Do czego służą pierwsze damy świata

Komentarz
Ivana Recmanová
| 4.10.2023
Do czego służą pierwsze damy świata
Zdroj: Profimedia

Niektóre rzeczy są tak powszechne, że nawet o nich nie myślimy. Urząd Pierwszej Damy jest postrzegany jako pewien dar, definiowany przez takie cechy jak reprezentatywność, dobroczynność i wsparcie partnera-prezydenta. Jednak w prawie nie ma nic, co opisywałoby ten urząd w ten sposób. W jaki sposób doszliśmy do tego, co powinna robić Pierwsza Dama? I czy jest to nadal aktualne w XXI wieku?

Stanowisko Pierwszej Damy jest podobnie niezakotwiczone w Republice Czeskiej i na całym świecie. Nie jest to urząd konstytucyjny, nie jest przez nikogo wybierana, a jej funkcjonowanie nie jest wspierane przez prawo. Pod wieloma względami jest to zrozumiałe - prezydent nie ma obowiązku pozostawania w związku małżeńskim. Co więcej, może być żonaty z mężczyzną; w Stanach Zjednoczonych Ameryki można poślubić osobę dowolnej płci. Podobnie, w przeszłości córki lub synowe amerykańskich prezydentów, jeśli prezydent był wdowcem, a czasem nawet siostry (na przykład Mary Arthur McElroy, siostra prezydenta Chestera Arthura), służyły jako Pierwsze Damy.

Łatwo jest wyobrazić sobie pracę Pierwszej Damy, pomimo braku opisu stanowiska - czy to w Czechach, czy w Ameryce, oczekuje się od niej działalności charytatywnej, towarzyszenia mężowi lub partnerowi na oficjalnych spotkaniach i ogólnie bycia dekoracyjną postacią podczas jego kadencji. Czy to już przeszłość? Upokarzające? Seksistowskie? Być może. W końcu pomyślmy o Joachimie Sauerze, mężu kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Pracuje jako chemik kwantowy na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie i unika imprez dla partnerów głów państw. Stanowi to wyraźny kontrast z ustępstwami w karierze, na jakie musiały pójść Dagmar Havlová czy Livia Klaus, gdy zostały pierwszymi damami.

Jacqueline Kennedy opuściła staż w Vogue pierwszego dnia, ponieważ powiedziano jej, że jeśli będzie kontynuować karierę jako 22-letnia singielka, nie znajdzie męża.

Do czasu ślubu z Václavem Havlem pracowała jako aktorka, głównie w rolach komediowych. Jednak poślubiając prezydenta, zhańbiła się w oczach opinii publicznej - Havel miał opłakiwać swoją pierwszą żonę Olgę, która zmarła rok wcześniej. Chociaż Ladislav Špaček, ówczesny rzecznik prasowy Havla, stwierdził w swojej książce Dziesięć lat z Václavem Havlem, że taki termin nie był uzasadniony nawet przez eksperta od etykiety Jiříego Guth-Jarkovský'ego, niemniej jednak doradził świeżo upieczonej Pierwszej Damie, aby początkowo zachowała niski profil, a następnie zaangażowała się w działalność charytatywną, aby poprawić swój wizerunek publiczny.

Z drugiej strony, Ivana Zeman związała swoją karierę z mężem jeszcze zanim ten został prezydentem. Na początku lat 90. opuściła uniwersytet, by pracować jako sekretarka Miloša Zemana. Niedługo potem pobrali się i mieli córkę Katerinę. Ponieważ utrzymuje swoje życie prywatne w tajemnicy, trudno jest wiedzieć, co robiła od tego czasu do momentu wyboru Miloša Zemana na prezydenta. Pewne jest między innymi, że była zatrudniona przez Mold Vin CZ, firmę należącą do przyjaciela Zemana, Zdeněka Zbytka. W końcu pracowała na Zamku Praskim jeszcze zanim została Pierwszą Damą, jako producent w Departamencie Kultury Administracji Zamku Praskiego.

