Historia miłosna rozgrywająca się w berlińskim burdelu. Poprzez niezwykłą historię miłosną, Happiness opowiada historię tożsamości ukształtowanych przez bunt i presję współczesnego społeczeństwa.
Może istnieć fundamentalna różnica w tym, jak ludzie - a być może całe kultury - definiują siebie i jak postrzega ich otaczający świat. Ścieżka do szczęścia w naszej cywilizacji jest prawdopodobnie znacznie lepiej wytyczona dla tych, którzy nie muszą doświadczać fundamentalnej konfrontacji na temat koncepcji swojej tożsamości z wewnątrz i z zewnątrz. Z drugiej strony, współczesne kino queer w logiczny sposób eksploruje konfliktowe sytuacje, takie jak coming out, walka o własną tożsamość, przeciwstawianie się patriarchalnej tradycji, (błędne) rozumienie społeczeństwa i tak dalej. Drugi film fabularny niemieckiej reżyserki Henriki Krull, Happiness, który będzie wyświetlany w czeskich kinach od 24 lutego, jest tego przykładem na kilku poziomach.
Maria i Maria. Historia tożsamości
Krull odnalazła swoją historię i bohaterów w stygmatyzowanym i mityzowanym środowisku "domu publicznego". To właśnie tam kształtuje się tożsamość głównych bohaterów. Fortune przedstawia szczerą i cielesną miłość, która rozwija się od pierwszego wejrzenia między Sashą i Jessą. Pod tymi imionami bohaterki filmu pracują w berlińskim domu publicznym. Poza środowiskiem pracy obie noszą - a przynajmniej nosiły - imię Maria.
Reżyser nakręcił film w prawdziwym burdelu, a w rolach drugoplanowych obsadził autentycznych nie-aktorów.
Sasha pochodzi z wiejskiej części Brandenburgii, gdzie mieszka również jej były mąż i mały syn. Ma jednak mieszane uczucia co do tamtejszych mieszkańców. Nie wiemy, przez co przeszła, ale możemy się tego domyślać, gdy Sasha i Jessy odwiedzają lokalny brandenburski festiwal piwa. Na wsi jej tożsamość jest bardziej obciążona przeszłością i kontaktami, o które Sasha już nie dba. Młodsza, bardziej beztroska Jessy pochodzi z Włoch, a jej sporadyczne rozmowy telefoniczne z ojcem pokazują, że bardzo go lubi, ale nie mówi mu wprost, gdzie jest ani co robi.
W przypadku tożsamości Jessy interesujące jest również to, że gra ją Adam Hoya. Jako Eve Collé nadal był centralną postacią w filmie dokumentalnym Searching for Eve z 2019 roku, ujawnił się, a teraz identyfikuje się jako mężczyzna trans.
Kobieca identyfikacja Jessy jest prawdopodobnie najważniejsza dla filmu, ale informacja o transseksualnej tożsamości jej przedstawicielki dodatkowo poszerza możliwe sposoby odbioru filmu. "Bękart i przestępca wygnany do kobiecości / nazywają to kobiecością / (...) I jestem kobietą w tym sensie, że jestem stworzona w ciele", Jessy recytuje własne wersy z buntowniczą poetyką. Można je postrzegać zarówno w odniesieniu do tożsamości trans, jak i samego "najstarszego rzemiosła", jak zwyczajowo nazywa się prostytucję.
Prostytucja wyemancypowana
Reżyser nakręcił film w prawdziwym burdelu, a w rolach drugoplanowych obsadził autentycznych nie-aktorów. Środowisko handlu usługami seksualnymi, czy też prostytucji, zostało przedstawione w filmie z naciskiem na autentyczność i destygmatyzację. Jest to widoczne w pierwszych scenach seksu w filmie, w których Saša wita się z litewskim młodym mężczyzną, który jest w burdelu po raz pierwszy, następnie prowadzi bardzo zrelaksowaną i przyjazną rozmowę ze swoimi koleżankami w salonie dla dziewcząt, a następnie spotyka mężczyznę, który jest najwyraźniej jej stałym klientem. Od niechcenia pyta go również o jego żonę i dzielą się (choć podstawowymi) informacjami o swoim życiu prywatnym. Traktują się jak równi sobie.
Autorka zdjęć Carolina Steinbrecher nakręciła film kamerą z ręki, wzmacniając wrażenie widza, że znajdujemy się w burdelu i pozwalając nam szybko skupić uwagę na różnych aspektach akcji. Rzuca okiem na szczegóły rutyny pracy, takie jak ścielenie łóżka przed seksem czy używanie papierowych ręczników. Bardzo otwarcie ukazuje ciała, zarówno męskie, jak i kobiece, ale sam seks uchwycony jest półprzejrzyście, z niemałym szacunkiem, subtelnie.
Reżyserka nie pozwala dziewczynom udawać romantycznej namiętności, ale też nie skupia się na rozczarowującej, alienującej mechanice stosunku lub jego spoconym aspekcie mocy, jak reżyserzy tacy jak Ulrich Seidl (Paradise: Love) czy Abdellatif Kechiche (Mektoub, My Love).
Prostytutka, zwykle kobieta postrzegana przez męskie spojrzenie jako ktoś pomiędzy aniołem a diabłem, jest dość powszechną postacią w historii kina. W ostatnich latach obraz prostytucji w pierwszym świecie uległ jednak zasadniczej zmianie, nawet w kinie głównego nurtu, co ostatnio pokazała komedia Leo Grande Good Luck to You, w której starsza kobieta, była nauczycielka (w tej roli Emma Thompson), korzysta z usług tytułowej prostytutki. Dopiero w podeszłym wieku zaczyna odkrywać radość z własnego ciała, przyjemność seksualną i nowe horyzonty w życiu. W rzeczywistości przechodzi terapię seksualną.
Happiness to stylistycznie zupełnie inny film; jeśli ktoś jest na terapii, to właśnie Sasha. Film Henriki Krull jest przede wszystkim historią miłosną i chce pokazać, zgodnie z innymi destygmatyzującymi dziełami, że wszędzie jest nadzieja na miłość. Nikomu nie można jej odmówić, chyba że sami są zepsuci. Film z pewnością nie jest pozbawiony wad, na przykład w nieostrym montażu mniejszych epizodów ze środowiska seks-worków. Ale dzięki swojej tematyce udaje mu się przynajmniej przelotnie dotknąć niektórych kwestii społecznych, z którymi mamy do czynienia. Adam Hoya i Katharina Behrens w rolach głównych nadają akcji wiarygodnego wymiaru i ostatecznie to oni są alfą i omegą całego filmu.
Happiness jest w kinach od 24 lutego. Heroine jest partnerem medialnym filmu.
Wszystkie artykuły autorki/autora