Każda właściwa kobieta musi... [wpisać według uznania]. Niesiemy przez życie cały zestaw pomysłów na temat tego, co powinniśmy robić, kiedy powinniśmy to robić i jak powinniśmy to robić. Ulgą może być usłyszenie wszystkich rzeczy, których nie możemy zrobić.
Na początku lutego skończyłem czterdzieści lat. Zapytano mnie, taktownie i nietaktownie, jak to jest mieć tyle lat.
Cudownie. Ponieważ w przeciwieństwie do moich lat dwudziestych, kiedy dokładnie wiedziałam, czego chcę i jak będzie wyglądało moje życie, i w przeciwieństwie do moich lat trzydziestych, kiedy dokładnie wiedziałam, czego chcą inni ludzie i jak powinno wyglądać ich życie, teraz doradzam tylko sobie, nauczyłam się mówić "nie", a czego nie chcę, nie robię.
Kiedy masz 40 lat, nie robisz wielu rzeczy. I w przeciwieństwie do młodszych lat, nie wstydzisz się tego ani nie przepraszasz.
Więc czego nie robię?
Nie prasuję. I tak się pogniecie. Z wyjątkiem tej żółtej spódnicy. Wyjątkiem był strój harcerski mojego najstarszego dziecka (za dwa tygodnie skończy 18 lat, naprawdę!), ale on prasuje swój własny.
Nie biorękażdej pracy, która się nadarzy. Ponieważ nie każda praca jest dobrze płatna, a mój czas jest coś wart. Ale robię wyjątki. Biorę znaczące prace wolontariackie, od czasu do czasu wygłaszam prelekcje dla organizacji non-profit i nie proszę ich o pieniądze, czasami piszę teksty dla platformy, która nie ma nic do zaoferowania i odmawiam honorarium, a od semestru wiosennego zaczynam uczyć w szkole. Co liczy się od godziny poniżej ceny, ale naprawdę chciałem spróbować i naprawdę nie mogę się doczekać.
Możesz znać wszystkie dobre rady, możesz robić wszystko dobrze, a czasami zdarza się, że i tak nie zadziała.
Niedoradzam, chyba że ktoś wyraźnie o to poprosi, a nawet wtedy jestem nieśmiała. Myślę, że moje czwarte dziecko przyszło do mnie tego lata tylko po to, by uświadomić mi, jak trudno jest komukolwiek doradzać. Ponieważ żadna z gwarantowanych sztuczek, które zadziałały w przypadku poprzedniej trójki, nie zadziałała w przypadku tego dziecka. Więc nie marszczę już brwi na matki w tramwaju, które nie potrafią uciszyć swojego krzyczącego malucha na komendę.
Bo mój Numer Cztery, kiedy zdecyduje się krzyczeć, będzie po prostu krzyczał. Przystawiony do piersi, w najpiękniejszej chuście, w najdoskonalszej uprzęży, otulony, utulony, oczarowany piosenkami, w kontakcie skóra do skóry, kiedy weźmie sobie do głowy warczenie z niezadowolenia, doprowadzi tym całą naszą rodzinę do szaleństwa.
I tak dotarło do mnie, że możesz znać wszystkie dobre rady, możesz robić wszystko dobrze, a czasami po prostu coś nie wychodzi. Nam teraz pomaga czekanie. Czas jest dobry. Jutro będzie lepiej.
Nie słucham. Zwłaszcza niechcianych rad dotyczących wychowania dzieci, odżywiania, stylu życia i światopoglądu. I odwrotnie, kiedy pytam kogoś, co myśli lub co radzi, słucham uważnie.
Nieplotkuję. Nic o nikim nie wiem. Kiedy miałem trzydzieści lat, wiedziałem. Kto jest kozą, kto głupią suką, a kto dziwką. Koza okazała się dobrym przyjacielem, który był wtedy bardzo chory. Głupia dziwka zmieniła się w mądrą kobietę, która już wtedy znała swoją wartość. Gdzie skończy ten skurwiel, nie wiem i nie obchodzi mnie to. Indianie mają takie powiedzenie: Nie osądzaj człowieka, jeśli nie chodziłeś w jego butach przez czterdzieści dni. I to by było na tyle.
Nie edukuję. Nie mówię moim dzieciom, co powinny, a czego nie powinny robić. Zwłaszcza starszej dwójce. Bo albo już dawno wiedzą, co jest dobre, a co złe, albo nie i nakazy czy zakazy tego nie zmienią. Kiedy pytają, co ja bym zrobił, odpowiadam im. Czasami prowadzi to do debaty o północy przy piwie w kuchni.
Ale poza tym staram się przyjmować z wdzięcznością każdy dzień, w którym nie zabijam ich za ich dojrzewanie i kiedy nie mówią mi czegoś raniącego za ich dojrzewanie. Zwykle usprawiedliwiają się, gdy zdają sobie sprawę, że przekroczyli granicę. Albo przeproszę za niepotrzebne wariowanie.
Nie szyję. Nie dlatego, że nie mam już 80 lat i Burda się skończyła. Ponieważ nie mam czasu. I przepraszam.
Nie używamsuszarki. Bo to byłby kolejny obowiązek domowy. Trzepię pieluchy na suszarce i przeklinam fakt, że w końcu kupię suszarkę!
Nie mam samochodu. Bo to kłopot, a i tak wszędzie jeździmy tramwajem, pociągiem lub autobusem.
Nie rezygnuję z marzeń. Jak będę miała 50 lat, to może zostanę babcią. Mój najstarszy syn będzie miał 28 lat, a najmłodszy 10. To dobre połączenie, będą się sobą opiekować. A ja otworzę jadłodajnię, pojadę na Islandię albo wreszcie zacznę szyć.
Czego ty nie robisz?
Wszystkie artykuły autorki/autora