Nie pracuj, bo nie znajdziesz męża

Nawet amerykańskie Pierwsze Damy musiały czasami porzucić swoją pracę. Michelle Obama, która przez wiele lat pracowała jako prawnik, porzuciła swój zawód po wejściu do Białego Domu. Jacqueline Kennedy opuściła nawet swój staż w magazynie Vogue pierwszego dnia, zanim mogła poznać swojego zmarłego męża, ponieważ powiedziano jej, że jeśli będzie kontynuować karierę jako dwudziestodwuletnia singielka, nie znajdzie męża. Nancy Reagan, wyszkolona aktorka, po raz ostatni pojawiła się przed kamerą w wieku 41 lat, jednak według jej własnych słów działała tylko dlatego, że "nie mogła znaleźć mężczyzny, którego chciałaby poślubić", więc jej odejście można uznać za dobrowolne.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Stanach Zjednoczonych powszechne było, że kobiety porzucały swoje zawody natychmiast po ślubie, jeśli rodzina mogła sobie na to pozwolić, więc niektóre pierwsze damy pożegnały się z karierą, zanim ich mężowie objęli urząd. Hillary Clinton, która została Pierwszą Damą USA w 1993 roku, była nawet pierwszą żoną prezydenta USA, która pracowała do czasu wyboru męża na głowę państwa. Była także pierwszą z Pierwszych Dam, która ukończyła studia podyplomowe w dziedzinie prawa, koncentrując się na prawach dziecka.

Jak powstał urząd Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych?

Ale jak w ogóle powstał urząd Pierwszej Damy? Z pewnością nie było to zjawisko w Ameryce, które od początku było związane z demokratycznie wybranymi prezydentami. Martha Washington, Abigail Adams i Martha Jefferson prowadziły życie białych kobiet z klasy wyższej - prowadziły gospodarstwo domowe i nie angażowały się w sprawy publiczne.

Punkt zwrotny nastąpił wraz z Dolley Madison, żoną czwartego prezydenta USA, Jamesa Madisona. Ta bardzo towarzyska kobieta zaprosiła polityków z obu głównych partii kraju, Republikanów i Demokratów, do Białego Domu, aby nawiązać kontakty towarzyskie. Z dzisiejszej perspektywy może to być powszechne, ale w tamtych czasach było to wszystko, co kobiety mogły osiągnąć. Nie miały prawa głosu, nie mogły marzyć o własnej karierze i oczekiwano od nich jedynie bycia wzorowymi żonami i matkami. Dlaczego więc nie wykorzystać faktu bycia żoną prezydenta Stanów Zjednoczonych? pomyślała zapewne Dolley Madison.

Pierwsze damy wydają się czasami być swego rodzaju sumieniem prezydentury, wykonując emocjonalną pracę, którą mężowie stanu mogliby wykonywać, ale nie wykonują.

Wyrażenie "Pierwsza Dama" weszło do szerszego użycia wraz z Harriet Lane, siostrzenicą Jamesa Buchanana. Według First Ladies, były prezydent USA Zachary Taylor jako pierwszy użył tego wyrażenia, odnosząc się do wspomnianej Dolley Madison na jej pogrzebie, ale termin ten jeszcze się nie przyjął.

Oczywiście sytuacja amerykańskich kobiet zmieniła się diametralnie od czasów Madison i Lane - dzisiejsze Pierwsze Damy mają zazwyczaj wyższe wykształcenie, lata kariery za sobą i same mogą angażować się politycznie, co niektóre z nich wykorzystują. Hillary Clinton, o której wspomnieliśmy wcześniej, jest nie tylko byłą Pierwszą Damą Stanów Zjednoczonych i teoretykiem prawa, ale także byłym senatorem ze stanu Nowy Jork. Nawet Eleanor Roosevelt, która była Pierwszą Damą w latach 30. i 40. XX wieku, została później dyplomatką w ONZ. Nawet Jacqueline Kennedy, po rozwodzie z drugim mężem, zaczęła pracować jako redaktorka w wydawnictwie książkowym.

Fakt, że kobieta decyduje się zrezygnować z kariery lub nawet przerwać ją w trakcie swojego życia, niekoniecznie mówi cokolwiek o statusie kobiet w społeczeństwie. Jeśli kobieta ma swobodę wyboru studiów i zawodu, powinna mieć również możliwość życia bez nich. Problem polega na tym, w jakim stopniu należy promować jeden lub drugi wzór do naśladowania, gdy jest to osoba, która doszła do swojej pozycji tylko dzięki koneksjom rodzinnym, najczęściej poprzez małżeństwo.

