Nie umiem być mamą

depresjamacierzyństwopsychikarodzicielstwostany lękowestres
Alžběta Samková
| 28.12.2021
Nie umiem być mamą
Zdroj: Shutterstock

Wszystkie mamy nadzieję, że właśnie nasze macierzyństwo będzie bezproblemowe i pełne radości... Ale co jeśli nie?

Ostatnio w mediach społecznościowych natknęłam się na pogląd, z którym się utożsamiam. Stres, stany lękowe czy depresja pojawiają się, kiedy żyjemy po to, żeby zadowolić innych. Ten cytat udostępniła jedna z lekarek z porodówki, którą bardzo szanuję. Tak właśnie może brzmieć odpowiedź dla tych, którzy nie rozumieją, jak to możliwe, że kobieta w ciąży czy karmiąca może doświadczać stanów lękowych czy nawet depresji. 

Od momentu, kiedy kobieta zachodzi w ciążę, całym swoim ciałem, całą swoją istotą zaczyna zaspokajać potrzeby kogoś innego. A potem robi to dalej przez krótszy lub dłuższy okres. Dlatego w okresie hormonalnym, czyli w czasie ciąży, porodu i połogu, potrzebujemy największej ochrony. Potrzebujemy opieki i pomocy. Dlaczego tak wiele matek w siebie wątpi? Dlaczego młode matki słuchają rad innych, a nie własnego instynktu czy własnego dziecka? Dlaczego szukają odpowiedzi na blogach dla mam, a nie w swoich rodzinach? 

Powodów jest oczywiście więcej. Jednym z tych głównych jest szybkość z jaką żyjemy we współczesnym świecie oraz ilość informacji, w których się gubimy. Przy pomocy hormonów natura spowalnia kobietę tak, żeby żyła w teraźniejszości i była w stanie opiekować się swoimi młodymi, które na początku swojego życia żyją wyłącznie w teraźniejszości. Ale nasze czasy zmusza nas do ciągłego biegu do przodu, spełniania limitów i tabelek. 

Wiele z tego uświadomiłam sobie dopiero ostatnio. Dopiero teraz, kiedy mogę spojrzeć wstecz na moje własne doświadczenie bycia matką, mogę zobaczyć w kontekście to, co faktycznie się działo i stało. Wiem, że byłam narażona na depresję, że miałam kilka całkiem porządnych stanów lękowych, histerię i panikę. I to na pewno nie raz. Jak udało mi się nie „zwariować"? Częściowo dlatego, że jestem uprzywilejowana. Jestem położną, która zawsze starała się pracować z kobietami długofalowo i systematycznie, w związku z tym wiedziałam dużo o karmieniu piersią, a co za tym idzie, nie potrzebowałam zbyt wielu porad na oddziale położniczym.. Mogłam czerpać z własnego doświadczenia. 

Faktor o nazwie stres

Moje doświadczenie nauczyło mnie też, że noworodek, któremu zapewniono wystarczająco dużo bezpieczeństwa i miłości, wie co i jak ma robić. Od początku byłam absolutnie przekonana, że będę karmić dziecko piersią, a w chwilach zwątpienia miałam do kogo zadzwonić, zwierzyć się, krótko mówiąc, oprzeć się o kogoś. Pomimo tego czasami było mi naprawdę ciężko, głównie dlatego, że musiałam sama o wszystkim myśleć. Nie zaskakuje na pewno fakt, że matki samodzielnie wychowujące dzieci są często narażone na depresję, a często muszą walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb swoich i dziecka. 

Co jeszcze może przyczynić się do komplikacji? W grupie ryzyka są osoby w ciąży z poważnymi problemami zdrowotnymi np. ginekologicznymi. Czyli osoby chore, których ciąża jest zagrożona. Samo w sobie związane jest to z wieloma stresami i wątpliwościami. Podobnie zresztą jak u kobiet, które w przeszłości straciły dziecko lub dzieci. Są to też często kobiety po IVF, czyli po zapłodnieniu in vitro. Droga do ciąży jest dla wielu par bardzo skomplikowana i wymagająca. Z punktu widzenia problemów społecznych są to wspomniane już matki samodzielnie wychowujące dzieci, także np. kobiety, które zastanawiają się nad oddaniem dziecka do adopcji czy matki zastępcze. One także potrzebują wsparcia w swojej niełatwej roli, którą przyjmują z różnych powodów.

Zasadą jest, że im bardziej skomplikowany poród, tym większa pewność, że kobieta będzie potrzebowała opieki. Czasem wystarczy nawet rozmowa z położnymi. „Tylko” zrozumienie, co się tam działo.

Jeśli ciąża przebiega dobrze, fizjologicznie, wszystko jest w „porządku“ także w domu, kobieta przejdzie bez większych problemów przez proces porodu. Zasadą jest, że im bardziej skomplikowany poród, tym większa pewność, że kobieta będzie potrzebowała specjalistycznej opieki. Czasem wystarczy opieka czy nawet rozmowa z nami, położnymi. Czasem kobiecie wystarczy „tylko" zrozumienie co się tam działo. Dowie się, że to nie była jej wina, że nie ponosi odpowiedzialności za to co się stało, bo... Wielu kobietom pomaga to poradzić sobie z okresem po porodzie, przy którym wystąpiły komplikacje. Czasem trzeba kontynuować opiekę, mieć z kim porozmawiać o tym, co się stało. Nie dotyczy to tylko matki. Często potrzebuje tego także ojciec, nie zapominajmy więc o tych, którzy w przeważającej większości przychodzą na porodówkę i wszystko obserwują. Mają też swoje traumy i doświadczenia. 

Po paru dniach na porodówce matka ma do dyspozycji „tylko“ pediatrę. Może poprosić o pomoc położną, dulę czy konsultantkę laktacyjną, ale ma to swoje ograniczenia. Jeśli działałby system długofalowej ciągłej opieki położnej, opieka pediatry czy osoby, która opiekuje się w domu (położna, dula) była ściśle powiązana i przekazywane byłyby wszystkie potrzebne informacje. W praktyce tak się nie dziele, podobnie jak często niewystarczające jest same przekazanie informacji ze szpitala do lekarza rodzinnego. Informacje na wypisie ze szpitala są często niepełne i fragmentaryczne. 

Matka potrzebuje wsparcia. I kropka.

Ostatnim ważnym powodem, który dotyczy wszystkich matek, jest sen przerywany. Kobieta z noworodkiem niemal zawsze przestaje na wiele miesięcy dobrze spać. Pod wpływem hormonów sen jest lekki, a czym mniejsze dziecko, tym lżejszy sen. Czym dziecko jest bardziej samodzielne, tym matki lepiej śpią. Jeśli kobieta karmi piersią i udaje jej się karmić długofalowo, nie da się uniknąć niedoboru snu. Zmęczenie, mniejsza cierpliwość, beznadzieja, smutne myśli, wyczerpanie...

Vítek przyjechał, przytulił mnie. Wziął dziecko do wózka, wyszedł na godzinę i pół. Po powrocie ugotował mi mocny bulion, a ja mogłam funkcjonować dalej. Tak mało – tak dużo – wystarczyło.

Im większe i stabilniejsze wsparcie ma kobieta w tym okresie, tym większe prawdopodobieństwo, że te odczucia nie będą się często pojawiać, może nawet nigdy. Każda z nas myśli czasem: już nie mogę, co mogę jeszcze zrobić? Ważne, żeby nie zostawać z tymi myślami na długo. Ważne, żeby zawsze był blisko ktoś, kto wyciągnie rękę i pomoże stanąć na nogi. Ważne, żeby matki miały z kim porozmawiać, z kimś kto je zrozumie i nie będzie banalizował ich uczuć. 

To bardzo żywe wspomnienie. Siedzę w domu, karmię trzymiesięcznego Theodora, który patrzy na mnie swoimi niewinnymi oczami i nie rozumie. Dlaczego mama płacze? Dzwonię i płaczę bratu do telefonu. „Nie umiem. Nie dam rady. Nie mam dość mleka, już nie mogę...“. Vítek przyjechał, przytulił mnie. Wziął dziecko do wózka, wyszedł na godzinę i pół. Po powrocie ugotował mi mocny rosół, a ja mogłam funkcjonować dalej. Tak mało – tak dużo – wystarczyło. 

To jest też droga, którą chcę się podzielić z kobietami, które w swoim życiu nie czują się tak, jak to sobie wyobrażały... Które mają poczucie, że nie są w stanie być mamą. Znajdźcie kogoś, kto wam pomoże wydostać się z tego tunelu. Uświadomcie sobie, że jesteście tą osobą, która idzie po tej drodze i że poproszenie o pomoc nie oznacza słabości. Ale poprosić musisz ty sama, nikt inny tego za ciebie nie zrobi. Tylko podjąć decyzję... 

Nie jesteście same. Jest tu wielu pomocników, którzy podadzą rękę, pomogą iść dalej... Nie jesteście niekompetentne. To, że nie umiecie kochać swojego dziecka tak, jak sobie wyobrażałyście, że nie czujecie tej wymarzonej euforii po porodzie, że denerwujecie się na swoje dziecko czy doświadczacie wielu innych niespodziewanych uczuć, to wszystko może się wydarzyć. Jest wiele możliwości jak złapać oddech, jest wiele ścian, o które możecie się oprzeć, jest wiele uszu, które was wysłuchają. Wyrzućcie to z siebie, mówcie i mówcie. Kto szuka pomocy, ten ją znajdzie. I nigdy nie zapominajcie... Wierzcie sobie i swoim dzieciom! 

Artykuł został przetłumaczony z języka czeskiego po publikacji na stronie heroine.cz

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz