"Żeby sprawdzić, czy jeszcze żyjemy". Powieść Joan Didion jest tak samo aktualna teraz, jak 50 lat temu

Literatura
Jan Jindřich Karásek
| 24.10.2023
"Żeby sprawdzić, czy jeszcze żyjemy". Powieść Joan Didion jest tak samo aktualna teraz, jak 50 lat temu
Everett/Shutterstock

Po raz pierwszy i do niedawna ostatni czescy czytelnicy mogli zapoznać się z twórczością Joan Didion w 2006 roku, kiedy to ukazała się jej książka More Than Another Day, nagrodzona prestiżową National Book Award i nominowana do Nagrody Pulitzera. Po pamiętniku opisującym jej żałobę po śmierci męża, jej wczesna książka prozatorska Lick and Play, przetłumaczona przez Martina Pokorný'ego, została opublikowana w języku czeskim, ukazując autorkę w innym świetle.

Didion powiedziała kiedyś, że pisanie książek jest w pewnym sensie atakiem na czytelnika. "To atak w tym sensie, że próbujesz sprawić, by ktoś zobaczył rzeczy tak, jak ty je widzisz. Próbujesz umieścić w niej swoje myśli i obrazy. To atak, gdy próbujesz w ten sposób przekręcić czyjś umysł. Często chcemy opowiedzieć komuś nasze sny lub koszmary. Ale nikt nie chce słuchać cudzych snów, dobrych czy złych. Nikt nie chce być niepokojony. Pisarz zawsze próbuje nakłonić czytelnika do wysłuchania jego snu" - wyjaśniła swoją tezę w wywiadzie dla Paris Review z siedemdziesiątego ósmego roku.

Ale czytając jej książki, czytelnik z przyjemnością daje się nabrać na jej chirurgicznie precyzyjną prozę. Często nie jest to wcale przyjemne i zabiera nas w mroczne zakamarki ludzkiego życia, ale zawsze jest to mocne i niepowtarzalne doświadczenie, na które wielu, w tym autor tego tekstu, chętnie pozwoli się wielokrotnie wystawiać.

Dziś Joan Didion nie jest już "tylko" pisarką, eseistką i dziennikarką. Jest ikoną kultury. Modowym guru i literacką postacią, której nie można przegapić. W wieku 80 lat wystąpiła w kampanii kolekcji Céline. W końcu niewielu autorów literackich może pochwalić się zaprojektowaniem skórzanej kurtki ze swoim portretem na plecach, która kosztuje dwanaścieset dolarów. Jest jednym z kluczowych pisarzy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, którego twórczość ukształtowała ruch, który obecnie nazywamy "nowym dziennikarstwem" (obok Trumana Capote, Huntera S. Thompsona i Toma Wolfe'a, by wymienić tylko kilku). W swoich artykułach, a zwłaszcza w przełomowych esejach, badała politykę, hipisowską kontrkulturę, Johna Wayne'a i Howarda Hughesa, a także samą siebie.

Nie bała się kontrowersji i kontrowersji. Pisała o kobiecie, która podpaliła swojego męża, czy o przedszkolu, w którym dzieciom podawano LSD. Z tych esejów ostatecznie skompilowała i opublikowała w 1968 roku nieprzetłumaczoną jeszcze książkę Slouching Towards Bethlehem (opartą na wierszu Williama B. Yeatsa), która za oceanem cieszy się statusem kultowej, a dla wielu studentów dziennikarstwa jest swoistą biblią krytycznego i śledczego dziennikarstwa.

Didion dokonała rzeczy wyjątkowej - napisać całkowicie bezduszną książkę o kobiecie, która traci wszelkie emocje i kontakt ze światem, i być tym wszystkim autentycznie poruszona.

Didion spędziła cztery lata pisząc tę powieść. Jak na ironię, najbardziej przeszkadzało jej to, że za bardzo przypominała książkę. Wszystko w fabule wydawało się wymyślone i zmierzające do konkretnego zakończenia, które jej zdaniem nie przypominało prawdziwego życia. Nie takiego, jakie znała. Dopiero po przeredagowaniu eseju "The Los Angeles Notebook" zorientowała się, jak go napisać. Musiała go posiekać, potasować i znaleźć rytm w narracji, pomijając określone części, aby nadać intensywności innym. Obchodziła się z napisanym rękopisem jak filmowiec w montażowni, dzieląc całość na małe części, które we właściwej kolejności opowiedziałyby jej historię tak prawdziwie i zwięźle, jak to tylko możliwe.

Ilekroć książka może popaść w patos i użalanie się nad sobą, tnie i idzie dalej. Wszyscy znamy cierpienie i smutek. Didion tylko o tym wspomina, wielokrotnie, ale nigdy szczegółowo, abyśmy mogli poczuć to razem z bohaterką. Wszelkie dodatkowe frazy tylko zaszkodziłyby sile jej przekazu. A to nicość, pustka, niekończący się ciąg smutnych wydarzeń, których jedynym efektem jest to, że bohaterowie budzą się następnego ranka i idą kręcić kolejny film - o czymś innym, w innym miejscu, ale tak samo niezadowoleni jak wcześniej. W latach siedemdziesiątych jej książka była spowiedzią pokoleniową, otrzeźwiającym przebudzeniem z opiatowego snu, jakim były dzikie lata sześćdziesiąte. Po lecie miłości musiała wrócić do pracy.

Wbrew wszelkim przeciwnościom.

"Powieści pisane przez kobiety były zwykle opisywane jako wrażliwe, nawet przez samych wydawców. Nie jestem pewna, czy tak jest do dziś, ale na pewno tak było, gdy zaczynałam pisać. I bardzo mi się to nie podobało. Radziłem sobie z tym w ten sam sposób, w jaki radziłem sobie ze wszystkim. Poszłam własną drogą i nie zwracałam na to większej uwagi" - powiedziała Joan Didion o swoich książkach. Po części jest to nadal prawdą, choć czasy na szczęście nieco się zmieniają. Niemniej jednak, nierzadko można przeczytać w recenzjach książek, że "jest dość surowo napisana jak na kobietę" lub "książka jest bardzo wrażliwa i delikatna, ponieważ została napisana przez kobietę". Zawsze istniały książki autorek, które wymykały się tym kategoriom, i takie książki pojawiają się każdego dnia. W końcu są pisane przez kobiety, ale w większości przez utalentowanych i kreatywnych ludzi. Pomyślmy w ostatnim czasie o Ottessie Moshfegh, Maggie Nelson, Olivii Laing, Rebecce Solnit lub, w przeszłości, Eve Babitz i Ann Quin. Tak się składa, że wszyscy ci przełomowi pisarze nie zostali przetłumaczeni na język angielski, ale to temat na inny artykuł.

Znaczenie Lick and Play pozostaje więc pod wieloma względami do dziś w wytrwałości, z jaką nie daje nam wrażliwości, którą wielu chciałoby zobaczyć u Didion i innych pisarzy. Jej bohaterka, choć smutna, jest znacznie bardziej zrezygnowana i apatyczna wobec świata. Stopniowo i systematycznie zmierza ku autodestrukcji, bez żadnych przeprosin czy wyjaśnień. Nie jest bowiem nic winna ani nam, czytelnikom, ani swojemu otoczeniu. W pewnym momencie pyta byłego męża, dlaczego tak się z nią kłóci. "Żeby sprawdzić, czy jeszcze żyjesz". Didion dokonała tu rzeczy wyjątkowej - napisała całkowicie bezduszną książkę o kobiecie, która traci wszelkie emocje i kontakt ze światem. I jest przy tym autentycznie wzruszająca. Czas, by więcej jej dzieł trafiło do czeskich czytelników.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz