Pisze po francusku o zapomnianych rozdziałach czeskiej historii, wymyśla innowacje językowe i zdobywa za to nagrody literackie. "Przekraczanie granic geograficznych pomaga przekraczać granice wewnętrzne", mówi Lenka Horňáková-Civade, pisarka i malarka, która dopiero we Francji odkryła, dlaczego czeskie kobiety, w przeciwieństwie do Francuzek, nie muszą być feministkami.
Studiowałeś ekonomię i sztuki piękne, ale ale przebiłeś się jako pisarz. Jak do tego doszło?
Pochodzę z rodziny czytelników, a nie artystów. Faktem jest, że przekraczanie granic geograficznych pomogło mi wiele lat temu przekroczyć granicę wewnętrzną. To jak wzięcie większego oddechu i przekroczenie samego siebie. Korespondent Czeskiego Radia we Francji, którego bawiły moje opowiadania, namówił mnie kiedyś, żebym je spisał i zaoferował czeskiemu wydawcy. Wysłałem im około piętnastu stron i otrzymałem odpowiedź, że jeśli napiszę kolejne sto pięćdziesiąt, to je opublikują. W ten sposób powstała pierwsza książka, Prowansja jako sen, a potem kolejne.
Niedawno opublikowałeś nową powieść, Symphony of a New World. Opowiada ona o prawdziwej postaci Vladimíra Vochoče, czeskiego konsula we Francji, który pomógł dziesiątkom Żydów podczas II wojny światowej, wydając im czechosłowackie paszporty. Jak dotarłeś do tej postaci?
Opowiedział mi o nim kiedyś czeski dyplomata. Zacząłem szukać bardziej szczegółowych informacji na jego temat i odkryłem, że w zasadzie został całkowicie zapomniany. Był urzędnikiem, który stał się bohaterem, wykonując swoją pracę. Uparcie odmawiał uznania upadku Czechosłowacji i utraty jej niepodległości pod protektoratem. Czyniąc to, opierał się na swoich zasadach i niezachwianym przekonaniu, że to, co robi, jest słuszne.
Ilu osobom pomógł Vladimír Vochoč?
Nie znam dokładnej liczby, musiało to być kilkaset osób. Współpracował z amerykańskim dziennikarzem Varianem Fryem, który przywiózł z USA listę wybitnych osobistości sporządzoną przez pisarza Thomasa Manna i żonę ówczesnego prezydenta USA Eleanor Roosevelt. Fry przywiózł również pieniądze, aby pomóc ludziom wydostać się z okupowanych części Francji i Europy. Potrzebowali oni jednak odpowiednich dokumentów, aby wyjechać. Francja była już wtedy częściowo okupowana przez nazistów, a jej kolaboracyjny rząd miał siedzibę w Vichy. Południe Francji pozostało wolne, a Vladimír Vochoč, który pracował jako konsul w czechosłowackim konsulacie w Marsylii, wydawał tym ludziom fałszywe, ale ważne czechosłowackie dokumenty, mimo że Czechosłowacja de iure już nie istniała. Stawił czoła wojnie z pieczęcią, to jest siła jego spuścizny. Symfonia nowego świata to powieść nie tyle o bohaterstwie, co o umiejętności przetrwania z czystym kontem i podniesioną głową.
I nikomu nie wydały się podejrzane fałszywe dokumenty nieistniejącej Czechosłowacji?
Vochoč po zamknięciu ambasady w Paryżu nie podporządkował się dyktatowi Ministerstwa Spraw Zagranicznych w okupowanej przez Niemców Pradze. Oświadczył, że jego zwierzchnikiem jest rząd tymczasowy w Londynie. Kiedy Czechosłowacja przestała istnieć, zaczął wydawać słowackie paszporty - Słowacja stała się wówczas niepodległym państwem. Niemcy wielokrotnie prosili go o zamknięcie konsulatu i przekazanie im biur, sprzętu i informacji. On jednak kazał podstemplować en liquidation, procedurę, która nie istniała. Dzięki temu był w stanie wydawać dokumenty w tak zwanej likwidacji przez kolejne trzy lub cztery miesiące, zanim francuska policja internowała go w areszcie domowym w marcu 1941 r., zasadniczo ratując go przed aresztowaniem przez Gestapo.
Czechosłowacja przestała istnieć, ponieważ została poświęcona w układzie monachijskim przez m.in.przez Francję. Ile tak naprawdę Francuzi wiedzą o swojej roli w naszej historii?
Nie wszyscy mają pojęcie o tym, co ostatecznie oznaczał układ monachijski. Czytałem wiele ówczesnej prasy, która emanowała zaufaniem do rządu i faktem, że układ miał zapewnić pokój. Francja była całkowicie wyczerpana po I wojnie światowej, która w dużej mierze toczyła się na jej terytorium. Każda rodzina miała swoich poległych lub rannych w wyniku wojny; międzynarodowy pacyfizm był wówczas bardzo silny. Wszystko, co mogło zapewnić pokój, było uważane przez ludzi za korzystne. Nie chodziło o skrzywdzenie kogokolwiek - nas - ale o przerwę od dalszych maruderów. Jednak decydenci polityczni powinni mieć wizję wykraczającą poza krótkoterminową wizję świata, a nie tylko reagować na doraźne życzenia i stan populacji. Jednak nawet wtedy do czechosłowackiej ambasady w Paryżu napływały kwiaty i listy. Wielu Francuzów manifestowało w ten sposób swoje współczucie dla sytuacji w Czechosłowacji po układzie monachijskim, dostrzegali, że stało się coś złego, ale nie była to większość.
Wszystkie artykuły autorki/autora