Wystarczy skreślić -ova, język czeski sobie z tym poradzi.

Komentarz
Gabriel Pleska
| 5.9.2023
Wystarczy skreślić -ova, język czeski sobie z tym poradzi.
Zdroj: Shutterstock

Kiedy widzę kobietę, która się nie zmieniła, w mojej kieszeni otwiera się czerwony długopis.

Jeśli nie wróciliście właśnie z Marsa, to na pewno zauważyliście, że Czechy na jakieś dwa tygodnie zamieniły się w kraj językoznawców. Tym razem zaproszono nawet kogoś innego niż popularnego Karela Olivę, byłego dyrektora Instytutu Języka Czeskiego, obecnie członka nieformalnego stowarzyszenia podstarzałych znafców, do których każda redakcja ma numer i którzy zawsze chętnie przyjdą i porozmawiają praktycznie o wszystkim. Tak poważnie to wyglądało. A jednak niewiele się wydarzyło. Właściwie nic się nie wydarzyło, ale jest wystarczająco dużo osób, w tym ja, które uważają, że powinno.

Matrik(s)

Rząd debatował nad projektem nowelizacji ustawy o matrycach. Domyślnie musiał rozpatrzyć uwagi wielu organów i instytucji. I jedna merytoryczna uwaga dotyczyła rechrystianizacji. Helena Válková, rządowa komisarz ds. praw człowieka, zaproponowała uproszczenie obecnego brzmienia ustawy i umożliwienie praktycznie każdej kobiecie, która tego chce, komunikowania się z władzami pod nieprzetłumaczonym nazwiskiem. Niezależnie od jej pochodzenia i pochodzenia jej nazwiska.

Piraci podchwycili komentarz spod stołu - i zaczęło się językowe roztrząsanie. Charakteryzował się on przede wszystkim tym, że niewiele osób zajrzało do ustawy o statystykach życiowych i niewiele osób przeczytało to, co argumentował komisarz rządowy. Oprócz kolegów dziennikarzy, swój udział mieli w tym również Piraci, a konkretnie Ondřej Profant, który sprowadził zmianę nazwy do końcówki (sic!) -ová. Jego zasługą jest to, że zlecił już napisanie kolejnego postu lub przynajmniej przeczytanie go przez kogoś, kto choć trochę rozumie sprawę i mam nadzieję, że przekonał posła, aby przez co najmniej trzy niedziele pisał na swoim wygaszaczu ekranu zasadę każdego poprawnego nazisty gramatycznego: końcówka -ová nie istnieje.

Dlaczego nie pozwolić na jej unieważnienie?

Istnieją dwa podstawowe powody, dla których kobiety (lub ich rodziny) chcą mieć niewymawianą formę swojego nazwiska. Praktyczny i ideologiczny. Praktyczny polega na tym, że świat się skurczył, a czeskie zagłębie i język są (stosunkowo) małe. Od czasu do czasu jest się za granicą, można mieć mieszaną rodzinę, a posiadanie innego nazwiska niż mąż lub ojciec może powodować komplikacje. W kontaktach z urzędami, w pracy, nawet w rodzinie.

Etykieta "zawłaszczający" może być kiepska, ale jest używana, jest żywa i niesie ze sobą emocje. A kto, z rzadkimi wyjątkami, chciałby dziś posiadać coś na własność?

Ideologicznym powodem jest to, że zmiana nazwy jest wnioskowaniem. Aby nazwać kobietę, musimy najpierw mieć mężczyznę. Co nie jest do końca sprawiedliwe. I jest to obojętne na fakt, że w rzeczywistości dziewczynka może dziś równie dobrze nazywać się po ojcu, jak i po matce, że po ślubie ludzie mogą wybrać nazwisko po jednym z małżonków lub mogą zachować własne. Nadal prawdą jest, że "wywodzisz kobietę od mężczyzny", myślę, że widzimy to w ten sposób w przypadku nazwisk takich jak Black/Black; w rzeczywistości nawet słowa głównie "żeńskie" mają męską formę w naszych słownikach - na przykład ciąża.

Ale oczywiście przyrostek -ová jest najbardziej irytujący. Jego pochodzenie wywodzi się z przyrostka dzierżawczego -ův (-ova). Przyrostek dzierżawczy może być kiepski; bardziej trafne byłoby mówienie o przyrostku przynależności - w końcu nie można powiedzieć, że cesarz piekarza jest własnością piekarza - ale jest używany, żyje i niesie ze sobą emocje. A kto, z rzadkimi wyjątkami, chciałby być dziś czyjąś własnością?

Paradoksy defleksji

Pierwszym paradoksem, który niewiele osób zauważa, jest całkowita sprzeczność praktycznych i ideologicznych punktów wyjścia. Obcięcie imienia przez formant figuratywny z powodów ideologicznych implikuje oddzielenie od mężczyzny i patriarchatu. Z drugiej strony, ze względów praktycznych, często chodzi o potwierdzenie wzajemnej przynależności mężczyzny i kobiety: kiedy mężczyzna i kobieta mają różne nazwiska, czasami muszą wyjaśnić, że należą do siebie, ponieważ różnica dezorientuje obcokrajowca. Tak więc w bardziej pruderyjnym kraju nie chcą umieszczać cię w tym samym pokoju hotelowym, możesz mieć problemy na granicy, nie wspominając już o babciach z drugiej strony planety.

Drugim paradoksem jest to, że - jak zauważyłem - ci sami ludzie często twierdzą, jakim złem jest tak zwana generyczna męskość, że nazywanie na przykład naukowców i kobiet naukowcami jest złe, ale nazywanie wszystkich Novaków i Novaków Novakami jest dobre. Staje się to jasne, gdy spojrzymy na dykcję prawa dotyczącego rejestrów cywilnych. Kobiety (na razie tylko niektóre) mają do wyboru dwie opcje: albo nazwiska "zgodnie z zasadami czeskiej gramatyki", czyli z łącznikiem (chyba że są to nazwiska takie jak Petru, Šerých itp.), albo "w formie męskiej". Bo czy nam się to podoba, czy nie, nawet jeśli imię Jarmila stoi przed nazwiskiem Novák, nawet jeśli nie zachowuje się jak normalne imię męskie po fleksji, lub nawet jeśli wymyka się fleksji, nadal będziemy odczytywać nazwisko Novák jako męskie w pierwszej kolejności. Przynajmniej przez najbliższe dziesięciolecia.

Zasługą ustawodawcy jest to, że zdaje sobie sprawę, że porusza się w pobliżu obszaru, który nie jest jego sprawą.

Ale najlepszy paradoks jest jeszcze przed nami. Przynajmniej dla mnie wydaje się najlepszy, być może dlatego, że jest mój własny. Jestem zatwardziałym transsubstancjatorem. Szczególnie niebezpiecznym, bo w rolach redaktorskich i edytorskich mogę (i robię to) egzekwować przeformułowania na tyle, na ile potrafię. A jednak uważam, że odpowiednie fragmenty ustawy o statystykach życiowych powinny przejść w ustawie o statystykach życiowych w wersji zaproponowanej przez Biuro Pełnomocnika Rządu ds.

Równości. Wśród kobiet.

A więc: jak to właściwie wygląda bezpośrednio w ustawie 301/2000 i w proponowanej poprawce? Tutaj jest w oryginalnej formie, z cięciami zaproponowanymi przez Komisarza Rządu:

Paragraf 69a

Paragraf 69a ustawy 301/2000 Sb. o ewidencji ludności, imieniu i nazwisku. Po interwencji dr Valki pozostałaby tylko gruba część:

(1) Na wniosek kobiety, której nazwisko jest wpisane do rejestru stanu cywilnego zgodnie z zasadami gramatyki czeskiej, jej nazwisko może być nadane w formie męskiej, jeżeli jest ona

a) cudzoziemką,
b) obywatelką stale zamieszkałą za granicą,
c) obywatelką, której mąż jest cudzoziemcem lub której partner jest cudzoziemcem, lub
d) obywatelką innej narodowości niż czeska.

(2) Na wniosek rodziców dziecka płci żeńskiej, którego nazwisko jest wpisane do rejestru urodzeń zgodnie z zasadami języka czeskiego, nazwisko może być nadane w formie męskiej, jeżeli dziecko jest

a) jest cudzoziemcem,
b) jest obywatelem mającym stałe miejsce zamieszkania za granicą,
c) jest obywatelem, którego jedno z rodziców jest cudzoziemcem, lub
d) jest obywatelem narodowości innej niż czeska.

Przy okazji - zwróć uwagę na sformułowanie, o którym wspomniałem wyżej w innym kontekście. Nazwisko w księdze meldunkowej zapisuje się albo zgodnie z zasadami czeskiej gramatyki, albo inaczej, czyli niezgodnie z gramatyką. Zasługą ustawodawcy jest to, że zdaje sobie sprawę, że porusza się w obszarze, który nie jest jego sprawą - zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że Republika Czeska nie ma (dzięki Bogu) ustawy językowej. W ten sposób ustawodawca jasno i wyraźnie rezygnuje z pomysłu dyktowania zasad językowi czeskiemu lub w jakiś sposób zastępowania pracy językoznawców w kodyfikowaniu jego formy pisemnej.

Zobaczmy teraz, jak komisarz rządu uzasadnia cięcia:

Uzasadnienie

W ostatnich latach obserwuje się rosnące zainteresowanie kobiet wyborem nazwiska niepodlegającego transliteracji, jednak obowiązujące przepisy uniemożliwiają im to, gdyż pozwalają na dokonanie takiego wyboru jedynie w enumeratywnie określonych przypadkach. Stwarza to nieuzasadnioną nierówność i może prowadzić do absurdalnych sytuacji. Przykładowo, Czeszka mieszkająca na stałe na Słowacji może wpisać swoje nazwisko do rejestru w formie męskiej, podczas gdy Czeszka mieszkająca na stałe w Czechach nie może dokonać takiego wyboru. Podobnie w rodzinie, w której jeden z małżonków/partnerów jest obywatelem Słowacji, rodzice mogą wpisać nazwisko córki w nieprzetłumaczonej formie, podczas gdy w rodzinie, w której oboje rodzice są obywatelami Czech, nie mogą dokonać takiego wyboru. Kobiety mają własne subiektywne powody wyboru sposobu wpisywania nazwiska, których wagi państwo nie powinno oceniać i nie powinno stawiać nieuzasadnionych przeszkód w wykonywaniu swobodnego wyboru w odniesieniu do wyboru sposobu wpisywania nazwiska kobiet i dzieci płci żeńskiej w rejestrze stanu cywilnego.

Dla mnie jest to argument kuloodporny. Zwłaszcza, że to normalne i powszechne, że kobiety deklarują władzom narodowość inną niż czeska ze względu na niewymawialne nazwisko (podkreślam uroczy paradoks, uwypuklony w cytowanym uzasadnieniu: równie dobrze może to być narodowość, w której języku normalnie się odmienia). Jest to więc suche i rzeczowe odzwierciedlenie niezrównoważonej sytuacji i prosta instrukcja jej naprawienia.

Czeski nie jest biednym mężczyzną (ani kobietą)

Były dyrektor Instytutu Języka Czeskiego twierdzi, że jeśli nazwiska nie będą sygnalizować płci i rodzaju, nasze czeskie zdania się rozpadną. Obecny dyrektor mówi o tym, jak wyprzedzamy rozwój językowy. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Tak, zdanie z niesylabicznym nazwiskiem jest mniej lub bardziej wadliwe w języku czeskim, ale język może sobie dość łatwo pomóc. Albo kontekst jest wystarczający, aby odgadnąć nieokreślone powiązania sygnalizowane przez przyrostek i końcówkę, albo dodajemy kontekst. Imię, inny rzeczownik, który niesie odpowiednią informację w swojej formie. Tak czy inaczej. Jeśli brak zaimków stanie się czymś systemowym, to system angielski będzie musiał się zmienić.

Najlepszym żartem na ten temat jest to, że od tak dawna istnieje tak wiele niewymawialnych imion żeńskich, że lingwiści mogliby już teraz powiedzieć, co ich użycie robi z językiem czeskim. Czy naprawdę nikt nie napisał jeszcze pracy semestralnej na temat tego, co stało się na przykład ze zdaniem w Respekt, które od trzech lat nie odmienia imion obcych kobiet? To, czy są to imiona zagraniczne, czy czeskie, jest zupełnie nieistotne z punktu widzenia składni.

Nawet jeśli nie wiedzą co robią

Niekoszerne jest twierdzenie, że nowelizacja ustawy o urzędach stanu cywilnego wyprzedziła rozwój języka, przede wszystkim dlatego, że naturalny rozwój języka jest hamowany przez obecne brzmienie. To, że część społeczeństwa bardzo chciałaby, aby nie zmieniać nazwy, można udokumentować na przykład w artykułach z Naší řeča . Ludzie z Instytutu Języka Czeskiego (prowadzą tam m.in. poradnię językową) zastanawiają się w nich nad tym, że problem zmiany nazw jest żywy nie tylko po roku 2000, kiedy to ustawa o ewidencji ludności po raz pierwszy zezwoliła na zmianę nazw, ale już w połowie lat dziewięćdziesiątych.

Tylko wtedy, gdy prawo o ewidencji ludności zostanie zmienione, będzie to bardziej godne państwo dla wszystkich niż to, które powoduje, że ktoś zmienia obywatelstwo na Eskimosa.

To prawda, że prawo dotyczy tylko oficjalnej komunikacji i że teoretycznie moglibyśmy w każdym innym tekście przeformułować lub nie przeformułować według własnego uznania, z poszanowaniem gramatyki i innych - ale w praktyce tak nie jest. Spróbuj powiedzieć pracodawcy, że masz Novákovą na dowodzie osobistym, ale uprzejmie pozwól mu napisać Novák na wizytówkach i odcinku wypłaty. My, doświadczeni redaktorzy, którzy w inny sposób przechytrzymy prawie każdego, mamy szacunek dla urzędu stanu cywilnego. Tak więc tylko wtedy, gdy prawo dotyczące urzędów stanu cywilnego zostanie zmienione, rozwój języka naturalnego będzie miał szansę. Prawdopodobnie pójdzie to (pytanie jak daleko) w kierunku, którego osobiście bardzo nie lubię. Ale będzie to bardziej godne państwo dla wszystkich niż państwo, które zmusza kogoś do zmiany narodowości na, powiedzmy, eskimoską. Co jest tym, co każdy mimibazaar powie ci, że się dzieje.

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Piratom, by udało im się wprowadzić w życie cięcia Hanny Valki, czyniące kobiety równymi sobie. Niezależnie od powodów, dla których to robią, wynik będzie właściwy. Niezależnie od tego, nie oznacza to, że wszystkie lub większość kobiet wybierze nieprzetłumaczone nazwisko. Chciałbym ostrzec wszystkich, którzy to rozważają, że nie wiedzą, co robią, że jest to niemiłe dla języka angielskiego, nieeleganckie dla redaktorów i korektorów oraz błąd na całe życie. W praktyce oczywiście nadal będę radośnie zmieniał nazwy. Cóż... przynajmniej nazwy zagraniczne. Zobaczymy. Właściwie to jeszcze nie próbowałem, nie pisałem o Emmie Smetanie.

Generałowie przed bitwą

W większości tekstów, a zwłaszcza w większości ostatnich debat, które widziałem na temat rebrandingu, pojawiały się silne emocje. Że rząd podjął strasznie złą decyzję, że podjął żałosną decyzję. Nie zauważyłem, by ktokolwiek zwrócił uwagę na to, że rząd tak naprawdę nie podjął żadnej decyzji. Nie zajął stanowiska ani za, ani przeciw. Stwierdził, że ta fundamentalna uwaga jest czymś zupełnie nowym, czymś, czego nie przewidziano w momencie wprowadzania poprawki, czymś, co pojawiło się w trakcie procesu legislacyjnego i czymś, co wszystkie odpowiednie "obowiązkowe punkty komentujące" powinny najpierw przedstawić w swoich komentarzach. Tak więc, podczas gdy rywalizujemy o to, kto jest większym generałem po bitwie, drań nawet jeszcze nie przeszedł.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz