Skomplikowane zasady etykiety nie są dziś dobrze rozumiane przez wielu. Ale trzymamy się ich tym mocniej i czasami nalegamy na ich przestrzeganie. Zwłaszcza w czasach, gdy wydaje się konieczne opłakiwanie przemijania starego, dobrego świata, którego nigdy nie było.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, etykieta nie została stworzona, aby umożliwić przyjazny kontakt między ludźmi lub wygodne współistnienie. Nie można jej utożsamiać ze sformalizowanymi wyrazami grzeczności i szacunku. Od jej początków do czasów świetności jej cel był zupełnie inny - przypominanie każdemu aktorowi o jego miejscu w społeczeństwie, jego roli i sposobie jej odgrywania. Podstawową zasadą etykiety jest hierarchia społeczna i to z niej wywodzą się szczegółowe zasady dotyczące tego, kto może się do kogoś zwracać, kto powinien stać, kto może gdzie usiąść.
Dawne atrybuty znaczenia społecznego (szlachetne urodzenie, przynależność do klasy społecznej, środowisko miejskie lub wiejskie) stopniowo traciły na znaczeniu i zanikały w naszym kraju. Ogólnie rzecz biorąc, nie było nawet publicznej debaty na temat ich trwałości i znaczenia dla współczesnego społeczeństwa, ponieważ po prostu nie miały one sensu. Jednak atrybuty natury biologicznej, takie jak płeć czy wiek, przetrwały do dziś, a wraz z nimi zasady naszych wzajemnych interakcji. Część społeczeństwa trzyma się tych zasad bardzo kurczowo, a nawet ostrożnie sformułowana opinia, że nie odpowiadają one już całkowicie obecnemu kształtowi społeczeństwa, wywoła wrzawę na temat rychłego upadku cywilizacji.
Szacunku nie da się zmierzyć w tramwaju
Jeśli zagłębimy się w powszechną dyskusję na temat zmieniających się zasad etykiety w niektórych innych krajach (a dobrym źródłem mogą być tutaj internetowe serwisy z poradami), nie sposób nie zauważyć pewnej zmiany. Jeśli nie jesteśmy do końca pewni, jak postąpić w danej sytuacji, zwykła uprzejmość i rozwaga (a nie znaczenie społeczne) mogą być dobrym kompasem. Z reguły nie spotykamy się z potępieniem za obrażanie kogoś znaczącego, tak samo jak za zachowywanie się jak nieczuły cham. W społeczeństwie, które nie jest zbudowane na nieprzeniknionych warstwach społecznych, ale raczej na współistnieniu (i koniecznej współpracy) ludzi, żadne inne podejście nie jest wystarczające.
Na etykietę jako zbiór zasad współżycia społecznego można spojrzeć z kilku stron. Ostatnio sporo miejsca poświęca się perspektywie feministycznej. Kontrastuje ona zachowania społeczne wobec kobiet, które zgodnie z zasadami etykiety mają być tymi ważniejszymi, z ich faktyczną pozycją w społeczeństwie, czy to dostępem do stanowisk władzy i podejmowania decyzji, większym obciążeniem obowiązkami domowymi, czy wyższym poziomem narażenia na napaści seksualne i molestowanie.
Jeśli mój partner pilnie otwiera mi drzwi, ale sam nie robi nic w domu bez wyraźnej zachęty, to ile szacunku tak naprawdę mi okazuje?
W takiej rzeczywistości kobiety mogą całkiem rozsądnie postrzegać zasady etykiety jako kpinę lub narzędzie opresji. Jeśli mój partner sumiennie otwiera mi drzwi i pozwala usiąść w tramwaju, ale sam nie robi nic w domu bez wyraźnej zachęty, to ile szacunku tak naprawdę mi okazuje? Jeśli w pracy mój rozwój zawodowy nie jest na porządku dziennym, ponieważ "i tak idę na urlop macierzyński", co mi z tego, że wszyscy moi koledzy na spotkaniu czekają, aż usiądę pierwsza? Ci sami koledzy, będąc dżentelmenami, nie będą opowiadać przy mnie sprośnych dowcipów - zachowają to na czas po pracy w pubie, gdzie nie jestem zaproszona, więc nie muszą się martwić o żadne reperkusje. A przy tej okazji umówią się na współpracę przy innym projekcie.
Panie i panowie.
Feministyczne stanowisko w pigułce brzmi następująco: Dopóki tańczymy rytualne tańce wokół kobiet i okazujemy im wyższy szacunek społeczny za pomocą czysto symbolicznych gestów, jednocześnie nie zajmując się ani nie zastanawiając się nad ich rzeczywistym statusem życiowym, dopóty etykieta w starym stylu nie należy już do współczesnego społeczeństwa. Tak długo, jak będziemy odgrywać archaiczne role z przyzwyczajenia, role, które powstały w innym czasie i w innym celu, będziemy nadal utrzymywać status quo, który należał do tego starego świata. To znaczy takiego, który spycha kobiety na niższą pozycję i nie wykorzystuje ich pełnego potencjału.
Coś innego przeżyło już dawno temu. Być może nadszedł czas, aby zastanowić się, czy nawet w grze pań i panów nie powinniśmy przepisać ról na ludzi równych, wzajemnie szanujących się i ogólnie przyzwoitych, niezależnie od płci. W takiej grze nie przytrzymam drzwi kobiecie, ponieważ jest kobietą, ani nie zatrzasnę ich przed nią, ponieważ obawiam się, że oskarży mnie o molestowanie seksualne lub spoliczkuje mnie za robienie z niej słabej istoty. (Ten niemal mityczny feministyczny atak na mężczyzn jest tym bardziej popularny, im bardziej nieprawdopodobny).
Przytrzymam drzwi każdemu, kto idzie w niewielkiej odległości za mną, kto ma zajęte ręce, kto pcha wózek, chodzi o kulach, cokolwiek. Zrobię to, ponieważ jest to normalne i uprzejme - i nie ma znaczenia, czy idzie za mną mężczyzna czy kobieta. Pytanie brzmi, dlaczego takie spojrzenie na etykietę i jej ewolucję wciąż wydaje się niektórym odpychająco dystopijne.
Wszystkie artykuły autorki/autora