Druga ręka męża

Jeśli przyjrzymy się Pierwszym Damom USA, nie jest chyba zaskoczeniem, że nie odpowiadają one demografii amerykańskich kobiet. Z wyjątkiem Michelle Obamy, wszystkie poprzednie Pierwsze Damy były białe, mimo że biali stanowią 73% populacji USA. Spośród pierwszych dam tylko obecna, Melania Trump, posługiwała się językiem ojczystym innym niż angielski (spośród prezydentów tylko Martin Van Buren, który wychował się w języku holenderskim, posługiwał się angielskim jako pierwszym językiem), choć statystyki pokazują, że 10% populacji kraju posługuje się w domu językiem innym niż angielski.

Niektórzy z nich wykorzystali rozgłos i uwagę, jaką otrzymali, aby zwrócić uwagę na problemy obywateli znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. Przykładem jest Helen Taft, żona Williama Howarda Tafta, dwudziestego siódmego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie tylko otwarcie wspierała walkę o prawa wyborcze dla kobiet, ale także skutecznie lobbowała na rzecz poprawy środków bezpieczeństwa w miejscu pracy. Michelle Obama, ze swojej strony, nie bała się otwarcie mówić o rasizmie, mówiąc na konwencji Demokratów w 2016 roku: "Codziennie budzę się w domu zbudowanym przez niewolników".

Ale dlaczego Pierwsze Damy muszą mówić takie rzeczy, a nie ludzie, którzy są bezpośrednio u władzy? Dlaczego kobieta, która nie musiała już pracować, musiała walczyć o amerykańskich pracowników, których nikt wcześniej nie słuchał? Pierwsze damy wydają się być czasem swego rodzaju sumieniem prezydentury, wykonując emocjonalną pracę, którą mogliby wykonać mężowie stanu, ale tego nie robią. Łatwo jest wywołać konflikt między partiami, ale trudniej jest zjednoczyć antagonistycznych ludzi; łatwo jest dostosować się do potężnych, ale trudniej jest dostosować się do bezsilnych - i łatwiej jest mówić o różnorodności niż o rasizmie.

Nowe porządki?

W 2021 roku Jill Biden, żona Joe Bidena, zostanie Pierwszą Damą USA. Według anglojęzycznej Wikipedii, jest ona prawdopodobnie pierwszą Drugą Damą (tj. żoną wiceprezydenta), która sprawowała urząd w czasie, gdy jej mąż pełnił funkcję wiceprezydenta. Nawet w 1988 roku, kiedy Joe Biden kandydował na prezydenta w prawyborach Demokratów, powiedziała, że będzie nadal uczyć języka angielskiego i literatury dzieci z chorobami psychicznymi, a w tym roku, w 2020 roku, potwierdziła swoje zainteresowanie pozostaniem nauczycielką w Northern Virginia Community College. Nie jest jasne, jak i czy poświęci swój czas na filantropię lub towarzyszenie mężowi podczas jego prezydenckich podróży.

O tym, czy urząd Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych ma znaczenie, decydują Amerykanie. Prawda jest jednak taka, że los kobiet w Białym Domu w pewnym stopniu odzwierciedla to, czego społeczeństwo oczekuje od kobiet w ogóle. We wcześniejszych czasach tylko pochodzenie rodzinne, w późniejszych czasach edukacja i kariera, ale zawsze rozwiązywanie konfliktów interpersonalnych i empatia. Zwykłe i proste rzeczy, których mało kto uczy mężczyzn. Dla nas jest jeszcze czas na refleksję; obecna sytuacja ma szansę zmienić się w 2023 roku, kiedy wybierzemy następcę Miloša Zemana. Czy nadal będziemy oczekiwać, że nowa Pierwsza Dama będzie jedynie reprezentacyjna, czy też będzie w stanie prowadzić bardziej niezależne życie niż jej poprzedniczka? I czy w końcu nie będzie "pierwszym dżentelmenem"?

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz