Dziś nie musimy daleko szukać, by znaleźć przykład tego, jak wygląda polityka bez parytetów. Wczorajsze zdjęcie ze startu kampanii Partii Piratów i koalicji STAN można opisać w wielu kategoriach, od oswojonego manela po nieuczciwą kiełbasę wyborczą. Wśród niebieskich kurtek widać tylko jedną kobietę, Olgę Richter. Czy tak po prostu wyszło?
Istnieją słowa, które mogą dosłownie prowadzić dyskusję. W momencie, gdy takie słowo się pojawia, jasne jest, w jakim kierunku pójdzie debata, a nawet jak się zakończy. Jednym z takich słów są bez wątpienia kwoty. Zwykle mówi się, że takie polaryzujące terminy mają mniej więcej tyle samo zwolenników, co przeciwników, ale nie wydaje się, aby tak było w przypadku kwot - wydaje się, że mają one zasadniczo tylko przeciwników.
Niemniej jednak są one stosowane w niektórych krajach lub instytucjach i działają w pewnej formie tutaj. Nie ma jednak masowych demonstracji przeciwko nim. Jak więc wygląda sytuacja z nimi? Czy są one jedynym naprawdę skutecznym narzędziem na drodze do równości płci, czy też drogą do piekła i początkiem nowej, jeszcze gorszej nierówności? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta - nie są ani jednym, ani drugim. Jeśli tym razem nie damy się ponieść debacie, możemy spróbować zbadać, co tak naprawdę oznaczają kwoty.
Czy potrzebujemy kwot?
Republika Czeska, w międzynarodowych, a zwłaszcza europejskich porównaniach równości płci, od dawna i wielokrotnie wypadała jako kraj o bardzo niskim odsetku kobiet na stanowiskach władzy i decyzyjnych. Dzieje się tak pomimo faktu, że według danych Czeskiego Urzędu Statystycznego kobiety stanowią obecnie około 45% aktywnej zawodowo populacji Republiki Czeskiej, a także 56% wszystkich studentów uniwersytetów i 60% absolwentów.
Fakt, że kwoty zwiększą odsetek kobiet w radach nadzorczych, niekoniecznie musi mieć wpływ na ogólną poprawę pozycji kobiet w danej spółce, nie mówiąc już o spółce jako całości. Nie oznacza to, że parytety nie działają, ale ostrzega nas o potrzebie ustalania ich z wyczuciem i we właściwych miejscach.
Kwoty mogą być ustalane w różnych sektorach, ale najczęściej są omawiane na wyższych szczeblach biznesu lub w zawodzie - możemy mieć kwoty w radach nadzorczych, ale także na przykład w kierownictwie władz. Drugim obszarem, w którym debata jest najbardziej namiętna i który będzie przedmiotem tego artykułu, jest polityka. Jednak kiedy mówimy o kwotach dla kobiet, nie jest to precyzyjne. W prawodawstwie zwykle mówimy o kwotach dla reprezentacji niedostatecznie reprezentowanej płci. Oznacza to, że w zależności od sytuacji mogą istnieć kwoty dla kobiet, ale także dla mężczyzn.
Nawet w polityce kwoty mogą być ustalane na różne sposoby. Oprócz faktycznej proporcji, o której mówimy (przejście od wcześniejszych 30% jako tzw. masy krytycznej do wymogu co najmniej 40% reprezentacji kobiet lub mężczyzn), kwoty i ich skutki różnią się w zależności od etapu, na którym mają zostać spełnione. Możemy mieć kwoty na wejściu, np. na dokumentach nominacyjnych do wyborów do Izby Reprezentantów, lub mogą one dotyczyć wyniku - proporcji kobiet i mężczyzn w wybranym organie.
Doświadczenia zagraniczne
Z danych Rady Europy wynika, że pewien rodzaj kwot występuje w wielu krajach (około 75% krajów europejskich), nawet tych stosunkowo nowych. W latach 2005-2016 ponad 10 krajów europejskich wprowadziło jakąś formę kwot wyborczych na mocy prawa. W krajach tych reprezentacja kobiet w izbach wybieralnych znacznie wzrosła. Kwoty nielegislacyjne, takie jak kwoty wewnątrzpartyjne lub kwoty finansowe, miały mniejszy wpływ. Są one znane na przykład w Luksemburgu, który zapewnia wkład finansowy tylko partiom politycznym, które przestrzegają kwoty 40% w krajowych wyborach parlamentarnych i 50% w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Kobiety, które nienawidzą kobiet
Jeśli kobieta dostanie się do wewnętrznego kręgu, nie oznacza to automatycznie, że drzwi są otwarte dla jej zwolenniczek. Syndrom Królowej Pszczół został opisany przez amerykańskich psychologów (Staines, Tavris, Jayaratne) już w 1973 roku, a późniejsze badania potwierdziły jego istnienie. Podstawowa definicja syndromu królowej pszczół mówi, że dotyczy on kobiet na wyższych stanowiskach, które traktują podwładne kobiety gorzej lub bardziej surowo niż mężczyzn; w innym wariancie szczególnie opierają się pomaganiu jakiejkolwiek innej kobiecie w awansie zawodowym.
Sharka Homfray o syndromie królowej pszczół
"Te zdolne kobiety poradzą sobie bez parytetów".
Nie ma wątpliwości, że wielu kobietom udało się i uda bez parytetów. Ale po drodze stracimy wiele innych dobrych kobiet. Pikanterii dodaje fakt, że takie przesłanie wysyłają liderzy partii politycznych do swoich koleżanek i kolegów z partii, których mamy stosunkowo dużo. Czy oznacza to, że są oni w większości niekompetentni? Czy raczej w partiach politycznych istnieją mechanizmy, które uniemożliwiają kobietom awans?
Czy jest to sieć oldbojów, sposób pracy politycznej, który wcale nie jest przyjazny rodzinie, czy na przykład system kupowania miejsc na listach kandydatów. Albo problem, o którym ostatnio dużo się mówi, czyli mnożenie się nienawistnych i seksistowskich ataków na kobiety-polityków w całym spektrum. Wszystkie te aspekty czeskiej polityki utrudniają życie zdolnym politykom płci żeńskiej, nie czyniąc go równie trudnym dla polityków niekompetentnych.
"Jako kobieta czułabym się urażona, gdybym dostała się gdziekolwiek tylko z powodu parytetów".
Szczerze mówiąc, jako kobieta też czułabym się urażona. I prawdopodobnie duża liczba, jeśli nie większość, innych kobiet. Ale jest mało prawdopodobne, by tak się stało, nawet gdyby parytety zostały wprowadzone. Bardziej prawdopodobne jest to, że nigdzie się nie dostaniemy, ponieważ jesteśmy za młode lub za stare. Ponieważ jesteśmy zbyt piękne i przez to głupie, albo niewystarczająco piękne i przez to uparte. Ponieważ nie mamy dzieci i dlatego nie wiemy, o co chodzi w życiu, albo mamy dzieci i powinniśmy być im oddani. Albo z całego mnóstwa innych powodów i zastrzeżeń, z którymi musimy się zmierzyć, a z którymi nasi męscy odpowiednicy zwykle się nie mierzą. Dlatego uważam to za jeszcze bardziej obraźliwe.
Podsumowując
Kwoty oczywiście nie rozwiążą wszystkiego. Ale nikt tego od nich nie oczekuje; po prostu nie ma prostych panaceów na złożone problemy reprezentacji politycznej czy rynku pracy. Z drugiej strony, mają one potencjał do zidentyfikowania różnych wąskich gardeł i barier, które kobiety napotykają na swojej drodze i które wyczerpują lub zniechęcają wiele z nich - niezależnie od ich umiejętności. Bariery te najprawdopodobniej powstrzymują nie tylko kobiety, ale także całą gamę osób, których zdolności i talenty nie budzą wątpliwości, ale które mogą nie mieć odwagi do pewnych praktyk. Bardzo trudno jest realistycznie wyobrazić sobie, w jaki sposób my, jako społeczeństwo, moglibyśmy skorzystać z takich zmian w inny sposób niż korzystny.
Wszystkie artykuły autorki/autora