzemkę jeszcze kolejne dwie godziny. Cały dzień byłam zaspana. Czułam też brak tych pięciu godzin pracy, na które liczyłam planując wstawanie o piątej. Brakowało mi też czasu wieczorem, bo spędziłam go na próbach zaśnięcia.
Wstawanie o piątej rano, o ile nie wstajesz na pociąg o 5.30, to dla wielu osób chleb powszechni. Ale wstawać o piątej rano, kiedy pracujecie z domu i nigdzie nie musicie się pojawić osobiście, to już zupełnie inna dziedzina sztuki. Po trzech próbach pojawił się mały sukces. Z łóżka wyciągnął mnie budził zostawiony wieczorem po drugiej stronie pokoju. Mając za wzór Petera Shankmana, przedsiębiorcę i pisarza, który podobno śpi w stroju do biegania, ubrałam buty i poszłam biegać do pobliskiego parku. Muszę powiedzieć, że ustanowiłam swój życiowy rekord. Powód był dość prozaiczny – w pustym i ciemnym parku strasznie się bałam. Po powrocie zdałam sobie sprawę, że nie wiem co ze sobą zrobić. Chciało się mi spać już o ósmej, o dziewiątej, dziesiątej i w zasadzie przez cały dzień.
Jaki jest twój biorytm?
Przez kolejne dni udało mi się jeszcze kilka razy zaspać, nawet o kilka godzin, ale z biegiem czasu nauczyłam się wstawać o tej niemiłosiernej piątej. Pomogło mi dokładne zaplanowanie mojego dnia. Wyglądał tak:
5.10 – umyć zęby, wypić pół litra wody z cytryna i pościelić łóżko, bo do pościelonego gorzej się wraca
5.15-6.15 – godzinny blok tej najtrudniejszej i najmniej przyjemnej pracy, którą zaplanowałam poprzedniego dnia
6.15-6.30 – medytacja
6.30-7.30 – 8–10 km biegu w zależności od humoru albo 6 km i ćwiczenia w domu
7.30-7.45 – prysznic
7.45-7.50 – przygotowanie smoothie
7.50-8.30 – śniadanie i kolejny blok pracy, przygotowanie planu na resztę dnia
8.30-9.00 – wyjście do świata
Całkiem dobrze to działało, a po jeszcze kilku nieudanych próbach całkiem się do tego przyzwyczaiłam. Nauczyłam się, że w weekend muszę wstać najpóźniej o siódmej, żeby nie rozbić zupełnie zegara biologicznego. Nauczyłam się chodzić spać wcześnie. Znalazłam nowego kolegę, który też biega wcześnie rano, ale w przeciwnym kierunku. Tyle, że nie wiem co zawsze do mnie mówił, bo miałam w uszach słuchawki. Przyzwyczaiłam się do dobrego poczucia, że tą najmniej lubianą część pracy mam zrobioną jeszcze nim wyjdę z domu.
Nie będę ukrywać. Tak, w czasie eksperymentu były dwa dni kiedy o piątej dopiero szłam spać. Ze wczesnych wstawaniem dość trudno połączyć życie towarzyskie. Znajomi chodzili na drinka ok. 9 wieczorem, a ja w tym czasie powoli przebierałam się w piżamę. A kiedy już zrobiłam sobie wieczorne wagary wydawało mi się całkiem sensowne trzymanie się tej piątej rano... ale w odwrotnej kolejności.
Kiedy wysyłacie maile o piątej rano, sprawiasz wrażenie osoby zdyscyplinowanej, odnoszącej sukcesy, produktywnej. Czasem możesz też wyglądać jak psychopata.
Mniej więcej w połowie miesiąca miałam poczucie, że wstawanie o piątej może być korzystne. Podobało mi się, że mam pewną rutynę, byłam z siebie zadowolona. Pod koniec miesiąca jednak coraz częściej miałam wrażenie, że jestem chomikiem w kołowrotku. Życie było zaplanowane co do minuty, wszystko podporządkowane pracy i produktywności. Często zdarzała się sytuacja, że siedziałam o wpół do dziewiątej przy komputerze, kończyłam pracę z myślą, że naprawdę muszę szybko to skończyć, bo trzeba iść za chwilę spać. Moje początkowe założenie, że wstawanie o 5 rano da mi więcej czasu, zupełnie się nie sprawdziło. Miałam mniej czasu, bo w nocy musiałam iść prosto do łóżka.
W przeciwieństwie do przedsiębiorców i celebrytów, którzy chwalą się tym, że chodzą spać z kurami, politycy wybierają inną i nieco bardziej niebezpieczną strategię. Często chwalą się tym, że śpią mało, często nawet sugerują, że kto tak nie robi jest mięczakiem. Donald Trump śpi podobno tylko 3-4 godziny na dobę. Margaret Thatcher twierdziła, że śpi tylko cztery godziny, ale po odejściu z polityki być może był to jeden z powodów rozwinięcia się u niej choroby Alzheimera. Czeski premier Andrej Babiš często zwołuje parlament na szóstą rano i podkreśla, że spał tylko trzy i pół godziny. Jednak brak snu w dłuższej perspektywie prowadzi nie tylko do przemęczenia i wypalenia zawodowego, ale także do podejmowania złych decyzji.
Sukces ludzi wstających wcześnie rano najpewniej zależy od kilku faktorów. Pytanie też, jeśli może być długotrwały. Albo te osoby mają zaburzenia snu, które maskują gadaniem o świetnej produktywności przed wschodem słońca, albo są to ludzie, którzy lubią chodzić spać wcześnie i brak życia towarzyskiego im nie przeszkadza, bo są pracoholikami. Jasne. Kiedy wysyłasz maile o piątej rano wydajesz się być produktywna, zdyscyplinowana, dobrze zorganizowana czy podążająca za celem. Czasem możesz jednak wyglądać jak psychopatka lub osoba, która jeszcze nie poszła spać. Kiedy wstajesz bardzo wcześnie, do pracy przychodzisz pełna werwy i energii, bo masz cztery godziny przewagi nad kolegami, którzy wstali przed chwilą. W odróżnieniu od pozostałych nie możesz mieć też kaca – mało komu uda się upić przed dziewiątą wieczorem. Nie zdążyłam tego przetestować, ale może wielu osobom pomoże kanapa w biurze – kto wie, może ci świetni menedżerowie wstają o czwartej rano, ale potem prześpią pół dnia na dywanie w biurze?
Pracowanie wcześnie rano ma jeden bardzo duży plus. Nikt ani nic mnie nie rozprasza. Nikt nie pisze maili, ani nic nie postuje w mediach społecznościowych. Może wystarczyło by lepiej się skupiać w ciągu dnia. Miesiąc wstawania o piątej rano nie sprawił, że dzień trwał dłużej niż tylko 24h. Przede wszystkim – ciągle mam dużo pracy. Nigdzie nie znika, nie pomaga też pracowanie więcej i więcej. Takich ludzi mam wokół siebie dużo. Powinniśmy wszyscy coś z tym zrobić, nim zupełnie się wypalimy.
Wszystkie artykuły autorki/autora