Biograficzny film Corset z Vicky Krieps w roli głównej demitologizuje romantyczny wizerunek cesarzowej Sisi. Nie jest już księżniczką zakochaną w twarzy Romy Schneider, ale zmęczoną, rozczarowaną buntowniczką przechodzącą kryzys wieku średniego i przeciwstawiającą się wyobrażeniom o społecznej roli kobiety, która wiąże ją jak ciasny gorset. Film wchodzi na ekrany czeskich kin 9 lutego.
Pod koniec XIX wieku francuski fotograf Louis Le Prince był pierwszą osobą na świecie, która eksperymentowała z ruchomymi obrazami. Koprodukowany dramat Corset bawi się pomysłem, że ówczesny pionier kina spotkał i sfilmował Elżbietę Bawarską. Austriacka cesarzowa jest zachwycona jego wynalazkiem. Nie musi pozować nieruchomo na miejscu przez kilka minut, jak to robi podczas robienia lub malowania oficjalnych portretów. Nienawidzi obu tych czynności. Kiedy kamera ją filmuje, może biegać i wesoło skakać po zboczu wzgórza, nieograniczona wymogami tego, jak powinna zachowywać się dama w jej pozycji. W cichych czarno-białych ujęciach Sisi wygląda bardziej beztrosko niż w jakimkolwiek innym momencie filmu. Nowe medium motion-capture pozwala jej wyjść z roli narzuconej przez mężczyzn i tradycję i przez chwilę być sobą.
Sisi jako buntowniczka bez złudzeń, grana przez aktorkę Vicky Krieps. Zobacz galerię z filmu Gorset:
Sekwencja z prymitywną kamerą filmową oddaje zasadę, na której reżyserka Marie Kreutzer oparła cały film. Nie zamienia życia Elisabeth, granej przez Vicky Krieps, w kolorową, romantyczną bajkę, jak popularna do dziś filmowa trylogia z Romy Schneider z lat 50. ubiegłego wieku. Choć austriacka reżyserka oparła swój scenariusz na faktach biograficznych, nie daje się im skrępować. Żona cesarza Franciszka Józefa I jest dla niej nieszczęśliwą współczesną kobietą, której ograniczenia społeczne nie pozwalają na rozwinięcie własnego potencjału i pełnienie funkcji innej niż czysto dekoracyjna. Swoje niespełnienie i niekompletność dostrzega wyraźniej w konfrontacji z upływającym czasem. Narracja rozpoczyna się w 1877 roku, wraz z obchodami jej czterdziestych urodzin. Następnie śledzimy losy Pierwszej Damy Austro-Węgier przez kilka następnych miesięcy, w dużej mierze wypełnionych jej czasami werbalizowanymi, czasami tylko wewnętrznymi refleksjami na temat tego, kim powinna i mogła być.
Jej wysiłki, by przynajmniej pokierować wychowaniem córki i syna, również spełzają na niczym. Oboje są konsekwentnie indoktrynowani dworską etykietą, z obawą i nieufnością patrzą na przewinienia matki, a oni sami pilnują, by ta zachowała charakter, nie zadawała się z instruktorem jazdy konnej i nie płakała publicznie. Przy nieustającej presji z różnych stron nic dziwnego, że w wyrazie twarzy Vicky Krieps, stworzonej do tej roli, najczęściej odczytujemy udrękę i niepokój, których nie ma jak ukoić. Ale od czasu do czasu na jej twarzy pojawia się wyraz dziecięcego uporu, nieśmiałej chęci zabawy. Albo celowego odgrywania roli, w którą musiała się wcielić. Niewiele więcej może zrobić.
Jeśli nieustannie odmawia ci się prawa do decydowania o własnym życiu, wybór sposobu śmierci może być jedynym sposobem na zmianę sytuacji.
Jej pewna siebie postawa, autoironia i odrobina bezwstydu dodają postaci współczesnego blasku i podkreślają sprzeczność między posągowym symbolem sklepu z pamiątkami, w który Sisi została przekształcona po śmierci, a kobietą o wielu pragnieniach i bogatym życiu wewnętrznym. Jedną z naturalnych ludzkich potrzeb Elizabeth zaspokaja poprzez masturbację. Z obcymi mężczyznami, bardziej spostrzegawczymi niż jej mąż, jedynie flirtuje, unikając stosunków seksualnych. Praktyczny środek, który podejmuje, aby zapobiec kolejnej ciąży, może być również postrzegany jako akt buntu. Przynajmniej pod tym względem odmawia zadowalania innych, czego nieustannie się od niej wymaga.
Dlatego też niemy film jest dla Sisi wyzwalającym medium. Wszystko, co musi zrobić, to uśmiechnąć się na nagraniu. To, co mówi, zależy tylko od niej. Nikt nie może jej usłyszeć podczas seansu. Podobnie, pod wieloma względami film Marie Kreutzer pozwala jej na większą swobodę niż kobiecie, nie mówiąc już o członkini arystokracji, pozwolono w XIX wieku. Prawdziwa Elżbieta została zamordowana w 1898 roku przez włoskiego anarchistę. Katartyczny finał filmu wybiera inne zakończenie. Tragizm jej losu nie zostaje umniejszony przez odważną rewizję. Wręcz przeciwnie. Jeśli nieustannie odmawia ci się prawa do decydowania o własnym życiu, wybór sposobu, w jaki umrzesz, może być jedynym sposobem, aby coś zmienić.
Wszystkie artykuły autorki/autora