Polski rząd nie zamierza zakazać aborcji. Już teraz są one w Polsce niemal całkowicie zakazane. Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość chce jednak znieść wyjątek, który pozwala kobietom na aborcję, jeśli płód jest śmiertelnie uszkodzony i nie może samodzielnie przeżyć po urodzeniu. Ale jaki jest stosunek polskiego społeczeństwa do aborcji?
Polska ma jedną z najsurowszych ustaw antyaborcyjnych na świecie. Aborcji można dokonać tylko w przypadku, gdy jest się ofiarą gwałtu, gdy dziecko zostało poczęte w kazirodczym związku, gdy ciąża jest niebezpieczna dla zdrowia lub gdy jest oczywiste, że dziecko może umrzeć wkrótce po urodzeniu z powodu śmiertelnych obrażeń.
Ale nawet to nie wystarcza lokalnym konserwatystom. Dlatego też starają się oni jeszcze bardziej utrudnić możliwość legalnej aborcji. Chcą usunąć ostatnią wspomnianą opcję z wyjątków zezwalających na aborcję, która obecnie stanowi 98% legalnych aborcji w tym kraju. Niestety, cierpienie, które może być spowodowane przez kobietę noszącą płód, o którym wie, że nie dożyje nawet sześciu miesięcy, nie interesuje ani rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, ani 100 000 osób, które podpisały petycję w sprawie tej zmiany legislacyjnej.
Przynajmniej w czasach kwarantanny protesty odbywają się online
Polskie kobiety praktykują protesty i happeningi przeciwko zakazowi aborcji od 2016 roku, kiedy to wzięły udział w ogromnych demonstracjach zwanych Czarnym Protestem. Ostatecznie zakończyły się one sukcesem, a prawa Polek nie zostały dzięki nim jeszcze bardziej ograniczone. Jednak na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi polski rząd korzysta obecnie ze stanu wyjątkowego, podczas którego nie mogą odbywać się żadne duże wiece protestacyjne.
Tak więc Polki protestują przynajmniej online lub za pomocą plakatów, które noszą ze sobą w drodze do sklepów. Co zaskakujące, ten silnie katolicki naród szanuje prawo do aborcji w przypadku śmiertelnych konsekwencji dla płodu lub przyszłej matki, a petycję przeciwko zmianie prawa podpisało do tej pory 700 000 osób. W innych przypadkach Polacy nie są jednak tak tolerancyjni. W badaniu opinii publicznej z 2016 r. tylko 14% respondentów uznało fakt, że kobieta po prostu nie chce dziecka za dopuszczalny powód aborcji.
Czesi również patrzą na aborcję z góry
Możemy patrzeć z góry na katolickich Polaków i ich nieliberalne postawy. Prawda jest jednak taka, że aborcja w Czechach jest legalna, ale wciąż stanowi wielkie tabu. Traktujemy ją jako zło konieczne. Jest usprawiedliwiona dla dziewcząt przed 20 rokiem życia z powodu ich młodzieńczej niedyskrecji, ale po 30 roku życia jest prawie nie do przyjęcia. Jeśli dokonałaś aborcji, zdecydowanie nie powinnaś nikomu o tym mówić.
Bronimy prawa do aborcji, uważamy je za niemal oczywiste, ale nie zapominamy dodać, że aborcja powinna być ograniczona do minimum. W ten sam sposób kultura popularna postrzega aborcję. Rozdzierająca serce decyzja o aborcji pozostawia bohaterki filmów i programów telewizyjnych zdruzgotane i nieszczęśliwe. Ukrywają one swoje wcześniejsze aborcje przed nowymi partnerami, ponieważ prawdopodobnie czyni je to nieodpowiedzialnymi towarami z drugiej ręki.
Jeśli kobieta, która nie chce aborcji, jest do niej zmuszona, jest to niefortunne. Społeczeństwo powinno mieć narzędzia, aby pomóc rodzinom, które nie mogą sobie pozwolić na dziecko tylko z powodu skromnych dochodów. Jednak dla wielu kobiet aborcja nie jest tragicznym i smutnym doświadczeniem.
To wolny wybór, którego kobiety nie powinny się wstydzić.
Niedawno bezdzietna przyjaciółka opowiedziała mi o swojej pierwszej aborcji w wieku 34 lat. Spotykała się z facetem, z którym tak naprawdę nie chciała już być. Potem dowiedziała się, że jest w ciąży. Kiedy zaczęła dyskutować z otoczeniem, jak sobie z tym poradzić, wszyscy doradzili jej, by zatrzymała dziecko. W końcu nie jest już najmłodsza. A co, jeśli już nigdy nie zajdzie w ciążę? Ostatecznie poddała się aborcji i zerwała ze swoim partnerem. Uważa, że była to najlepsza decyzja i niczego nie żałuje. Podobnie jak wiele innych kobiet, które skorzystały z prawa do aborcji. To nie jest tragiczne doświadczenie, ale wolny, świadomy wybór, który teraz pozwala im być tym, kim chcą być.
Sama przechodziłam przez kilka etapów w moim myśleniu o aborcji. Przez pewien czas byłem przekonany, że płód jest dzieckiem od pierwszej chwili połączenia plemnika i komórki jajowej, ale że każdy ma prawo decydować, czy go zabić, czy nie. Moim zdaniem musiał wtedy pogodzić się z własnym sumieniem. Na tej podstawie podjąłem nawet nieco radykalną i trudną do wdrożenia decyzję, by nie uprawiać seksu z nikim, z kim nie chcę mieć dziecka. Nie trwało to zbyt długo.
Potem próbowałam sama zdefiniować, kiedy płód staje się dzieckiem. Czy wtedy, gdy jego serce zaczyna bić? Czy wtedy, gdy jest w stanie samodzielnie przetrwać poza ciałem matki? Jeszcze tego nie rozgryzłem. Ale zacząłem postrzegać płód jako możliwość. To nasza decyzja, czy chcemy wykorzystać tę możliwość i uczynić z niej nową istotę. Jeśli zdecydujemy się z niej nie korzystać, nie ma się czego wstydzić. To nasze ciało, nasz wybór, nasza przyszłość. Miejmy nadzieję, że my i Polacy wkrótce to zrozumiemy.
(Zdjęcie na okładce: Protesty w obronie praw aborcyjnych w październiku 2016 r. we Wrocławiu. © Trybex / Shutterstock.com)
Wszystkie artykuły autorki/autora