Czechosłowacka armia wysłała kobiety do walki już w 1943 roku. Minęły jednak kolejne 74 lata, zanim pierwsza kobieta-żołnierz została generałem. Lenka Šmerdová, która marzyła o wstąpieniu do armii od dziecka, była jedyną, która otrzymała ten stopień. W tym czasie ani średnie, ani wyższe szkoły wojskowe nie przyjmowały kobiet, a uprzedzenia panowały nawet wśród społeczeństwa. Pierwsza kobieta w randze generała brygady opisała w wywiadzie, jak to wygląda dzisiaj.
Na początek nie mogę uniknąć nieco stereotypowego pytania: czy jako dziecko poruszałeś się w grupie chłopców, czy bawiłeś się w żołnierzy? Jak wyglądało twoje dzieciństwo?
Urodziłem się na Morawach, dzieciństwo spędziłem szczęśliwie na wsi z babcią. Z grupą chłopców i dziewczynek bawiliśmy się we wszelkiego rodzaju gry - nawet w żołnierzy, a najczęściej w Indian. Graliśmy też razem w piłkę nożną. Być może to miało na mnie wpływ, bo już w podstawówce zdecydowałem się wstąpić do wojska. Chciałam, żeby mój kierunek był nastawiony na działanie. W tamtych czasach powszechne było wybieranie przez dziewczynki czysto kobiecych zawodów - nauczycielek, pielęgniarek, sprzedawczyń - ja tego nie chciałam. Biegałam w biegach na orientację, uprawiałam sporty pożarnicze, byłam w ochotniczej straży pożarnej.
Czy ktoś z Twojej rodziny był w wojsku? A może zainspirowały Cię filmy, książki?
Brat mojego taty był zawodowym żołnierzem. Ale to ciekawe, że z perspektywy czasu nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek razem o tym rozmawiali. Interesowałam się filmami o tematyce wojskowej i czytałam książki o II wojnie światowej, które opisywały również działalność kobiet w wojsku, więc było to dla mnie interesujące.
Jak twoja rodzina zareagowała na twoje plany?
Moja rodzina zawsze wspierała mnie w tym, co mnie pasjonowało, podobnie jak moje rodzeństwo. Z perspektywy czasu widzę, jakie to było ważne, nie każdy ma tyle szczęścia. Czasami przychodzą do nas nowicjusze, którym brakuje wsparcia rodziny, co znacznie utrudnia sprawę.
Więc zdecydowałeś się pójść do liceum wojskowego po szkole podstawowej?
Zgadza się. Kiedy powiedziałem o tym dyrektorowi szkoły podstawowej, był dość zaskoczony, nigdy wcześniej nie miał do czynienia z czymś takim, nie mówiąc już o dziewczynie. Ale chętnie zaczął się wszystkiego dowiadywać, niestety z takim skutkiem, że w tamtym czasie dziewczęta nie mogły uczyć się w liceum wojskowym. Do wojska mogły wstąpić dopiero po maturze, jeśli w ogóle. Nie zniechęciło mnie to, postanowiłam zdać maturę w jakiejś szkole i tak pójść do wojska. Moja matka zasugerowała ekonomię, powiedziała, że wojsko może mnie puścić po czterech latach, więc mógłbym mieć coś praktycznego. Więc poszedłem. Niestety, potem dowiedziałem się, że kobiety też nie mogą iść na studia wojskowe.
Co zrobiłaś?
Po drodze była wojskowa szkoła zawodowa i wybrałam kierunek łączności. To była roczna nauka, która obejmowała podstawową służbę wojskową, a dziewczyny po jej ukończeniu były zwalniane ze stopniem sierżanta. Przygotowywałyśmy się do obrony powietrznej kraju. Po ukończeniu studiów zostałem przyjęty jako poborowy i wstąpiłem do pułku sygnałowego w Starej Bolesławi. A potem przyszła propozycja, żebym poszedł i pomógł w dziale personalnym, ponieważ miałem wykształcenie ekonomiczne, i zgodziłem się.
Nie brzmi to zbyt interesująco, prawda?
W kadrach na pewno nie jest nudno, akcja nie zanika. Oficerowie kadrowi są przede wszystkim żołnierzami, wszyscy musimy przejść podstawowe szkolenie i utrzymywać nasze umiejętności wojskowe podczas służby. Regularnie chodzimy na strzelanki, choć nie tak często jak na przykład członkowie jednostek bojowych. W miarę jak coraz bardziej zagłębiam się w sprawy personalne, odkrywam, że jest to naprawdę ważne dla wojska i często przydatne.
Kobiety w czeskiej armii
W czasach Pierwszej Republiki kobiety nie mogły służyć w armii, podobnie było w pierwszych latach II wojny światowej. Sytuacja zmieniła się po utworzeniu czechosłowackiej jednostki w Związku Radzieckim, która po decyzji dowódcy Ludvíka Svobody zaczęła przyjmować kobiety w 1942 roku. Po raz pierwszy w historii armii czechosłowackiej wzięły one udział w bitwie pod Sokołowem w 1943 roku. Zostały nawet wysłane na linię frontu. Jednak po II wojnie światowej wszystko wróciło do normy, aż do 1947 r., kiedy to przyznano im prawo do służby na określonych stanowiskach, ale tylko tym, którzy byli już w wojsku w przeszłości.
Obecnie w czeskim ministerstwie obrony pracuje 6 620 kobiet, czyli 20 procent wszystkich pracowników. Prawie 3 200 z nich to żołnierze zawodowi, czyli prawie 13 procent. Obecnie w czeskich siłach zbrojnych jest jeden generał, sześciu pułkowników, 81 podpułkowników, 188 majorów i 350 kobiet-kapitanów. Odsetek kobiet w stopniu pułkownika wynosi tylko 2 procent, a w stopniu podpułkownika 10 procent całkowitej liczby tych oficerów.
Czy w Twojej karierze było coś, z czym nie musiałabyś sobie radzić, gdybyś była mężczyzną?
Zdecydowanie jest to kwestia dzieci. Kobieta musi pogodzić karierę z byciem matką, mężczyzna nie musi sobie z tym radzić. Weźmy na przykład podróż służbową - automatycznie oczekuje się, że matka będzie w domu z dzieckiem. Ale tutaj to ja wyjeżdżałam. Jesteś żołnierzem, matką, żoną, opiekunką ogniska domowego. W naszym czeskim zagłębiu nadal mamy wzorzec, że kobiety muszą pełnić wszystkie te role. Jest to możliwe, ale trzeba być organizatorem. Na przykład kiedyś miałam okazję wyjechać na misję, ale w tym czasie zostałam sama z synem i musiałam zdecydować, czy powierzyć go komuś na pół roku, czy zostać z nim w domu. Zdecydowałam się zaopiekować synem.
W Czechach nie mówi się o tym zbyt wiele, ale na przykład w armii amerykańskiej przemoc seksualna wobec kobiet-żołnierzy jest poważnym problemem. Jak to wygląda u nas?
Nigdy nie spotkałam się z przemocą seksualną w wojsku, nie widzę tutaj takiego podtekstu. Jeśli czasem - jak w cywilu - pojawiają się dwuznaczne uwagi, insynuacje... Ale ja i moi koledzy potrafimy sobie z tym radzić. Myślę, że jeśli spotkamy się z nieodpowiednim zachowaniem, jesteśmy w stanie stanowczo je powstrzymać i na tym koniec.
Status homoseksualnie zorientowanych żołnierzy i kobiet jest ogólnie delikatną kwestią w wojsku...
Służyłem na kilku stanowiskach i osobiście nie wiem, czy kiedykolwiek musieliśmy zajmować się tą kwestią. Oczywiście nie pytamy o orientację podczas procesu rekrutacji. W wojsku przyjmuje się, że dopóki dana osoba robi to, czego oczekuje się od niej w pracy, nie ma znaczenia, czy jest mężczyzną czy kobietą, ani jaka jest jej orientacja.
Wojsko zajmuje się jednak na przykład kwestią transseksualistów. Kilka lat temu głośna była sprawa odmowy przyjęcia do wojska kobiety, która przeszła operację zmiany płci. Czy te zasady nadal obowiązują i dlaczego?
Wnioskodawca, o którym wspomniałeś, był oceniany na podstawie wcześniej obowiązującego dekretu o ocenie. Jednak armia jest zainteresowana wszystkimi kandydatami, jeśli spełniają oni prawne warunki przyjęcia, które obejmują zdolność do służby. Oznacza to, że wszyscy kandydaci muszą przejść badania lekarskie w jednym z naszych szpitali wojskowych, a ich stan zdrowia musi spełniać wymagania czeskich sił zbrojnych, które są oceniane przez renomowanych lekarzy z różnych oddziałów. A wyniki tych badań służą jako podstawa dla lekarza orzecznika, który wydaje jasną opinię "jest lub nie jest zdolny z medycznego punktu widzenia do przyjęcia do służby żołnierza".
Sprawa Jaroslavy Brokešovej
Jest to jedyny znany mediom przypadek, w którym armia zajęła się przyjęciem transseksualnej kandydatki. Incydent miał miejsce w 2004 roku, kiedy Jaroslava Brokešová złożyła podanie o przyjęcie do wojska. W połowie lat 80. ukończyła służbę zasadniczą jako operator systemu przeciwlotniczego KUB, będąc jeszcze mężczyzną, i chciała wykorzystać to doświadczenie. Po sześciu miesiącach testów została odrzucona, najpierw z powodu zaburzeń tożsamości płciowej, a następnie z powodu choroby gruczołów. Decyzja komisji lekarskiej była zgodna z ówczesnym dekretem w sprawie oceny zdolności zdrowotnej do czynnej służby wojskowej, który nie zezwalał na przyjęcie do służby w charakterze żołnierza zawodowego osób z zaburzeniami tożsamości płciowej. Pani Brokes uznała to działanie za dyskryminację, ale jej odwołanie zostało odrzucone.
Wiele osób kojarzy zastraszanie z wojskiem. Jak ustalić zasady, do których żołnierze mogą się zwrócić?
Znęcanie się jest naprawdę dobrze znanym pojęciem w kontekście wojska. Ale ja ująłbym to bardziej w kontekście okresu obowiązkowej wojskowej służby zasadniczej. W tamtych czasach żołnierze spędzali cały swój czas w koszarach, nawet w weekendy i święta. Najwyraźniej dla niektórych osób czas bezczynności i nudy przeradzał się w znęcanie się nad kolegami. W dzisiejszej armii nie jest to już poważny problem, ale mamy kapelanów, psychologów i komisje zapobiegające niepożądanym zjawiskom. Są oni gotowi do zajmowania się takimi sprawami i żołnierze mogą się do nich zwracać ze swoimi problemami zawodowymi i osobistymi, z którymi sami nie są w stanie sobie poradzić.
A propos obowiązkowej służby wojskowej - czy popierasz jej zniesienie?
Osobiście doświadczyłem obu i zgadzam się z ich zniesieniem. Z mojego punktu widzenia armia zawodowa ma wiele zalet i ogromną rolę odgrywa tutaj to, czy dana osoba zdecydowała się wstąpić do wojska dobrowolnie, a nie z przymusu.
Są jednak ludzie, którzy krytykują żołnierzy i całą koncepcję armii jako brutalną. Jak postrzegasz jej rolę?
Dla mnie armia jest niezbędną częścią demokratycznego państwa, ma tam swoje wyraźne miejsce, służy obronie kraju. Jeśli chodzi o opinię publiczną, badania pokazują, że obywatele postrzegają nas obecnie bardzo pozytywnie. Widać to było wyraźnie, gdy przed rokiem czterech naszych żołnierzy zginęło na misji, co spotkało się z niesamowitą reakcją społeczeństwa. Jestem również przewodniczącym Funduszu Solidarności Wojskowej i niemal natychmiast po opublikowaniu tej wiadomości ludzie zaczęli do nas dzwonić, pisać, mówiąc, że chcą wesprzeć pogrążonych w żałobie. Ogłosiliśmy więc nadzwyczajną zbiórkę, a konto rosło każdego dnia. Bardzo wzruszające było również to, że gdy polegli żołnierze byli transportowani z lotniska do szpitala, dziesiątki ludzi stało wokół Europe Avenue, aby oddać im hołd. To publiczne wsparcie wiele znaczy dla nas, żołnierzy.
Jak radzicie sobie z taką tragedią? Przecież prowadzicie akcje rekrutacyjne, aby zmotywować ludzi do wstąpienia do armii, gdzie mogą zginąć...
Ważne jest, aby opisać ten zawód tym, którzy są nim zainteresowani, aby wyjaśnić, że w skrajnych przypadkach może on rzeczywiście przynieść śmierć. Ale ludzie nie zawsze się do tego przyznają, zwłaszcza gdy śmierć następuje w ich otoczeniu. Najtrudniej jest oczywiście pogrążonym w żałobie, ale także przyjaciołom, towarzyszom broni. Teoretycznie powinniśmy być przygotowani na śmierć, ale nie wiem, czy możemy. Nikogo z nas, żołnierzy, nie pozostawia to obojętnym - po pierwsze świadomość śmiertelności, po drugie utrata kolegi, przyjaciela i smutek najbliższych, to musi dotknąć. Ważne jest to, że nie zapominamy o pogrążonych w żałobie rodzinach. Nadal je odwiedzamy, pomagamy im, po prostu nadal są częścią naszej wojskowej rodziny.
Po takiej tragedii można by się spodziewać spadku zainteresowania wstąpieniem do wojska. Ale tak się nie stało; wręcz przeciwnie, ludzie zgłaszali się, mówiąc, że chcą zostać żołnierzami i wyruszyć na misję, aby służyć swojemu krajowi i chronić bezpieczeństwo naszego kraju. To było potężne i nieoczekiwane.
Ty poszedłeś drogą kadrową. Czy wierzysz, że byłbyś w stanie walczyć i używać broni w razie potrzeby?
Oczywiście, jestem żołnierzem.
Wiem, że masz dorosłego syna - czy chciałbyś, aby poszedł w twoje ślady? Czy zgodziłbyś się nawet, gdyby chciał dołączyć do oddziałów bojowych?
Wzorowałem się na moich rodzicach i wspierałem syna we wszystkich jego decyzjach. Jednak ma on problemy zdrowotne, które uniemożliwiłyby mu wstąpienie do wojska. W przeciwnym razie nie jest niczym niezwykłym, że rodzice i ich dzieci służą w wojsku, a w niektórych rodzinach tradycją stało się dziedziczenie zawodu wojskowego.
(Zdjęcie: Shutterstock / Lenka Šmerdová)
Nowy numer Heroine!
W NOWYM NUMERZE ZNAJDZIESZ:
- I nie przeszkadza ci, że mam dwanaście lat?
Kiedy wychodziłam z kina po prywatnym pokazie filmu dokumentalnego Víta Klusáka i Barbory Chalupovej W sieci, miałam w głowie tylko jedną myśl: chciałabym obciąć jaja wszystkim facetom, którzy kiedykolwiek to zrobili. W dokumencie Anežka Pithartová zagrała jedną z trzech "dwunastoletnich" postaci. Była to jej pierwsza rola aktorska.
- Kto zajmie się matką?
Jedno na 12 dzieci rodzi się zbyt wcześnie. Opieka nad takim dzieckiem jest na najwyższym poziomie, ale zapominamy o kobietach, które je urodziły. Tekst autorstwa Elizabeth Samkova.
- Lubię piłkę nożną. I ty też możesz.
Od czasu do czasu idę wieczorem do lodówki po piwo, zakładam koszulkę, kładę się przed komputerem i oglądam piłkę nożną. I nie, nie jestem mężczyzną. Po prostu futbol jest częścią mojego życia od dziecka i nigdy nie uważałem tego za coś dziwnego. Dla tych, którzy mnie otaczają, tak (cześć, mamo), ale nadal uważam, że miłość można znaleźć w każdym z nas.
- Kryzys pożądania
Każdy może mieć dobry seks na początku związku. Po kilku latach to już sztuka. Dobra wiadomość: można się tego nauczyć. I nie, nie trzeba w tym celu zaczynać gimnastyki.
- Gniew matki. Nigdy nie wiadomo, co w sobie kryjemy.
Czasami czuję wielki gniew na moje dziecko, nad którym ledwo panuję. Albo nie potrafię. Strategia, która dotyczy złości przypomina sztukę walki aikido: nie próbuj pokonać przeciwnika, poznaj go i wykorzystaj jego energię i siłę.
Wszystkie artykuły autorki/autora