Debata na temat czeskiego położnictwa została wywołana w mediach w ostatnich dniach przez zdjęcie siedmiu mężczyzn przy szpitalnym łóżku, ale w rzeczywistości trwa ona od wielu lat. Niestety, ze szkodą dla większości kobiet w Czechach, jest ona prowadzona w sposób jednokierunkowy - rodzące kobiety wyraźnie mówią, czego potrzebują, ale nikt ich nie słucha.
"Założę się, że kiedy w Czechach zostanie otwarty pierwszy dom położniczy, będzie to Apolinar lub Bulovka" - powiedziała mi nieco ironicznie moja położna, czując mój ciążowy brzuch. To było trzy lata temu i miałam wrażenie, że debata na temat stanu czeskiego położnictwa była być może na jednym z najgorszych etapów.
Uparty paternalizm czołowych czeskich położników, którzy odmawiali dialogu z tymi, których sam poród dotyka najbardziej - kobietami - sprawiał wrażenie antagonizmów nie do pokonania. Fachowcy w białych kitlach kontra tęczowe mandale. Racjonalni mężczyźni kontra emocjonalne kobiety. Doświadczeni matadorzy, którzy "urodzili setki dzieci" kontra hormonalnie rozregulowane rodzące kobiety.
Ministerstwo Zdrowia również ponosiło część winy, nie potrafiąc znaleźć merytorycznego tonu w napiętej debacie i pośrednio wspierając dziwne polowanie na położne jako współczesne czarownice. Dziś jednak ta sama instytucja udaje, że dzięki nowo wybudowanemu Centrum Położnictwa stoimy u progu nowej ery porodów w Czechach. Ale czy rzeczywiście tak jest?
Wilk pożarł...
Zdjęcie siedmiu mężczyzn w garniturach, na czele z premierem Babišem i ministrem Vojtěchem, stojących przy szpitalnym łóżku w szpitalu Na Bulovce, zastanawiających się nad tym, jak kobiety powinny rodzić dzieci w Czechach, stało się legendarne w ciągu ostatniego tygodnia. Mimo że żaden z mężczyzn na zdjęciu nie zdaje sobie z tego sprawy, mówi ono o wiele więcej o sposobie, w jaki porody (a co za tym idzie, kobiety-rodzice) są traktowane w tym kraju, niż prawdopodobnie chcieli aktorzy niezamierzonego żartu na temat płci.
Dzięki częstotliwości porodów od pewnego czasu istnieją dane, które ilustrują podstawowe wymagania kobiet rodzących i wyraźnie pokazują, jakiego rodzaju opieki kobiety najczęściej potrzebują. W przeciwieństwie do konwencjonalnej mądrości niektórych czeskich położników, nie obejmują one przymusowych porodów w z góry określonej pozycji bez względu na ból, gorączkowej rotacji personelu, braku intymności i prywatności, lampy świecącej prosto w twarz lub nadmiernej ingerencji w naturalny przebieg porodu, co w odniesieniu zarówno do rodzica, jak i dziecka powinno być oczywiste.
Oczywiście potrzeby matek są zawsze indywidualne, ale z doświadczenia samych kobiet i obserwacji medycznych jasno wynika, że istnieją czynniki, które sprawiają, że proces porodu przebiega tak gładko, jak to tylko możliwe. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) już w 1999 roku stworzyła szczegółową listę pożądanych i niepożądanych praktyk w zakresie normalnego porodu i ogólnej opieki położniczej.
W naszym kraju platforma Ruchu na rzecz Aktywnego Macierzyństwa zajmuje się głównie jego promocją i długoterminową transformacją narracji wokół porodu. Niewiele osób, które mają jakiekolwiek doświadczenie z czeskim położnictwem, będzie zaskoczonych, że ten szanowany na całym świecie dokument nie znalazł szerokiego zastosowania w naszym kraju.
... a koza pozostała cała
Powody, dla których niektóre kobiety odmawiają dziś rodzenia pod ścisłym nadzorem medycznym, rzadko są związane z pogardą dla osiągnięć "nowoczesnej medycyny" lub chęcią zaszkodzenia dziecku i narażenia jego życia, jak czasami próbują sugerować ci, którzy sprzeciwiają się porodom domowym. Negatywne doświadczenia związane z porodem w szpitalu często odgrywają rolę w podejmowaniu decyzji o porodzie w inny sposób lub w innym miejscu, pomimo faktu, że wiele instytucji opieki zdrowotnej stara się zmienić swoje podejście do matek.
Wciąż jednak zdarza się, że personel szpitalny zachowuje się w sposób zautomatyzowany, a czasem wręcz nachalny, sale wyglądają ponuro, tempo i sposób porodu nie chcą dostosować się do kobiety i dziecka, a lekarze prowadzący poród nie informują o podawanych lekach, a przede wszystkim o potrzebie ich stosowania. Seria takich - choć nieświadomych - błędów może zamienić jeden z najwspanialszych momentów w życiu kobiety i dziecka w koszmar z wieloletnimi dojazdami.
To, czego najczęściej domagają się kobiety, to stała opieka jednej osoby, która troszczy się o kobietę w czasie ciąży, podczas porodu i po nim, i właśnie ze względu na ten długotrwały, stabilny i niejako wzajemny charakter relacji najlepiej wie, co odpowiada rodzicowi i szanuje to.
Praktyka ta jest bardzo powszechna w Europie, a co więcej, jest całkowicie zrozumiała.
Ciąża to nie tylko dziewięciomiesięczna choroba, która kończy się ostateczną interwencją porodu, ale okres znaczących zmian psychologicznych i adaptacji, które są bezpośrednio związane z samym rodzicielstwem.
I to jest dokładnie to, czego jeden pokój w Bulovce nie może dobrze zapewnić. Przede wszystkim dlatego, że nie powstał w odpowiedzi na zapotrzebowanie samych rodziców, ale jako mocno skompromitowane i zbyt spostrzegawcze ustępstwo z góry, które prędzej czy później zacznie służyć jako argument do stłumienia dalszej debaty na temat tego, czego naprawdę potrzebują rodzice w naszym kraju.
Wszystkie artykuły autorki/autora