Zrównoważony rozwój i ceny. Etyczny wymiar mody nie oznacza, że musimy przymykać oko na cenę.

Etyka i cena
Veronika Kellnerová
| 20.10.2023
Zrównoważony rozwój i ceny. Etyczny wymiar mody nie oznacza, że musimy przymykać oko na cenę.
Shutterstock

Przyzwyczailiśmy się płacić więcej za modę oznaczoną jako zrównoważona niż za ubrania z sieciówki. Cena jest uzasadniona nie tylko ekologicznym procesem produkcji, ale także naszym poczuciem, że robimy coś małego dla planety. Ale zrównoważona moda zbytnio przyzwyczaiła się do idei, że jej etyczny wymiar uwolni ją od wszelkich wątpliwości. Podobnie jak pochodzenie materiałów i wysokość marży.

Moda, którą nazywamy zrównoważoną, stała się synonimem pewnego rodzaju luksusu. Choć może wydawać się przystępna cenowo, slow fashion jest często kilkakrotnie droższa niż konwencjonalne marki fast-fashion w centrach handlowych. Istnieją oczywiste powody wyższej ceny zakupu slow fashion, z którymi każdy zaznajomiony z tego typu zakupami jest zazwyczaj zaznajomiony. Zrównoważone procesy produkcyjne, szlachetne materiały, etyka pracy... Wszystko to sprawia, że produkt końcowy jest znacznie droższy. Jeśli chcemy ubierać się lepiej, musimy zaakceptować wyższą cenę zakupu i zapomnieć o tym, że możemy kupić T-shirt w sieciówce za jedną czwartą ceny.

Drogie, prawda?

Kilka tygodni temu aktorka Tereza Ramba wypuściła na rynek swoją "Sukienkę marzeń", którą sprzedaje na swojej stronie internetowej za niecałe sześć tysięcy. Przyjrzałam się nowym ubraniom bardzo pobieżnie i wydałam werdykt: zawyżona cena! Tak, bawełna jest lokalna, ale czy to naprawdę sześć tysięcy? Spójrz na prosty krój, wykwalifikowana krawcowa może to zrobić w dwie godziny! To będą trzy lub cztery jardy materiału, nie więcej. Szacuję, że koszt uszycia sukienki, łącznie z materiałem, to około dwóch, dwóch i pół tysiąca złotych.

Ale! Kilka dni później wysłuchałam wywiadu z Terezą Rambą w Czeskim Radiu, w którym wspomina między innymi o procesie produkcji sukienki i musiałam ponownie przemyśleć swoją opinię. Zdałam sobie sprawę, że cały proces produkcji jest w tym przypadku o wiele bardziej skomplikowany, a cena nie jest "wymyślona". Dla wielu kobiet ta "zwykła" bawełniana sukienka nadal będzie inwestycją nieosiągalną cenowo, ale dla tych, które chcą myśleć o modzie w kategoriach procesu produkcyjnego i mają na to środki, ta informacja może być kluczowym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o zakupie.

Jest kilka marek w zrównoważonej modzie za granicą, które w prosty i skuteczny sposób informują klientów o składzie ostatecznej ceny produktu. Jedna z moich ulubionych minimalistycznych marek, Elements z Polski, wymienia nie tylko pochodzenie produkcji i materiał każdego ubrania, ale także wszystkie składniki produkcji, które uwzględniają w cenie. Chociaż nie wspominają o każdym przycisku na ostatecznej liście, ich prosta polityka cenowa jest tak przejrzysta i łatwa do zrozumienia, jak to tylko możliwe.

Każda pozycja jest podzielona na cztery części - koszty produkcji (materiały, robocizna, logistyka), VAT, składka na inicjatywę społeczną i marża. Ponadto poszczególne części są komentowane i wyjaśniane. Na przykład klient lepiej zrozumie, że marża nie oznacza automatycznie zysku, ale że uwzględnione są wszystkie inne niezbędne wydatki firmy, takie jak rozwój marki, koszty personelu, czynsz itp. Ten prosty obraz da klientowi elementarną orientację w ogólnych kosztach produktu.

Kto, jak i za ile

Jeśli chcemy jeszcze bardziej zagłębić się w kwestię cen, powinniśmy również zorientować się w jakości materiałów, które wchodzą w skład ceny. Nie mówię tylko o składzie, ale także o etycznym aspekcie produkcji, który odgrywa równie ważną rolę w zrównoważonej modzie. To właśnie przez ten pryzmat możemy docenić na przykład coraz bardziej popularny poliester z recyklingu. Podczas gdy konwencjonalne syntetyczne włókno poliestrowe wykonane z pochodnej ropy naftowej jest pod każdym względem niezrównoważonym wyborem, jego wersja z recyklingu jest o połowę mniej przyjazna dla środowiska.

Noszenie naturalnych tkanin, takich jak len, konopie, bawełna organiczna, tencel itp. jest niewątpliwie przyjemniejszą i pozornie bardziej ekologiczną opcją. Ostatecznie jednak i w tym przypadku musimy skupić się na jakości uprawy i przetwarzania danego materiału. Gdybyśmy wszyscy zdecydowali się jutro ubierać w len, moglibyśmy spowodować większą katastrofę ekologiczną niż marki produkujące poliester z recyklingu.

Oprócz zrozumienia materiałów, przydatne może być podstawowe zrozumienie warunków pracy, które mogą się różnić nawet w obrębie branży etycznej mody. Chociaż zrównoważony biznes często lubi szczycić się etykietą "etyczny", praca szwaczki jest jednym z najniżej opłacanych stanowisk na rynku pracy w Europie, podobnie jak na przykład w Azji. Chociaż nie zatrudniamy dzieci, nie zniewalamy kobiet i utrzymujemy legalne godziny pracy, średnia pensja szwaczki w Czechach jest nadal na poziomie płacy minimalnej. Kiedy zastanowimy się, jaka grupa dochodowa nosi zrównoważoną modę, wniosek ten ma szczególnie gorzki smak.

Oczywiste jest, że marki nie chwalą się takimi liczbami i raczej akcentują lokalną produkcję. Jednak sama etykieta "Made in Czech Republic" nie gwarantuje odpowiedniego uznania pracy lub wynikającej z niej jakości. Nie wystarczy zapytać "Kto uszył moje ubrania?" ("Kto uszył moje ubrania?"), ale także jak i za ile.

Brak pytań?

Jeśli chcemy myśleć kompleksowo o kosztach zrównoważonej mody i dokonywać sensownych zakupów, powinniśmy przede wszystkim wytrwale pytać producentów. Zadawać pytania o pochodzenie tkanin, ich produkcję, gdzie i kto uszył nasze ubrania, na jakich warunkach finansowych. Zrównoważona moda uwierzyła, że jej etyczny wymiar jest tym, co uwolni ją od wszystkich wścibskich pytań. Ale kiedy sprzedawczyni na ostatnim targu slow fashion nie wiedziała, skąd pochodzi len użyty do uszycia kimona kosztującego ponad tysiąc złotych, nawet nie przymierzyłam go ponownie. Uważam za stosowne zapytać o pochodzenie materiału - jeśli mam zamiar wydać te x tysięcy, to chcę wiedzieć, do czego to służy.

Czasy kupowania poobijanych przycisków klawiatury nawleczonych na breloczek za trzysta złotych i przekonania, że noszę malutki pierścionek, bezpowrotnie minęły. Dziś oczekuję, że marki, zwłaszcza te z etykietą zrównoważonych, będą wyceniać kreatywność i lokalność proporcjonalnie do wszystkich aspektów procesu produkcyjnego. I że potrafią o nich otwarcie mówić.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz