W dzisiejszych czasach muzyka elektroniczna jest dla nas czymś oczywistym, ale był czas, kiedy uważano ją za coś dziwnego i niskiego. Jej twórcy byli odważnymi innowatorami w swoich czasach, zanurzając się w niezbadane dźwiękowe wody pomimo niezrozumienia ze strony głównego nurtu społeczeństwa. Bardzo często były to również kobiety. Dla nich w ubiegłym wieku komponowanie muzyki elektronicznej było sposobem na odkrywanie nowych dźwięków i doznań, ale także emancypacją ze świata klasycznych kompozytorów.
Kiedy Virginia Woolf napisała w swoim słynnym eseju A Room of One's Own w 1929 roku, że wszystko, czego kobieta potrzebuje do pisania literatury, to pewna ilość pieniędzy i pokój dla siebie, mogła nie wiedzieć, że aby stworzyć wyemancypowaną pracę, inne kobiety również będą potrzebować zupełnie nowego języka, niekoniecznie składającego się ze słów, ale raczej dźwięków. I dodać do tego magnetofon i syntezatory.
Jednak jej współczesna, klasycznie wykształcona skrzypaczka Clara Rockmore, oczarowała już dużą publiczność, grając na thereminie, pierwszym elektronicznym instrumencie muzycznym znanym ludzkości. Rockmore była pierwszą osobą na świecie, która doskonale opanowała theremin, na którym gra się bez dotykania go - udało jej się zestroić z jego tonem i grać nie tylko zgodnie z palcami, ale także zgodnie z emocjami i słuchem, reagując w ten sposób instynktownie, dzięki czemu zawsze brzmi pięknie i szczerze.
Pomimo sukcesu, kompozytorka wielokrotnie napotykała inżynierów dźwięku pytających ją: "Gdzie chcesz mikrofon, panienko?". Spodziewali się, że będzie piosenkarką.
Carlos doświadczała wielu obaw związanych ze zmianą płci. Kiedy występowała w tym czasie, kiedy była już poddawana terapii hormonalnej, wolała nosić męską perukę i ukrywać swoją przemianę, rysując brodę na twarzy, aby uniknąć kpin i obelg. Tę samą praktykę stosowała w spotkaniach z Kubrickiem, jej ówczesnym współtwórcą. W pewnym momencie dla jej kariery ważne było, aby zaprzeczała temu, kim jest - czyli kobietą. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak to było pracować nad muzyczną rewolucją w przemyśle filmowym, a jednocześnie musieć zaprzeczać własnej istocie, ponieważ nie odpowiadała ona temu, co było powszechne. Uderza mnie ironia losu, że musiała się represjonować, pracując z innym wielkim artystą, który również chciał zburzyć ustalony porządek, tylko w innym medium.
W wieku 78 i 79 lat Carlos otwarcie przyznała się do swojej tożsamości w wywiadach dla Playboya, a sześć lat później z ulgą przyznała, że społeczeństwo zaakceptowało ją taką, jaka była, z tolerancją, a może nawet rodzajem braku zainteresowania. Tak niestety nie jest w przypadku wielu trans-kobiet nawet dzisiaj. Przemiana Carlos w kobietę, którą naprawdę się czuje, jest pod pewnymi względami podobna do emancypacji innych autorek dokumentu, które odnalazły się w nieograniczonej kreatywności, jaką oferowała muzyka elektroniczna. Wbrew systemowi, zdefiniowały kim są na własnych warunkach. Tak więc muzyka elektroniczna, która jest obecnie nieodłączną częścią głównego nurtu, zdominowana przez męskie nazwiska, takie jak Skrillex w teraźniejszości, lub pionierska przez Johna Carpentera i Kraftwerk w przeszłości, została pierwotnie zrewolucjonizowana głównie przez kobiety.
Gdzie chcesz ten mikrofon, panno Singer?
W filmie widzimy również stopniową ewolucję na przestrzeni kilku dekad Suzanne Ciani, ważnej kompozytorki i innowatorki, która od lat 70. do chwili obecnej tworzyła komercyjne i eksperymentalne kompozycje, od własnych utworów po ścieżki dźwiękowe do filmów, dżingle reklamowe dla marek takich jak Coca-Cola lub muzykę w tle do stołów do pinballa, do których również użyczyła swojego głosu. Jednak zdobycie kontraktu z wytwórnią płytową jako kompozytor muzyki elektronicznej było dla niej ogromnym wyzwaniem - po prostu dlatego, że była kobietą. W 81 roku skomponowała nawet ścieżkę dźwiękową do filmu Incredible Shrinking Woman(Mniejsza, mniejsza, jeszcze mniejsza), co czyni ją pierwszą kobietą, która samodzielnie skomponowała muzykę do hollywoodzkiego filmu po Wendy Carlos, wówczas jeszcze określanej męskim imieniem Walter Carlos.
W nagraniu z nocnego talk show Davida Lettermana widzimy, jak gra mu swoją skomplikowaną muzykę, a on pozostaje śmiesznie zszokowany tym, co słyszy. "Niech ta maszyna odtworzy nam zabawne dźwięki", zachęca kompozytorkę. Letterman z pewnością nie miał złych intencji, ale podobnie jak większość ludzi w tamtym czasie, nie rozumiał, że taka muzyka wymaga skupienia i staranności i nie jest tylko zabawą na imprezie, ale prawdziwą sztuką. W końcu sama Ciani, pomimo swojego sukcesu, wielokrotnie zauważyła, że po przybyciu do studia nagraniowego inżynierowie dźwięku pytali ją: "Gdzie chcesz ten mikrofon, panienko?". Oczekiwali, że będzie piosenkarką, a nie autorką tekstów pracującą ze skomplikowanym elektronicznym syntezatorem.
Głębokie słuchanie, głęboka empatia
W dokumencie widzimy również Pauline Oliveros, kompozytorkę, która jest obecnie kultową postacią w pewnych kręgach, pokazującą nam jako widzom koncepcję "głębokiego słuchania" i "dźwiękowej uwagi" poprzez jej pracę z muzyką jako czymś, co nie jest tylko rozrywką, ale sposobem na połączenie się ze światem i samym sobą. Sama Oliveros była otwartą homoseksualistką w latach siedemdziesiątych, które mogły być czasem otwartej miłości, ale wciąż były czymś nie do przyjęcia dla głównego nurtu społeczeństwa.
Pauline Oliveros miała radykalne przekonanie, że poprzez słuchanie siebie nawzajem możemy nie tylko otworzyć się na siebie nawzajem, ale także pomóc sobie nawzajem na drodze do samoakceptacji.
Być może z tego powodu Pauline Oliveros szukała sposobu na wspólnotę i wzajemne zrozumienie poprzez swoje kompozycje. Są one co prawda wymagające, bo trzeba w nie wsłuchiwać się i czekać (niektóre utwory trwają około pół godziny i rozwijają się bardzo, bardzo powoli), ale wynagradzają słuchacza swego rodzaju medytacją. Jeśli potrafi się wystarczająco skoncentrować, odnajdzie w minimalistycznych utworach harmonię, której nie odnajdzie w klasycznych popowych piosenkach. Dostraja się do ich brzmienia, otwiera się na nie.
"Polityka" kompozytora była polityką muzyki - całkowicie radykalnym przekonaniem, że poprzez słuchanie siebie nawzajem możemy nie tylko otworzyć się na siebie, ale także pomóc sobie nawzajem na drodze do samoakceptacji. Już w 1970 roku Oliveros napisał przełomowy artykuł dla prestiżowego New York Timesa, który jest nadal szeroko cytowany i pozostaje niestety aktualny. Zatytułowała go And Don't Call Them Women Composers, w którym podkreśla, dlaczego i w jaki sposób kobiety przez wieki były marginalizowane w dziedzinie kompozycji muzycznej. Ponieważ autorce tego tekstu daleko do podobnej mądrości, poświęcę miejsce jej ostatnim słowom:
"Na początku tego stulecia Nikola Tesla, inżynier elektryk i słynny wynalazca, przewidział, że kobiety pewnego dnia pokażą światu swój ogromny potencjał twórczy i na pewien czas prześcigną mężczyzn we wszystkich dziedzinach ludzkiej eksploracji, ponieważ tak długo były uciszane. Jestem pewna, że największe problemy ludzkości nigdy nie zostaną rozwiązane, dopóki nie zapanuje prawdziwa równość, która w pełni wykorzysta wszystkie twórcze zdolności i moce, które są równo rozdzielone między wszystkich mężczyzn i kobiety".
Sisters with Transistors to manifest tego zaniedbanego geniuszu. W przystępny i pozbawiony przemocy sposób uczą nas nie tylko o kobietach, o których powinniśmy pamiętać, ponieważ zmieniły świat, ale także o tym, jak cierpliwie słuchać świata. Bo tylko w ten sposób można coś zmienić.
Wszystkie artykuły autorki/autora